|
|||
|
Spis Treści: "Boska Komedia" Oddział trzeci. 10) Empireum, właściwe niebo, siedziba błogosławionych i Boga samego. Aniołowie dziewiątej sfery znikają. Światło Beatrycze. Okrągły prąd światła; róża niebiańska; miejsce Henryka VII; upadek Klemensa V. Stąd w domniemanej przez myśl odległości Na sześć tysięcy mil szósta godzina Płonęła w ogniu, a cień padał prościej Na tamtej sferze, prawie prostopadły: Gdy środek niebios nad nami widniejszy Staje się takim, że gwiazd promień zbladły W ich głębokościach już tonąć zaczyna; A niebo z przyjściem słońca służebnicy Zagasza gwiazdy aż do najpiękniejszej; Podobnie z wolna gasł ten triumf święty Grać i kołować bez przerwy nawykły W krąg punktu, który pełen tajemnicy, W ten, co zamyka, zda się, był zamknięty. Przeto żal świateł, co zarazem znikły, I miłość moja mnie zwrócić zmusiły Stęsknione oczy znów do Beatrycy. Gdyby tu wszystkie (gdzież taka wymowa!), Jakie mówiłem dotąd o niej słowa, W jedną pochwałę razem się złączyły, Na ten raz jeszcze byłaby za małą. Widziałem piękność jej tak doskonałą, Że tylko może ten, co piękność daje, Jeden jej Stwórca pojmować ją całą. Tu słabość nuty mej pieśni wyznaję, Jak dramatyczny pisarz wśród polotu Myśli nierównej z wzniosłością przedmiotu. A jak powiekę, im więcej jest drżąca, Morduje słońce, tak samo wspomnienie Słodkich uśmiechów duch mój w letarg wtrąca. Odkąd ją naprzód ujrzałem wśród nieba, Po to ostatnie tak wzniosłe widzenie, Pieśń nieurwana brzmiała ciągłą nutą, Tu piękność mojej Pani śpiewająca Czuje, że stanąć w pół akordu trzeba; Tak sztukmistrz rzuca pędzel albo dłuto, Czując ostatnie sztuki wysilenie. I taka, jak ją zostawiam opiewać Lutni większego ode mnie poety, Gdy z moją, jako podróżny do mety, Śpieszę co prędzej pieśń trudną dośpiewać, Z powagą do mnie rzekła uroczystą: «Jużeśmy weszli, cześć Bogu i chwała, Od ciał niebieskich z największego ciała Do nieba, które jest światłością czystą: Światło miłości pełne i duchowe, Miłość, co prawdy rozświeca oblicze, Radość, co wszelkie przechodzi słodycze. Tu ujrzysz raju dwa pułki bojowe; Jednego błyśnie w twoich oczach szata, W jakiej go ujrzysz sam na sądzie świata». Jak błyskawica nagła wzrok rozrywa, Władzę sądzenia odejmując oku Bliskich przedmiotów, jak o nocnym zmroku, Tak mnie objęła wkoło światłość żywa, Tak w swego blasku zasłonę spowiła, Że mi widzenie wszech rzeczy zakryła. «Miłość w tym niebie każdego przychodnia Wesoło wita, gdy wchodzi z gotowym Sercem zapłonąć zbawieniem duchowym, Jak zdolna przyjąć swój płomień pochodnia». To Beatrycze krótkie przemówienie Nad moje siły mój zapał podniosło, Czułem, jak we mnie sił poczucie rosło I we mnie taki zatliło wzrok nowy, Żem mógł światłości wytrzymać promienie. I światłość w kształcie rzeki kryształowej Płynęła, błyszcząc pomiędzy brzegami Odzierzganymi pierwiosnków kwiatami; Z tej rzeki światła tryskając iskrami, Z żywym na kwiaty spadały migotem, Jako rubiny oprawując złotem. Światła tych kwiatów upojone wonią, Tonęły potem pod cudowną tonią, Na przemian tonąc, to wschodząc spod fali. «Wysoka żądza, co teraz cię pali, Aby, co widzisz z dala, poznać bliżej, Tym milsza dla mnie, im cię wznosi wyżej, Lecz wpierw pragnienie zgaś w tych fal przeźroczu». Tak