|
|||
|
Świadectwo, Odkąd sięga moja pamięć, zawsze chciałam być żoną i matką. Kiedy było mi dane zostać żoną, stwierdziliśmy z mężem, że nie będziemy się spieszyć z potomstwem, ponieważ jesteśmy bardzo młodzi (mieliśmy po 23 lata), a także dlatego, że chcieliśmy mieć uregulowaną sytuację ekonomiczną, która wydawała się nam wówczas ważna, żeby w pełni cieszyć się maleństwem. Jednak Pan Bóg miał wobec nas inne plany… Nagle wypełniła nas tak wielka miłość i pragnienie przyjęcia dziecka, że nie zastanawialiśmy się już nad tym, co będzie, lecz zaufaliśmy Bogu i w modlitwie prosiliśmy Go o ten wielki dar, byśmy mogli zostać rodzicami. Jaka wielka radość nas ogarnęła, kiedy się dowiedzieliśmy, że będziemy mieli dzidziusia! W stanie błogosławionym czułam się niesamowicie. Wyobrażałam sobie, jak rozwija się nasze maleństwo. Każde USG było dla nas wielkim przeżyciem. Widzieliśmy, jak naszemu dziecku bije serduszko, jak „fika” nóżkami i rączkami i rośnie jak na drożdżach. W końcu po dziewięciu miesiącach, 14 października, przyszedł na świat nasz synek Marcel, zdrowy, różowiutki bobas, bez którego już nie wyobrażaliśmy sobie życia. Jednak nasza radość została poddana próbie – już na patronażowej wizycie pediatra powiedziała, że nasz synek może mieć bezdech. Jako młodzi rodzice, bardzo się tym przestraszyliśmy. Od razu pojechaliśmy z 10-dniowym noworodkiem do szpitala. Na szczęście okazało się, że wszystko jest w porządku, i uśmiech znowu zagościł na naszych twarzach. Jednak wkrótce wyszło na jaw, że Marcel ma krwiaka poporodowego nad lewym okiem, którego trzeba kontrolować, i podejrzenie „objawu zachodzącego słońca”, spotykanego u dzieci z wodogłowiem. Byliśmy przerażeni. Zastanawialiśmy się, dlaczego to nas spotkało. Jak wszyscy rodzice chcieliśmy, by nasze dziecko dobrze się rozwijało i przybierało na wadze. Zaczęły się wędrówki po lekarzach i modlitwa z prośbą o zdrowie dla naszego synka. Na szczęście znowu skończyło się na strachu: po szczegółowych badaniach lekarze uspokoili nas, że wszystko jest w porządku. Następne pół roku było dla nas wspaniałe, chociaż Marcel był niejadkiem z dużą niedowagą. W zeszycie notowaliśmy każdy mililitr, który wypił. Cieszyliśmy się sobą, poznając siebie nawzajem. Pierwszy uśmiech, pierwsze chwycenie grzechotki i pierwszy ząbek – były dla nas wielkim szczęściem i świętem skrzętnie zanotowanym i sfotografowanym na pamiątkę. Cieszyliśmy się każdą chwilą spędzoną razem – na zabawie czy spacerze – tak rodzinnie. Roczek minął bardzo szybko i przyniósł kolejne wyzwania. Okazało się, że Marcelek, mając rok, jeszcze nie siada (większość dzieci w tym wieku zaczyna chodzić). Poszliśmy do neurologa, gdzie się dowiedzieliśmy, że nasz synek rzeczywiście rozwija się wolniej, jak na swój wiek. Zaczęła się ciężka praca. Regularne wizyty u neurologa, psychologa i logopedy oraz rehabilitacja. Wszystko po to, żeby poprawić psychomotorykę naszego dziecka. Znowu zaświtało w nas to nieszczęsne pytanie: „Dlaczego spotkało to naszą rodzinę?”. Olśnienie przyszło, kiedy poszliśmy na rehabilitację. Okazało się, że do ośrodka przychodzi mnóstwo dzieci, które potrzebują fachowej opieki medycznej. Dzieci bardzo opóźnione psychomotorycznie, większość z nich całkowicie zależna od rodziców. Zwróciłam się wtedy bezpośrednio do Boga, dziękując Mu za Marcela; zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo go kocham takiego, jakim jest – cudem podarowanym od Boga. Nieważne już było, czy Marcel będzie rozwijał się tak jak inne dzieci. Ważne, że jest naszym ukochanym synem, którego zawsze będziemy kochać bez względu na okoliczności i trudy codziennego życia. Niedługo Marcel skończy dwa lata. Jest zdrowym, szczęśliwym i pięknym dzieckiem. Pomimo wielu trudności nie zniechęciliśmy się, lecz wprost przeciwnie – nasza miłość wciąż wzrasta i budzi w nas pragnienie przyjęcia kolejnych dzieci. Dziś, kiedy piszę to świadectwo, jestem w stanie błogosławionym. Z wielką radością czekamy na narodziny naszego drugiego dziecka. Wiemy, że w naszym życiu może być różnie – życie pisze swój scenariusz – ale pragniemy z pokorą i miłością przyjąć każde poczęte dziecko, którym nas Bóg obdarzy, dziękując Mu za Jego hojność i miłość, którą nas otacza. Chwała Panu!
Anita Mazurek Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|