|
|||
|
Autor: Świadectwo, Ruch Czystych Serc to moja droga do nieba. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu nawet bym nie pomyślała, że dziś mogę być taka szczęśliwa! A jednak. Zawierzyłam Bogu całe swe życie, każdy krok, wszystkie chwile, całą siebie. Moja droga do Ruchu Czystych Serc była długa i bardzo kręta... Wszystko się zaczęło, gdy miałam sześć, może siedem lat. Wtedy to koleżanka, z którą często się bawiłam, zaczęła opowiadać o „życiu ludzi dorosłych”. To było takie ciekawe, że chciałam wiedzieć więcej! I tak się stało... Do swojej zabawy zaczęłam wprowadzać elementy erotyzmu, wtedy jeszcze całkiem obcego mi pojęcia. Nie wiedziałam, że to grzech. Jednak około szóstej klasy szkoły podstawowej nastąpiło moje całkowite zepsucie – grzeszyłam przeciw szóstemu przykazaniu bez opamiętania... Po pewnym czasie same myśli nie wystarczyły – potrzebowałam więcej. Zadawałam się z kolegami, którzy pili alkohol, którzy nauczyli mnie przeklinać. Odsunęłam się od Boga... Do kościoła chodziłam tylko w niedzielę i w święta obowiązkowe, modliłam się jedynie wieczorem i to zależało od tego, czy był czas i ochota. Zwiodła mnie pornografia... Czytałam różnego rodzaju gazety, przeklinałam, oglądałam erotyczne obrazy i filmy, myślałam o nieczystych rzeczach... Żyłam tak, jak tego chciałam. Sprawę z tego, jak wielkim grzechem jest pornografia, zdałam sobie dopiero w trzeciej klasie gimnazjum, kiedy to nadszedł czas bierzmowania. Powiedziałam sobie: dość! Na moment wszystko znikło, jednak nie na długo... Po sakramencie bierzmowania dawne pragnienia powróciły. Postawiłam swoje ciało na równi z Bogiem, mało tego: Bóg nie był dla mnie najważniejszy, liczyły się tylko moje pragnienia… Grzeszyłam, potem patrzyłam na krzyż i przepraszałam. Tak było za każdym razem. Najpierw przyjemności, potem On. I wreszcie nadszedł ten dzień... Moja przyjaciółka dała mi dwumiesięcznik „Miłujcie się!”. Czytałam go, gdy wracałam ze szkoły do domu, w autobusie. Natknęłam się na artykuł o pornografii. Poczułam, jak coś zakłuło mnie w serce, zaczęłam płakać... Po raz pierwszy nazwałam swój grzech po imieniu: masturbacja. Traciłam czystość sama ze sobą... Długo rozmyślałam, aż postanowiłam, że pójdę do spowiedzi... Zanim jednak tak się stało, musiałam się przygotować. Moje nawrócenie zaczęło się, kiedy w pewnym kościele uklękłam i pierwszy raz w życiu podczas modlitwy płakałam i prosiłam o przebaczenie oraz o pomoc, której bardzo potrzebowałam. Od tamtej chwili staram się być w kościele jak najczęściej, najlepiej codziennie. Moja modlitwa stała się rozmową z Bogiem, czasem nawet kilkugodzinną. Kiedyś ciężko mi było znaleźć pięć minut na modlitwę, dziś przed krzyżem klękam kilka razy dziennie. Wreszcie nadszedł czas spowiedzi. Bałam się, bardzo się bałam! Ale czułam, że On mi pomoże. Uklękłam przy konfesjonale, zamknęłam oczy i... mówiłam. Pokonałam lęk i wstyd wobec samej siebie. Pierwszy raz nie zataiłam przed Panem żadnego grzechu! To było wspaniałe uczucie. Ale po spowiedzi nie było mi lżej. Na sercu tak, bo Bóg mi wybaczył, jednak pozostało sumienie, które dręczy mnie do dnia dzisiejszego. Zrozumiałam, że u Jego boku wszystko jest łatwiejsze. Gdyby nie Bóg, nie wyznałabym przy konfesjonale tego grzechu. Gdyby nie Bóg, nie wstąpiłabym do Ruchu Czystych Serc. To był wspaniały dzień. Dzień narodzin naszego Zbawiciela! Dla mnie to też były narodziny Boga we mnie, narodziny mojego serca i miłości. Idąc do Komunii, przed wstąpieniem do Ruchu, bardzo się bałam, pojawiło się pytanie: „Czy wytrwam?!”. Ale gdy podchodziliśmy, ktoś z kolejki popchnął mnie do przodu – to był On... Zrobiłam to. Zawierzyłam Jezusowi całe swe życie! Przed relikwiami bł. Karoliny prosiłam o siłę do walki. Obiecałam Bogu i sobie, że wezmę swój krzyż na swe ramiona i będę dzielnie kroczyć za Chrystusem. Nie boję się, bo wiem, że On trzyma mnie za rękę i nigdy nie puści. A jeśli upadnę, pomoże mi wstać… Nawrócona Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w kwietniu 2015 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|