|
|||
|
Autor: Teresa Tyszkiewicz, Jan Paweł II nazwał kapłaństwo „darem i tajemnicą”. Chrystus, ustanawiając Eucharystię podczas Ostatniej Wieczerzy, powierzył jej sprawowanie apostołom, obdarowując ich swoją kapłańską godnością. Dla nich to był dar i tajemnica, których nie rozumieli od razu w pełni; dopiero całe ich późniejsze życie było odkrywaniem tego daru i wchodzeniem coraz głębiej w tę tajemnicę. Tak jest chyba w życiu każdego kapłana. Godność kapłaństwa udzielonego człowiekowi przez Chrystusa jest czymś trudnym do ogarnięcia. Patrząc tak często na postać napotykanego kapłana, widzimy zasłonę tajemnicy ograniczającej nasze pole widzenia; dostrzega się sprawnego administratora parafii czy klasztoru, dobrego kaznodzieję, budowniczego kościoła, utalentowanego pedagoga w katechezie, obrotnego finansistę, właściciela samochodu tej czy innej modnej marki… Nie widać tej nadprzyrodzonej charyzmy, którą został obdarzony, tego namaszczenia „z wysoka”, by pełnił w imieniu Chrystusa misję królewską, kapłańską i prorocką. Rąbek tajemnicy odkryła Matka Boża boliwijskiej mistyczce Catalinie Rivas. W jednej z jej zapisanych wizji podczas Mszy św., gdy nadszedł moment konsekracji, czytamy: „(...) zobaczyłam Matkę Bożą, dokładnie po prawej stronie arcybiskupa, krok za celebransem (...). Najświętsza Panna, ze złożonymi rękoma, spoglądała uważnie i z szacunkiem na celebransa. Mówiła do mnie stamtąd, ale cicho, prosto do serca, nie spoglądając na mnie: »Dziwi cię, że widzisz Mnie stojącą za arcybiskupem, nieprawdaż? Tak właśnie powinno być (...). Z całą miłością, jaką Mój Syn Mi daje, nigdy nie dał Mi godności, jaką obdarzył kapłanów – daru kapłaństwa do uobecniania codziennego cudu Eucharystii. Z tego powodu czuję głęboki szacunek dla księży i dla cudu, jaki Bóg czyni przez ich posługę. To właśnie zmusza Mnie do klęknięcia tutaj, za nimi«”. Matka Chrystusa Arcykapłana klęczy przed człowiekiem odprawiającym Najświętszą Ofiarę i ma to miejsce podczas każdej Mszy św. Kapłan to Boży dar dla człowieka. Jak wielki to dar, o tym wiedzą ci, którzy kapłana i sakramentów przez niego sprawowanych byli pozbawieni przez dziesiątki lat. Po rewolucji bolszewickiej w ZSRR zaczęto akcję likwidowania religii, tego „opium dla ludu”, jak ją nazywano: zamykano kościoły, aresztowano lub przepędzano księży… Wierni pozostawali bez pasterzy, bez sakramentów. Gromadzono się więc po domach, na stół kładziono skrycie przechowywany ornat, który miał symbolizować kapłana, i modlono się tekstami mszalnymi, najczęściej z płaczem. Anna z Wołgogradu modliła się następująco: „Panie, daj nam znowu kapłana! Daj nam Komunię świętą! Wszystko ścierpię z miłości do Ciebie, o Najświętsze Serce Jezusa!”. Spotkała kapłana po dwudziestu latach. Księża, którzy przeżyli łagry i więzienia, po wyjściu na wolność podejmowali konspiracyjnie pracę duszpasterską. Inna młoda kobieta wspomina: „W 1953 r., kiedy umarł Stalin, z więzienia wyszedł ks. Bukowiński [dziś już sługa Boży – przyp. T.T.]