|
|||
|
Spis Treści: "Boska Komedia" Krąg VI. Ciąg dalszy: Farinata, Kawalkante, Fryderyk II. Między cmentarzem, przez ścieżki bezdrożne, A miejskim murem, idziemy powoli: «Wysoka cnoto! Co według swej woli Wodzisz mnie», rzekłem, «przez kręgi bezbożne, Powiedz: (któż lepiej chęć mą zaspokoi?) Można li widzieć tych, co w grobach leżą? Grobowe wieka snadź podjęte świeżo, A nikt wkoło nich na straży nie stoi». Mistrz na to: «Wszystkie zamkną się mogiły: Gdy tu powrócą z Jozefatu dusze Z ciałami, które na ziemi rzuciły. Tu z Epikurem cmentarz po tej stronie Mają ci wszyscy, co szerzyli zdanie, Że dusza z ciałem zamiera przy skonie. Odpowiadając na twoje pytanie Chęć, jaką skrywasz, zaspokoić, muszę». A ja mu na to: «Wodzu! chęć niecałą Odkrywam tobie, bo chcę mówić mało, Jak żąda twoja przestroga nienowa». «Ty, co za życia idziesz, Toskańczyku, Przez cmentarz ognia i mówisz tak skromnie, Jeśli twa łaska, wstrzymaj się koło mnie. Szlachetny kraj nasz zdradza twoja mowa, Który klął może fatalność mej chwały». Głos z grobu do mnie przemówił w te słowa. Do mego wodza podszedłem, drżąc cały, A on rzekł do mnie: «Zwróć oczy, co tobie? Patrz, Farinata siedzi w swoim grobie, Możesz go widzieć od pasa do głowy». Utkwiłem oczy w jego wzrok grobowy, On piersią, czołem prostował się w trumnie, Jak gdyby piekłu urągał się dumnie. Mistrz mnie pełnego zgrozy i żałoby Porwał co żywo i pchnął między groby, I rzekł: «Bądź jasnym i otwartym w mowie!». Gdym stanął przed nim, on na mnie ukosem Popatrzał trochę i wyniosłym głosem, Zapytał: «Jacy są twoi przodkowie?». Chcąc być posłusznym, nic nie zataiłem. On spojrzał na wpół przymkniętą powieką I rzekł: «Z twoimi w ciągłej wojnie żyłem, Onychże z kraju wygnałem dwa razy». «Wygnani», rzekłem z uczuciem obrazy, «Byli dwa razy, wracali dwa razy; To była sztuka, której nie spostrzegli Twoi stronnicy jako w niej niebiegli». Cień drugi wzniósł się ponad trumny wieko. Tylko po brodę, z zdziwieniem nas obu, Widać, że wstawał na kolanach z grobu. Wodząc oczyma, mnie wkoło oglądał, Jak gdyby kogoś przy mnie widzieć żądał; Lecz gdy na koniec spostrzegł, że się mami Próżną nadzieją, przemówił ze łzami: «Jeżeli własna genijuszu siła To ci więzienie ciemne otworzyła, Powiedz, gdzie syn mój, czemu on nie z tobą?» A ja: «Nie wchodzę tu jedną osobą, W ślad tego mędrca stopy moje idą, Który tam czeka. Być może, twój Gwido Zanadto mało oddawał mu cześci!» Z jego słów, z jego wyrazu boleści Odgadłem łatwo, kto ten cień był nowy, Więc mu odrzekłem stosownymi słowy. A cień się porwał na nogi i krzyknął: «On był ! Czy jeszcze spośród was nie zniknął? Czy mu się jeszcze jak w jasnej krynicy Łagodne światło odbija w źrenicy?» Na co nie mając mojej odpowiedzi, Padł w grób na powrót. A tamten cień siedzi Nieporuszony jak popiersie z miedzi I swą rozmowę ciągnie ze mną dalej: «Jeśli źle moi tę sztukę poznali, To więcej boli niż ten żar, co pali, Lecz nim królowej piekieł światłość cudna Błyśnie na niebie po raz pięćdziesiąty, Doznasz na sobie, jak ta sztuka trudna! Lecz mów, nim wrócisz w swe rodzinne kąty, Co moi temu zrobili ludowi, Że na nich prawa tak dzikie stanowi??» Ja na to: «Od krwi wielkiego rozlewu, Zaczerwieniona Arbia posoką, Ten lud pobudza do zemsty i gniewu». Tu potrząsł głową, westchnąwszy głęboko: «Nie jeden», mówił, «przy Arbii byłem, Nie bez powodu jej wody skrwawiłem. Lecz jeden byłem na radzie, gdzie społem Lud wołał: Niechaj Florencyja zginie! Jam się sprzeciwił jeden tej ruinie, Broniąc ją śmiało z podniesionym czołem». Na to ja rzekłem: «Niech Bóg twej rodzinie Da, by wygnani znów w to miasta przyszli! Teraz mi rozwiąż węzeł moich myśli: Bo ja tak mniemam, jeśli się nie mylę, Że łatwo przyszłe przenikacie skutki, Lecz wam obecne zakryte są chwile». «My», mówił, «Jak ci, co mają wzrok krótki, Widzimy tylko dalekie przedmioty, Taki dar mamy od Bożej Istoty. Gdy rzecz się zbliża, wzrok nasz się zaciemnia I nic nie wiemy, co się z wami dzieje, Chyba od zmarłych, których tam śle ziemia, O was tam żywych wieść do nas zawieje. Wiedz, że pojętność nasza dla nas zgaśnie W dzień, gdy przyszłości drzwi sam czas zatrzaśnie». Skruszony żalem i wstydząc się błędu , Czyniąc zeń wyrzut sam sobie dotkliwy, Rzekłem mu: «Pociesz, powiedz wieść przyjemną Tamtemu, co się skrył szybko przede mną, Że jeszcze jego syn jest zdrów i żywy. Jeślim na czułość ojcowską bez względu, Serce mu zranił za długim milczeniem, Powiedz, że byłem zajęty wątpieniem, Któreś objaśnił teraz, jak życzyłem». Już mistrz mnie wołał, więc ducha prosiłem, By jeszcze jedną ciekawość umorzył: Przy czyim grobie sam się w grób położył? On rzekł: «Tu leży nas więcej tysiąca, Tu jest Fryderyk drugi, tam Kardynał Dalej, a innych nie będę wspominał». I w grób się schował: jam szedł do poety, Ważąc rozmowę, której treść, niestety! Wyraźnie była dla mnie źle wróżąca. I szliśmy dalej, mój wódz ukochany Rzekł mi po drodze: «Czegoś tak zmieszany?» Opowiedziałem wszystko najswobodniej. Mędrzec zalecał: «Niech twa pamięć chowa Te smutne, może i prorocze słowa, Lecz na tę chwilę zwróć uwagę godniej». I podniósł palec. «Kiedy cię zatrzyma Ta, co wszechwidzi swoimi oczyma O twojej drodze będziesz wiedział od niej». Rzekł i z cmentarza, gdy w myślach mych ginę, W środek na lewą bierzemy się ukośnie, Idziem wąwozem, co schodzi w dolinę, Dolina dymi i swędzi nieznośnie.
Spis Treści: "Boska Komedia" Pobierz: "Boska Komedia" Źródło: http://wolnelektury.pl Читайте також: Данте Аліг'єрі. Божественна комедія. Читайте также: Данте Алигьери. Божественная комедия.
|
|