|
|||
|
Autor: Małgorzata Radomska, „Podaję ludziom naczynie, z którego mają przychodzić po łaski do źródła miłosierdzia. Tym naczyniem jest ten obraz z podpisem: Jezu, ufam Tobie!” (Dz. 327). Te słowa stały się na senegalskiej ziemi rzeczywistością... Podaję ludziom naczynieW 2000 r., z okazji kanonizacji s. Faustyny, nasza redakcja wydrukowała obrazy Jezusa Miłosiernego i wysłała do ponad dwustu tysięcy naszych Czytelników, którzy zobowiązali się, że będą codziennie się modlić koronką do Bożego Miłosierdzia oraz odmawiać różaniec. Spodobało się Panu rozlewać przez ten obraz łaski na cały świat – także i w ziemi senegalskiej. Jeden z „naszych” obrazów trafił tam razem z s. Ksawerą, urszulanką Unii Rzymskiej, która wyjechała na misje do ubogich przedmieść Dakaru, by służyć tam chorym w przychodni. Z woli Bożej, poprzez nią, kilka lat temu dotarło tam orędzie o Bożym Miłosierdziu... Jezu, ufam...Kult Bożego Miłosierdzia w tamtejszej parafii dynamicznie się rozwija. Od 2008 r. szczególnie świętuje się w niej niedzielę Bożego Miłosierdzia. Kapłan wraz z siostrą Ksawerą przybliżają treść orędzia oraz postać św. Faustyny. Nie braknie filmu o Łagiewnikach. Jest wspólna Eucharystia i adoracja z modlitwą koronką do Bożego Miłosierdzia – dla wielu po raz pierwszy w życiu. To czas realnego spotkania z Jezusem – oddania Mu codziennego życia, senegalskich ludzkich bied: beznadziei związanej z tym, że wielu mieszkańców przedmieść Dakaru po ulewnych deszczach potraciło domy – jedne pobudowane na wydmach, inne pozalewane w dolinach; miesięcy spiekoty, zaduchu i suszy; ciasnoty i szerzących się chorób; pęt i niewoli plemiennych zakazów i wierzeń; paraliżującego strachu; ludzkiego bólu braku przebaczenia, odrzucenia, niepewności, bezpłodności, samotności, choroby, straty i żałoby... Mają przychodzić po łaskiW każdą sytuację ludzkiego cierpienia i ludzkiej nędzy, gdy tylko człowiek wyrazi na to zgodę, wchodzi Jezus, król Miłosierdzia, mówiąc wprost do ludzkiego serca: „Posłuchaj, dziecię Moje, co ci pragnę powiedzieć: przytul się do ran Moich i czerp ze źródła żywota wszystko, czegokolwiek serce twoje zapragnąć może. Pij pełnymi ustami ze źródła żywota, a nie ustaniesz w podróży. Patrz w blaski miłosierdzia Mojego, a nie lękaj się nieprzyjaciół swego zbawienia. Wysławiaj Moje miłosierdzie” (Dz. 1485). Palą mnie płomienie miłosierdziaPo święcie Miłosierdzia w 2008 r. na przedmieściach Dakaru powstała ponadstuosobowa wspólnota Apostołów Bożego Miłosierdzia. Jej członkowie odczytują znaki i widzą bardzo jasno, że Panu Jezusowi spieszy się bardzo, ażeby orędzie o Jego Miłości Miłosiernej dotarło do wszystkich mieszkańców ubogich dzielnic, gdzie jest tyle różnorakiej nędzy i biedy. W każdy czwartkowy wieczór w różnych częściach parafii organizują więc modlitwy wieczorne z ludźmi. Modlą się w bardzo ciasnych podwórkach, w upale i wilgoci. Zawsze czytane są słowa z Pisma Świętego oraz fragmenty z Dzienniczka s. Faustyny; nie brakuje pięknych śpiewów i tańców, modlitwy spontanicznej ani koronki do Miłosierdzia Bożego w miejscowym języku wolof. Ludzie bardzo pragną spotkania z Jezusem Miłosiernym. Są to chwile realnego, osobistego spotkania z Panem i tylko Jemu są one tak do końca znane. Niech się nie lęka zbliżyć do Mnie grzesznikDla Jezusa nie ma sytuacji bez wyjścia. On może uzdrowić każdego człowieka. Nie ma choroby, której On nie mógłby zabrać. Nie ma nędzy, która by Go odstraszała. Jezus może uleczyć