|
|||
|
Autor: Gerard van den Aardweg, W pierwszej części („Miłujcie się!” nr 5-2011) pisaliśmy, czym nie jest homoseksualizm, i krytykowaliśmy niektóre fałszywe idee, które niestety są w obiegu i są szeroko propagowane. Prawda jest taka, że homoseksualizm nie jest uwarunkowany dziedzicznie, nie ma źródła w genach; nie jest on też spowodowany zaburzeniami w gospodarce hormonalnej ani przez jakieś szczególne struktury w mózgu. Nie ma żadnych podstaw, aby twierdzić, że mężczyźni i kobiety wykazujący homoseksualne uczucia różnią się biologicznie lub fizycznie od innych mężczyzn i kobiet. Gdyby te osoby w dzieciństwie oraz w młodości nie były poddane przykrym czynnikom psychologicznym, wyrosłyby jako normalni heteroseksualni mężczyźni i kobiety, całkowicie tacy sami jak przeważająca większość ludzi (jedynie 2% społeczeństwa wykazuje rzeczywiste skłonności homoseksualne). A zatem orientacja homoseksualna jest skutkiem okaleczonego emocjonalnego lub osobowościowego dorastania, następstwem psychologicznej deformacji w czasie dzieciństwa lub młodości. Zajmijmy się najpierw istotą tej emocjonalnej deformacji, a potem rozważmy środowiskowe czynniki dzieciństwa (tyczące się rodziny i rówieśników), które jej utorowały drogę. Sprecyzujmy: za homoseksualizm nie uważamy większości jednopłciowych skłonności i zaburzeń, które mogą pojawić się w młodości, w czasie dojrzewania płciowego, i które zazwyczaj są przejściowe. Mogą się one wyłonić w początkowym etapie rozwoju seksualnego nastolatka, kiedy instynkt seksualny nie jest jeszcze rozwinięty, ale po odkryciu jego naturalnego obiektu – to jest uroków płci przeciwnej – zanikają. Jedynie wówczas, kiedy dorosły człowiek nie przestaje czuć silnego lub dominującego pociągu do tej samej płci, a rzadko lub w ogóle nie odczuwa go wobec płci przeciwnej, możemy mówić o „orientacji” homoseksualnej. Popularne słowo „gej” jest używane w stosunku do praktykujących homoseksualistów, ale może ono także sugerować, że ktoś „jest” homoseksualistą, że ma odmienną seksualną naturę, co jest nieprawdą. Tak samo mylące jest mówienie o „dzieciach gejach”. Niektórzy chłopcy mogą zachowywać się mniej po chłopięcemu niż inni, a niektóre dziewczynki mniej aniżeli inne po dziewczęcemu; są to dzieci, które podlegają ryzyku rozwoju w złym kierunku, ale nie są one „gejami”. Etykietowanie ich w ten sposób jest wielką niesprawiedliwością w stosunku do dziecka lub nastolatka i może nawet przyczynić się do ukształtowania się u nich pewnego rodzaju kompleksu niższości, który w końcu może wzbudzić w nich skłonności homoseksualne. Znaczenie wieku dojrzewaniaKluczowym okresem dla powstania i (stopniowego) utrwalania się uczuć homoseksualnych jest okres dojrzewania oraz czas bezpośrednio go poprzedzający. Bez wątpienia fundamenty „charakteru” lub osobowości są kładzione w dzieciństwie, to znaczy wiele charakterystycznych nawyków zachowania, myślenia i odczuwania rozwija się od wczesnych lat dziecka. Niemniej wiele ważnych cech osobowych, a zwłaszcza typowe cechy życia emocjonalnego danej osoby i dominujące u niej pobudki, zakorzenia się o wiele bardziej ostatecznie podczas okresu dojrzewania płciowego, mniej więcej w wieku od około 10 do 18 lat. Rozwój nawyków myślenia i działania przed tym okresem może ulegać zmianie o wiele łatwiej aniżeli po przekroczeniu przez młodą osobę progu biologicznej dorosłości. Chciałbym to szczególnie podkreślić, gdyż od czasów Freuda popularyzuje się ideę, że pociąg do tej samej płci ustala się nieodwracalnie we wczesnym dzieciństwie i że od około czwartego roku