mi mówiło słońce moich oczu, Dodając jeszcze: «Rzeka i topazy, Co toną w wodzie i wschodzą nad wodę, Kwiaty ziejące wonie tak przyjemne, Są to zwiastunki prawdy, jej obrazy. Rzeczy te same w sobie nie są ciemne. Lecz błąd jest w tobie, który mimo całej Żądzy widzenia nie patrzy dość śmiało». Dziecko nie prędzej na mleczną jagodę Matczynej piersi z chciwością się rzuca, Jeśli za późno ze snu się ocuca, Jak się schyliłem do wód z pełną cześcią, Co duch rzeźwiącą umacniają treścią, Chcąc lepsze zrobić z mych oczu zwierciadła, Ledwo je rzęsą musnęła powieka, Z długiej okrągłą wydała się rzeka: Jak ci, od których lic maska odpadła, Zdają się inne mieć barwy i szaty, Gdy zrzucą z siebie kłamane pozory, Tak swój kształt iskry zmieniły i kwiaty, Ażem w nich postrzegł dwa niebieskie dwory. Światłości boża! Przez którą patrzyłem Na triumf prawdy w jej królestwie całem, Daj moc powiedzieć tak, jak ją widziałem. Tam wzwyż jest światło, które Stworzyciela Czyni widomym każdemu stworzeniu, A duch z pokojem tonie w tym widzeniu, Światło to krąg swój rozszerza bez końca, Pas za szeroki na objęcie słońca Od tego światła tylko się odstrzela Promień widomie na tej pierwszej sferze, Co zeń swe życie i potęgę bierze. A jak w nadbrzeżnych przegląda się wodach Zielony wzgórek, rad z swojej postawy Strojnej w rozliczne i kwiaty, i trawy, Tak zawieszone wkoło nad tą rzeką Wszystkie te dusze, co z naszego świata Tam powróciły, po tysiącznych schodach W jej przeźrocz złotą patrzały powieką. Gdy niższych szczebli światłość tak bogata, Jakże, zaiste, ona w górze płuży, W najwyższych liściach tej niebieskiej róży Wzrok mój nie zbłądził w róży głębokości, Ilość i jakość objął jej światłości. Tam niknie miara przestrzeni powszednich, Skala przedmiotów dalszych i zbliżonych, Bo gdzie Bóg rządzi bez wpływów pośrednich, Tam i ustaje moc praw przyrodzonych. Natenczas w złote serce róży wiecznej, Rozwitej w blasku światłości słonecznej, Co wonią pochwał wciąż dysze do słońca, Jako przyczyny swej wiosny bez końca, Wzrok mój zwróciły Beatrycze słowa. Gdy pragnąc mówić, stałem jak niemowa, Tak przemówiła do mnie niespodzianie: «Patrz, co za wielkie białych gwiazd zebranie! Patrz, nasze miasto, ta arka przymierza, Jak tu swój obwód bez końca rozszerza; Patrz schody nasze jak pełne wybranych, Do których dziś jest tak mało wezwanych. Patrz, na tym szczeblu, nad którym zwieszona Wzrok twój pociąga Cezarów korona, Wpierw nim ucztować przyjdziesz na te gody, Zasiądzie dusza wielkiego Henryka. On ziemie włoskie chciał zmienić w ogrody, Podnieść ich żyzność, ale praca marna, Ziemia płodnego nie przyjęła ziarna; Bo ślepa chciwość wam rozum odbiera, Jak upór dziecku, co ust nie przytyka Do piersi matki, a z głodu przymiera. Wobec Henryka na bożym urzędzie Wróg jego jawny i skryty zasiędzie. Jakże ich obu różna ziemska droga! Gdy się pierwszemu cześć świata należy, Ten wkrótce po nim, któż swą przyszłość zgadnie? Z świętej stolicy strącony przez Boga Aż tam, gdzie Szymon czarnoksiężnik leży, Niżej pasterza z Anagni upadnie.
Spis Treści: "Boska Komedia" Pobierz: "Boska Komedia" Źródło: http://wolnelektury.pl Читайте також: Данте Аліг'єрі. Божественна комедія. Читайте также: Данте Алигьери. Божественная комедия.
|
|