wszystkie rany, które człowiekowi zadali inni lub które on zadał sobie sam. Jezus wyzwala z każdego zniewolenia zewnętrznego i wewnętrznego. Rozcina wszelkie pęta. Rozjaśnia każdą ciemność. Swoją Krwią obmywa człowieka z każdego grzechu, który niszczy i przynosi śmierć. Przywraca życie, daje pokój i przebaczenie – gdy z wiarą i ufnością przychodzimy do Niego. Poniżej publikujemy kilka świadectw o osobistych doświadczeniach Miłości Miłosiernej kilku mieszkańców Senegalu. Nie lękaj się nieprzyjaciół zbawieniaMarcel doświadczył osobistego spotkania z Jezusem, który dotknął go, dokonując największego cudu – przemiany ludzkiego serca. Przez piętnaście lat swojego życia Marcel należał do bardzo fundamentalistycznej sekty islamu. Był jej zupełnie oddany. W pewnym momencie Marcel uświadomił sobie, że powtarzając kilka razy dziennie modlitwę: „Pokój i zbawienie dla Mahometa”, modli się za niego, co znaczy, że Mahomet nie jest Zbawicielem, więc potrzebuje Go tak jak każdy inny człowiek. Kto zatem jest Zbawicielem? To odkrycie podkopało fundament jego wiary; wszystko się rozsypało, a pewność, że jest na tak nadzwyczajnej drodze, okazała się złudna. Ogarnął go lęk... Szukał w Koranie, lecz nie znalazł odpowiedzi na pytanie, czy on sam będzie zbawiony czy nie, co więcej, przekonał się o tym, że w Koranie nie ma życia. W tym czasie w sąsiedniej zagrodzie zamieszkała rodzina katolicka, która z powodu zamieszek na północy musiała się przesiedlić. W rodzinie tej był chłopak w wieku Marcela, ale on, jako muzułmanin, na początku absolutnie nie chciał mieć nic do czynienia z niewiernym. Powoli jednak jego stosunek się zmienia, a między chłopcami zawiązuje się więź koleżeństwa, tak że w końcu Marcel zaprasza swego nowego kolegę do siebie, choć sam nie przekracza progu jego domu. Zbliżało się Boże Narodzenie. Kolega Marcela szedł na pasterkę, a żeby nocą nie musiał iść sam do miasteczka, oddalonego spory kawałek, chłopcy ustalili, że pójdą razem; Marcel odprowadzi kolegę do kościoła, a sam pójdzie na tańce w miasteczku. Gdy kolega zniknął za progiem kościoła, Marcel zawahał się – i zamiast pójść na tańce, także po kryjomu wszedł do świątyni, by zobaczyć, jak modlą się katolicy. Po raz pierwszy w swym życiu usłyszał wówczas historię Bożych narodzin. Najpierw w jasełkach, odbywających się tuż przed pasterką, a potem w czytanej podczas Eucharystii Ewangelii. Słowo Boże przeniknęło go z niesamowitą mocą. Po Mszy zobaczył, że wszyscy obecni idą się w jednym kierunku. Poszedł za nimi i doszedł do szopki. Kiedy zobaczył Dzieciątko z rozłożonymi rączkami, po tym wszystkim, co wcześniej usłyszał, nie potrzebował już czyjegokolwiek tłumaczenia – wiedział, że Mały Jezus to Jego Zbawiciel. Marcel wrócił do domu cały rozpromieniony i szczęśliwy, lecz nie mówił nikomu, co się w nim dzieje. Rano pobiegł do swego katolickiego kolegi, by zapytać, czy idzie na Mszę św. Ten odpowiedział, że był już przecież na pasterce. Marcel pobiegł więc sam… Tak bardzo pociągnął Go Jezus Eucharystyczny. Od tego też czasu Marcel zaczyna czytać Pismo św., potem idzie do parafii i prosi o chrzest. Ponieważ miał tylko 15 lat, księża nie chcieli go ochrzcić bez zgody rodziców. Zaczął więc katechumenat. Po przepisowych trzech latach zdecydował się na to, by jeszcze czekać na chrzest, gdyż istniała, niestety, realna groźba zemsty rodziny. W międzyczasie umiera jego ojciec. W końcu, po ośmiu latach, Marcel przyjmuje chrzest, a zaraz