|
|||
|
Autor: Mirosław Rucki, „Chociaż jestem biologiem, muszę przyznać, iż nie rozumiem, w jaki sposób powstało życie. (...) Możliwość istnienia Stwórcy, Boga, stanowi dla mnie satysfakcjonujące rozwiązanie tego problemu”. Te słowa powiedział Werner Aber, genetyk i mikrobiolog, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny. Inny noblista, Francis Harry Compton Crick, biochemik i genetyk, stwierdził: „Człowiek uczciwy, uzbrojony w całą wiedzę, która jest nam obecnie dostępna, mógłby jedynie stwierdzić, iż w pewnym sensie pochodzenie życia wydaje się w tej chwili niemalże cudem, tak wiele jest warunków, które musiałyby zostać spełnione, aby ono zaistniało”. Podejmując liczne próby wyjaśnienia początków istnienia życia z pominięciem Boskiego stwórczego aktu, uczony ten musiał w końcu przyznać: „Za każdym razem gdy piszę referat na temat pochodzenia życia, postanawiam sobie, iż nigdy nie napiszę następnego, gdyż jest w tym zbyt wiele spekulacji, a zbyt mało faktów”. Pycha ludzka jest jednak ogromna i prowadzi do absurdalnej niewiary w istnienie Stwórcy. Bo tylko w ten sposób można wytłumaczyć irracjonalne próby zrozumienia otaczającego nas świata bez uwzględnienia oczywistych dowodów na Jego działanie i moc. Pozostając z całym szacunkiem dla tytułów naukowych prof. Richarda Dawkinsa, nie mogę uznać za naukowe jego próby nadania przymiotów Boga Stwórcy jakiemuś ślepemu przypadkowi. Przyznał on w swojej książce Niewidomy zegarmistrz (The Blind Watchmaker: Why the Evidence of Evolution Reveals a Universe without Design), że jądro każdej komórki roślinnej, zwierzęcej czy ludzkiej zawiera więcej informacji niż 30-tomowa Encyklopedia Britannica, jednakże usiłuje udowadniać, że ta informacja nie została wymyślona i zakodowana przez Inteligentnego Stwórcę. Odnosząc się do słynnego porównania Boga z zegarmistrzem, prof. R. Dawkins uważa, że bezosobowa i bezrozumna przypadkowa ewolucja jest takim niewidomym zegarmistrzem, który tworzy skomplikowane, wręcz cudowne urządzenia – żywe organizmy. Taka argumentacja urąga ludzkiej logice myślenia. Ażeby to zobrazować, posłużmy się przykładem małego chrząszcza, którego mechanizm obronny po prostu w żaden sposób nie mógł powstać przypadkowo, w wyniku ślepych mutacji i zmian rozwojowych. Jest to strzel Stenaptinus insignis (chrząszcz z rodziny biegaczowatych), który razi napastnika strumieniem gorącego sprayu zawierającego substancje drażniące. Każdy, kto interesował się chemią i robił w domu doświadczenia z substancjami agresywnymi oraz materiałami wybuchowymi lub łatwopalnymi, doskonale wie, jak ciężko uniknąć wówczas poparzenia, przypadkowej eksplozji lub samoczynnego zapalenia się substancji. Tymczasem mały chrząszcz produkuje we własnym ciele materiały wybuchowe i broń chemiczną i potrafi skutecznie je wykorzystać przeciwko agresorowi. Dzisiejsza nauka wie bardzo wiele o mechanizmach obrony chemicznej u chrząszczy: zbadano wydzieliny obronne prawie tysiąca gatunków chrząszczy należących do ok. 400 rodzajów. Naukowcy poznali już skład i właściwości mieszanek produkowanych w organizmach chrząszczy należących do trzydziestu różnych rodzin. Przykładowo najbardziej prymitywny strzel (Metrius contractus z rodziny Carabidae latreille) został zbadany i opisany przez zespół naukowców amerykańskich, kierowany przez profesora Thomasa Eisnera (m.in. w czasopiśmie „The Journal of Experimental Biology” 203 (2000), s. 1265-1275). Gruczoły tego chrząszcza produkują 27 składników chemicznych. Normalnie te składniki są przechowywane w specjalnych, osobnych zbiorniczkach i dopiero w chwili zagrożenia są wtryskiwane do specjalnej komory. Jeden zbiorniczek zawiera hydrochinony i nadtlenek wodoru, drugi zaś mieszankę enzymów. Kiedy te mieszanki łączą się w komorze spalania, następuje natychmiastowe wytrącenie z nadtlenku wodoru tlenu, który utlenia hydrochinony do postaci benzochinonów (stanowiących broń chemiczną strzela). Reszta tlenu wywołuje samozapłon obecnych w mieszance substancji łatwopalnych, w wyniku czego gwałtownie wzrasta temperatura i ciśnienie w komorze spalania i następuje wystrzał gorącej (do 100°C) substancji drażniącej, mającej porazić wroga. Wystrzał zatem następuje jako produkt dwufazowej kontrolowanej reakcji chemicznej. W sposób oczywisty obrona strzela byłaby nieskuteczna, gdyby nie systemy lokalizacji intruza, połączone z układami wykonawczymi, nakierowującymi strumień w odpowiednim kierunku. Tymczasem chrząszcz potrafi bardzo dokładnie określić położenie napastnika i trafić go praktycznie w każdym punkcie na jego ciele, ustawiając