|
|||
|
Autor: Świadectwo, Wyzwanie, które podejmuje wiele młodych dziewczyn i chłopców: wybór czystości i duchowego wzrostu, jest zaproszeniem dla każdego. Wystarczy tylko podać swą rękę Jezusowi. To On wyciąga z przepaści, prowadzi i uzdrawia... Oto kilka fragmentów świadectw nadesłanych do redakcji: GrzegorzPostanowiłem wstąpić do Ruchu Czystych Serc, ponieważ pragnę zmieniać swoje życie na lepsze. Wiem, że mogę to zrobić tylko z Bożą pomocą. Długo zwlekałem z tą decyzją, ale w końcu postanowiłem, że chcę dalej kroczyć drogą ku Bogu. Wiem, że nie będzie to łatwe, bo zdaję sobie sprawę, że kształtowanie pięknego i silnego charakteru wymaga pracy nad sobą. Postanowiłem żyć w czystości, gdyż w moim życiu bardzo ważna jest miłość, którą chcę obdarzyć drugą osobę. Pragnę codziennie odmawiać Modlitwę zawierzenia RCS i wcielać w życie jej zalecenia. Mam nadzieję, że z każdym dniem będę stawał się lepszym człowiekiem i że pomimo swoich wad i słabości będę z radością pełnił wolę Boga… Basia, 25 latBóg uzdrowił mnie z wielu chorób – zarówno fizycznych, jak i duchowych. Przyczyny niektórych z nich leżały już w początkach mojego istnienia, w okresie kiedy rosłam w łonie mojej mamy, inne w zranieniach emocjonalnych, których doznałam w latach nauki szkolnej, a część z pewnością w moich własnych grzechach. Dotychczas nie potrafiłam oddać swych bolesnych doświadczeń Panu Bogu. Zamykałam się na Jego pomoc i na ludzi w obawie przed zranieniem. Ale pewnego dnia usłyszałam zaproszenie Jezusa, by pozwolić Mu, by Jego rany uleczyły moje. To ratunek, którego od zawsze szukałam. On przekonał mnie o tym, jak bardzo mnie kocha i jak ogromnie Mu na mnie zależy. Borykałam się z lękiem przed odrzuceniem, który owocował niezdrowym, głęboko zakorzenionym perfekcjonizmem. Ten zaś sprawiał, że własne niedociągnięcia w różnych dziedzinach życia przeżywałam jak ogromne klęski. Cierpiałam z tego powodu na stany depresyjne i lękowe, w końcu także na nerwicę i astmę… Doskwierała mi też samotność, ponieważ nie mogłam znaleźć odpowiedniego dla siebie chłopaka. Moja przyjaciółka codziennie modliła się Koronką do miłosierdzia Bożego o dobrego męża – z pozytywnym skutkiem! Więc za jej przykładem także i ja zaczęłam ofiarowywać koronkę w tej intencji, zdając się także na wstawiennictwo św. Józefa, którego gorąco polecam wszystkim szukającym przyszłego małżonka. O Ruchu Czystych Serc usłyszałam, gdy byłam w gimnazjum. Już wówczas miałam problem z czystością, który ciągnął się za mną do końca studiów. Deklarację o niepodejmowaniu współżycia do czasu zawarcia sakramentu małżeństwa uznawałam za coś ponad moje siły – miałam już przecież bolesne doświadczenia własnych upadków pomimo postanowień czy obietnic. W głębi serca marzyłam o takim chłopaku, który by taką decyzję uszanował, ale byłam gotowa zrezygnować z tego marzenia, byleby tylko się z kimś związać. Pan Bóg jednak uchronił mnie przed tym i zmienił moje myślenie. Wzbudził we mnie większe marzenie – o kimś, kto także modli się do Niego, aby móc mnie spotkać. To był przełom, który stopniowo doprowadził mnie do decyzji o przystąpieniu do RCS. Krótko po tym, dokładnie w dzień po świętach Bożego Narodzenia, Pan pozwolił mi poznać mężczyznę, który niedawno nawrócił się do Niego i za nic w świecie nie chciał obrazić go współżyciem przedmałżeńskim. Dla mnie dodatkowo był to znak, że moja wcześniejsza samotność była przygotowaniem do tego spotkania, na które żadne z nas nie