|
|||
|
Spis Treści: "Boska Komedia" Ciąg dalszy. Mieszkanki księżyca. Zakonnica Pikarda. Konstancja, matka Fryderyka II. Pouczenie o istocie świętości. To słońce, co mnie miłości płomieniem Paliło, teraz wdzięk prawdy uroczy Odkryło swoim dowodem, przeczeniem. A ja, ze skruchą pragnąc doskonałą Wyznać me błędy, o ile przystało, Podniosłem głowę i już mówić miałem: Lecz widok nowy pociągał me oczy, Wzrok mój weń z takim wraziłem zapałem, Że o spowiedzi mojej zapomniałem. Jak przez szkła przeźrocz czystą i bez skazy, Albo przez jasne, ciche wód kryształy, Nie tak głębokie by dno zaciemniały, Szły do mych oczu takie mdłe obrazy, Że prędzej perła na tle białym czoła Blaskiem swym oczu uwagę wywoła. Widziałem, zda się, orszak cieniów nowy Rozwierał usta skore do rozmowy: Dlatego łatwo w błąd przeciwny wpadłem Temu błędowi, co miłość złudzeniem Między człowiekiem zatlił a strumieniem. Chcąc widzieć cienie, azali zwierciadłem Były obite, ciekawie patrzałem, Skąd wychodziły, z jakich ciał poczęte? I nic nie widząc, wzrok znowu zwracałem Na światło pięknej przewodniczki mojej, A uśmiech błyskał przez jej oczy święte. Ona mówiła: — «Nie z przyczyny innej, Ja się uśmiecham z twej myśli dziecinnej; Jeszcze twa stopa nie o mocy swojej, Słabo na prawdzie jak potknięta stoi. Te, jako widzisz, rysy cieniów mglistych, Są to postacie istot rzeczywistych, Tu wywołanych za śluby złamane. A więc jak stoisz, przemów do nich z dala, Słuchaj ich z wiarą, bo światłość prawdziwa, Przez którą duch ich w radości opływa, Nigdy im od się zbłądzić nie pozwala». I obróciłem rozmowę do cienia, Który najwięcej miał chęci mówienia, Rzucając słowa z pośpiechu splątane: «Duchu!» mówiłem: «Szczęśliwie stworzony, Co w sobie, życiem wiecznym oświecony, Czujesz tę słodycz, jakiej nie pojmuje Nikt i nie pojmie, aż nim jej skosztuje; Przyrzekam tobie wdzięczność niezrównaną, Jeśli mi powiesz los wasz, twoje miano; Ciekawej chęci nie licz na karb grzechu». A cień z oczyma pełnymi uśmiechu: «Tu miłość nasza, boskiej obraz żywy, Drzwi nie zamyka dla chęci godziwej, Bo miłosierdziu zdało się bożemu, Aby dwór jego był podobny Jemu. Byłam na ziemi zakonnicą skromną, Jeśli mnie dobrze twoje oczy pomną, Choć piękność moja dziś jest w krasie żywszej. Poznasz Pikardę; mieszkam pośród grona Błogosławionych i błogosławiona Jestem tu w sferze ze sfer najleniwszej. Płomień żądz naszych do tyla rozdęty, Jaką w nich iskrę zapalił Duch Święty, Cieszy się sferą, jaką jest objęty. Los nasz, jak widzisz, ma blasku niewiele, Bośmy na różne rozstrzeleni cele, Niedbale, w części złamali swe śluby». A ja: — «Postaci waszych wdzięk tak luby! Tak coś boskiego wzrok mój do was nęci, Że pierwszy rys wasz spłowiał w mej pamięci. Długo szukałem ciebie w przypomnieniu, Gdy mi pomagasz, zwąc się po imieniu, Poznaję, jakbym cię widział od wczoraj. Lecz powiedz, tu, gdyś wiekuiście błoga, Czy do sfer wyższych nie tęsknisz goręcej, Ażeby bliżej spoglądać na Boga, Kochać go więcej, być kochaną więcej?» Wtem