|
|||
|
Autor: Grzegorz Kucharczyk, W epoce oświecenia krajem, który odnotował skokowy wzrost liczby lóż wolnomularskich, były brytyjskie kolonie w Ameryce Północnej. Wraz z brytyjską administracją oraz brytyjską kulturą przenoszono za ocean organizację oraz ideologię masońską. „Ameryka musi być jak loża”W II połowie XVIII w. w koloniach amerykańskich można było zaobserwować dynamiczny wzrost wolnomularstwa wśród kolonialnej elity. W latach 60. XVIII w. nastąpił rozrost liczebny wolnomularstwa „dawnego rytu szkockiego”, będącego w następnej dekadzie jednym z głównych motorów tzw. stronnictwa patriotycznego, które w następnej dekadzie wzniesie hasło oddzielenia się od Korony brytyjskiej i niepodległości. Słynna „herbatka bostońska” z 1773 r. (tj. zatopienie brytyjskich statków handlowych z ładunkiem m.in. herbaty w porcie bostońskim) – uznawana za początek procesu wiodącego do ogłoszenia Deklaracji niepodległości w 1776 r. – była opracowana w lokalnych bostońskich lożach i przeprowadzona przez ich członków. Wśród wielu Ojców Założycieli USA (a więc autorów wspomnianej Deklaracji, jej sygnatariuszy, uczestników pierwszego Kongresu, który ją zatwierdził) było wielu prominentnych masonów. Dość wspomnieć w tym kontekście: Benjamina Franklina, George’a Washingtona czy Johna Hancocka (spikera pierwszego Kongresu). Szczególnie wielu masonów było wśród korpusu oficerskiego „armii kontynentalnej”, walczącej w latach 1776–1783 przeciw Brytyjczykom w udanej wojnie o niepodległość. Obok jej głównodowodzącego (G. Washingtona) w lożach było zrzeszonych ok. 50% oficerów i generałów. Pierwsze czterdzieści lat historii USA to okres bardzo szybkiego wzrostu liczby lóż wolnomularskich w tym kraju. W połowie lat 20. XIX w. w Stanach Zjednoczonych (które obszarowo były o wiele mniejsze od dzisiejszych USA) istniało więcej funkcjonujących lóż aniżeli we wszystkich innych krajach świata. Co ciekawe, wzrostowi liczebnemu amerykańskiej masonerii towarzyszyło również coraz większe utajnianie jej struktur (wykształca się wówczas struktura 33 stopni wtajemniczenia). Znaczenie amerykańskiej masonerii w tym okresie znajduje swój wyraz nie tylko w liczbach, ale również w bardzo mocno zarysowanej obecności wolnomularstwa w sferze publicznej. W 1789 r. na pierwszego prezydenta Stanów Zjednoczonych został wybrany George Washington (od 1752 r. w loży). Prezydencką przysięgę odbierał od elekta pastor Robert Livingston, wielki mistrz nowojorskiej loży. Biblia, na którą przysięgał pierwszy prezydent, do tej pory była przechowywana w budynku loży. Do rangi symbolu urosło również uroczyste położenie kamienia węgielnego pod budynek Kongresu w nowej stolicy USA – Waszyngtonie w 1793 r. Uroczystość – pod przewodnictwem prezydenta Washingtona, ubranego z tej okazji w masoński fartuszek – została przeprowadzona całkowicie w wolnomularskim rytuale i z wykorzystaniem masońskiej symboliki. Tę ostatnią zresztą odnajdziemy nie tylko na amerykańskich banknotach (słynna piramidka i „wszechwidzące oko”), ale również w oficjalnej pieczęci państwowej USA (np. masońskie korzenie ma inskrypcja: „Novus Ordo Seclorum”). Zdaniem niektórych badaczy, nawet pierwotny układ nowej stolicy państwa odzwierciedlał masońską symbolikę. Jak pisał pierwszy prezydent USA (G. Washington) w latach 90. XVIII w. do swoich współbraci zrzeszonych w lożach, Stany Zjednoczone powinny stać się tym, czym masoneria już jest – „lożą cnót”. Na przełomie XVIII i XIX w. bardzo dużo publicznych uroczystości w USA odbywało się w masońskim rytuale: otwieranie mostów, pierwszych uniwersytetów (np. w Wirginii czy Północnej Karolinie) lub budynków władz stanowych (w Massachusetts i Wirginii). Dochodziło do tego, że nawet uroczystości poświęcenia nowych kościołów protestanckich w USA (wielu duchownych protestanckich należało do lóż) odbywały się według masońskiego rytuału. Silną pozycję masonerii jako jednego (choć, podkreślmy, nie jedynego) z ważnych elementów amerykańskiego establishmentu politycznego potwierdziła II połowa XIX w. Na przełomie XIX i XX w. wpływy amerykańskich lóż będą już wykraczały poza obszar USA, wspierając także w innych krajach amerykańskiego kontynentu sprawę „wyzwolenia człowieka z okowów ciemnoty i nietolerancji”. Amerykańska masoneria bardzo gorąco poparła na przykład radykalnie antykatolicką politykę rządu meksykańskiego na początku XX w. „Deklaracja niepodległości od masonerii”Stany Zjednoczone – kraj, w którym masoneria (jak nigdzie indziej) rozbudowała swoje struktury – były również świadkiem powstania pierwszego, całkowicie świeckiego ruchu antymasońskiego. Wszystko zaczęło się w 1826 r. od tajemniczego zniknięcia Williama Morrisa, eksmasona z Batavii (stan Nowy Jork), który zapowiadał opublikowanie książki demaskującej – jak mówił – wszystkie niegodziwości i tajne machinacje (również gospodarcze) członków lóż. Gdy dodatkowo do opinii publicznej przedostały się wiadomości, że masoni funkcjonujący w wymiarze sprawiedliwości faktycznie sabotowali śledztwo w sprawie uprowadzenia W. Morrisa (i najprawdopodobniej jego śmierci) – oburzenie na postępowanie „braci” ogarnęło cały kraj. Na przełomie lat 20. i 30. oddolny, antymasoński ruch ogarnął całe Stany Zjednoczone. Powstało ponad sto gazet i czasopism poświęconych antymasońskiej tematyce. Organizowano setki antymasońskich mityngów, w tym także takich, w których brali udział eksmasoni. Podczas jednego z nich, w 1828 r., odczytano nawet Deklarację niepodległości od masońskich instytucji. Należy podkreślić, że ten antymasoński ruch – w sensie politycznym ultrademokratyczny – nie pochodził z inspiracji katolickiej (społeczność katolicka w USA jest wówczas dopiero w powijakach, przed wielką migracją Irlandczyków w latach 40. XIX w.). Zaangażowało się w niego natomiast wielu duchownych oraz członków rozmaitych Kościołów protestanckich. Wszyscy oni domagali się wprowadzenia oficjalnego zakazu piastowania przez masonów urzędów publicznych nie pochodzących z wyboru oraz wprowadzenia państwowej ewidencji wszystkich lóż i ich członków. Postulaty te nie zostały spełnione, jednak antymasoński odruch amerykańskiego społeczeństwa – pierwszy tego typu ruch oddolny wykraczający ponad dwupartyjny schemat życia politycznego w USA – był dla wolnomularstwa bolesnym ciosem. W ciągu kilkunastu lat amerykańska masoneria utraciła ponad połowę swoich członków. Wielu Amerykanów, jak widać, nie chciało posłuchać wezwania swojego pierwszego prezydenta, aby Ameryka stała się „jak loża”. Masoneria i „afera fiszkowa”Społeczne oburzenie działalnością masonerii: jej ogromnym apetytem na to, aby odgrywać decydującą rolę w zakulisowych mechanizmach podejmowania decyzji, można było również zaobserwować na kontynencie europejskim na przełomie XIX i XX w. Fakt ten pozostaje w ścisłym związku z zaangażowaniem się masonerii w teoretyczne opracowanie, a następnie w realizację kolejnych etapów antykatolickich „wojen o kulturę”. Klasycznym wręcz pod tym względem przykładem były kolejne kampanie laicyzacyjne podejmowane od II połowy lat 70. XIX w. w okresie III Republiki Francuskiej. Masonami byli bez wyjątku wszyscy – od Jules’a Ferry’ego po