|
|||
|
Autor: Mirosław Rucki, Każdy by chciał być zdrowy, bogaty i młody. Bóg stworzył człowieka zdrowym i szczęśliwym – dopiero pragnąc poznać oprócz dobra również zło człowiek wprowadził na świat grzech, a wraz z nim choroby, cierpienie i śmierć. Czasami człowiekowi się wydaje, że znajduje on sposób, by uniknąć cierpienia i chorób, podczas gdy w rzeczywistości tylko pogłębia stan swojego grzechu, łamiąc pierwsze przykazanie: „Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie!” (Księga Wyjścia 20,3). Nikt nie może mieć wątpliwości: Bóg naprawdę kocha człowieka, skoro w osobie Jezusa Chrystusa stał się prawdziwym człowiekiem i poniósł straszliwą śmierć za nasze grzechy. Niedorzecznością jednak byłoby oczekiwanie, że Bóg „zablokuje” wszelkie cierpienie na tym świecie. Każde cierpienie jest konsekwencją grzechu pierworodnego, a także grzechów osobistych. Szanując naszą wolność Bóg pozwala nam podjąć wolną decyzję: przyjąć Chrystusa, zawierzając Mu całe swoje życie z wszystkimi cierpieniami i śmiercią, aby w chwili naszej śmierci mógł uwolnić nas z wszelkiego cierpienia i dać radość życia wiecznego; czy też odrzucić Chrystusa i pozostać w swoich grzechach, a w konsekwencji doświadczać niewyobrażalnych cierpień śmierci wiecznej. Boży sposób na choroby i cierpienieJest niezaprzeczalnym faktem, że Bóg potrafi dokonywać uzdrowień w sposób ponadnaturalny. Świadectwa biblijne są niepodważalne (chyba że ktoś po prostu je odrzuca z przekory); zresztą i w czasach późniejszych niejednokrotnie się zdarzały. Dla przykładu wymienię tylko dwa najbardziej spektakularne: przywrócenie amputowanej nogi opisane w książce Znak dla niewierzących oraz całkowite uzdrowienie Glorii Polo, porażonej piorunem (zob. Miłujcie się! nr 5-2008). Możemy jednak wielokrotnie się przekonać, że nie uzdrowienie z choroby ciała jest głównym celem działalności Boga, tylko uzdrowienie z choroby duszy. Nasza dusza jest chora na grzech i nasze przywiązanie do grzechu jest prawdziwym problemem. Dlatego też kiedy Jezus Chrystus uzdrawiał paralityka, powiedział najpierw: „Ufaj, synu! Odpuszczają ci się twoje grzechy” (Ewangelia wg św. Mateusza 9,2). Człowiek ten zaufał Chrystusowi, doznał łaski odpuszczenia grzechów, a uzdrowienie z niemocy fizycznej było tylko przypieczętowaniem jego wejścia do nowego życia. Oprócz tego Bóg pragnie, aby choroby i cierpienie były dla ludzi okazją do współczucia, miłosierdzia oraz wyrażania sobie nawzajem miłości. Święty Paweł uczy: „Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełniajcie prawo Chrystusowe” (List do Galatów 6,2). Każdy, kto niesie cierpiącemu pocieszenie i ulgę, jest miły Bogu; a niektórych Bóg wyposaża również w odpowiednią wiedzę i umiejętności, działając przez ręce lekarzy. „W ich rękach jest wyjście z choroby: oni sami będą błagać Pana, aby dał im moc przyniesienia ulgi i uleczenia, celem zachowania życia” (Mądrość Syracha 38,13-14). Lekarz nie może zająć miejsca BogaJednak Pismo św. zawiera również ostrzeżenie związane z leczeniem. Druga Księga Kronik (16,7-10) mówi o królu Asie, który nie przejął się napomnieniem Bożym i wtrącił do więzienia proroka Chananiego. Kiedy potem król zachorował, miał okazję zastanowić się nad sobą i nawrócić się do Boga, „jednakże nawet w swej chorobie szukał nie Pana, lecz lekarzy” (16,12). Co z tego, że na jego grobie rozłożono pachnidła, „przygotowane według sztuki aptekarskiej”, skoro i tak król już nie żył, i nic nie przywróciło mu życia? Niestety, problem cierpienia, grzechu, buntu przeciwko Bogu nie zostanie rozwiązany za pomocą żadnych technik lekarskich