|
|||
|
Autor: Red., Historia Izraela, popadającego w różnego rodzaju niewole, pokazuje, że gdy człowiek odwraca się od Boga, skutki są zawsze opłakane. Jest to po prostu konsekwencją wyboru grzechu, który jest największą tragedią i nieszczęściem dla człowieka. Bóg jednak w dramacie grzechu nigdy nie pozostawił człowieka samego. Bóg jest bowiem Bogiem wiernym, który „do końca nas umiłował” (Ewangelia wg św. Jana 13,1), dlatego stał się prawdziwym człowiekiem, aby po swojej Śmierci i Zmartwychwstaniu być dla nas „Chlebem żywym” (Ewangelia wg św. Jana 6,51) i dawać nam udział w swoim Boskim życiu. Błogosławiony Jan Paweł II podkreśla, że w Eucharystii Chrystus uczynił „dar z samego siebie, z własnej osoby w jej świętym człowieczeństwie, jak też dar Jego dzieła zbawienia” (EE 11). „Kiedy w Komunii przyjmujemy Ciało i Krew Pana”, jednoczymy się wewnętrznie z Chrystusem: „otrzymujemy Tego, który ofiarował się za nas, otrzymujemy Jego Ciało, które złożył za nas na Krzyżu, oraz Jego Krew, którą przelał za wielu (...) na odpuszczenie grzechów (Ewangelia wg św. Mateusza 26,28)… Sam Jezus zapewnia, że owo zjednoczenie, związane przez Niego przez analogię ze zjednoczeniem, jakie ma miejsce w życiu trynitarnym, naprawdę się realizuje” (EE 16). Tuż po ustanowieniu sakramentu Eucharystii i posługi kapłańskiej Jezus zachęca swoich uczniów, a poprzez nich również nas, do tego, by „czuwać z Nim jedną godzinę” (por. Ewangelia wg św. Mateusza 26,40). To zaproszenie jest aktualne szczególnie dziś. „Całe zło świata może być pokonane poprzez ogromną moc adoracji eucharystycznej” – mówił bł. Jan Paweł II, a św. Piotr Julian Eymard zachęcał: „Postrzegajcie godzinę adoracji, która jest wam dana, jak godzinę spędzoną w raju; idźcie na nią tak, jak się idzie do nieba na boskie przyjęcie, a godzina ta będzie wyczekiwana i przyjmowana ze szczęściem. Utrzymujcie ze słodyczą to pragnienie w waszych sercach. Mówcie sobie: za cztery godziny, za dwie, za godzinę pójdę na audiencję łaski i miłości naszego Pana – zaprosił mnie, czeka na mnie, pragnie mnie”... Błogosławiony Jan Paweł II zachęca nas do adorowania Najświętszego Sakramentu. Pisze: „Kult, jakim otaczana jest Eucharystia poza Mszą św., ma nieocenioną wartość w życiu Kościoła. (…) Jest więc zadaniem pasterzy Kościoła, aby również poprzez własne świadectwo zachęcali do kultu eucharystycznego, do trwania na adoracji przed Chrystusem obecnym pod postaciami eucharystycznymi, szczególnie podczas wystawienia Najświętszego Sakramentu. Pięknie jest zatrzymać się z Nim i jak umiłowany Uczeń oprzeć głowę na Jego piersi (por. Ewangelia wg św. Jana 13,25), poczuć dotknięcie nieskończoną miłością Jego Serca. Jeżeli chrześcijaństwo ma się wyróżniać w naszych czasach przede wszystkim «sztuką modlitwy», jak nie odczuwać odnowionej potrzeby dłuższego zatrzymania się przed Chrystusem obecnym w Najświętszym Sakramencie na duchowej rozmowie, na cichej adoracji w postawie pełnej miłości? Ileż to razy, moi drodzy Bracia i Siostry, przeżywałem to doświadczenie i otrzymałem dzięki niemu siłę, pociechę i wsparcie! (…) Eucharystia jest nieocenionym skarbem: nie tylko jej sprawowanie, lecz także jej adoracja poza Mszą św. pozwala zaczerpnąć z samego źródła łaski” (EE 25). Adoracja to czas budowania więzi z Bogiem. Jest ona również narzędziem walki z szatanem, który chciałby nas odwrócić od Jedynego. Adoracja jest także narzędziem pracy nad naszym wzrostem duchowym, adorować bowiem– znaczy nasłuchiwać Jego głosu, dostrajać się do woli Bożej i nią żyć. Adorujący spogląda przez pryzmat wiary na wydarzenia swojego życia. Nie patrzy na to, co on czyni, ale na to, co czyni Bóg dla niego. Otwiera się na wielkość Boga. Z doświadczenia wie, że Opatrzność prowadzi go lepiej, niż on sam mógłby pokierować własnym życiem, przemienia różne sytuacje i