Émile’a Combes’a – premierzy francuscy oraz ministrowie oświecenia publicznego, którzy od lat 70. XIX w. do 1905 r. wdrażali program laicyzacyjny, począwszy od usunięcia Kościoła z publicznego szkolnictwa po ustawę o „rozdziale”. Podczas kolejnych fal antykatolickiego ustawodawstwa w liberalnej prasie można było przeczytać kolejne oświadczenia rozmaitych lóż utrzymane w tonie entuzjastycznego poparcia. Organizowano pod patronatem wolnomularzy „święta ludowe, demokratyczne i antyklerykalne”, podczas których zapewniano (jak w 1903 r.), że „republika to masoneria, która wyszła ze swoich świątyń”, i wytyczano plany dalszych działań: „skoro jeszcze nie zerwaliśmy z Rzymem, nie odwołaliśmy konkordatu, nie stworzyliśmy systemu wychowania w całości laickiego, i to na terenie całego kraju – nic nie jest jeszcze zakończone”. Ukoronowaniem tej forsowanej przez państwo francuskie laicyzacji było uchwalenie ustawy o tzw. rozdziale Kościoła od państwa w 1905 r. Formalnie tylko chodziło o „rozdział”, gdyż faktycznie prawo to ustanawiało dominację państwa nad Kościołem, czego wyraźnym przejawem było na przykład przejęcie przez państwo na mocy tego prawa wszelkiej kościelnej własności – nie wyłączając budynków kościelnych. Odtąd (aż do dzisiaj) formalnym właścicielem na przykład wielkich francuskich katedr jest republika, która jedynie ich „użycza” Kościołowi na potrzeby kultu. Gdy w 2005 r. rozmaite stowarzyszenia strzegące we Francji „światopoglądowej neutralności państwa” (czyt. dominacji laickiego światopoglądu jako tzw. religii obywatelskiej) hucznie świętowały stulecie obowiązywania wspomnianego prawa o „rozdziale”, w paryskiej siedzibie Grand Orient de France (Wielkiego Wschodu Francji) – największej francuskiej loży wolnomularskiej – zorganizowano poświęconą tej kwestii specjalną wystawę. Natomiast na oficjalnej stronie internetowej tejże loży można było przeczytać, że Grand Orient poczytuje sobie uchwalenie tej ustawy za „jedno ze swoich największych osiągnięć”. Jednak zanim to się stało w 1905 r., rok wcześniej Francją wstrząsnęła tzw. afera fiszkowa. Okazało się bowiem – co ujawnił jeden z katolickich deputowanych – że rząd É. Combes’a poddał tajnej inwigilacji korpus oficerski francuskiej armii oraz marynarki wojennej, w celu określenia stopnia natężenia „klerykalnych sympatii” (czyt. przywiązania do wiary katolickiej) wśród francuskich oficerów. Informacje na ten temat, dotyczące na przykład częstotliwości uczęszczania oficerów na Msze św., katolickiego (lub nie) wychowania ich dzieci, wiary współmałżonka, gromadzono na specjalnych fiszkach. Ci oficerowie, wobec których stwierdzono „kultywowanie klerykalnych sympatii” (tj. praktykowanie wyznawanej przez siebie wiary) mieli zamkniętą drogę dalszego awansu służbowego. Skandal polegał nie tylko na tym, że wbrew oficjalnym deklaracjom o „niedyskryminowaniu obywateli ze względu na wyznawaną przez nich religię” laicki rząd dokładnie to czynił, ale również na tym, że sporządzanie osławionych fiszek zlecono lożom masońskim. De facto więc o karierze tysięcy francuskich oficerów decydowano na tajnych posiedzeniach wolnomularzy. Oburzenie społeczne, jakie zostało wywołane faktem ujawnienia „afery fiszkowej”, było na tyle wielkie, że premier Combes został zmuszony do podania się do dymisji. I chociaż obnażono mechanizmy podejmowania decyzji w „postępowej i laickiej” republice, nie zatrzymało to jednak całego procesu laicyzacji. Grzegorz Kucharczyk Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w marcu 2015 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|