Chrześcijańska biblioteka. Boska Komedia. Czyściec: Pieśń XXVIII. Chrześcijaństwo, katolicyzm, ortodoksja, protestantyzm. Boska Komedia.
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Czyściec: Pieśń XXVIII
   

Spis Treści: "Boska Komedia"


Oddział III. Raj ziemski. Szósty poranek podróży. Gaj. Strumień. Matylda.

Żądny obejrzeć wewnątrz i wokoło

Wdzięk boskiej, wonnej i gęstej dąbrowy,

Co łagodziła blask dnia porankowy,

Z niecierpliwością rzuciłem brzeg skały

I szedłem z wolna przez pole i z wolna,

Aż mię owiała woń kwiatów okolna.

Powietrze słodkie musnęło mi czoło,

Niezmienne, świeże jak powiew majowy;

Liście drżeć skore w tym lubym powiewie,

Wszystkie się na wstecz w tę stronę skłaniały.

Gdzie pierwszy cień swój rzuca góra święta.

Jednak zagięte gałęzie i chrusty

Tak nie zboczyły od liniji prostej,

Ażeby na ich wierzchołkach ptaszęta

Przestały śpiewać i ćwiczyć się w śpiewie.

Wesołe siedząc i nucąc na drzewie,

Witały ranek pomiędzy liściami,

Mieszającymi swój szmer z ich pieśniami.

Taki szmer szumi na pola i lasy,

Z gałęzi sosen nad brzegiem Chiassy,

Kiedy dmie Eol duszące Siroko.

Choć z wolna idąc, w las wszedłem głęboko,

Aż w leśnych błędach gubiło się oko.

I oto krok mój w chaosie zadumień

Nie mógł iść dalej, zatrzymał mię strumień,

Którego drobne fale w lewą stronę

Zginały trawy przy nim urodzone.

Najczystsze wody po ziemi rozlane

Byłyby mętne z wodą porównane,

Która nie kryje żadnej rzeczy na dnie:

Chociaż jej przeźrocz cień osłania wieczny,

Przez który księżyc i promień słoneczny

Do jej fal jasnych nigdy się nie wkradnie.

Stanąłem, oczy za strumień posłałem,

Drzew rozmaitość podziwiać z zapałem.

I tam (jak przedmiot gdy się zjawi nowy,

Każdą myśl inną wywietrza nam z głowy),

Widziałem damę, po kwietnych zieleniach

Idąc, nuciła i kwiaty zbierała,

Jakimi łąka jej drogę dzierzgała.

«Ty, co się grzejesz w miłości promieniach,

O piękna!» rzekłem: «jeśli z lic twych zgadłem,

Zbliż się do zdroju, śpiewaczek królowo,

Abym, co śpiewasz, mógł słyszeć twe słowo.

Ty przypominasz mi ową dolinę,

Z której porwano piękną Prozerpinę,

I chwilę, gdy ją straciła jej matka

A ona świeżość wiośnianego kwiatka».

Gdy tanecznica skoczne kręgi toczy,

Sama na sobie obraca się długo,

Zaledwo jedną mknie stopą przed drugą:

Tak się na kwiatach lotem błyskawicy

Zwróciła ku mnie, podobna dziewicy,

Która w dół spuszcza swoje skromne oczy.

Ona odmową prośby mej nie drażni,

Tak blisko smugiem podeszła murawy,

Żem mógł jej słowa słyszeć najwyraźniej.

Ledwo stanęła nad pięknym strumieniem,

Tam, gdzie nadbrzeżne w nim kąpią się trawy,

Już mię darzyła oczu podniesieniem.

Wątpię, czy żywszym spod rzęsów promieniem

Wenus błysnęła, czując ból od strzały,

Gdy ją niebacznie ranił syn jej mały.

Z prawego brzegu wciąż się uśmiechały

Jej usta do mnie, kwiaty, jakie zrywa,

Bez nasion rodzi ta ziemi szczęśliwa.

Strumień nas dzielił ledwo o trzy kroki,

Lecz Hellespontu rozdąsana fala,

Gdzie most Kserksesa w swe tonie zawala,

(Dla dumy ludzkiej dziś jeszcze wędzidło),

Tak Leandrowi nie była obrzydłą,

Gdy między Sestos a Abidos pływa:

Jako był dla mnie ten strumień głęboki,

Który natenczas mój przechód zapierał,

A sam przede mną swych wód nie otwierał.

