|
|||
|
Autor: Małgorzata Nawrocka, Zdarzyło się już w literaturze, że królewna zmuszona była pocałować żabę i że w ten sposób nawiązał się romans między gatunkami (patrz: ludowa Bajka o królewiczu zaklętym w żabę). Ale nagrodą za czyn tak odważny była przemiana żaby w przystojnego księcia i ostatecznie ślub bez perwersji – między młodą kobietą i młodym mężczyzną. W równie znanej baśni pt. Piękna i Bestia główna bohaterka (Bella!) zakochuje się co prawda w Bestii, doceniając ukryte pod kudłatą klatką serce, ale i tu romans ma finał moralny: kudły opadają, pozostaje skrzywdzony zaklęciem królewicz, uwolniony miłością z mocy złej czarownicy, gotów po ludzku poślubić wybraną kobietę. Nowe baśnieWspółczesne społeczeństwa otwierają się na estetykę nowych „baśni”. I to nowych nie tylko ze względu na fabułę. Ta bowiem powtarza się w historycznych mutacjach przez wieki (miłość, śmierć, pożądanie, zdrada, samotność, heroizm... – słowem siedem cnót i siedem grzechów głównych). Ale nowe baśnie niosą ze sobą nową moralność, często alternatywną wobec moralności chrześcijańskiej. Dlaczego tak jest? Po pierwsze jako członkowie społeczeństw cywilizowanych jesteśmy spadkobiercami wielowiekowej tradycji intelektualnych przesądów, fałszywych ideologii, filozofii, pseudoreligii, ruchów i błędów, których nowożytna historia toczyła się równolegle do historii rozwoju chrześcijaństwa – zatem od dwóch tysięcy lat. Po drugie na progu XXI wieku jesteśmy świadkami ogromnej duchowej walki, niezwykłego zmagania Dobra ze Złem, które przybiera formę otwartej wojny. Zło walczy w tej wojnie albo z podniesioną przyłbicą (pornografia, przemoc, terroryzm, zboczenia, sekty itp.), albo cicho i podstępnie, przez subtelne uwiedzenia. Na pierwszy ze sposobów łapią się ludzie o ordynarnej, zniszczonej już duchowości, na drugi – szlachetna reszta. Zmierzch Stephanie MeyerDziś miliony młodych – a nawet bardzo młodych – kobiet zafascynowane są historią amerykańskiej nastolatki, Belli Swan, i... ponadstuletniego Edwarda. Ich książkowe losy powielono już w 40 milionach egzemplarzy. Pierwsza z części czteroksięgu została w tym roku zekranizowana, więc kto nie dowiedział się o idealnym romansie z lektury, ma szansę poznać go w filmowej adaptacji. Już w listopadzie obiecano podekscytowanym fanom drugą część – Księżyc w nowiu i, jak reklamują media, jeszcze więcej emocji. „Zanim trafię do piekła, chciałbym trochę zaszaleć” – tak w szkolnej stołówce mówi wyglądający na świeżego siedemnastolatka wampir Edward do swojej Belli i tak zaczyna się proces ich wzajemnego oswajania. Edward powoli i skutecznie oswaja Bellę z prawdą, że jest istotą innego, potępionego gatunku, a Bella z entuzjazmem pozwala się oswajać, bo po raz pierwszy w życiu kocha. W dodatku kocha wampira tak bardzo i tak wiecznie, że też chce zostać wampirzycą. I w lekturze trudno oprzeć się wrażeniu, iż robi to głównie dlatego, że... Edward jest przystojny. Motyw romansu upiora z istotą ludzką to nie patent Stephanie Meyer. Najczęściej upiory pokazywane były jako bohaterowie przerażający, jednoznacznie piekielni, ale również od setek lat artyści wszelkiej maści próbowali poruszyć serca swoich odbiorców wizją zakochanego bezgranicznie i beznadziejnie diabła, utopca, wampira czy wilkołaka. Mniej lub bardziej świadomie podejmowali w ten sposób dyskusję na temat istoty piekła, wiecznego potępienia, pradawnego, pierwotnego źródła Zła (jeżeli Zła nie stworzył Bóg, który stworzył wszystko, to skąd wzięło się Zło?). Zmagali się więc w ten sposób z niepokojącą myślą, czy Zło może mieć w sobie choćby cień Dobra, czy diabły mogą mieć wyrzuty sumienia i czy w związku z tym istnieje jakaś powrotna droga ewakuacyjna z piekła. Jakby z tą kwestią nie uporał się odmownie raz na zawsze – i to wieki temu! – św. Hieronim... W literackiej wizji Stephanie Mayer wampiry, tak jak ludzie, mają na te sprawy różne poglądy. Jedne z nich są istotami jednoznacznie potępionymi, zwierzętami i mordercami, podtrzymującymi swoje „wieczne” życie krwią ludzkich ofiar. Inne natomiast – i do tych należy rodzinny klan Edwarda Cullena – to „arystokracja ducha”, „wampiry wegetarianie”, żywiący się wyłącznie krwią zwierząt, kontrolujący i trzymający niejako na postronku swoją naturę piekielnego łowcy (co jest trudne, ale tym słodszy smak ich zwycięstwa). Czytelnik odnosi zatem wrażenie, że te wampiry mają klasę i charakter! Że umieją panować nad sobą, że są zdolne do współczucia, do heroicznej walki o własną godność! Że potrafią kochać: wiernie, czysto, idealnie, nieśmiertelnie... wiecznie! To musi działać. Zwłaszcza na kobiecą, młodzieńczą wyobraźnię. Bella ze Zmierzchu jest zwykłą nastolatką: ma swoje wady, ma i zalety. To nie ograny typ amerykańskiej superblondynki, lalki Barbie. Przypomina raczej plakatową twarz dziewczyny współczesnej kultury „emo”. I właśnie takiej istocie przeciwstawiony jest idealny Edward: „młody bóg” nieludzkiej urody, bogaty jak faraon, nieprzeciętnie inteligentny jak Einstein, wrażliwy jak święty Franciszek, grający na fortepianie jak Chopin, dziesięć razy silniejszy i zwinniejszy od Supermana, rycerski jak Roland, a nade wszystko umiejący kochać idealnie jak Romeo, jak Pan Darcy, jak bohaterowie wszystkich narodowych epopei i romansów... Co za przywilej, że nieśmiertelny Edward wybrał właśnie ją – kopciuszka z małego miasteczka Forks!... Edward jest zatem postacią z dziewczęcych marzeń – i na tym przede wszystkim polega sukces przydługiej, pisanej debiutancką ręką książki S. Meyer. Bo przecież Edward potrafi nawet oprzeć się erotycznym prowokacjom ukochanej Belli. Chociaż – i słusznie! – sam się zastanawia, czy można by go nazwać mężczyzną, to wampir, który – kuszony! – aż do nocy poślubnej heroicznie zachowuje... czystość przedmałżeńską! LucyferyzmLucyferyzm jest najbardziej wyrafinowaną formą satanizmu. Nie pławi się ostentacyjnie w naturze grzechów głównych, ale kurczowo trzyma się pozorów dobra jak maski, która go bezpiecznie zasłania. Sprawia wrażenie teorii idealnie zastępczej wobec chrześcijańskiego mistycyzmu, ponieważ w skrajnych formach odrzuca wszystko, co cielesne, jakby tym pogardzając, a oddaje hołd duchowej naturze Ciemności, zastępczemu bogu – Lucyferowi. Jak pisała opętana teozofka i satanistka H. Bławatska: „esencja Ciemności jest Absolutnym Światłem”. Jako potencjalni czytelnicy jakichkolwiek powieści fikcji czy grozy, nie możemy nie brać pod uwagę tej wiedzy! Ratuj, święty Pawle! Wszak radziłeś w liście do Tesaloniczan: „Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła” (1 Tes 5, 22). Wampiry istniejąSłowniki mitów i tradycji kultury klasyfikują wampiry jednoznacznie jako uosobienie demonów. Żeby „utrzymać się przy życiu”, muszą one przecież złożyć krwawą ofiarę z człowieka i ich potępione „wieczne życie” toczy się jedynie w ciemności, ponieważ światło