|
|||
|
Autor: ks. Mieczysław Piotrowski TChr, Istnieją dowody na to, że kiedy mózg człowieka przestaje funkcjonować, to jego umysł nadal działa i trwają samoświadomość oraz jaźń. Istnieją udokumentowane fakty przeżyć mistycznych, duchowych, religijnych ze stanu, gdy mózg ludzki nie funkcjonował, a ciało było w stanie śmierci klinicznej. Świadectwa ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną, zadają kłam twierdzeniu ateistów, że umysł, jaźń i świadomość człowieka są tylko wytworem elektrochemicznych procesów zachodzących w mózgu i że w chwili śmierci przestają istnieć. Materialiści uważają ludzi za biologiczne automaty albo „kukiełki z mięsa”, które są kontrolowane przez neurony i geny. Całkowite odrzucenie istnienia duchowej rzeczywistości przez ateistów nie opiera się na udokumentowanych faktach, lecz na naiwnej wierze w materialistyczny dogmat, że istnieje tylko świat materialny. Jeżeli ateiści mieliby rację i nie byłoby ludzkiej duszy, która żyje po śmierci ciała, to przeżycia ludzi z pogranicza życia i śmierci byłyby po prostu niemożliwe. Książka Immortality, the Other Side of Death podaje udokumentowane przypadki osób, które przeżyły śmierć kliniczną. Wśród nich jest wstrząsające świadectwo niewidomego człowieka, który uległ tragicznemu wypadkowi, a po odzyskaniu przytomności w najdrobniejszych szczegółach opisał swoje przeżycia – jak opuścił swoje ciało i widział je „oczami” swojej duszy podczas reanimacji. Prawdziwość jego relacji potwierdziła służba medyczna i naoczni świadkowie. Gdyby działalność mózgu była jedynie produktem materialnych sygnałów elektrochemicznych przekazywanych pomiędzy komórkami, niewidomy człowiek nie byłby w stanie nic zobaczyć. Są także inne relacje osób niewidomych od urodzenia, które będąc poza swoim ciałem, obserwowały, a potem opisały przebieg reanimacji z takimi detalami jak kolor stroju czy rodzaj biżuterii personelu medycznego. Niewidoma od urodzenia 45-letnia Vicki Umipeg bardzo precyzyjnie opowiadała o tym, co widziała, gdy znajdowała się poza swoim ciałem. Co nam mówią przypadki osób, u których nastąpił całkowity zanik fal mózgowych (co oznacza, że ich mózg przestał funkcjonować), a mimo tego osoby te widziały i pamiętały najdrobniejsze szczegóły reanimacji swych ciał? Fakty te wskazują, że osobowe „ja” człowieka wraz ze świadomością jest niezależne od mózgu i po śmierci ciała dalej istnieje. Gary R. Habermas i J.P. Moreland opisują przypadek kobiety, która przez lekarzy została uznana za zmarłą. Gdy po trzech i pół godziny od stwierdzenia zgonu wieziono ją do kostnicy, kobieta ta nagle ożyła, podniosła się i zrzuciła prześcieradło, które okrywało jej ciało. Jak się później okazało, wszystko pamiętała z tego czasu, gdy jej ciało i mózg były w stanie klinicznej śmierci. Opowiadała, że podczas zabiegów reanimacyjnych znajdowała się ponad swoim ciałem i wszystko dokładnie widziała i słyszała. Precyzyjnie opisała przebieg reanimacji. Przypadek ten został dokładnie zweryfikowany przez lekarzy i personel medyczny. Z wielkim zdumieniem stwierdzili, że relacja pacjentki jest całkowicie zgodna z prawdą. W 1991 r. u Pam Reynolds, 35-letniej amerykańskiej piosenkarki, zdiagnozowano dużego tętniaka mózgu. Konieczna była operacja, którą przeprowadził neurochirurg R. Spetzler w Barrow Neurological Institute w Phoenix. Przed operacją zastosował hipotermiczne zatrzymanie krążenia przez schłodzenie ciała piosenkarki do temperatury 15,5 stopnia Celsjusza. Gdy jej serce się zatrzymało, a elektroencefalograficzny zapis fal mózgowych pokazywał całkowite ustanie aktywności mózgu, chirurg rozpoczął otwieranie jej czaszki piłą chirurgiczną. Wtedy – jak później relacjonowała piosenkarka – wyszła z ciała i dokładnie słyszała i obserwowała, co się działo podczas operacji. Jej relacja była tak szczegółowa i zgodna z tym, co się rzeczywiście wydarzyło, że wprawiła w zdumienie neurochirurga oraz personel medyczny. Pani Reynolds doświadczyła przemieszczania się w kierunku tajemniczego światła przez coś, co przypominało jakby ciemny tunel. Gdy go pokonała, znalazła się w niesamowitym świetle i cieple Bożej Miłości, czekali tam na nią zmarli krewni i przyjaciele. To niesamowite doświadczenie skończyło się, gdy jej zmarły wujek odprowadził ją, aby na nowo połączyła się ze swoim ciałem, które leżało