potem przygotowuje się do bierzmowania. Odkrywa bogactwo Pisma św. Znajduje poszukiwaną odpowiedź. Pan Jezus w Ewangelii mówi mu: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki” (J 11, 25-26). W Chrystusie odnalazł tak długo poszukiwane przez siebie źródło Życia. Dziś jest świadkiem Bożego Miłosierdzia. Postanowił także oddać się Temu, który jest Chlebem Życia, i wstąpił do zgromadzenia zakonnego. Przytul się do ran Moich...Sophię posądzono o to, że zjada dusze – tzn. że zabija swych braci, którzy kolejno umierali. My wiemy, że na przykład zarodziec malarii jest przenoszony przez komara, że pewne choroby są powodowane przez szczepy bakterii, inne przez wirusy – dla mieszkańców tamtych terenów nie jest to jednak takie oczywiste. Jest tam czymś normalnym, że wierzy się w to, że to ktoś powoduje czyjąś chorobę. Tej osoby się szuka i się ją po prostu próbuje ukarać. Tak było i w tym przypadku. Udręczona, zupełnie zdruzgotana Sophia przyszła pewnego dnia do przychodni. Właściwie nie można jej było pomóc. Siostra Ksawera wzięła ją pod rękę i zaprowadziła do sali, w której na wprost wejścia stał duży obraz Jezusa Miłosiernego, ofiarowany misji przez polską ambasadę. Z ciemności wyłaniał się Jezus Miłosierny rozświetlony światłem lampki. Obie kobiety uklękły. Po chwili siostra wyszła, a chora pozostała sama. Pod obrazem widniał napis: „Zrób mi przyjemność, oddaj mi twoją biedę i twoją nędzę, a Ja cię napełnię skarbami łask”... Sophia siedziała przed Jezusem, modliła się i płakała... Po kilku godzinach wróciła do siostry. Gdy przyszła, oczy miała radosne, bez obłędu. Była zupełnie odmieniona – uśmiechała się, była rozjaśniona. Choć nie dostała żadnych leków... Czerp ze źródła wszystkoGdy wszystko zawodzi, Jezus może wszystko. Od wielu lat do przychodni kilka razy w tygodniu przychodzi kobieta, która ma niedokrwistość sierpowatą grupy AS. Jej syn, Ibu, ma tę chorobę z grupą SS – tzn. śmiertelną. Także inni krewni z tej rodziny w przychodni szukają ratunku. Są wyczerpani chorobą – i fizycznie, i psychicznie. Ci, którzy ich pielęgnują, także są umęczeni – przede wszystkim świadomością, że nie są w stanie pomóc pacjentom, bo jest to choroba nieuleczalna, a jedyne, co mogą, to uśmierzyć na chwilę ich ból. Pewnego dnia wspomniana kobieta przyszła i zapytała, co się znajduje w tej dużej sali. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że prawie tylko sami pracownicy przychodni wiedzieli, że tam jest obraz Jezusa Miłosiernego, przed którym się razem modlili za chorych. Drzwi tej sali były niemal zawsze zamknięte, gdy przychodzili pacjenci, gdyż większość z nich to muzułmanie, a prowadzący przychodnię nie chcieli wzniecać konfliktów. Pracująca w przychodni muzułmanka, która doświadczyła dotyku Jezusa Miłosiernego w swym ogromnym cierpieniu, gdy żony jej męża dręczyły ją i upokarzały z powodu jej bezdzietności – odpowiedziała tej pacjentce, że oni jako lekarze niewiele mogą jej pomóc w tej chorobie, ale modlą się za nią i wszystkich chorych właśnie w tej sali, przed obrazem Jezusa Miłosiernego, i wierzą, że On daje uzdrowienie. Pacjentka odpowiedziała, że od tej pory ona i jej syn Ibu też się tam będą modlić, wzięła leki i poszła. Od tego czasu rzeczywiście i ona, i jej syn, gdy tylko są w przychodni, wstępują na modlitwę przed Jezusem Miłosiernym. Ibu ma dwadzieścia kilka lat; normalnie ci, którzy mają SS, w tym wieku już umierają. Do tej pory, gdy przychodził do przychodni, to