odbiera im siłę, i są też, jak strącone anioły, piękniejsze i doskonalsze od ludzi. Podstępni, nocni mordercy, których domem jest grób. I choć wszyscy zdajemy sobie sprawę, że w rzeczywistości materialnej wampiry nie istnieją, wiemy przecież, że realnie istnieją demony, prowadzące w sferze ducha dokładnie „wampiryczne życie” wobec nas i obok nas, ludzi! W tym sensie są one bardzo realne. Dlatego być może wampir jest jednym z wizerunków najchętniej wykorzystywanych przez satanistów. Poza sektą o nazwie „Świątynia Wampira” istnieje bowiem również realnie prężny ośrodek kultu satanistycznego: Świątynia Wampira w stanie Washington, w Stanach Zjednoczonych, a wampiryczne postacie i rytuały z wierzeń ludowych i pogańskich oraz z literatury fantasy inspirują demoniczną wyobraźnię liderów współczesnego satanizmu na świecie. I nieraz prowadzą do realnych zbrodni... Z chrześcijańskiego punktu widzenia każda teoria, która próbuje pokazać i „pogłaskać” Zło jedynie jak groźnego, ale rasowego psa, musi wynikać z błędu – jeżeli jest nieświadoma, lub z kłamstwa – jeśli rozpowszechniana jest świadomie. My, ludzie, nie możemy naiwnie sądzić, że istnieje jakakolwiek bezpieczna „smycz”, na której można tego „złego psa” poprowadzić... Kontekst Anne RiceStephanie Meyer, mormońska, amerykańska autorka, zdaje się stać na progu takiej kariery, jaką przed laty zrobiła inna Amerykanka: Anne Rice. W obu przypadkach entuzjazm niektórych mediów pewnie by opadł, gdyby głównymi bohaterami romantycznych opowieści tych pań byli zwykli, przystojni chłopcy, a nie demony. Udowodniły to losy kariery Anne Rice. Po swoim powrocie do Kościoła katolickiego, co miało miejsce kilka lat temu, zaczęła ona pisać powieści chrześcijańskie. Warsztatowo lepsze (choć z pewnymi kontrowersyjnymi, z mojego punktu widzenia, tezami). Ale w osiedlowej bibliotece znalazłam kilkanaście jej powieści wampirycznych i tylko jedną chrześcijańską, ze znacznie skromniejszą recenzją... Temat nawrócenia się na katolicyzm znanej, okrzykniętej mistrzynią horroru Autorki okazał się zatem dla mediów kłopotliwy. Zastanawiam się więc, do jakich granic perwersji doprowadzi nas w przyszłości literatura. Zwłaszcza ta tendencyjnie lansowana. Czy miłość między kobietą i mężczyzną to temat już tak nudny i ograny, że tylko demon w roli kochanka może nas jeszcze podekscytować? Czy tylko miłość potępiona jest piękna? Co na to Jezus Chrystus, ukrzyżowany z miłości i za miłość? Czy tak trudno pojąć, że opis połączenia się wampira z ciałem ludzkim pocałunkiem śmierci i ssanie krwi to opis profanacji i paktu z diabłem?... Ciało ludzkie, stworzone przez Boga, jest przecież świątynią Ducha Świętego. Gdyby Czytelniczki śledzące rozmarzonym wzrokiem karty romansowej powieści Stephanie Meyer zechciały królewskie imię „Edward” zamienić w myślach na zwykłe słowo „demon”, zobaczyłyby to, czego na pierwszy rzut oka w tej powieści nie widać: świat wyrafinowanego, duchowego, inteligentnego uwodzenia. Gdyby fikcyjną filozofię Zmierzchu przyjąć zatem dosłownie, byłby to ludzki zmierzch... instynktu przeżycia. Bez szansy na happy end. Jako pisarka, posługująca się tworzywem słowa, Stephanie Meyer miała oczywiście prawo stworzyć swój świat. Z szacunkiem respektujemy wolność słowa. Nam, czytelnikom, pozostaje jednak na szczęście inna wolność – myślenia. Więc odejdźmy. To nie nasz świat. Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|