na stole operacyjnym. Działo się to wszystko w stanie śmierci klinicznej, gdy pani Reynolds była pod ścisłą obserwacją lekarzy. Ustały wtedy wszystkie czynności życiowe jej ciała, zanikło działanie pnia mózgu, a kora mózgowa nie wykazywała żadnej aktywności. Przypadek piosenkarki Reynolds oraz wiele innych relacji ludzi, którzy doświadczyli śmierci klinicznej, wskazuje na fakt, że chociaż ustają funkcje mózgu, to jednak duchowy umysł człowieka dalej działa. Po opuszczeniu ciała dusza ludzka, czyli osobowe ludzkie „ja”, ma świadomość i z innej perspektywy jest świadkiem wydarzeń na ziemi, a także doświadcza prawdy o życiu po śmierci, o tajemnicy nieba, czyśćca i piekła. Amerykański lekarz internista van Lommel w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku zaczął zbierać od swoich pacjentów informacje dotyczące ich doświadczeń z pogranicza życia i śmierci. Przeprowadził wywiady z 344 osobami, które po zawale przeżyły śmierć kliniczną. Wywiady te miały miejsce w czasie nie dłuższym niż tydzień od jej doświadczenia. Z materialistycznego punktu widzenia osoba, która jest w stanie klinicznej śmierci, nie powinna niczego doświadczać. Tymczasem 18% badanych takie doświadczenia zapamiętało i je opowiedziało (por. Denyse O’Leary, Mario Beauregard, Duchowy mózg. Wydawnictwo WAM, 2011, s. 247). Jest zrozumiałe, że osoby te miały ogromne trudności z opisem swoich przeżyć z pogranicza życia i śmierci, dlatego że przebywały w rzeczywistości, której ludzki język nie jest w stanie adekwatnie wyrazić. Van Lommel twierdzi, że są cztery wspólne cechy tych doświadczeń:
Relacje pacjentów, którzy przeżyli śmierć kliniczną i zapamiętali doświadczenia z pogranicza śmierci, wskazują na fakt, że zdecydowana większość z nich przeszła trwałą wewnętrzną przemianę. Istnienie Boga stało się dla nich najważniejszą prawdą, są przekonani, że istnieje niebo, piekło i czyściec. Mają świadomość, że życie na ziemi jest jedno i niepowtarzalne. Przestali się bać śmierci, podporządkowali swoje życie wymaganiom, jakie stawia Bóg. Ostatecznym kryterium, za pomocą którego można rozeznać wiarygodność przeżyć z pogranicza życia i śmierci, jest nauka Chrystusa. Gdyby jakieś aspekty w tych relacjach nie były zgodne z Ewangelią, świadczyłoby to o podstępnym działaniu złego ducha. Trzeba pamiętać, że szatan ma zdolność kamuflażu, ukazywania się jako „anioł światła” w tym celu, aby zwodzić ludzi i odciągnąć ich od Jezusa Chrystusa, który w pełni objawił prawdę o Bogu, ostatecznym powołaniu człowieka, o tajemnicy sądu w chwili śmierci, o niebie, czyśćcu i piekle. Prawdziwy Bóg, który stał się prawdziwym człowiekiem w Jezusie Chrystusie, wziął na siebie konsekwencje grzechów wszystkich ludzi, doświadczył ludzkiej śmierci, a zmartwychwstając, zwyciężył śmierć i odkupił wszystkie grzechy. W ten sposób każdemu człowiekowi daje szansę zbawienia, udziału w swoim ostatecznym zwycięstwie nad szatanem, grzechem i śmiercią. Tylko w Jezusie Chrystusie można znaleźć odpowiedź na wszystkie pytania dotyczące ostatecznego losu człowieka. Sąd w chwili śmierci„Wydawało mi się, że całe moje dotychczasowe życie zostało mi przedstawione w formie panoramicznego, trójwymiarowego przeglądu, a każdemu wydarzeniu towarzyszyła świadomość dobra lub zła, bądź zrozumienie przyczyny i skutku. Nie tylko odczuwałem wszystko z własnej perspektywy, lecz znałem też myśli wszystkich osób zaangażowanych w dane wydarzenie, jak gdyby ich myśli były we mnie. To znaczy, że obserwowałem nie tylko to, co sam zrobiłem czy pomyślałem, lecz również rozumiałem, jaki to miało wpływ na innych” – jest to fragment relacji mężczyzny, który po zawale serca przeżył kliniczną śmierć (por. Duchowy mózg, s. 247). Trzeba pamiętać, że ludzie, którzy przeżyli kliniczną śmierć, nie doświadczyli prawdziwej śmierci, oni tylko zbliżyli się do jej granicy i dlatego w ich relacjach można odnaleźć tylko jakieś przebłyski prawdy o tej rzeczywistości. Cała teologiczna prawda o śmierci i życiu wiecznym znajduje się tylko w Piśmie św. i nauczaniu Kościoła katolickiego. Wiemy z Pisma św., że w momencie śmierci wszyscy „musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre” (2 List do Koryntian 5,10). Wtedy będzie miał miejsce sąd: „Postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (List do Hebrajczyków 9,27). Jezus