daje potrzebne łaski w celu umocnienia wiary. W końcu – adoracja jest czasem, kiedy pozwalamy Bogu działać w nas. Wyzwalać nas z więzów, oczyszczać i leczyć ze wszystkich ran i chorób. W centrum świata wciąż podatnego na hołdowanie fałszywym bożkom, tj. pieniądzom, sławie, władzy itd., wiele spośród parafii na całym świecie oddaje się całodobowej adoracji dzięki zaangażowaniu konkretnych mężczyzn i kobiet, którzy łączą się w ten sposób w łańcuch miłosierdzia. Tam, gdzie ma miejsce taka forma modlitewnego życia, szybko dają się zauważyć owoce – jedność i bogactwo apostolskie. To szczególne bogactwo odkryła Matka Teresa z Kalkuty. Gdy całkowicie ofiarowała się biednym, zrozumiała, że wszystko zależy od adoracji eucharystycznej. Na samym początku istnienia Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Miłości, gdy ona sama była już zanurzona w nocy wiary, pisała do arcybiskupa Kalkuty: „Niebawem Pan nasz będzie już z nami. Wszystko będzie teraz łatwiejsze. Będzie tu we własnej Osobie”. Wkrótce potem zwierzyła się o. Michaelowi van Peetowi ze swojej wielkiej radości: „Ponieważ w domu macierzystym [w Kalkucie] mamy dziesięć grup sióstr, osiem nowicjuszek i dwie po ślubach, mamy dziesięć godzin adoracji w naszych dwóch kaplicach. Oto, gdzie spoczywa nasza siła i nasza radość”. Wiele jeszcze razy świadczyła o licznych łaskach otrzymanych poprzez codzienną godzinną adorację. Przede wszystkim zacieśniły się więzi pomiędzy siostrami. Poza tym przemieniło się jej spojrzenie na biednych, dostrzegała w nich Jezusa. Wreszcie w krótkim czasie wzrosła liczba powołań, co umożliwiło nie tylko odpowiedzieć na potrzeby ubogich Kalkuty, ale także na zaproszenia innych biskupów, którzy chcieli mieć siostry w swoich diecezjach. Kiedy Matka Teresa otwierała jakiś dom, używała sformułowania: „Otwarliśmy nowe tabernakulum”. „Poprzez naszą wspólną adorację podwoiła się liczba powołań – zaświadczała Matka Teresa. W 1963 roku adorowałyśmy wspólnie przez jedną godzinę raz w tygodniu, ale dopiero w 1973, kiedy rozpoczęłyśmy codzienną adorację, nasza wspólnota zaczęła się powiększać i kwitnąć. (…) Postaramy się szerzyć miłość i prawdziwą pobożność względem Najświętszego Sakramentu w dzielnicach ubogich jako akt dziękczynienia za nasze zgromadzenie”. Matka Teresa widziała w adoracji eucharystycznej miejsce osobistej przemiany i lekarstwo dla naszego chorego świata: „Czas, który spędzacie z Jezusem ukrytym w Najświętszym Sakramencie, jest najlepszym czasem, jaki możecie mieć na ziemi. Każda chwila spędzona z Jezusem pogłębi waszą więź z Nim, uczyni waszą nieśmiertelną duszę piękniejszą i pełniejszą chwały w niebie, a także przyczyni się do sprowadzenia pokoju wiecznego na ziemię”. Na pytanie, co zbawi świat, odpowiadała: „Moją odpowiedzią jest modlitwa. Trzeba, by każda parafia trwała u stóp Jezusa w Najświętszym Sakramencie i Go adorowała”. „Powinniśmy mocno podkreślić istotę wieczystej adoracji z wystawieniem Najświętszego Sakramentu. Jezus uczynił się Chlebem życia, by nam to życie dać. Jest tu dzień i noc. Jeśli naprawdę chcecie wzrastać w miłości, powróćcie do Eucharystii, powróćcie do Adoracji eucharystycznej. Trzeba nam tkać życie wokół Eucharystii, utkwić wzrok w Nim, który jest Światłem. Umieśćcie wasze serca blisko Jego boskiego Serca, proście Go o łaskę poznania Go, miłość do kochania Go, odwagę, by Mu służyć. Szukajcie Go. Poprzez Maryję, Przyczynę naszej radości, odkryjecie, że nigdzie na świecie nie jesteście lepiej przyjęci, nigdzie nie jesteście bardziej kochani jak tylko przez Jezusa żyjącego i prawdziwie obecnego w Przenajświętszym Sakramencie… On naprawdę tu jest we własnej Osobie i czeka na was”. Marie Cofta, Małgorzata Radomska Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w grudniu 2015 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|