dyszę wytryskową w odpowiednim kierunku. Nawet gdyby agresor znajdował się na grzbiecie strzela, specjalne tarcze pozwalają mechanicznie przekierować gorący strumień substancji drażniących w odpowiednie miejsce. Jest pewien kłopot z uwierzeniem w ewolucję takiego chrząszcza na drodze stopniowych zmian. Mamy bowiem do czynienia z tysiącem gatunków mających w pełni ukształtowany funkcjonalny system, zdolny w mgnieniu oka przygotować substancję wybuchową z gotowych składników i pozwalający wystrzelić mieszankę płynów drażniących we właściwym kierunku. Nie mamy natomiast ani jednego gatunku przejściowego, od którego mógłby strzel pochodzić. Widać to na ilustracji, pochodzącej z przytoczonej publikacji Th. Eisnera i in.: nie ma ani jednego gatunku, który znajdowałby się pomiędzy istniejącymi, a cztery hipotetyczne linie filogenezy nawet się nie przecinają. Po prostu nie wiadomo, jak te współpracujące ze sobą systemy mogłyby się rozwinąć z czegoś innego na drodze ewolucji, ponieważ każdy błąd w przygotowaniu substancji wybuchowych i drażniących biedny chrząszcz musiałby przypłacić życiem i tym samym nie byłby w stanie przekazać potomnym zakodowanej w genach informacji, jakich błędów trzeba unikać. Podejmując próbę wyjaśnienia ewolucji strzela, S. Osawa i Z.H. Su napisali 200-stronicową książkę Molecular Phylogeny & Evolution of Carabid Ground Beetles (Springer Verlag, 2004). Analizując mitochondrialne DNA ponad 2 tysięcy osobników z 350 gatunków, Autorzy doszli do wniosku, że chrząszcze te „pojawiły się” nagle, ponieważ nie byli oni w stanie wskazać żadnego ich ewolucyjnego przodka. Nie chcąc jednak uznać Stwórcy, Jego potęgi i mądrości, Autorzy uciekli się do pojęć „ewolucja nieciągła” oraz „równoległa ewolucja morfologiczna”. Niestety, w sposób oczywisty ucieczka ta nie daje odpowiedzi na pytanie: z czego i w jaki sposób powstały same z siebie zaawansowane mechanizmy, tak niebezpieczne dla samego strzela w razie najdrobniejszego błędu? Jest oczywiste, że „niewidomy zegarmistrz” po prostu nie dałby rady złożyć takiego chrząszcza, gdyż musiałby to uczynić bardzo precyzyjnie, natychmiast i za pierwszym razem... Brytyjski profesor Andrew McIntosh, wybitny specjalista w dziedzinie aero- i termodynamiki, który zajmuje się badaniami systemów termodynamicznych w organizmach żywych, napisał: „Zaawansowane miniaturowe komory spalania, mechanizmy kontrolujące ciśnienie, wewnętrzny system szybkiego przełączania zaworów i precyzja celowania – to wszystko prowadzi do wniosku, że mamy do czynienia z jednym z najlepszych urządzeń do kontrolowanego spalania, jakie istnieje w otaczającym nas świecie! Nie powinniśmy się jednak dziwić tej skomplikowanej, nieredukowalnej złożoności w świecie istot żywych, wskazującej jednoznacznie na wielki Umysł, który ustanowił ją wraz z całym Kosmosem” (A.C. McIntosh, Burning, Frizzling or Fizzling? „Mathematics Today”, 38(2), 2002, s. 40-45). Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki Dennis Gabor przyznaje: „Po prostu nie potrafię uwierzyć, że wszystko rozwinęło się poprzez przypadkowe mutacje”. Trudno nie przyznać mu racji, zwłaszcza że nawet taki mały chrząszcz świadczy o potędze Stwórcy i woła donośnym głosem, wysławiając Boga wobec mądrych naukowców: „Dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie, godne podziwu są Twoje dzieła” (Księga Psalmów 139,14). Księga Mądrości mówi: „Jeśli ich moc i działanie wprawiły ich w podziw – winni byli z nich poznać, o ile jest potężniejszy Ten, kto je uczynił. Bo z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę” (Księga Mądrości 13,4-5). Święty Paweł ostrzega: „Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty – wiekuista Jego potęga oraz bóstwo – stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła, tak że nie mogą się wymówić od winy. Ponieważ, choć Boga poznali, nie oddali Mu czci jako Bogu ani Mu nie dziękowali, lecz znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne ich serce. Podając się za mądrych, stali się głupimi” (List do Rzymian 1,20-22). Nie bądźmy więc głupi i oddajmy chwałę Bogu Stwórcy, mając przed sobą małego, ale jakże wymownego świadka Jego mądrości i potęgi. Módlmy się też za naukowców porażonych duchową ślepotą, by dostrzegli palec boży w otaczającym nas świecie, gdyż do nich Pan Jezus kieruje swoje słowa: „Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: »Widzimy«, grzech wasz trwa nadal” (Ewangelia wg św. Jana 9,41). Mirosław Rucki Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w kwietniu 2015 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|