czy preparatów. Co więcej, zawsze istniały i nadal istnieją metody leczenia, które nawiązują do pogańskich zwyczajów i praktyk, a nawet do demonicznych kultów, nie mających nic wspólnego z Bogiem. Trudno oczekiwać, by Bóg działał przez ręce lekarza, który otwarcie łamie przykazanie „Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie!” (Wj 20,3). Przykładowo medycyna chińska jest ostatnio coraz modniejsza jako starożytny środek zapewniający harmonię wewnętrzną na drodze utrzymywania równowagi energii. Cała ta filozofia chińskiej medycyny jest zbudowana na pomysłach demonicznych religii, w myśl których cały świat składa się z dwóch nawzajem przenikających się pierwiastków – światłości i ciemności (po chińsku jang i jin), których połączenie doprowadziło do powstania Wszechświata. Na tym założeniu trzyma się filozofia sześciu energii, pięciu przemian (ruchów), pięciu żywiołów i wielu innych rzeczy, które mają decydować o zdrowiu lub chorobie człowieka. Oczywiście, dla Boga osobowego (nie mówiąc już o Jezusie Chrystusie z Jego zbawczą męką) miejsca w tym wszystkim nie ma. Wystarczy uwzględnić wszelkiego rodzaju „czynniki astrologiczne”, magiczne, ekologiczne, społeczne itp., by zbudować harmonię tych energii i ruchów w sobie, a tym samym stan „zdrowia”. W sposób oczywisty leczenie i profilaktyka z zastosowaniem metod medycyny chińskiej wymaga (przynajmniej od lekarza) przyjęcia tego światopoglądu, w którym miejsce Boga zajmują energie, a podstawowa prawda o Bogu jest zafałszowana. Prawda jest taka, że „Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności” (1 List św. Jana 1,5). Ciemność jest brakiem światłości, i grzech jest zniszczeniem tego, co Bóg stworzył dobrze. W odróżnieniu od tej prawdy religie pogańskie próbują nam wmówić, że ciemność jest równa światłości i ją przenika. Jednak Bóg się tej koncepcji sprzeciwia: „Co wspólnego ma światłość z ciemnością?” (1 List do Koryntian 6,14-15). Chrystus jest światłością, której ciemność nie ogarnęła (Ewangelia wg św. Jana 1,5), która zwycięża i rozprasza ciemności, i daje ludziom światło życia. Jeśli ktoś odrzuca tę prawdę objawioną, zaczyna wierzyć w kłamstwa – a kłamstwa zawsze pochodzą od szatana, który „w prawdzie nie wytrwał, bo w nim nie ma prawdy. Gdy mówi kłamstwo, mówi od siebie, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa” (Ewangelia wg św. Jana 8,44). Jeżeli zatem uzdrowienie pochodzi nie od Boga, może ono być związane z siłami lub złymi istotami duchowymi i niszczyć w nas dzieło zbawienia. Niebezpieczeństwo medycyny alternatywnejBiblia ostrzega: „Wszak i szatan przybiera postać anioła światłości” (2 List do Koryntian 11,14). Demony chętnie działają tam, gdzie człowiek oczekuje ponadnaturalnych zjawisk. Bardzo jasno mówi o tym św. Paweł w 1 Kor 10,19-20: „Czy może czymś jest ofiara złożona bożkom lub sam bożek? Nie! Lecz stwierdzam, że poganie składają ofiary demonom, a nie Bogu. Nie chcę zaś, abyście mieli coś wspólnego z demonami”. Niczym jest bożek, niczym jest praktyka pogańska – ale demon może oszukiwać człowieka, stwarzając pozory uzdrowienia i odciągając go od Boga. Homeopatia, przynajmniej w rozumieniu jej twórców, sięga pokładów duszy i ducha, czyli strefy zastrzeżonej tylko i wyłącznie dla Boga. Nie tylko mnie wydaje się podejrzanym brak jakichkolwiek naukowych wyjaśnień dla skuteczności homeopatii. Stanowisko zespołu ekspertów Naczelnej Rady Lekarskiej Polski jest następujące: „po zapoznaniu się z obecnym stanem wiedzy o założeniach, skuteczności, bezpieczeństwie i konsekwencjach praktyk homeopatycznych stwierdza, że ta metoda