|
|||
|
Miłujcie się! 4/2010 → Ruch Wiernych Serc Żyliśmy z mężem w separacji, zamieszkałam z dwiema córeczkami w nowo otrzymanym mieszkaniu. Było mi trudno wychowywać dzieci. Od kiedy zamieszkałam sama, częściej się modliłam. Kupiłam też córkom Biblię dla dzieci, którą czytałam im na dobranoc. To był szczęśliwy czas, bo Jezus był obecny w moim domu w swoim Wizerunku (obrazie, który moja córka otrzymała w pierwszą rocznicę Komunii św.), ale Go jeszcze wtedy nie znałam i nie zdawałam sobie sprawy z tego, że to On sam zajął się naszym życiem. Moja wiara była bardzo słaba, a na Mszę św. niedzielną chodziłam tylko z obowiązku. Przez kilka lat próbowałam układać sobie życie i szukałam partnera. Czułam się bardzo samotna i potrzebowałam finansów na utrzymanie dzieci. Mój mąż nie interesował się naszą sytuacją... Byłam wtedy jeszcze młoda i podobałam się mężczyznom, czułam w sobie ogromny głód miłości. Wkrótce znalazłam mężczyznę, który był dla mnie dobry i który akceptował moje dzieci. I kiedy już myślałam, że ułożę sobie z nim życie, moja dorastająca córka weszła w złe towarzystwo, zaczęła brać narkotyki, rzuciła szkołę… To był dla mnie szok. Zrozumiałam, że to także moja wina. Zdałam sobie sprawę z tego, że w pogoni za swym szczęściem zaniedbywałam dzieci. Miałam w sercu ogromną pustkę i tak naprawdę nie umiałam prawdziwie kochać. Padłam przed Jezusem na kolana i zalewając się łzami, prosiłam, aby On coś ze mną zrobił, by wypełnił moją pustkę. Doznałam ukojenia na modlitwie i myślę, że zostałam przez Pana wysłuchana. Zdecydowałam się na wstąpienie do wspólnoty neokatechumenatu. Tam usłyszałam wezwanie do pójścia za Jezusem. Było mi bardzo ciężko porzucić „swoje poukładane życie”. Zaczęłam się z Bogiem spierać. Nie chciałam porzucić przyjaciela, którego – wydawało mi się – kochałam. Decyzję o tym rozstaniu podjęłam przed chrztem w Duchu Świętym, który przeżywałam we wspólnocie Odnowy w Duchu Świętym. Zdecydowałam się oddać swoje życie Jezusowi na sto procent i uznać Go za swojego Pana i Zbawiciela. Od tego czasu zaczęła się nasza zażyłość. Poznawałam Go coraz bardziej z kart Pisma św. On każdego dnia ukazywał mi, jak bardzo mnie kocha i że troszczy się o mnie oraz o moje dzieci. Moja starsza córka wyszła za mąż i cieszy się swymi dwoma pociechami, młodsza się jeszcze uczy. A ja dopiero kiedy spotkałam Jezusa – miłość mego życia, zrozumiałam, co to jest prawdziwe szczęście. Codziennie uczestniczę w Eucharystii, a wieczorem zasiadam u stóp Jezusa i wpatruję się w Jego piękne Oblicze. Wiem, że tylko On kocha mnie miłością bezwarunkową. Doświadczam prób wiary i wielkich pokus, ale Jezus trzyma mnie mocno za rękę i umacnia, abym wytrwała w czystości przy Nim. To wielka łaska, za którą Mu dziękuję. Wierzę, że Jezus uczy mnie kochania innych ludzi i szukania Go w nich. Bardzo bym chciała pomagać innym spotykać Jezusa – to mój życiowy cel. Jestem pewna, że On chce być poznany i ukochany przez wszystkich, bo chce zbawić każdego człowieka. Krystyna Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w marcu 2015 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|