życia seksualność jest na zawsze zdeterminowana. To jest mit. Pewne zwyczajowe nawyki i postawy mentalne, które mogą predysponować do późniejszego rozwoju homoseksualizmu, mogą pojawić się w procesie formacji już we wczesnych latach dziecięcych, ale ich seksualny rozwój ma swe właściwe miejsce znacznie później i nie jest przesądzony jeszcze w końcowym okresie dojrzewania oraz we wczesnej dorosłości. Te możliwie predysponujące cechy osobowe mogą się jednak zmieniać zarówno w dzieciństwie, w okresie przed dojrzewaniem płciowym, jak i w czasie samego dojrzewania. Przykładowo wielu zdecydowanie zniewieściałych chłopców ostatecznie nie nabywa homoseksualnych skłonności, a znamienita większość „chłopczyc”, czy nawet dziewczyn, które przez długi czas chciałyby być chłopcami, wyrasta na normalne heteroseksualne kobiety. To, czy zniewieścienie albo bycie chłopczycą doprowadzi do pociągu do tej samej płci, zależy od pewnych warunków lub czynników, m.in. od kontaktów nastolatka(-i) z rówieśnikami i jego (jej) przyjaźni, od sposobu, w jaki on(a) jest wychowywany(-a) i prowadzony(-a) do dorosłości przez rodziców, nauczycieli i innych, i w końcu – choć nie jedynie – od jego (jej) własnej woli oraz duchowych i moralnych wyborów. Kompleks niższości płciowejPrzejściowe zainteresowania tą samą płcią oraz seksualne eksperymentowanie nie są czymś niezwykłym w fazie niedojrzałej seksualności, którą jest okres dojrzewania płciowego. Normalnie takie jednopłciowe zainteresowania zanikają bez śladu, ale niewielka mniejszość nastolatków pozostaje przywiązana do nich. Nie przechodzą oni do następnej fazy rozwoju, która zaczyna się wraz z erotycznym odkryciem płci przeciwnej. W rzeczywistości w kwestii swych odczuć erotycznych – ale też pod innym względem – zatrzymują się oni na okresie nastoletnim, czasami wczesnonastoletnim. Ich homoseksualne skłonności mogą nawet ulec intensyfikacji, kiedy staną się starsi. Dlaczego? Ponieważ w ich wypadku te jednopłciowe skłonności są generowane i wymuszane przez kompleks niższości w kwestii ich tożsamości seksualnej. Ci młodzi ludzie cierpią na wyobrażenie (samoocenę lub poczucie), że są różni od swoich kolegów – różni w sensie negatywnym, to jest gorsi lub mniej warci w odniesieniu do ich męskości lub kobiecości. Można to sformułować w następujący sposób: czują, że nie należą do męskiego lub żeńskiego świata ich kolegów, że nie są jednym (jedną) z nich. Uczucie nienależenia może motywować „tęsknotę za przynależnością” – i właśnie to ta tęsknota za przynależeniem do wspólnoty chłopców (dziewcząt) pobudza homoseksualne (lesbijskie) fantazje, gdy nastoletnie uczucia erotyczne są jeszcze niedojrzałe. Im mniej nastolatek będzie się czuł pewny swej męskości (a nastolatka kobiecości), im mniej akceptowany(-a) w świecie swej własnej płci, im mniej przyjaciół będą mieli, im bardziej będą samotni – tym silniejsze mogą się pojawiać fantazje na temat osób tej samej płci. Poniżej zanalizujemy to szczególne pragnienie przynależności dokładniej; w tym miejscu musimy zauważyć, że u dorosłych mających homoseksualne skłonności poczucie niższości płciowej oraz wynikającego z nich pragnienia jednopłciowej miłości nadal w pełni funkcjonują. Emocjonalnie oraz w innych licznych aspektach pozostają oni tymi samymi sfrustrowanymi oraz stęsknionymi dziećmi lub czternasto-, szesnastolatkami z przeszłości. Ich dojrzewanie osobowościowe zatrzymało się w okolicach tego wieku. Nawet kiedy są trzydziesto-, czterdziesto- lub sześćdziesięciolatkami, w znacznej części swej osobowości ciągle pozostają dziećmi