uśmiech, w którym prześwieca pokora, Jej twarz i drugich oświecił dokoła, I przemówiła do mnie tak wesoła, Że mi się zdała z światła, jakim błyska, Płonąć miłością z pierwszego ogniska. — «Bracie! Tu miłość żar woli przygasza, Chęć w tym, co mamy, określa jej władza, Ona dóbr innych pragnąć nam odradza. Gdybyśmy sami, na przekór pokorze Wyżej być chcieli, chęć i wola nasza Byłyby zaraz z wolą tego w sporze, Którego mądrość nas tu współgromadzi: A zgodą stoi to królestwo boże. Gdy bliżej poznasz naturę sfer nieba, Przyznasz, że tu żyć w miłości potrzeba. Błogosławiony stan jest naszej doli Wtedy, gdy z wolą bożą się zespoli; Wszystkich nas wole idą z jednej woli. A stopnie duchów nadane jestestwa Miłe są temu całemu królestwu, Jak i królowi, którego tu wola Jest razem wolą wszystkich jako króla. Na jego woli nasz pokój spoczywa, Ona jest morzem, w które wszystko spływa, Co sama tworzy, co robi natura». Wtenczas mi z oczu zeszła błędu chmura, Jasno mi było, jak gdy błąd uznajem, Że każde miejsce w niebiosach jest rajem, Choć w nich deszcz łaski niejednako spada. Lecz, jak gdy drażni smak suta biesiada, Syci potrawą jedną, nie przestajem Pożądać drugiej; tak gestem i słowem Robiłem, znęcon słów jej złotogłowem, By się dowiedzieć, jaka to tkań była, Do końca której czołnka nie puściła. — «Zasługą» rzekła, «pobożności swojej, Jedna tu w niebie wyżej od nas stoi, Wedle zakonu, którego zasłoną I suknią była w życiu obleczoną; Aby do śmierci z czystym ślubów wieńcem, Czuwać, zasypiać społem z oblubieńcem, Który ślub każdy uznaje za godny, Jeśli jest z prawem miłosierdzia zgodny. Na wzór jej młoda uciekłam od świata I jej zakonu zamknęła mnie krata, I ślubowałam w mej duszy do zgonu Przez nią wskazaną iść drogą zakonu. Ludzie zza kraty, z klasztornego progu, Zawsze do złego skłonniejsi z nałogu Niźli do dobra, porwali mnie skrycie; A Bóg wie, jakie było moje życie. Światłość, co w prawą żywe ognie nieci I całym blaskiem naszej sfery świeci, Co z ust mych o mnie słyszałeś w tej dobie, Podobnie w duchu tak myśli o sobie. Jak ze mnie, równie mimo ślub zrobiony, Zdjęto z jej czoła cień świętej zasłony. Lecz gdy wróciła w świat pomimo woli I w swe nałogi, co ją dotąd boli, Serce jej ziemską skazą niesplamione Ciągle nosiło tę świętą zasłonę. Wielkiej Konstancji tak światłość rzęśnieje! Z drugiego wiatru, co od Szwabów wieje, Zrodziła trzeci i na nim zgasł światu Z tej krwi ostatni świecznik majestatu». Skończywszy mówić, Pikarda pobożna Nuciła Ave: tak nucąc, w oddali Znikła jak kamień tonie w mętnej fali. Spojrzenia moje, ile było można, Szły ciągle za nią, lecz gdy ją straciły, W cel większej żądzy oko me zwróciły I utonęły całe w Beatrycę: Lecz ta ciskała takie błyskawice, Że ich widoku nie mogły znieść oczy; Przeto ją pytać mniej byłem ochoczy.
Spis Treści: "Boska Komedia" Pobierz: "Boska Komedia" Źródło: http://wolnelektury.pl Читайте також: Данте Аліг'єрі. Божественна комедія. Читайте также: Данте Алигьери. Божественная комедия.
|
|