nawet na nikogo nie patrzył; był zgarbiony, przytłoczony, zgnieciony świadomością, że umrze młodo... Nigdy nic nie mówił ani się nie uśmiechał. Wszystkim w przychodni trudno było patrzeć na niego i jego cierpienie. Któregoś dnia przyszedł do przychodni o kilka centymetrów wyższy, prosty i – uśmiechnięty! Zupełnie inny człowiek, promieniejący życiem, radością. Tyle lat przychodził do przychodni... Leki go nie zmieniły, życzliwość pielęgniarzy go nie zmieniła... Co się więc stało? Na modlitwie przed Jezusem Miłosiernym zaakceptował swoją chorobę. Otrzymał łaskę i w jakiś niesamowity sposób spotkał Chrystusa... Dziś często przychodzi do Niego na modlitwę i przyprowadza innych muzułmanów. Chcę swe miłosierdzie wylać na duszePoprzez te świadectwa miłosierny Jezus bardzo realnie przychodzi dziś do Ciebie, Drogi Czytelniku / Droga Czytelniczko – o ile się na to zgodzisz. Wchodzi w sytuację, w której jesteś, choćby Ci się wydawała już bez nadziei. Chrystus swoją Krwią już wykupił Cię z grzechu, który Cię zniewala i uśmierca. Przyjmij dar wolności, zwróć się do Niego, który w sakramencie chrztu przeznaczył Cię do życia wiecznego i który zawsze czeka na Ciebie z darem przebaczenia i swego miłosierdzia w sakramencie pojednania. Mówi: „Powiedz Mi o wszystkim, bądź szczera(-y) w postępowaniu ze Mną, odsłoń Mi wszystkie rany swego serca, Ja je uleczę, a cierpienie twoje stanie się źródłem uświęcenia twego” (Dz. 1487). Poprzez kapłana chce Ci powiedzieć: „Ja odpuszczam Tobie grzechy, idź w pokoju!”. „Idź i nie grzesz więcej”... Po spowiedzi nie wracaj już do swego Egiptu. Nie można wybrać Boga połowicznie. Zwróć się całym sercem do Pana. Powierz Mu siebie, a On sam – w Komunii św. i codziennej modlitwie – będzie źródłem Twojego nowego życia. Karm się Nim, a On da Ci moc, byś mógł (mogła) zostawić to, co Cię zniewala; porzucić fałszywych bogów, którym dotąd służyłeś(-łaś). Karm się Nim, a On pomoże Ci wynagrodzić krzywdy, które swoim grzechem wyrządziłeś(-łaś) innym ludziom. Karm się Nim, a On uzdolni Cię, byś – z taką samą miłością, z jaką On przebaczył Tobie – przebaczył(-a) tym, którzy Ciebie zranili. Karm się Nim, a On da Ci siłę przyjąć cierpienie, którego w życiu doświadczasz, a które możesz Mu ofiarować za zbawienie dusz. Wysławiaj Miłosierdzie MojeKażdy człowiek jest przedmiotem walki duchowej. Siły zła zrobią wszystko, byśmy z różnych przyczyn nie przyjęli Bożego Miłosierdzia. Pamiętajmy, że to dziś tylko mamy czas miłosierdzia, i nie oszukujmy siebie, zwlekając z nawróceniem, sądząc, że Bóg zawsze przebaczy. Po śmierci człowieka pozostaje tylko Boży sąd. Daru Miłosierdzia nie można zatrzymać tylko dla siebie. Chrystus chce wszystkich dotykać swą miłością. Kto Ją zaniesie? On liczy na Ciebie! Chce do swego dzieła używać Ciebie takiego (takiej), jakim (jaką) jesteś. Pozwól Mu na to. Akt oddania się Jezusowi, Królowi Miłosierdzia: Jezu, Królu Miłosierdzia, Panie mój, przez ręce Maryi, Matki Miłosierdzia, świadomy(-a) swej słabości, ale ufny (-a) w Twoje Nieskończone Miłosierdzie, oddaję się Twej Świętej Woli. Ty sam uświęcaj mnie i posługuj się mną, jak chcesz, w Twoim dziele zbawienia świata. Króluj w moim sercu. Spraw, by Twoja wola pełniona była zawsze, wszędzie i we wszystkim, aby Królestwo Twoje ogarnęło wszystkich ludzi po wszystkie czasy. Amen. Na podstawie rozmowy z s. Ksawerą Michalską OSU zebrała i oprac. Małgorzata Radomska Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|