lub nastolatkami z przeszłości. Kompleks niższości oznacza, że uczucie bycia kimś gorszym stało się w umyśle autonomiczne, czyli silne i dominujące. Tak samo jak inne kompleksy niższości specyficzny kompleks niższości płciowej nie pojawia się z niczego. W większości wypadków męska strona przedhomoseksualnej osobowości chłopca uległa niedorozwojowi, tak samo jak kobieca identyfikacja przedlesbijskiej dziewczyny. Męskie i kobiece cechy osobowościowe stają się coraz bardziej ważne od początku dojrzewania płciowego, kiedy to młody człowiek porównuje się o wiele dokładniej niż wcześniej z kolegami (koleżankami) tej samej płci pod względem fizycznych i psychologicznych wymagań męskości lub kobiecości. Stąd też kompleks niższości w zakresie męskości lub kobiecości w większej części ma swoje źródło w okresie dojrzewania lub w czasie na krótko przed nim. To wtedy późniejszy homoseksualista był świadom, że brakuje mu chłopięcości, męskiego ducha walki, odwagi, „twardości”, wytrzymałości lub popularności jako „jeden z chłopców”. Kobieta zaś, która wykazuje tendencje lesbijskie, czuła się mniej czarująca, mniej dziewczęca i mniej popularna niż inne dziewczyny. Uczucie niższości płciowej mogło pojawić się już wcześniej, ale z mniejszą intensywnością. W wieku pomiędzy 10. a 18. rokiem życia może ono uróść na tyle, by stać się stałą częścią samooceny lub tożsamości młodego człowieka. Użalanie się nad sobą i uczucie niższościTeraz musimy zastanowić się nad ważnym składnikiem kompleksu niższości płciowej, to jest nad sfrustrowanym „wewnętrznym chłopcem z przeszłości”, który odciska swe znamię na całej osobowości człowieka o skłonnościach homoseksualnych. Dzieci i młodzież ze swej natury są skoncentrowani na sobie. Ich ego jest centrum świata. Zasadniczą cechą procesu dojrzewania emocjonalnego, które normalnie ewoluuje w okresie młodości, jest zwrot z przeważającego w dzieciństwie skoncentrowania się na sobie samym i ukierunkowania na siebie samego ku wzrastającemu ukierunkowaniu na innych. Osoba dojrzała rozwinęła zdolność kochania innych i układania w zgodzie z tym swojego życia; zakłada to rozpoznanie oraz przyjęcie konkretnej odpowiedzialności, mocną świadomość powinności i zadań. A zatem wzrastanie ku dojrzałości idzie ręka w rękę ze zmniejszonym egocentryzmem, egoizmem i poczuciem swojej własnej ważności. Niemniej kompleks niższości blokuje zdrowe wzrastanie ku dojrzałości, lub przynajmniej stanowi dużą przeszkodę dla niego; sprawia on, że młody człowiek jest przywiązany do samolubnego ego z okresu przed dojrzewaniem – ze szczególnie sfrustrowanymi emocjami, nawykami myślenia i zachowaniem, które cechowało go (ją) w tym czasie. To jest prawdą w stosunku do ludzi z kompleksami niższości w ogólności oraz w stosunku do osób z pociągiem do własnej płci. Powtórzmy: oni pozostają „dorosłymi nastolatkami” – ale nieszczęśliwymi nastolatkami. Skoncentrowanie nieszczęśliwych nastolatków na sobie i ukierunkowanie ich na siebie samego (samą) intensyfikuje się z powodu spontanicznego pojawienia się odczuć i reakcji w postaci smutku. Dzieciom i młodzieży trudno jest relatywizować siebie i swoje bolesne doświadczenia, w szczególności zranienia swojej godności. Czują się przygnębieni, jednak w sposób typowy dla ich wieku, to znaczy współczują samym sobie. Rozczulanie się nad sobą jest instynktowną reakcją, kiedy dziecko albo młody człowiek uważa siebie za źle traktowane(go), upośledzone(go) w prawach, odrzucone(go), czyli krótko mówiąc – za istotę godną współczucia. Użalanie się nad sobą w okresie dzieciństwa i dorastania może być rzeczywiście nazwane egoistycznym dramatyzowaniem, gdyż młode ego ma tendencję do czucia się unikatowym w swoim cierpieniu, do czucia się ofiarą, tragiczną małą osobą, męczennikiem. Użalanie się nad sobą działa jak samopocieszenie, tak samo jak współczucie innym cierpiącym może dać im pocieszenie, ciepło i ulgę. Problem z użalaniem się nad sobą jest jednak taki, że łatwo przeradza się ono w nawyk. Jest ono bowiem formą zaspokajania samolubstwa, która może z jednej strony pomóc przezwyciężyć i „przetrawić” traumatyczne doświadczenia, zwłaszcza zranienia ego (płacz i skargi mogą przynieść ulgę), ale z drugiej strony może się ono stać chronicznym, silnym nawykiem, uzależnieniem. Właściwie osoby z kompleksem niższości mają także podobne uczucie („O ja biedny(-a)…”). Wiele z nich wykazuje tendencję do uskarżania się, czy to na swój los, czy na życie, przeszłość lub przyszłość, na możliwości, przymioty fizyczne, osiągnięcia, winy itp. Ich czucie się ofiarą poszukuje usprawiedliwienia (jak gdyby takie było) dla bycia godnym współczucia, skrzywdzonym, lekceważonym. Tendencji do użalania się nad sobą – które może być tak silne, że nie jest przesadą nazwanie go „chorobą uskarżania się” – często towarzyszy gniew i bunt. Ponieważ mający uczucie niższości „nastolatek ukryty w osobie dorosłej” prawdopodobnie uważa siebie za niesprawiedliwie traktowanego albo obrażanego; trzymając się kurczowo wizji „zranionej niewinności”, może chronicznie czuć się oburzony, zbuntowany, rozgniewany. W głębi serca ludzie wykazujący kompleks niższości, w tym homoseksualiści i lesbijki, nierzadko są „zbieraczami niesprawiedliwości” (zawsze znajdzie się coś, by usprawiedliwić ich czucie się skrzywdzonymi). Pragnienie jednopłciowej miłościSam w sobie pociąg homoseksualny jest animowany poprzez nastoletnie użalanie się nad sobą i dramatyzowanie. Będąc dalekim od pełnego nadziei, optymistycznego pragnienia, jest on smutnym, tragicznym pożądaniem. Nastolatek, który czuje się samotny w męskiej grupie, w przeciwieństwie do innych chłopców i młodych mężczyzn przejawia skłonność do podziwiania tych, którzy w jego oczach mają brakujące mu rzeczy: odwagę, przebojowość, męski sposób prezencji, męskie piękno itp. Zazdrości im. Może zacząć fantazjować o byciu zauważonym przez tych „idoli”, o byciu ich bliskim i wyłącznym przyjacielem. To by oznaczało uznanie i akceptację ze strony „mężczyzn”, przynależenie do nich. To są jednak marzenia, które nawet jeszcze bardziej zamykają go w uważaniu siebie za usytuowanego w godnej pożałowania niższości. W rzeczy samej takie fantazje karmią jego egoistyczne współczucie samemu sobie i blokują jego możliwe zdrowe próby uczestniczenia w aktywności swych rówieśników. Może tu również łatwo dojść do głosu element seksualny. W okresie dojrzewania uwielbianie rzeczywistych lub wyimaginowanych idoli tej samej płci, ich zachowania lub fizycznego wyglądu jest bliskie zakochaniu się i może łatwo uzyskać erotyczny podtekst, ponieważ jest ono sentymentalną tęsknotą za uczuciem. Im bardziej dziecko czuje się samotne i tragiczne, tym silniejsze są jego życzeniowe fantazje – bardziej „halucynacyjne” – i jest ono bardziej skłonne, aby uciekać od rzeczywistości w marzenia (dla przedlesbijskiej dziewczyny sytuacja jest podobna). Ponadto wszystko to wcale nie rekompensuje mu jego usytuowania w nieprzynależności do grupy chłopców i mężczyzn. Wręcz przeciwnie, przywiązuje go to do niemęskich odczuć i dramatycznych pragnień. Amsterdam wystawia tzw. homopomnik, będący właściwie produktem gejowskiej propagandy. Na tym nieciekawym kawałku kamienia jest wyryty tekst pewnego homoseksualnego poety, który trafnie podsumowuje istotę jednopłciowych pragnień: „Przyjaźni, tej bezgranicznej tęsknocie”. Smutny, dramatyzujący aspekt tej tęsknoty jest jasno wyrażony, a termin „bezgranicznej” jest także tu odpowiedni. Spełnienie się – duchowe – pragnienia kochanka o tej samej płci jest rzeczywiście iluzją, stąd nigdy nie jest ono zaspokojone. W konsekwencji związki homoseksualne są ze swej natury niestabilne, nietrwałe i niewierne, ponieważ obaj partnerzy gonią za chimerą, za fantazją ukierunkowaną na własne ego. Obaj są zamknięci w sobie, w swoim dziecięcym lub nastoletnim ja, w egocentryzmie. Ich „miłość” w istocie nie jest prawdziwą miłością, lecz chłopięcym sentymentalizmem i – pozory mylą – zasadniczo niedojrzałym egoizmem, samolubstwem. Może to dla niektórych brzmieć szorstko, ale nie wolno nam zamalowywać rzeczywistości farbą fałszywej czułostkowości. Co więcej, szczerym i mającym dobre intencje osobom dotkniętym problemami homoseksualnymi, które nie chcą się zdecydować na gejowski styl życia i raczej chciałyby zmiany, konfrontacja z rzeczywistością w ich wewnętrznej sytuacji pomaga najlepiej. Spojrzenie w lustro samopoznania jest warunkiem wszelkiej konstruktywnej zmiany. Wydatnym problemem okresu dojrzewania jest masturbacja. Od lat sześćdziesiątych XX w., pod wpływem destruktywnych idei takich ludzi jak Alfred C. Kinsey (1894-1956) – gej w ukryciu, który nasiąkł perwersyjnymi zachowaniami seksualnymi i stał się niewolnikiem masturbacji – intensywna propaganda sprawiła, że ta egoistyczna aktywność figuruje w edukacji seksualnej młodzieży jako coś niewinnego i zdrowego. Psychologicznie i moralnie jest to jednak rażącą nieprawdą. Nawet liberalni w poglądach, niechrześcijańscy psychiatrzy, tacy jak córka Freuda Anna, ubolewali nad negatywnymi – dla siły charakteru i ogólnie dla samodyscypliny – skutkami niepodejmowania przez młodego człowieka walki z impulsami samonagradzania się. Zwłaszcza młodzież o niskiej samoocenie albo taka, której środowisko społeczne bądź rodzinne jest nieszczęśliwe lub niestabilne, oraz ci wszyscy młodzi, którzy tęsknią za osobistym uczuciem i przewodnictwem, co jest tak ważne na tym etapie ich rozwoju osobowościowego, mogą paść ofiarą niemal kompulsywnego nawyku seksualnego samozaspokajania się, co wzmacnia ich egocentryzm. Przedhomoseksualne nastolatki oraz ci, którzy doświadczają pierwszych jednopłciowych „zakochań”, należą do tej grupy ryzyka. Niewielki krok dzieli życzeniowe marzenia o wyidealizowanych przyjaźniach i przyjaciołach tej samej płci od wyimaginowanej lub fizycznej bliskości z nimi. Zniewolenie fantazjami o jednopłciowej masturbacji cechuje wielu nastolatków i młodych mężczyzn, którzy są na drodze ku przywarciu do homoseksualizmu. Przymuszani przez samotność, stany depresyjne oraz uczucie niższości stopniowo wycofują się w głąb siebie i karmią swoje jednopłciowe pragnienia, aż w pewnym momencie mogą poczuć nieodpartą chęć do poszukiwania kontaktów w realnym życiu. Rola pornografii, tak łatwo dostępnej dzisiaj dzięki internetowi, jako potężnego stymulatora wszelkich niedojrzałych wyobrażeń nie potrzebuje dalszych wyjaśnień. Czynniki rodzinneJak już powiedziano na początku tego artykułu, kompleksy niższości w kwestii męskości lub kobiecości często rozwijają się w reakcji na określone wpływy i relacje wewnątrz rodziny oraz grupy rówieśników. W procesie wychowawczym znamienitej większości męskich homoseksualistów matka była psychologicznie zbyt ważna, a ojciec za bardzo nieobecny, czasami nawet nadmiernie negatywny. Ten podstawowy wzorzec ma rozmaite wariacje. Matka mogła być nadopiekuńcza, nazbyt lękliwa, nie widząca poza dzieckiem świata lub nawet ubóstwiająca je, dominująca, ingerująca za bardzo, zbyt pobłażająca lub przesadnie restrykcyjna. Ojciec mógł być słaby i chwiejny (model słabej roli mężczyzny) albo niezbyt zainteresowany synem, negatywnie krytyczny wobec niego lub czasami nawet odrzucający go. W rezultacie chłopiec był zbytnio przywiązany do matki, a niedostatecznie do ojca. Normalnie chłopiec musi czuć, że należy do świata swego ojca bardziej aniżeli do świata matki, gdyż rodzi to w nim męską pewność siebie. Przedhomoseksualni chłopcy w większości nie mieli wiele z tego uczucia, wielu czuło się „bardziej jak matka”, naśladowało ją bardziej niż swego ojca. Liczne matki homoseksualistów zbytnio przywiązywały swych synów do siebie – z powodu pewnej słabości osobowej, ograniczeń lub niezrównoważenia, z powodu problemów małżeńskich, ponieważ ich syn był fizycznie upośledzony lub wskutek innych okoliczności. Obiektywnie liczni ojcowie zaniedbywali swoje bycie ojcem w stosunku do określonego dziecka, ponieważ byli już starsi, ponieważ zostawiali chłopca pod kuratelą swych żon, ponieważ byli zbyt zajęci, po rozwodzie, ponieważ syn był nieślubny oraz z wielu innych powodów. W rezultacie tych kombinacji wpływów rodzicielskich męskość chłopca i jego pewność siebie jako chłopiec (jako mężczyzna) pozostała niedorozwinięta. Jego osobowość była często charakteryzowana przez takie cechy, jak pragnienie odwagi i normalnej agresywności, lękliwość, słabość, nadmierne uzależnienie, delikatność w stosunku do siebie, dziecinne nawyki, zbyt kobiece nastawienie. Z tego powodu nie mógł on sobie poradzić z rówieśnikami i wylądował na pozycji „samotnego wilka”. Ponadto maminsynek i nadmiernie lękliwy chłopiec może się stać obiektem naśmiewania się, wyszydzania lub szykanowania ze strony swych kolegów. Takie czynniki stoją za większością przypadków (przed)młodzieńczego uznawania w sobie braku męskości oraz nienależenia do świata chłopców i mężczyzn, innymi słowy – za specyficznym kompleksem niższości płciowej, który opisaliśmy powyżej. Bardzo często przedlesbijska dziewczyna nie ma poufałej relacji ze swoją matką – a to przede wszystkim matki stymulują u dziewczyny rozwój kobiecej natury, instynktów i pewności siebie. Czasami ojciec odgrywał zbyt dużą rolę w wychowywaniu dziewczynek, a matka była psychologicznie odległa. W innych przypadkach ojciec zbyt mało cenił płeć żeńską, niewiele był zainteresowany dziewczynką, na korzyść jej braci. Takie czynniki powodują, że dziewczynka przyjmuje chłopięce zwyczaje i zainteresowania (czuje się przez to dowartościowana); co ważniejsze jednak, predysponują ją one do samooceny, do czucia, że nie jest ona w zasadzie taka jak inne dziewczynki, nie jest „prawdziwą dziewczynką”. Często również do kobiecej niepewności może dochodzić jeszcze „kompleks bycia brzydką”. Czuje się ona fizycznie mniej atrakcyjna, mniej powabna, lub też fizycznie zbyt „męska”. Jej brak kobiecej pewności siebie sprawia, że nie identyfikuje się z rolą kobiety (a właściwie ze swą wrodzoną kobiecą naturą), tak samo jak ludzie odrzucają zachowania i role, które powodują w nich bolesne poczucie niższości. Jednakże w okresie dojrzewania przedlesbijka czuje się samotna, nie jest jedną z innych dziewcząt i często ma trudności w nawiązywaniu przyjaźni; zaczyna zatem marzyć o wyidealizowanych przyjaciółkach lub nieco starszych od niej, przypominających jej matkę, dziewczętach oraz o uczuciowych relacjach z konotacjami erotycznymi. Etykietowanie siebie jako „homoseksualista”, „lesbijka”Młodzież i młodzi dorośli mający silne i powracające jednopłciowe fantazje są kuszeni, aby wyobrazić sobie, że poddanie się swoim pragnieniom oraz szukanie jednopłciowych kontaktów jest drogą do szczęścia. Wielu wybiera najłatwiejszą, ale złą opcję, jedną z dwóch, które się im proponuje: mianowicie albo uznanie oczywistej prawdy, że ich marzenie nie jest ani naturalne, ani poprawne moralnie i że powinni zadać sobie trud, aby się mu przeciwstawić; lub, być może w akcie desperacji, stłamszenie głosu rozumu i sumienia oraz oszukiwanie się myśleniem, że należy się do odmiennego rodzaju istot ludzkich zwanych „gejami”. Następnie przypinają oni sobie tę etykietę i domagają się prawa do życia w zgodzie ze swoją „naturą”. W rzeczywistości to wewnętrzne kłamstwo stawia ich na drodze do uzależnienia się od seksu, do wzrastających frustracji, powierzchowności i pustki – bez względu na to, jak zręcznie niektórzy z nich będą udawać, że prowadzą przyjemne życie. Ich sumienie nigdy nie jest spokojne. Ich życie jest monotonne: krótkotrwałe euforie i frajdy, lecz jeden związek po drugim się rozpada, obsesyjna seksualność i niezwyczajna swoboda seksualna, samotność i depresja, dolegliwości psychosomatyczne, często alkohol i narkotyki, choroby weneryczne, zarażenie wirusem HIV, samobójstwa... Średnia długość ich życia jest krótsza niż reszty społeczeństwa, a starzejąc się, żyją oni najczęściej samotnie, bez przyjaciół – bez względu na to, ilu kochanków mieli w młodych latach. Wprawdzie związki lesbijskie trwają dłużej w porównaniu z gejowskimi, niemniej krócej niż normalne heteroseksualne, a o wiele krócej aniżeli małżeństwa (nawet w obecnych czasach). Są one przepełnione konfliktami, zazdrością, niewiernością i o wiele częściej niż normalne wybuchami partnerskiej agresji. Wszystkie związki homoseksualne są emocjonalnie niedojrzałe i niestabilne. Wewnętrzna historia homoseksualnego trybu życia nie jest zatem w ogóle wspaniała ani godna pozazdroszczenia. Jest ono ciągłym, a czasami szybkim, popadaniem w psychiczną, moralną i duchową nędzę. Znamiona homoseksualnej osobowościGłówne cechy charakterystyczne towarzyszące skłonnościom homoseksualnym i jednocześnie wyrastające ponad dojrzalszą i zdrowszą część osobowości w proporcji, w jakiej on (ona) poddaje się bez oporu gejowskiemu życiu, mogą zostać zsumowane w kilku powiązanych ze sobą punktach: niedorozwinięta męskość lub kobiecość w odniesieniu do nawyków i nastawienia mentalnego, kompleks niższości płciowej, utrzymywanie się emocjonalności nastolatka i powiązane z tym chłopięce lub dziecinne zachowania, tendencja do użalania się nad sobą (dramatyzowanie, uważanie się za ofiarę, nawyk skarżenia się) i nierozwiązany gniew, bunt, przesadne skoncentrowanie się na sobie (egoizm), zmniejszona zdolność kochania. Przy zastosowaniu diagnozy medycznej homoseksualizm jest rodzajem neurozy, jak również neurozą seksualną. Obiektywnie osoby cierpiące na te skłonności potrzebują konstruktywnej pomocy, a ci, którzy mają wolę i chęć przyjęcia takiej pomocy, winni mieć możliwość jej znalezienia. Dlatego są powody, aby nie być biernym i zacząć tę walkę o normalność – im młodziej, tym lepiej, im wcześniej, tym lepiej. To ona będzie tematem naszego ostatniego artykułu. dr Gerard J.M. van den Aardweg (Holandia) Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w kwietniu 2015 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|