było wcześniej gotowe. Z pomocą swojego chłopaka zaczęłam szukać uzdrowienia wewnętrznego. Pan pozwolił mi się znaleźć – On nikomu nie odmawia. Podczas modlitwy o uzdrowienie dał mi łaskę spoczynku w Duchu Świętym i poczucie wielkiego pokoju. Sprawił, że naprawdę odpoczęłam po trudach miesięcy naznaczonych chorobą nerwową. Pełne uzdrowienie przyszło nieco później, za to łaskę uzdrowienia z astmy otrzymałam w konkretnej chwili i w odczuwalny sposób podczas rekolekcji. Dziękuję Bogu za tych, którzy modlili się o zdrowie dla mnie. I za to, że moja mała wiara nie jest dla Niego przeszkodą. Dziś rozumiem, że kiedy nie mówimy Bogu o naszych trudnych emocjach, zranieniach, zmartwieniach, niepowodzeniach – to wróg może to wykorzystać, aby nas od Boga odciągnąć. Bóg ma najlepszy plan dla naszego życia. On zna nasze serca i nie pozwoli, żeby one cierpiały, jeśli tylko zwrócimy się do Niego o pomoc. Doświadczyłam tego i uwielbiam Pana za to, że zaprosił mnie do oddania Mu siebie, do zbliżania się do Niego w małżeństwie, za to, że mnie uzdrowił i że chce uzdrowić i uszczęśliwić także Ciebie! MateuszKilka lat temu po nieudanym związku wplątałem się bardzo mocno w grzechy nieczystości. Wiedziałem, że źle postępuję, ale nie mogłem się uwolnić. Chodziłem do spowiedzi, a za jakiś czas znów upadałem… I to było przygnębiające dla mnie, bo nie chciałem Jezusa ranić w ten sposób. W końcu jeden kapłan przyszedł mi z pomocą i już myślałem, że się udało, bardzo się cieszyłem. Ale po kilku miesiącach przyszedł kryzys i znów wpadłem w ten korkociąg… Było ze mną tak źle, że pojawiały się u mnie myśli samobójcze (a łatwo przychodziły, bo już raz próbowałem odebrać sobie życie). Czułem się beznadziejnie i nie wiedziałem, co dalej robić, aż w końcu odkryłem Ruch Czystych Serc. Na początku nurtowały mnie myśli: czy to wspólnota dla mnie, skoro ja takie przeprawy miałem w sferze czystości? Zachęcony przez swoją koleżankę wybrałem się na rekolekcje RCS w te wakacje. Muszę przyznać, że na początku było trudno, bałem się rozmawiać z innymi – bałem się, że jak wyjdzie na jaw prawda o tym wszystkim, co się podziało u mnie w sferze czystości, to inni mnie przekreślą. A tu nic podobnego! Do niczego takiego nie doszło, wręcz przeciwnie. Konferencje, które były głoszone, uświadomiły mi całe zło grzechów przeciwko czystości. Zobaczyłem, jak bardzo się też w ten sposób poraniłem. W czwartek była modlitwa o uzdrowienie. Błagałem Jezusa, aby mnie uzdrowił z tych wszystkich zranień, które nosiłem w sercu, i aby zerwał łańcuchy, które pętały mi serce. Szlochając, mówiłem do Niego: „Panie Jezu, Ty wiesz, jak jestem poraniony, jak bardzo cierpię. Wierzę, że Ty możesz mnie uzdrowić, dlatego błagam Cię, uzdrów mnie!”. I Jezus usłyszał moje wołanie, dotknął mojego serca… Wiedziałem, że On patrzy na mnie z monstrancji, patrzy z miłością i mówi do mnie: „Nie bój się! Jesteś moim ukochanym dzieckiem, moim synem. Jestem przy tobie. Kocham Cię”… I obdarował mnie swoim pokojem. Po zakończonej modlitwie o uzdrowienie wyszedłem z kaplicy i tak bardzo byłem uradowany, że aż zacząłem się śmiać (oczywiście cicho, bo zaczęła się całonocna adoracja Pana Jezusa). Później wróciłem, by z Nim porozmawiać i podziękować Mu za to, co dla mnie uczynił, i za tych ludzi, których postawił na mojej drodze w czasie tych rekolekcji. Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! we wrześniu 2015 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|