|
|||
|
Spis Treści: "Boska Komedia" Ciąg dalszy. Poeta wspomina o swym dziele; wyraża nadzieję powrotu do Florencji i koronacji. Św. Jakub wypytuje poetę o nadziei chrześcijańskiej. Św. Jan zjawia się. Beatrycze na czas jakiś znika. O! Jeśli kiedy dożyję dnia tego, Że to poema święte, do którego Niebo i ziemia przykładały rękę, Nad którym ślęcząc, przez lat wiele schudłem, Rozbroi srogość i dziką niewdziękę, Co mnie wyłącza z tej pięknej owczarni, Gdzie z dziecka spałem, baranek szczęśliwy, Wróg wilków, co ją wojują bezkarnie, Wrócę poeta, nad chrztu mego źródłem Koroną z lauru wieńczyć włos już siwy: Bo tam w dni moich przyjęła mnie progu Wiara, co dusze daje poznać Bogu, Dla której Piotr mnie tak objął dokoła. I szła wprost ku nam światłość ze świeczników, Z których zszedł do nas pierwszy z namiestników, Którego Chrystus zostawił na ziemi. A Pani moja mówiła wesoła: «Patrz, oto święty! którego, wiesz z wieści, Rojem pielgrzymów Galicyja cześci». Gołąb z gołąbką gruchoty czułemi Wzajemną czułość wylewają z siebie, Podobnie czule dwaj apostołowie Jeden drugiego witał i w rozmowie Chwalili pokarm żywiący ich w niebie. Skończywszy mówić, do mnie się zbliżyli, Tak płomieniejąc, aż wzrok mój razili. «Duchu» z uśmiechem rzekła Beatryce, «Ty, coś o naszej pisząc Bazylice, Opowiedziałeś jej triumfu dzieje, W tej wzniosłej sferze daj słyszeć nadzieję! Bo każdą razą tyś ją wyobrażał, Gdy Jezus trzech was w swym blasku przerażał». — «Uspokój siebie, podnieś oczy śmiało, W błogosławione tu duch wchodząc chóry, Dojrzewa grzany naszych ogni żarem». Taką pociechą drugie światło wiało: Wtenczas podniosłem oczy na te góry, Co przytłaczały mnie swoim ciężarem. — «Ponieważ chce nasz Monarcha ze swej łaski,, Abyś przed śmiercią jego dworu blaski Oglądał z jego pierwszymi dworzany, Ażebyś widząc obraz niekłamany Przepychu, jakim Jego dwór jaśnieje, W sobie i drugich ośmielał nadzieję, Mów, czym jest ona, skąd ci przyszła ona? Mów, jak wykwita z głębi twego łona?» Tak druga światłość jeszcze przemówiła. A ta, co lot mój tak wysoko wzbiła. Odpowiedź moją sama uprzedziła: «Wojującego żaden syn Kościoła Odeń czuć więcej nadziei nie zdoła; Jak na tym słońcu zapisano stoi, Co nas ubiera w blask światłości swojej. Przeto z Egiptu przyjść mu dozwolono, Aby tu święte Jeruzalem witał, Za życia, jeszcze przed służbą skończoną. Dwa inne punkty, o któreś go pytał, Nie, żeby wiedzieć, lecz abyś wyczytał Z jego słów, ile ta cnota ci droga, Niech sam objaśni; treść ich dosyć łatwa Głowy mu próżną chlubą nie zagmatwa, I niech przyzwoli na to łaska Boga». Jak uczeń w szkole, gdy mistrz jego bada. Wesół mistrzowi na to odpowiada, Do czego długim ćwiczeniem się wprawił, Aby mu swoją zasługę objawił, Rzekłem: — «Nadzieja jest oczekiwaniem Przyszłej błogości, wiarą rzeczywistą Wynikłą z łaski i zasług uprzednich; Światłość ta z gwiazd mi wybłysła niejednych; Lecz pierwszy w serce wlał ją swym śpiewaniem Wszechmocny śpiewak Wszechmocnego Pana. »Cześć Imieniowi Twemu!« na kolana Padając śpiewam rad w duchu z psalmistą, »Kto z moją wiarą w tobie ma ufanie, Komuż jest obce twoje imię, Panie!« Deszcz jego z pism twych tak zalał mi duszę, Że w drugich potop ten przelewać muszę». Gdy to mówiłem, sferą ognia całą Jak błyskawicą święte światło drżało; Po chwili rzekło: — «Miłość dla tej cnoty, Która szła ze mną w obozów namioty, Aż do męczeństwa, na miecze i groty, Którą ty kochasz, te ci słowa wieje; Lubię, żeś taką pokochał nadzieję». A ja: — «Z Pism Starych i Nowych jest droga Dla dusz wskazana wybranych przez Boga, Widzę ją jasno: wszak Izajasz mówi: W ojczyźnie swojej każdemu duchowi Przydane będzie dwoiste pokrycie; Ojczyzną jego jest to wieczne życie. Brat twój wyraźniej w księgach objawienia O białych płaszczach i palmach nadmienia». Ledwo zamilkłem, po chwili milczenia Hymn Sperent in te słyszałem nad nami Zawtórowany wszystkich sfer głosami; Z wszech sfer wybłysła światłość tak świecąca Gdyby Rak mógł mieć taki odblask słońca, Miesiąc zimowy byłby dniem bez końca. A jak dziewica wstaje bojaźliwa, Idzie wesoła i w taniec się zrywa, Ażeby tańcem uczcić pannę młodą, Nie żeby w tańcu podnieść swą urodę, Tak szła ta światłość z zarzewiem wesołym Między dwa światła kręcące się kołem, Jako przystało ich żywej miłości. Światłość porwana w tych dwóch kół obroty Godziła z nimi takt pieśni i nuty; A moja Pani wobec tych światłości, Jak w ślubnym wieńcu piękna narzeczona, Stała milcząca i nieporuszona. Po chwili rzekła: — «Patrz, to uczeń Pana, Ten co naszego grzał pierś pelikana, Którego z krzyża Bóg Syn upomina, Aby Maryi zastąpił jej syna.» I z tych światłości swych oczu nie zdjęła, Potem, jak przedtem, nim mówić zaczęła. Jak ten, co długo wzrok zatapia w słońcu, Zmierzcha mu w oczach, nic nie widzi w końcu, Wobec ostatniej światłości olśnąłem. Głos z niej przemówił: — «Dlaczego oczyma Szukasz tu rzeczy takiej, której nie ma? Wiedz, ciało moje jest ziemią na ziemi, I takim będzie z ciałami innemi, Aż liczba nasza złoży liczbę społem, Wprzód zakreśloną wiecznym przeznaczeniem. Dwa tylko światła z podwójnym odzieniem Wzleciały w niebo w chwale i w pokorze I tak się noszą w tym wiecznym klasztorze. Na świecie waszym powtórz, co ja mówię». Słysząc to, koło stanęło zdumione, Z trzech świateł, z dźwięku trzech głosów złożone. Tak gdy chcą spocząć znużeni majtkowie W chwili, gdy wodę wiosłem krajać mają, Na świst piszczałki wszystkie wiosła stają. Ach! Jakież w duszy wzruszenie przemogłem W chwili, gdy oczy zwróciłem za siebie, Chcąc Beatrycze widzieć i nie mogłem, Choć byłem przy niej tak blisko i w niebie.
Spis Treści: "Boska Komedia" Pobierz: "Boska Komedia" Źródło: http://wolnelektury.pl Читайте також: Данте Аліг'єрі. Божественна комедія. Читайте также: Данте Алигьери. Божественная комедия.
|
|