leczenia nie spełnia wymagań stawianych metodom stosowanym we współczesnej medycynie i że jej zasady nie są zgodne z aktualną wiedzą medyczną” (dokument z dnia 4 kwietnia 2008 r.). Po wyszczególnieniu 15 poważnych zarzutów, podważających podstawowe założenia leczenia homeopatycznego, Zespół Ekspertów „zgodnie stwierdza, że lekarze nie powinni stosować tych metod. Obowiązkiem lekarzy jest rzetelne informowanie pacjentów domagających się stosowania produktów homeopatycznych o braku ich skuteczności leczniczej”. Tyle mówi nauka. Zatem skoro z punktu widzenia współczesnej medycyny homeopatia nie ma skuteczności leczniczej, to z punktu widzenia zagrożeń duchowych sprawa jest jasna: homeopatia ma prawo działać tylko dzięki temu, że siły demoniczne podszywają się pod jakieś nieokreślone energie, w które człowiek wierzy i którym musi zaufać. Chcesz – ufaj homeopatii, zamykając swoją duszę i ducha na działanie Boga. Pamiętaj tylko, że ani Hahnemann, ani Łozowski (twórcy i zwolennicy homeopatii), ani jakikolwiek entuzjasta homeopatii nie oddał za Ciebie swojego życia, jak to uczynił Jezus z miłości do Ciebie. Zastanów się, kto jest bardziej godny zaufania... To samo dotyczy bioenergoterapii. Mechanizm jej działania jest typowo okultystyczny, ponieważ angażuje w uzdrowienie „obce duchy”, nazywane dla niepoznaki „energią”. Ojciec Joseph-Marie Verlinde, który uzdrawiał metodami energoterapii, świadczy w swojej książce Bóg mnie ocalił, że metody te polegały na osiąganiu stanu mediumicznej pasywności. Wówczas diabeł mógł posługiwać się nim i oddziaływać na pacjenta. Ojciec Verlinde przez wiele lat był uczniem hinduskiego guru i osiągnął wysoki stopień wtajemniczenia. Przypłacił to zniewoleniem od wpływów demonicznych, z którego udało mu się wyjść dopiero po dziewięciu latach od chwili nawrócenia się. I wtedy się okazało, że utracił on całkowicie zdolności „uzdrawiania” bioenergoterapeutycznego. Również niebezpieczna dla człowieka może być hipnoza, stosowana często w „leczeniu”. Problem z hipnozą polega na tym, że działa ona na podświadomość, czyli zahacza o duchowy pierwiastek naszego ja. „A może utrzymujecie, że na próżno Pismo mówi: Zazdrośnie pożąda On ducha, którego w nas utwierdził?” (List św. Jakuba 4,5). Niestety, podoba się nam czy nie, nasza dusza i duch to teren zastrzeżony wyłącznie dla Boga. Czasami się mówi, że dla zdrowia warto uprawiać jogę. Niestety, jogini wymyślili swoje układy również w oparciu o pogańską filozofię eliminującą Boga osobowego i zastępującą go bogiem-energią. Obawiam się, że nieprzypadkowo energia ta, która ma obudzić się w człowieku i doprowadzić do złączenia go z Kosmosem, nazywa się u joginów „wężem”... Nie daj się nabrać„Starodawny wąż”, zwany też diabłem i szatanem, usiłował oszukać i zniszczyć człowieka już na samym początku istnienia ludzkości. Z nienawiści do człowieka posuwa się do najgorszego okrucieństwa, posługując się kłamstwem i mamiąc człowieka iluzją zdrowia, szczęścia i radości, których w rzeczywistości bez Boga nie da się osiągnąć. Idąc za nim, zawsze oddalasz się od Boga, a tym samym skazujesz siebie na cierpienie wieczne. Jezus Chrystus odwrotnie: z miłości do nas wziął na siebie ciężar naszego grzechu i cierpienia. Wybierzmy więc tego, kto miał odwagę współcierpieć z nami, kto zwyciężył szatana i kto ma moc obdarzyć nas życiem wiecznym. Zawierzmy Mu całkowicie, ofiarujmy Mu nasze cierpienie i przez Jego krzyż uczestniczmy w zbawieniu świata. Mirosław Rucki Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w kwietniu 2015 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|