Chrystus wyjaśnia, na czym będzie on polegał: „A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu” (Ewangelia wg św. Jana 3,19-21). Jedynym kryterium, według którego Chrystus będzie nas sądził w chwili śmierci, jest miłość. Pan Jezus wyraźnie stwierdza, że ludzie, którzy w czasie ziemskiego życia, dopuszczając się nieprawości, „umiłowali ciemność” – „znienawidzą światło”. To znaczy znienawidzą Boga – czyli odrzucą dar zbawienia, który ofiarowuje im Chrystus. Ci natomiast, którzy szli przez ziemskie życie drogą Bożych przykazań, „spełniając wymagania prawdy” – „zbliżą się do światła”, czyli przyjmą dar zbawienia ofiarowany im przez Boga. Tak więc podczas sądu Stwórca zostawia człowieka własnej mocy rozstrzygania: „Przed ludźmi życie i śmierć, co ci się podoba, to będzie ci dane” (Mądrość Syracha 15,17). Na tę najważniejszą życiową decyzję w chwili śmierci ma wpływ historia całego ziemskiego życia: „A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne” (List do Galatów 6,8). W momencie śmierci kończy się trwający w każdym człowieku przez całe życie na ziemi proces kształtowania się jego człowieczeństwa, dojrzewania do wolności i miłości. Każde świadome i dobrowolne opowiedzenie się za prawdą, trud wiary i modlitwy, zmaganie się z własnym egoizmem i grzechami – wszystko to otwiera człowieka na działanie Bożego Ducha kształtującego i rozwijającego w nim wolność, która jest zdolnością do miłości heroicznej. Natomiast każdy grzech, każde zaniedbanie dobra i kierowanie się logiką egoizmu zniewala i zamyka człowieka na działanie Boga, deformuje jego człowieczeństwo, niszcząc jego zdolność do miłości. Brak nawrócenia i zatwardziałość w grzechu do tego stopnia może zniszczyć człowieka, że ktoś taki stanie się absolutnym egoistą, który znienawidzi światło miłości i prawdy i który będzie „kochał” siebie miłością posuniętą aż do nienawiści Boga. Życie na ziemi jest więc dla każdego człowieka czasem niepowtarzalnego i definitywnego dojrzewania do wiecznej miłości w niebie lub czasem degeneracji i staczania się w kierunku absolutnego egoizmu i zguby wiecznej. Kiedy w chwili śmierci, podczas sądu szczegółowego, człowiek stanie przed Chrystusem twarzą w twarz, wtedy – widząc w prawdzie całe swoje ziemskie życie – będzie musiał podjąć ostateczną decyzję opowiedzenia się za Chrystusem lub przeciwko Niemu. Ta decyzja będzie zawsze wyrazem prawdy o człowieku – czyli o tym, jak się ukształtowała jego wolność w czasie ziemskiego życia. W chwili sądu, doświadczając w całej pełni miłości Chrystusa, każdy człowiek podejmie ostateczną decyzję jej przyjęcia lub odrzucenia. „Tak” powiedziane Chrystusowi stanie się niebem lub czyśćcem, natomiast odrzucenie Jego miłości stanie się piekłem. Po śmierci nie ma już możliwości powrotu do życia ziemskiego. Człowiek żyje na ziemi tylko jeden raz. Pan Bóg przestrzega: „Nie zapominaj, że nie ma powrotu” (Syr 38,21a). Idea reinkarnacji jest więc podstępnym kłamstwem szatana. Jeżeli w momencie śmierci umierający będzie miał chociażby minimalny żal za swoje grzechy i otworzy się na miłość Chrystusa, wtedy taki człowiek będzie zbawiony. Pismo św. mówi, że sam wprawdzie ocaleje, lecz tak jakby przez ogień (1 List do Koryntian 3,15). Ten ogień wskazuje na czekające go cierpienie w czyśćcu z powodu grzechów popełnionych w czasie ziemskiego życia, których konsekwencje zadają cierpienie ludziom żyjącym na ziemi. Człowiek musi po prostu dojrzeć do zjednoczenia w miłości z Trójjedynym Bogiem i dlatego sam pragnie tego, nieraz bardzo bolesnego, procesu oczyszczenia i dojrzewania do miłości w czyśćcu. W chwili sądu w momencie śmierci każdy otrzyma to, czego będzie pragnął; a człowiek będzie pragnął zgodnie z tym, kim stał się w ciągu ziemskiego życia: „Poza tajemniczą bramą śmierci rysuje się wieczność wesela w komunii z Bogiem lub kary w oddaleniu od Niego” (bł. Jan Paweł II: Reconciliatio et paenitentia, 26). „Dlaczego wszyscy nie będziemy zbawieni? Dlatego, że nie wszyscy będą tego chcieli. Łaska, która jest darmowa, zbawia tylko pragnących dostąpić zbawienia, a tych, którzy tego nie chcą, nie zbawia” (św. Jan Chryzostom: Homilia na temat Listu do Rzymian, XVIII, 5). ks. M. Piotrowski TChr Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w styczniu 2017 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|