«Jesteś» mówiła «tu jeszcze gość nowy,

Może mój uśmiech, coś dostrzegł z daleka,

W miejscu wybranym na gniazdo człowieka,

Dziwi cię, wzbudza jakieś podejrzenie?

Lecz światło z psalmu: »Boś ucieszył, Panie«,

W zmroku twej myśli wejdzie jak zaranie.

Ty, coś mię prośbą wyzwał do rozmowy,

Gdy chcesz ode mnie o czym innym wiedzieć,

Przyszłam gotowa tobie odpowiedzieć,

Wszelkich zapytań rozwiązać zwątpienie».

— «Woda,» mówiłem «szelest tej dąbrowy,

Z jedną mi rzeczą nie godzą się dziwnie,

O której naprzód słyszałem przeciwnie,

I nową wiarę wyzywa do boju».

— «Powód tej rzeczy gdy objaśnię lepiej,»

Rzekła, «rozproszę mgłę, co ciebie ślepi.

On arcydobro, gdy zrąb świata złożył,

Człowieka dobrym i dla dobra stworzył:

Jako zadatek wiecznego pokoju

Dał mu to miejsce; człowiek z własnej winy

Krótkie, nie długie liczył tu godziny;

Uczciwe śmiechy i słodkie wesele

Na łzy wymienił i smutków tak wiele!

Aby wyziewy, co z wody i ziemi

Wznosząc się w chmury stają się ciepłemi,

Nie przyczyniły człowiekowi wojny,

Góra ta w niebo wznosi wierzch spokojny

I żadna burza jej skał nie dotyka

Od punktu, w którym na drzwi się zamyka.

Więc jak powietrze po koła obwodzie

Wiruje pierwszym ruchem popychane,

Jeśli to koło zniskąd nieprzerwane:

Skał tych wyżynę ruch podobny bodzie,

Choć od burz wolna w tym eterze czystym;

Kołysze las ten szumem uroczystym,

Dlatego właśnie, że jest gęstolistym.

I tymże ruchem kwiaty kołysane

Sycą powietrze swej treści przymiotem,

Powietrze wzajem wirowym obrotem

Kołując wonne ich treści rozwiewa,

I wasza ziemia, o ile jest godna

Płodniejszej strefy, ile sama płodna,

Kwiaty, rośliny, rozmaite drzewa

Zapładza, krzewi dla bożego ludu.

I tam, zaiste, żadnego w tym cudu

Nie będziesz widział, jeżeli roślina

Bez widnych nasion kiełkować zaczyna.

Wiedz, tu, gdzie jesteś, że ta święta rola

Różne nasiona w swym łonie zespola,

Że rodzi takie owoce i kwiecie,

Jakich nie uszczknął nikt na waszym świecie.

Woda, co widzisz, nie tryska z tej żyły,

Którą tumany i deszcze poiły,

Jak zdrój, co wzbiera nad brzegi i ginie;

Ona z krynicy wiekuistej płynie

I z woli bożej kruż napełnia cały,

Ile wylewa przez te dwa kanały.

Pierwszy, z którego wszyscy piją radzi,

Ma moc, że zaraz pamięć grzechu gładzi;

Drugi powraca żywe przypomnienie

Dobrodziejstw ducha i jego zasługi.

Ten zwie się Lete, a Eunoe drugi,

On wtenczas działa, kto pił wód tych dwoje.

Smak jego wody jest nad wszystkie zdroje:

Choć masz, zaiste, dość syte pragnienie,

Z szczególnej łaski dam przydatek nowy,

Wierząc, że tobie nie braknie ochoty,

Słuchać, co powiem nad zakres rozmowy.

Poeci dawniej śpiewając wiek złoty,

Stan jego błogi, może w swoim czasie

Marzyli o tym miejscu na Parnasie.

Tu szczep człowieka wzrósł czysty, bez plamy,

Tu wieczna wiosna, tu wszelkie owoce,

Nektar, o którym wciąż ich pieśń świegoce,

O którym ludzie tak wiele bajali».

Wtem się zwróciłem do poetów moich

I uśmiech z lic ich widziałem oboich,

Z jakim ostatnich objaśnień słuchali:

Potem zwróciłem wzrok do pięknej damy.


Spis Treści: "Boska Komedia"

Pobierz: "Boska Komedia"

Źródło: http://wolnelektury.pl

Читайте також: Данте Аліг'єрі. Божественна комедія.

Читайте также: Данте Алигьери. Божественная комедия.


W górę

Poleć tę stronę znajomemu!

Przeczytaj teraz: