|
|||
|
Autor: Teresa Tyszkiewicz, „Jeżeli Pan nie zbuduje domu, daremnie się trudzą budujący. Jeżeli Pan nie strzeże miasta, na próżno czuwają straże”. Ten początek psalmu 127 może być komentarzem do niejednej karty historii i niejednego życiorysu. Żadna działalność ludzka, nawet w sprawach doczesnych, nie może być wyjęta spod władzy Boga” – mówi Konstytucja dogmatyczna o Kościele (36). Jakie miejsce dajemy Bogu w naszym życiu? Jeżeli Boga się odrzuca lub się Go lekceważy, jeżeli usuwa się Jego Dekalog z życia społecznego oraz indywidualnego, to wówczas jest to, co jest: mnóstwo kryzysów, pomyłek, niekompetencji, katastrof i konfliktów, w których najczęściej cierpią niewinni, wojen bez widoków na ich zakończenie, krzywd, głodu oraz innych przejawów zła. Jeżeli Boga oraz Jego prawo postawi się na pierwszym miejscu, człowiek ma prawo prosić o błogosławieństwo, kiedy zamierza czynić coś dobrego, albo prosić o światło Ducha Świętego, gdy jest w rozterce. Ile z pokornej modlitwy narodziło się twórczych inicjatyw, skutecznych środków, odkryć, sposobów pomocy, mądrych decyzji, dzieł płynących z solidarności i życzliwości, rozwiązań konfliktów… Wielu może powiedzieć, że dziś wszystko zależy od decydentów, że szary człowiek jest bezsilny. Człowiek – owszem, tak, ale nie Bóg, gdy Go człowiek prosi. Jest przejmująca scena ze Starego Testamentu, szczególnie wymowna dla współczesnego człowieka. Oto wysłannicy Boga idą do Sodomy i Gomory, aby rozeznać rozmiary zła, które się dzieje w tych miastach. Bóg natomiast powiadamia Abrahama o swoim zamiarze zniszczenia siedlisk zła. Zaczyna się przepiękny dialog człowieka modlącego się, Abrahama, z Bogiem, w którego ręku ważą się losy kilku tysięcy mieszkańców: „Abraham stał (…) przed Jahwe (...). «Może w tym mieście jest pięćdziesięciu sprawiedliwych; czy także zniszczysz to miasto i nie przebaczysz mu dla owych pięćdziesięciu sprawiedliwych, którzy w nim mieszkają?»” (Księga Rodzaju 18,22.24). Dialog trwał, aż Jahwe, na prośbę Abrahama, obiecał ocalić miasto, ze względu na dziesięciu ludzi prawych, którzy by się w nim znaleźli. Losy świata ważą się pomiędzy Bogiem miłosiernym, który czeka na modlitwę wstawienniczą człowieka, aby ocalić grzeszników, a człowiekiem, Abrahamem, który nie ustaje w błaganiu o ratunek – nie dla siebie, ale dla grzeszników; są także mieszkańcy Sodomy i Gomory, zakamieniali w złu, nieświadomi, że ich los zależy od pokornej, błagalnej modlitwy Abrahama oraz od tego, czy znajdzie się w ich mieście przynajmniej dziesięciu wierzących w Boga i posłusznych Jego przykazaniom. Nie znalazło się nawet dziesięciu… Można przenieść to wydarzenie ze Starego Testamentu w nasze czasy: Bóg widzi bezmiar zła dziejącego się w dzisiejszym świecie i sam nie przestaje wzywać do nawrócenia grzesznych i bezbożnych, a także prosić sprawiedliwych, aby weszli w rolę Abrahama – bardziej niż w rolę Abrahama: w komunię z jedynym Odkupicielem i Pośrednikiem, Jezusem Chrystusem, który nieustannie się wstawia za grzesznikami. Aby ułatwić człowiekowi tę komunię w postawie błagalnej, przebłagalnej i wstawienniczej, Bóg posłużył się nauczycielką modlitwy chrześcijan – Maryją. W Jej szkole powstała „modlitwa o wielkim znaczeniu”: różaniec. Jak powstał różaniecJest legenda, że św. Dominik otrzymał różaniec od samej Matki Bożej. Zapytany o to dominikanin, ojciec Walenty Potworowski, wyjaśnia: „Jest jedna notatka o św. Dominiku mówiąca, że jego towarzysz, brat zakonny, miał sznureczek z węzełkami. I gdy św. Dominik odmawiał psalmy, to ten brat powtarzał coś, jakąś modlitwę ... A zatem modlitwa ta była już znana za czasów św. Dominika i na pewno była stosowana przez braci niekapłanów oraz przez mniszki. Na powodzenie różańca wpłynęło jeszcze to, że była to modlitwa braci, którzy nie mogli odmawiać psalmów, jako modlitwy liturgicznej, z tej racji, że nie byli dostatecznie wykształceni albo byli po prostu analfabetami. Różaniec jest modlitwą, która łączy medytację z odliczaniem wezwań na koronce. Ta tradycja jest bardzo stara i sięga czasów starożytnych. Bardzo rozwinęli ją ojcowie pustyni.” Różaniec w postaci nam bliższej (podział na trzy tajemnice, każda złożona z pięciu dziesiątków) skodyfikował papież Pius V (1566-1572), a czwartą tajemnicę – światła – dodał Jan Paweł II. Ta prosta modlitwa czerpiąca swoją treść ze źródeł Ewangelii stopniowo uzyskiwała coraz większą rangę, także dzięki momentom historycznym, w których odegrała decydującą rolę. Kiedy w 1571 r. potęga Turków osmańskich zaczęła zagrażać południowej Europie, papież Pius V utworzył Świętą Ligę, aby przy pomocy Hiszpanii, Wenecji oraz innych krajów europejskich stawić czoło flocie tureckiej, a cały świat chrześcijański wezwał do gorącej modlitwy różańcowej z błaganiem o ratunek przed inwazją islamu. 7 października decydująca bitwa pod Lepanto, u wybrzeży greckich, przyniosła zwycięstwo flocie Świętej Ligi i położyła kres supremacji Turków w basenie Morza Śródziemnego. Cały Kościół przypisał zwycięstwo modlitwie różańcowej i trwał w dziękczynieniu za nie. W tym czasie nastąpił wielki rozkwit tej modlitwy. Rozpowszechniły się bractwa różańcowe, prawie przy każdym kościele powstawały 15-osobowe grupy modlitewne. Lepanto nie było jedynym zwycięstwem chrześcijańskiej Europy nad wojskami tureckimi, szykującymi tym razem na lądzie inwazję w imię Mahometa na nasz kontynent (Chocim 1621, Wiedeń 1683, Temesvár 1689). Rolę przedmurza odgrywała najczęściej Polska. Dar i znak Maryi Moc różańca, jako modlitwy szczególnie drogiej Matce Najświętszej, potwierdzają również znaki późniejsze, a w naszych czasach mówią o niej liczne objawienia maryjne. Liczba tych objawień oraz ich waga od połowy XIX w. do dziś musi budzić głęboki podziw nad szczodrobliwością Bożą ujawnioną w tych łaskach cudownych, nad wyjątkową rolą Maryi we współczesnych drogach chrześcijaństwa – ale też poważną zadumę nad tym, czy te łaski nie są marnowane… Już w Lourdes (1858) Matka Boża ukazała się Bernadecie Soubirous z różańcem w ręku i zwróciła „widzącej” uwagę na to, że każdy powinien mieć swój różaniec przy sobie i się na nim modlić. W licznych objawieniach maryjnych – a było ich od połowy XIX w. do naszych czasów kilkadziesiąt – w ponad trzydziestu Maryja poleca modlitwę różańcową. Najczęściej przychodzi do „widzących” w czasie odmawiania przez nich różańca, prosi o różaniec codzienny (Mettenbuch 1876, Gietrzwałd 1877, Fatima 1917, Itatiba, Brazylia, 1989), o różaniec za grzeszników (Fatima, Sonnenhalb, Szwajcaria, 1942), za papieża i Kościół („Potrzeba wiele różańców w intencji naszego Namiestnika”); przypomina, że różaniec jest najskuteczniejszą bronią („Nie kule i armaty, ale różaniec powinien być waszą bronią”, Necedah, USA, 1955; „Różaniec pozostanie jedyną bronią i znakiem Syna – mówi Maryja – dlatego dzień i noc odmawiajcie różaniec”, Akita, Japonia, 1973). W dziewiętnastym i dwudziestym stuleciu Matka Chrystusowa w różnorakich okolicznościach dawała odczuć w jakiś sposób swoją obecność i usłyszeć swój głos, by zachęcić Lud Boży do tej formy modlitwy kontemplacyjnej” – pisał Ojciec Święty Jan Paweł II. Chodzi o to, aby odmawiać tę modlitwę w całym jej bogactwie medytacyjnym, ale także aby ją rozpowszechniać zwłaszcza tam, gdzie początkowa gorliwość dla niej osłabła. Między innymi w tym celu papież przypomniał postać apostoła różańca, włoskiego prawnika Bartola Longo (1841-1926), którego dołączył do grona błogosławionych w r. 1980. Bartolo Longo w okresie swoich studiów uniwersyteckich w Neapolu porzucił praktyki religijne i zajął się spirytyzmem, a nawet satanizmem. Jego nawrócenie nastąpiło, gdy usłyszał wewnętrzny głos: „Jeśli chcesz się ocalić, zrób coś dla upowszechnienia różańca”. W jego dalszej drodze powrotu do Boga pomogło mu środowisko dominikańskie oraz lektura dzieł św. Tomasza z Akwinu. Longo wstąpił do III zakonu dominikańskiego, zaczął zwalczać ruchy spirytystyczne i szerzyć modlitwę różańcową. Aby czynić to jeszcze skuteczniej, w miejscowości Valle di Pompei, sąsiadującej z terenem starożytnego miasta Pompeja, zasypanego popiołami po erupcji wulkanu Wezuwiusz w 79 r., pobudował kościół, postarał się dla niego o łaskami słynący obraz Matki Bożej Różańcowej oraz zabrał się do pracy ewangelizacyjnej i charytatywnej. Działalności Bartola towarzyszyły liczne łaski, natchnienia Matki Bożej i wzruszające cuda. Wokół kościoła powstał cały ośrodek, „miasto miłosierdzia”, nastawiony na pomoc głównie więźniom i ich rodzinom, ale również wszystkim potrzebującym. Ośrodek szerzy kult różańca i tętni tą modlitwą nieprzerwanie. Matka Boża ukazała się swemu gorliwemu apostołowi w 1876 r. jako Królowa Różańca Świętego. Janowi Pawłowi II, papieżowi, który samego siebie („Totus Tuus”), ale także swój pontyfikat powierzył sercu i rękom Maryi, zależało, aby modlitwa różańcowa mogła być uważana w całym Kościele za modlitwę „o wielkim znaczeniu”. Trzeba było w tym celu ukazać ją w całym jej bogactwie teologicznym, więc zaraz po wypowiedziach związanych z Wielkim Jubileuszem Roku 2000 Jan Paweł II ogłosił list apostolski Rosarium Virginis Mariae. List ten miał być przewodnikiem w pogłębianiu i poszerzaniu kultu różańca, zwłaszcza podczas Roku Różańca (od października 2002 r. do października 2003 r.). List Rosarium Virginis Mariae jest nie tylko skarbnicą myśli teologicznej, ale jest on pisany sercem – przez kogoś, kto tę modlitwę poznał, kto ją wprowadził w swoje życie, umiłował ją i w niej wyrażał całą swoją miłość do Tej, do której ją skierowywał stałym zrywem serca: „Różaniec to modlitwa, którą bardzo ukochałem. Przedziwna modlitwa! Przedziwna w swej prostocie i głębi zarazem... Różaniec towarzyszył mi w chwilach radości i doświadczenia. Zawierzyłem mu wiele trosk. Dzięki niemu zawsze doznawałem otuchy” (RVM 2). Jan Paweł II pragnął w tym liście przeciwstawić się najczęściej spotykanym opiniom umniejszającym rangę różańca. Pierwsza z nich to uważanie różańca za modlitwę „ludową”, dobrą dla ludzi prostych, którym wystarcza powtarzanie w kółko tych samych formuł. Jan Paweł II obala ten fałszywy wizerunek modlitwy różańcowej. Ukazuje, że jest ona prawdziwą szkołą modlitwy, w której uczyli się wielcy święci: „Różaniec należy do najlepszej i najbardziej wypróbowanej tradycji kontemplacji chrześcijańskiej” (RVM 5), ponieważ uczy kontemplować razem z Maryją oblicze Chrystusa w kolejnych wydarzeniach ewangelicznych. Przypomnienie na początku dziesiątki różańca faktu biblijnego otwiera możność medytacji nad tajemnicą Chrystusa objawioną w tym wydarzeniu, wybraną przez modlącego się w zależności od jego duchowości i potrzeb. Jan Paweł II obala kolejną mylną opinię, jakoby różaniec był modlitwą maryjnocentryczną. W różańcu z Maryją idziemy drogami Chrystusa – od momentu Wcielenia aż do chwały nieba, do której Chrystus zaprasza swoją Matkę oraz swoich wybranych. Cała modlitwa różańcowa „w pełni posiada znamię chrystologiczne” (RVM 18). W refleksji towarzyszącej każdej dziesiątce otwiera się karta Ewangelii, a z nią bezmiar planów zbawczych Boga wobec człowieka. Każda więc dziesiątka woła, że „Bóg jest miłością...”. W centrum powtarzanego dziesiątkami pozdrowienia anielskiego stoi Chrystus: „błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus”. Prośba i odpowiedźJan Paweł II mówił na początku swego pontyfikatu, że „ta prosta modlitwa różańcowa pulsuje niejako życiem ludzkim”. W liście apostolskim Rosarium Virginis Mariae (2) pisze: „W te same dziesiątki różańca serce nasze może wprowadzić wszystkie sprawy, które składają się na życie człowieka, rodziny, narodu, Kościoła, ludzkości”. Ile bolesnych i beznadziejnych spraw dzisiejszego świata można powierzyć przez paciorki różańca Tej, pod której obronę uciekamy się od wieków. Tego oczekiwał i stale oczekuje zarówno Kościół, jak i świat, którego trzeba wyprowadzić z zapaści duchowej i moralnej. Są wielkie problemy ludzkości i codzienne małe troski człowiecze. Maryja, towarzysząca Synowi w tajemnicach różańcowych, towarzyszy również im i występuje wobec Jezusa jako rzeczniczka ludzkich potrzeb: «Nie mają już wina». Różaniec jest równocześnie medytacją i prośbą” (RVM 16). Wydarzenia wstrząsające ludzkością, a widziane oczyma wiary prowadzą do jednego wniosku: trzeba na modlitwie różańcowej powierzyć Maryi siebie, swą rodzinę i świat: „Staje się czymś naturalnym przynosić na to spotkanie ze świętym człowieczeństwem Odkupiciela tak liczne problemy, lęki, trudy i projekty, które cechują nasze życie. «Zrzuć swą troskę na Pana, a On cię podtrzyma» (Księga Psalmów 55,23). Medytować z różańcem znaczy powierzać nasze troski miłosiernemu Sercu Chrystusa i Sercu Jego Matki” (RVM 25). Jan Paweł II, pisząc list o różańcu, miał w pamięci nie tylko zwycięstwo floty chrześcijańskiej nad turecką w 1571 r.; wiedział o wydarzeniach bardziej współczesnych, dziejących się już za jego życia, a mających znamię jeśli nie cudownych, to przedziwnych, o epokowym znaczeniu. Karol Wojtyła miał zaledwie kilka miesięcy, kiedy jego ojczyźnie oraz Europie zagroziła nawała ze wschodu: armia sowiecka, licząca na poderwanie do rewolucji krajów środkowej i zachodniej Europy, rzuciła się na powstałe dopiero z niewoli młode państwo polskie, mogące przeciwstawić hordom bolszewickim nieliczne, formujące się zaledwie, słabo uzbrojone wojsko. Bolszewicy dochodzili już do Wisły. Sztaby polskie oraz krajów sprzymierzonych opracowywały strategie obrony Warszawy; zgłaszali się ochotnicy do walki, a kto nie mógł nosić broni, szedł do kościoła. Wszystkie świątynie warszawskie były przepełnione: dzień i noc trwały modlitwy błagalne przed Najświętszym Sakramentem, różaniec miał w nich ważną rolę. I stało się to, co zostało nazwane „Cudem nad Wisłą”. Moc modlitwy różańcowej ukazuje inne wydarzenie z historii naszego kontynentu. Na skutek ustaleń po zakończeniu II wojny światowej Austria znalazła się pod dominacją radziecką. Tę okupację znosiła bardzo boleśnie. Franciszkanin ojciec Petrus Pawlicek, zainspirowany objawieniami fatimskimi, modlił się w sanktuarium austriackim w Mariazell i tam usłyszał słowa Maryi: „Czyńcie, co wam mówię, a będzie wam dany pokój”. Ojciec Pawlicek szybko zrozumiał, co ma robić. W 1947 r. założył „pokutną krucjatę różańcową o pokój dla świata”. Do krucjaty tej przystąpiło wielu ludzi, także ze świata polityki. Wkrótce liczyła ona pół miliona członków. Modliła się i pokutowała w intencji pokoju na świecie oraz wolności dla Austrii. Wszystkie zabiegi dyplomatyczne na rzecz uwolnienia Austrii napotykały twardy sprzeciw Moskwy. Aż w końcu 13 kwietnia 1955 r. kolejna delegacja austriacka niespodziewanie dostała obietnicę (dotrzymaną!) wycofania wojsk radzieckich z Austrii. Austria uzyskała wolność. W Fatimie 13 maja 1917 r. Matka Boża już zapowiadała, że „bezbożna propaganda [Rosji komunistycznej] rozszerzy swe błędne nauki po całym świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła”. Toteż rzeczywiście nastąpił szereg działań ZSRR wykorzystujących napięcia społeczne i nastroje rewolucyjne, aby doprowadzić do obalenia istniejących ustrojów i wprowadzenia reżimów komunistycznych, zależnych od Moskwy. Tak stało się z wieloma krajami postkolonialnymi, z Kubą, a miało się stać z Brazylią w 1964 r. oraz dziesięć lat później z Portugalią. Te dwa ostatnie państwa uniknęły krwawej rewolucji dzięki modlitewnemu „szturmowi do nieba” przez różaniec. (Szczegółową historię tych wydarzeń i jeszcze następnych (Filipiny, Kanada) opisuje Wincenty Łaszewski w książce Dziewiąta krucjata). Różaniec – według doświadczeń Kościoła, objawień Maryi oraz słów Ojca Świętego bł. Jana Pawła II – ma być modlitwą wstawienniczą oraz błagalną: „Kościół zawsze uznawał szczególną skuteczność tej modlitwy, powierzając jej wspólnemu odmawianiu, stałemu jej praktykowaniu najtrudniejsze sprawy. W chwilach, gdy samo chrześcijaństwo było zagrożone, mocy tej właśnie modlitwy przypisywano ocalenie przed niebezpieczeństwem, a Matkę Bożą Różańcową czczono jako Tę, która wyjednała wybawienie. Dziś skuteczności tej modlitwy (...) zawierzam sprawę pokoju w świecie i sprawę rodziny” (RVM 39). Bardzo potrzeba dziś tego wybawienia. Przywołam na zakończenie jeszcze raz przedziwny dialog Abrahama z Jahwe, kiedy to ważyły się losy Sodomy i Gomory. Chciejmy zobaczyć w nim siebie. Dla wybawienia potrzeba rzeszy Abrahamów, którzy by na wzór starotestamentowego Patriarchy wypraszali dziesiątek po dziesiątku ocalenie dla dzisiejszych pogrążonych w pogańskim grzechu ludzi, miast i krajów, potrzeba tej garstki sprawiedliwych, dla których Bóg Ojciec byłby gotów przebaczyć pozostałym. Najskuteczniej Boga prosić na różańcu, ponieważ wtedy Maryja prosi razem z nami. Nie czekać na specjalne wezwania, struktury organizacyjne czy odpowiednie okresy liturgiczne. Mieć różaniec przy sobie, w kieszeni, wziąć go do ręki i zacząć go odmawiać. Każde miejsce i każdy czas są dobre. Teresa Tyszkiewicz Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w kwietniu 2015 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|