|
|||
|
Autor: Świadectwo, W pewien bardzo mroźny zimowy poranek uczestniczyliśmy wraz z dziećmi we Mszy św. w starym, zabytkowym kościółku. Po przyjęciu Komunii św. oddaliśmy do dyspozycji Jezusa nasze wspólne życie, naszą rodzinę, małżeństwo, seksualność i pragnienie życia w czystości małżeńskiej, po to by wspólnie osiągnąć świętość, obiecaliśmy sobie i Bogu otwartość na każde nowe, poczęte życie. W tym samym dniu, choć nieco później, przyszliśmy na adorację Najświętszego Sakramentu do naszego parafialnego kościoła i odczytaliśmy Modlitwę zawierzenia Ruchu Czystych Serc Małżeństw, oddając Jezusowi swoją małżeńską czystość i prosząc Go o błogosławieństwo. Poznaliśmy się w pierwszym dniu pielgrzymki na Jasną Górę, a pobraliśmy się po pięciu latach bycia ze sobą. To był dobry i piękny czas uczenia się miłości. Byliśmy dla siebie – i nadal jesteśmy – pierwszymi i jedynymi partnerami życiowymi. Nasza miłość rozwijała się bardzo wolno: długo czekaliśmy na pierwszy uścisk, przytulenie, pocałunek – nauczyliśmy się czekać na siebie. Zawsze chciałam wytrwać w czystości do ślubu, to było dla mnie ważne. On szanował moją decyzję, chociaż nie ukrywał, że jemu na tym nie zależy. Wiem, że u mężczyzny pragnienie współżycia przed ślubem jest bardzo silne. Zdałam sobie wtedy sprawę, że nawet taki dobry i pobożny chłopak nie potrafi opanować męskiego popędu, i zrozumiałam, jak dużo zależy od postawy dziewczyny. Modliliśmy się wspólnie i choć dochowanie czystości przedmałżeńskiej nie było łatwe – wytrwaliśmy. Kiedy było bardzo trudno, wzywałam na pomoc św. Marię Goretti, o której książka właśnie wtedy opatrznościowo wpadła mi w ręce. Jak ważne i owocne okazało się to dla naszego związku, widzimy codziennie. Do dziś dziękujemy sobie za ten dar wytrwania w czystości, bo widzimy, jak bardzo ta sfera opromienia całe nasze małżeńskie życie i jak rzutuje na nas i na nasze dzieci. To cudowne uczucie stanąć w wolności na ślubnym kobiercu. Obiecaliśmy też sobie, że nie będziemy nigdy używać środków antykoncepcyjnych, także dlatego razem wybraliśmy się na studium życia rodzinnego, na którym nauczyliśmy się rozpoznawać swoją wspólną małżeńską płodność. Pan Bóg obdarował nas trzema chcianymi, kochanymi, wyproszonymi i zaplanowanymi dziećmi. Przez 20 lat naszego małżeństwa nigdy nie stosowaliśmy żadnych pigułek, globulek, prezerwatyw itp. I może to właśnie dlatego ciągle na siebie czekamy, ciągle się kochamy, o wiele bardziej niż w dniu ślubu, tęsknimy za sobą i nasza miłość jest ciągle świeża i piękna, a my – dla siebie atrakcyjni i pragniemy być ze sobą. Kochamy się, szanujemy i przyjaźnimy, nie przestając dziękować Bogu, że możemy być dla siebie wzajemnie darem. Stosowanie metod tylko naturalnych daje nam swobodę i dar przyjmowania siebie. Pozwala nam też doświadczać niesamowitego uczucia – bycia otwartym na nowe życie zawsze, także wtedy, gdy ono nie jest przez nas wyreżyserowane. Tym bardziej rozumiemy je jako dar, prezent od samego Boga. Metody naturalne, które stosujemy, jednoczą nas, zbliżają nas do siebie, są źródłem naszego szczęścia. Oczywiście, w naszym wspólnym życiu są też kłótnie i burze – jak wszędzie, zwłaszcza w kwestii wychowania dzieci, ale czujemy moc sakramentu małżeństwa, który staramy się odnawiać. Od czasu chodzenia ze sobą modlimy się wspólnie, najpierw oboje, teraz także z dziećmi. Przeżyliśmy wspólnie sporo kryzysów i trudnych lat, kiedy nie mogliśmy się dogadać. Wszystko polecaliśmy Bogu i miłość zwyciężyła. Dziś za to Bogu dziękujemy. To cudowne uczucie mieć oparcie w swym mężu przez tyle lat i być wiernym wyborowi. Pewnie gdyby nie czystość przedmałżeńska, nie byłoby nam razem tak dobrze. Niestety, jeszcze w czasie chodzenia ze sobą nauczyliśmy się pod wpływem głupiego filmu pewnych gestów, których do tej pory nie potrafimy wykorzenić, choć walczymy i próbujemy – ciągle jak bumerang powracają… Myślę, że dzisiejsza telewizja, kino, internet bardzo sprzyjają powstawaniu pewnych postaw, które potem trudno wykorzenić, zatrzeć w wyobraźni pewne obrazy, które się widziało…Dlatego my zrezygnowaliśmy z oglądania telewizji, przez co mamy więcej czasu na bycie razem. Dziękujemy Bogu z całego serca za każdy wspólnie przeżyty dzień i za to, że robi cuda w naszym życiu. Cudem jest dla nas to, że po kilkunastu latach poszukiwań trafiliśmy w końcu do wspólnoty Domowego Kościoła, gdzie znaleźliśmy ludzi, na modlitwę których zawsze możemy liczyć. Cudem jest dla nas to, że po ponad 20 latach małżeństwa Bóg obdarował nas wymodlonym, usilnie wyproszonym domem i dał nam radość bycia „na swoim”, choć sami nie wiemy, jak damy radę spłacić kredyty i wypełnić zobowiązania, ale to nas jeszcze bardziej popycha do tego, żeby całkowicie zaufać Bogu oraz wstawiennictwu świętych, bo „cóż masz, czego byś nie otrzymał?”… Cudem jest dla nas każdy dzień życia tu na ziemi, bo przecież ten świat to tylko przystanek na drodze, która prowadzi nas do wieczności – do wiecznego przebywania z Jezusem… Cudem jest dla nas to trwanie we wzajemnej miłości i wierności. Boimy się o nasze dzieci, bo nawał pornografii jest dziś tak wielki i wszędobylski, ale ufamy, że Pan Bóg pośle swojego anioła i ochroni je przed złem tego świata. Dziękujemy Wam za to czasopismo, że promujecie tak niepopularne tematy. Niech Bóg Wam błogosławi! Małżonkowie Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w kwietniu 2015 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|