|
|||
|
Autor: Świadectwo, Zrozumiałem, że tak naprawdę rozwód nie zmienił naszej sytuacji – moja żona pozostaje moją żoną i jako jej mąż odpowiadam za jej zbawienie. Z listów nadesłanych do redakcji: Mateusz3 lata temu moja żona odeszła do innego faceta, zabierając dziecko. Zdaję sobie sprawę, że ponoszę część winy za to, co się stało. Ale co można zrobić w takiej sytuacji? Spić się? Powiesić się? Znaleźć sobie inną kobietę? Odkryłem jednak, że nie tędy droga. Dzięki „Miłujcie się!” i artykułom o Ruchu Wiernych Serc zrozumiałem, że tak naprawdę rozwód nie zmienił naszej sytuacji – moja żona pozostaje moją żoną i jako jej mąż odpowiadam za jej zbawienie. Wierność, którą ślubowałem swej żonie, jest jedyną drogą. Staram się więc trwać w stanie łaski uświęcającej, regularnie się modlić i przy każdej okazji uczestniczyć we Mszy św. Kiedy mogę spędzić trochę czasu z córką Michaliną, razem modlimy się o odbudowę naszej rodziny. Michasia bardzo kocha mamę i nie chce, by mama poszła do piekła, a najbardziej pragnie, by mama i tata byli znowu razem. Jestem przekonany, że to jest jedyna sensowna droga, i zachęcam każdego, kto się znalazł w podobnej sytuacji kryzysu, by szukał pomocy Boga. HalinaBardzo dziękuję Wam za rekolekcje Ruchu Wiernych Serc. Były one dla mnie kolejnym dowodem na to, że tylko z Jezusem, Synem Boga Najwyższego, mogę iść dalej przez życie. Nie jest najważniejsze, czy mój mąż jest teraz przy mnie; najważniejsze jest to, by się nawrócił i zrozumiał, że Bóg Miłosierny przebacza każdy grzech – trzeba „tylko” tego chcieć. Życie w komunii z Jezusem daje mi prawdziwą radość – „wystarczy”, że się Jemu podobam, i już nie muszę podobać się wszystkim. Rekolekcje i dni skupienia RWS pomagają mi poukładać sobie to, co najważniejsze w życiu – wartości, i trwać w nich. Codzienna modlitwa za małżonków w kryzysie – wynikająca ze zobowiązań przynależności do Ruchu – pomaga mi żyć w łączności z Bogiem i trwać w wierności. ŁukaszJestem osobą, która dość dawno odsunęła się od wiary i ogólnie od duchowości. Wydawało mi się, że wszystko zależy od ludzi i ich postępowania, że wszystko można osiągnąć samemu, że wszystko zawdzięcza się sobie i ewentualnie ludziom, którzy nas otaczają. Aż nagle się okazało, że przez paręnaście lat swojego życia żyłem w wielkim błędzie. Odkryłem zdradę Żony, po której zdecydowała się odejść... Cztery miesiące błądziłem; robiłem różne rzeczy, które po ludzku wydawały się najlepszym rozwiązaniem… i nic dobrego nie wychodziło, lecz było coraz gorzej. Moja bezsilność i brak jej akceptacji zamęczała i nadal zamęcza mnie psychicznie. Wiem, że łatwiej by było zapomnieć o Żonie i układać sobie życie na nowo, ale nie zrobię tego – mam nadzieję – nigdy, gdyż rodzina to moim zdaniem największa wartość dla człowieka. Jeszcze nie przystąpiłem do Ruchu Wiernych Serc, ale zrobię to w najbliższym czasie – chcę się do tego dobrze przygotować. Jednak po rekolekcjach RWS już wiem, że nie ma dla mnie innej drogi do ratowania mojej rodziny. Rozmawiałem z dziesiątkami osób niby wierzących i słyszałem mnóstwo świadectw na to, że trwanie w wierności sakramentowi w mojej sytuacji nie ma sensu, że i tak wcześniej czy później nasze małżeństwo się rozpadnie, a jak nie, to będzie ono męczarnią dla obu stron i dla dzieci. Jakoś wewnętrznie się z tym nie zgadzałem, ale siła pozornie racjonalnych argumentów oraz chęć ulżenia sobie w cierpieniu była i jest kusząca… Zacząłem się gubić... Na rekolekcjach poznałem drugą stronę medalu. Poznałem ludzi, dla których, tak jak dla mnie, małżeństwo jest bardzo ważną wartością życia, o którą warto walczyć aż do śmierci. Poznanie osób, które po kilka, a nawet kilkanaście lat czekają na powrót współmałżonka, zmieniając siebie dla dobra rodziny, było dla mnie wyjątkowym doświadczeniem. Rozmowy z nimi dały mi nadzieję i wiarę w to, że ja także mogę wytrwać, i upewniły mnie w tym, że warto trwać i walczyć – już mam na to namacalne dowody. Zdobyłem mnóstwo informacji wynikających z doświadczeń innych uczestników, mogłem także znaleźć zrozumienie dla mojej sytuacji, porozmawiać, wymienić się doświadczeniami i zobaczyć, jak podobne historie napisało dla nas życie… To niewiarygodne, jak podobne schematy zachowań występują w przypadku zdrady i rozstania. Pomyślałem sobie, że skoro schemat zdrady jest taki podobny, to także podobny musi być skuteczny sposób powrotu, pojednania i naprawy związku sakramentalnego. Jest to dla mnie bardzo budujące. Wykłady rekolekcyjne pokazały mi, jaką drogą iść, że jest tylko jedna droga do prawdziwej miłości i szczęścia – jest nią Jezus Chrystus i Jego nauka. Utwierdziły mnie w przekonaniu, że dobrze wybieram. Wcześniej cały czas miałem – i mam – z tym trudności. Teraz zyskałem wiele spokoju, ufności do Jezusa, że jakkolwiek będzie, to na pewno będzie dobrze, jak napisano: „Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra” (Rz 8,28). Poczułem, że niesienie tego krzyża, który dostałem od Boga, ma sens, i może on być nową, ciekawą i fascynującą drogą mojego życia. Zachęcam wszystkich, którzy czują się zagubieni, nie wiedzą, co i jak robić po tak traumatycznym przeżyciu jak zdrada małżeńska, do jak najszybszego wstąpienia do wspólnoty RWS, zanim dojdą do takiego dna, jakiego ja doświadczyłem, z którego już nie widziałem żadnego wyjścia poza rozwodem i zapomnieniem o tym, co było. Nie musicie tego doświadczać – ja żałuję, że wcześniej Bóg nie postawił na mojej drodze RWS-u. Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! we wrześniu 2015 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|