|
|||
|
Autor: Świadectwo, Buntowałam się wewnętrznie, gdy czytając Pismo św., dowiadywałam się o uzdrowieniach, jakich dokonywał Jezus. Uważałam, że ludzie żyjący w czasach Chrystusa pod tym względem mieli lepiej, gdyż mogli liczyć na uzdrowienie. Ja także pragnęłam tej łaski, ponieważ jestem chora. Po wielu badaniach stwierdzono, że mam chorą przysadkę mózgową i przez to jestem niepłodna. Niepłodność jest wielkim problemem dla kobiety, nie tylko fizycznym, ale także emocjonalnym. Pobieraliśmy się z mężem w dość późnym wieku. Ja miałam 36 lat, mąż niespełna 40. Znaliśmy się dłużej, jednak decyzję o zawarciu związku małżeńskiego opóźniałam z lęków, które wyniosłam z domu rodzinnego. Wtedy wydawało mi się, że wychodzę za mąż z rozsądku, gdyż uważałam, że nie kocham swego przyszłego męża. On twierdził, że jego miłość wystarczy za dwoje. W dniu ślubu, budząc się o poranku, nadal nie byłam pewna, czy robię dobrze, czy nie zranię drugiego człowieka, wychodząc za mąż i nie kochając go. Oczywiście myliłam się, gdyż już w Kościele podczas sakramentu małżeństwa otrzymałam kolejną łaskę, dar od Boga, który w niewiarygodny sposób obdarowywał mnie nadal pomimo moich odejść i grzechów. Gdy po ceremonii wyszliśmy z kościoła wraz z mężem, byłam już innym człowiekiem. Uczucie, którego nie umiałam nazwać, a które na pewno było miłością – już w kościele pobłogosławione przez Boga – w małżeństwie rozwinęło się, rozbłysło. Zakochałam się w swoim mężu dopiero po ślubie. Nasza więź małżeńska pogłębiła się poprzez dar fizycznej miłości. Narzeczeni, którzy zachowają dar czystości aż do dnia ślubu, zostaną później podwójnie obdarowani poprzez przeżycie pięknej miłości w małżeństwie. Przez ponad 3 lata i 6 miesięcy po ślubie staraliśmy się z mężem o dar potomstwa. Świadomie napisałam słowo „dar”, ponieważ w tym czasie zrozumiałam, że dzieci są darem od Boga i do Niego należą. Nigdy nie są własnością rodziców, są im jedynie dane na wychowanie. Oczekiwanie na dziecko było trudnym przeżyciem, którego nie da się opisać; zrozumie je jedynie kobieta, która znalazła się w podobnej sytuacji. Małżeństwo bez potomstwa czuje się niepełne, niespełnione, a kobieta – niedowartościowana. Podjęliśmy leczenie kliniczne, które nie dało oczekiwanych rezultatów. Po leczeniu hormonalnym zadecydowano za nas, że powinniśmy się poddać technikom rozrodczym, tzn. najpierw zabieg inseminacji, potem ewentualnie in vitro. Po przemyśleniach i poznaniu oficjalnego stanowiska Kościoła zdecydowanie i kategorycznie odmówiliśmy wspomnianych technik medycznych. Zaczęła się pojawiać myśl o adopcji. Możliwość adopcji uwarunkowana jest pewnymi przepisami, dlatego kazano nam czekać, aż spełnimy pewne wymagania. (Małżeństwo starające się o dziecko w formie adopcji między innymi winno mieć czteroletni staż pożycia). Wszystko oddaliśmy Bogu. Wierzyliśmy, że Bóg w swej miłości pragnie obdarowywać bardziej każde małżeństwo darem potomstwa. Jeżeli nam nie okazał tego daru, to coś musimy uzdrowić w naszych relacjach lub Bóg dał nam czas, abyśmy coś zrozumieli. Podjęliśmy w swojej intencji duchową adopcję dziecka nienarodzonego. Cudowna Opatrzność Boża tak działa w naszym życiu, że zawsze stawia na naszej drodze odpowiednich ludzi. Poznaliśmy kobietę, która opowiedziała nam o grupie charyzmatycznej działającej w pewnej miejscowości. Zapragnęliśmy tam pojechać, aby prosić Boga o dar uzdrowienia. Jadąc autobusem, miałam już przeczucie, że wszystko skończy się dobrze i że zostaniemy uzdrowieni. Dotarliśmy na miejsce. Najpierw na spowiedzi św. wyznałam wszystkie swoje grzechy. Następnie przeżyliśmy Mszę św., a jeszcze potem uczestniczyliśmy w modlitwie o uzdrowienie. Podczas modlitw odczuwałam dziwne rzeczy. Gdy ksiądz położył dłonie na mojej głowie, najpierw czułam lęk, który powoli opuszczał moje ciało, a w jego miejsce napływał pokój. Po zakończeniu modlitwy poczułam się bardzo lekka i spokojna. Gdy opowiedziałam księdzu o swoich przeżyciach i obrazach, dowiedziałam się, że właśnie otrzymałam łaskę uzdrowienia i będę miała dziecko bądź dzieci. Nie byłam pewna, czy będą to dzieci adoptowane, czy urodzone przeze mnie. Ksiądz zapewnił mnie, że dzieci urodzę. Moje szczęście nie miało końca. Wróciłam do domu odmieniona i pełna nadziei. Modlitwa moja i mego męża została wysłuchana. Po dwóch tygodniach po powrocie zrobiłam potrzebne badania i potwierdziło się, że jestem w ciąży. Pomyślałam: tak szybko! Przekonałam się, że i dzisiaj Jezus Chrystus uzdrawia. Trzeba jednak podjąć pewien trud, aby otrzymać tę łaskę. Ciążę pomimo choroby oraz późnego wieku (39 lat) przeżyłam nader dobrze, bez większych powikłań. Dnia 6 sierpnia 2010 roku, w dzień Przemienienia Pańskiego i w pierwszy piątek miesiąca, urodziłam zdrowe i piękne dziecko. Dziękujemy Bogu Jedynemu za cuda w naszym życiu. Nie chcemy chować światła pod korcem i dlatego składamy świadectwo naszego uzdrowienia. Agnieszka i Wiesław Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w marcu 2015 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|