|
|||
|
Spis Treści: "Boska Komedia" Dalszy ciąg wstępu: Beatrycze. Łucja. Dzień gasnął, wszystko, co żyje na ziemi, Ukołysane trudy i niewczasy W czarniawe nocy topiło wezgłowie; Jam się uzbrajał jeden iść w zapasy Z drogą, z rzeczami litości godnymi, Co pamięć moja bez błędu opowie. O genijuszu, bądź po mojej chęci! Ty, co pisałeś, com widział, pamięci! Tu się pokaże twoje uszlachcenie. «Poeto!» rzekłem, «wprzód osądź, czy mogę O własnej sile iść w tak wielką drogę? Ty opowiadasz, jak pomiędzy cienie Z ciałem, co czułe, mdłe i skazitelne, Zstąpił Eneasz w państwo nieśmiertelne. Jeśli wróg złego był nań tak łaskawy, Myśląc o wielkich skutkach, jakiej sławy Krew jego będzie w bohatery płodna; Rzecz ta uwagi wszystkich mędrców godna, Bo był wybrany w empirejskim niebie Na ojca Romy i państwa dla siebie. Wprawdzie zrąb jednej i drugiej budowy Miastu świętemu za fundament służy, Gdzie w kolej siedzi następca Piotrowy. W sławnej przez ciebie tej jego podróży Już przepowiednie wróżyły prorocze, Że on zwycięży i płaszcz papieżowy. Na koniec Paweł, ta urna wyboru, Był w zachwyceniu ducha wniebowzięty, Gdzie duch swój ogniem wiary zapłomienia, Która zasadą jest drogi zbawienia. Lecz ja dlaczego i po co tu kroczę? Jam nie Eneasz, jam nie Paweł święty, Nie jestem godzien takiego honoru, Straszy mnie zamiar nieroztropnej drogi. Ty jako mędrzec przyczynę mej trwogi Lepiej pojmujesz, niż się ja wysłowię». Jak ten, co w niechęć odpada ze chcenia, Dla nowej myśli nagle zdanie zmienia I rzuca zamysł dojrzały w połowie, Ważąc się w myślach, nagle ostudzałem Zamiar poczęty z tak wielkim zapałem. A cień szlachetny: «Zgaduję z twej mowy, Że ciebie przestrach opanował nowy. Często gdy trwoga ogarnie człowieka, Człowiek od czynu wielkiego ucieka. Jak zwierzę cofa cień widma kłamany. Aby ci koniec położyć tej trwodze, Powiem, com słyszał, dlaczego przychodzę, Co moją litość wzbudziło dla ciebie. Wśród tych, co nie są ni w piekle, ni w niebie, Byłem rozkazem niewiasty wezwany, A ona była tak piękna i święta, Że ją sam o jej prosiłem rozkazy. Więcej jak gwiazdy błyszczały jej oczy, Z ust jej szły pełne słodyczy wyrazy, Głos jej anielski, dźwięk mowy uroczy: »Duszo na chlubę Mantui poczęta, O! której sława przez tak długie lata Trwa i trwać będzie aż do końca świata! Wiedz, mój przyjaciel zabłąkał się nocą, W strachu z pół drogi cofa kroki swoje; Z wieści powziętych w niebie, ja się boję, By za daleko nie zbłądził w pustkowie, Abym za późno nie przyszła z pomocą. Idź, śpiesz i twojej wymowy ozdobą, Czym tylko możesz zbawić, całym sobą, Dopomóż jemu, uspokój mnie w trwodze; Jam Beatrycze, która, byś szedł, mówię. Z miejsca, gdzie żądam powrócić, przychodzę, Miłość aż tutaj przywiodła mnie rada, Miłość te słowa w moje usta wkłada. Przed moim Panem gdy stanę na niebie, Nieraz mi przyjdzie chwalić za to ciebie«. Ona umilkła, jam począł na nowo: »Przez ciebie, pani i wszech cnót królowo, Wyżej w godności człowieczeństwo sięga Od wszystkich istot w kole niebokręga; Twój rozkaz taką ma moc, że w tej chwili Słuchać i spełnić będzie mi najmilej, Więcej twej chęci otwierać nie trzeba. Lecz powiedz, czemu schodzisz nieostrożnie, Bez żadnej trwogi na dno tego środka, Aż z wysokości bezmiernego nieba, Gdzie wrócić sercem tęsknisz tak pobożnie«. »Gdy chcesz do tyla wiedzieć, przyjacielu,« Rzekła, »opowiem ci w słowach niewielu. Schodzę tu śmiało, bo mnie zło nie spotka, Lękać się rzeczy, która drugim szkodzi, Słuszna, lecz innych lękać się nie godzi. Ja tak stworzona jestem z łaski Boga, Mnie nie doścignie waszej nędzy trwoga, Waszej otchłani płomień i pożoga. Jest w niebie pełna miłosierdzia Pani Ona boleje tak nad przeszkodami, Które usunąć dziś twój trud i praca, Że niebo łamie sprawiedliwość dla niej. Ona do Łucji z prośbą się obraca I mówi do niej: — Twój wierny cię wzywa, Ratuj, polecam jego twej opiece! Łucyja czuła na ten głos, ze łzami Przychodzi do mnie, gdzie duchem szczęśliwa Przy starożytnej siedziałam Racheli, I mówi: — Boga pochwało prawdziwa! Idź, ratuj tego, który cię tak kochał, Wzniósł się przez ciebie, po tobie tak szlochał: Czy cię nie wzrusza jego skarga tkliwa? Nie widzisz śmierci, z jaką on na rzece Walczy burzliwszej od morskiej topieli? O! Nie tak szybko pędzi myśl człowieka Za swoim zyskiem lub od strat ucieka, Jak ja, gdy ścichła ta strzelista mowa, Schodzę tu z mego błogiego siedzenia, Pełna ufności w mądrość twego słowa, Które zaszczyca ciebie, a słuchacza Odbitym blaskiem zaszczytu otacza«. Gdy mówić do mnie w te słowa kończyła, Błyszczące łzami oczy obróciła, Przez co chęć skorszą poczułem do drogi. Oto przychodzę do ciebie z jej woli. Jam cię zachował od wilczycy srogiej, Co z pięknej góry cofnęła twe nogi. Co ci jest? Ochłoń z przestrachu powoli! Gdzie twoja śmiałość, twoja wola chrobra? Kiedy w niebiosach twym losem zajęte Troszczą się tobą trzy niewiasty święte, Gdy ja ci tyle obiecuję dobra?» Jak chłodem nocy kwiatki pochylone, Gdy ranek słońcem zaświta wesołym, Ze słońcem swoją podnoszą koronę, Tak i odwaga do mojego łona Wstąpiła rzeźwo z strachu otrzeźwiona. Aż odważony w sobie wykrzyknąłem: «O litościwa, troszcząca się o mnie! O dobroczynna dusza twa bez skazy, Co spełnia świętej tak szybko rozkazy. Czuję, jak we mnie od słów twoich żaru Iskrzy się zapał pierwszego zamiaru. Wspólna chęć nasza, w niej dotrwam niezłomnie. Pójdę za tobą z sercem niezachwianem, Tyś moim wodzem i mistrzem, i panem!» To rzekłszy, w ślady szedłem przewodnika, A ścieżka była głęboka i dzika.
Spis Treści: "Boska Komedia" Pobierz: "Boska Komedia" Źródło: http://wolnelektury.pl Читайте також: Данте Аліг'єрі. Божественна комедія. Читайте также: Данте Алигьери. Божественная комедия.
|
|