. Pracował jako stróż. Często katolicy podmieniali go w pracy, aby mógł wykonywać swoje obowiązki kapłańskie. Najczęściej w nocy spowiadał, sprawował Eucharystię. W tym czasie ja i moje koleżanki przyjechałyśmy z Krasnoarmiejska do Karagandy, żeby przygotować się do Pierwszej Komunii św. Miałam wtedy 15 lat. Zebrał wtedy ks. Bukowiński około pięćdziesięciorga dzieci. Spotkania te odbywały się w nocy. Mówił, że rozmawia z nami jak z ludźmi dorosłymi, ponieważ nikt nie miał gwarancji, że kiedykolwiek jeszcze w życiu spotkamy kapłana”. „Ksiądz miał tyle pracy, że nocami chodził za każdym razem do innego domu, w którym zbierali się sąsiedzi. Spowiadał, odprawiał Mszę św., uczył ludzi modlitwy. Ksiądz był śledzony, lecz dobrzy ludzie go uprzedzali”. Ksiądz Kuczyński, przyjaciel ks. Bukowińskiego, obliczył, że za dwa lata konspiracyjnej pracy duszpasterskiej trzeba było przeciętnie zapłacić dziesięcioma latami łagru, ale warto było, bo księża będący w danym czasie na wolności organizowali tak swoje pobyty w różnych miejscowościach, że ludzie mogli liczyć na ich niezbyt częste, ale regularne przyjazdy. Gdy docierali do miejsca pobytu księdza, jadąc czasami tysiące kilometrów, całowali z radości jego ręce i nogi. Księża uwięzieni też nie próżnowali, ewangelizując swoje otoczenie. Udział w kapłaństwie Jezusa Chrystusa to udział w Jego ofierze z życia. Czasy katakumb i prześladowania chrześcijan nie ustały w XX wieku: Meksyk, Niemcy hitlerowskie (podczas okupacji 1939 – 1945 zginęła prawie 1/3 polskiego duchowieństwa), Związek Radziecki, Chiny… Ostatnio doszły prześladowania w innych krajach Azji oraz w Afryce. Co dzień giną księża i misjonarze. Życie kapłana to naśladowanie Mistrza, to zjednoczenie się z Nim. Jezus Chrystus wielekroć podkreślał tę bliskość, do której sam zapraszał słowami: „Pójdź za Mną” (m.in. Mt 8, 22); „(…) gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa” (J 12, 26); „Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was” (J 14, 20); „Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować” (J 15, 20). Jeżeli kapłan jest darem Boga dla człowieka – bezcennym darem – to ze strony człowieka należy się Bogu akt dziękczynienia w postaci docenienia daru, przyjęcia go z troskliwością i wdzięcznością. Po uświadomieniu sobie godności kapłaństwa powinna powstać troska, aby ta godność nie doznała uszczerbku: skarb został nam dany „w naczyniach glinianych” (2 Kor 4, 7). Kapłan to człowiek. Pan Jezus podczas ostatniej wieczerzy patrzał na te gliniane naczynia swoich przyjaciół – apostołów, wiedząc, który Go zdradzi, który uśnie, zamiast czuwać przy udręczonym Mistrzu, kto się Go zaprze, kto ucieknie... Był realistą, ale kochał ich. Im powierzył sprawowanie Eucharystii i moc odpuszczania grzechów. Im powierzył wszystkich ludzi aż po krańce ziemi, aż do końca czasów. Nie może zabraknąć kapłanów, nie mogą oni upadać z przeciążenia, nie mogą ulec duchowi świata. Łaskę powołania, łaskę wytrwania i wzrastania w tym powołaniu muszą wypraszać dla nich wszyscy, którzy z kapłaństwa Chrystusowego korzystają. To jest właściwa troska, poczucie odpowiedzialności za dar, najlepszy wyraz dziękczynienia. To też znak wdzięczności i solidarności z tym szeregiem kapłanów, z których posługi wyrosło nasze życie religijne: z katechetą, duszpasterzem wspólnoty, proboszczem, kapelanem… Potrzebę otaczania kapłanów modlitwą dziękczynną i wstawienniczą rozumiały liczne dusze wybrane. Święta Teresa z Lisieux, odkąd powierzono jej modlitwę i kontakt z dwoma misjonarzami, nie opuściła żadnej okazji, by ofiarować w ich intencji niezliczone uczynki miłości i umartwienia. Za kapłanów ofiarowywała swoje cierpienia i udręki stygmatyczka, siostra Wanda Boniszewska. Za i o swoich kapłanów, działających w konspiracji, proszą wierni z Chin, Wietnamu – wszędzie, gdzie cierpi Kościół. A on cierpi też z braku powołań tam, gdzie prześladowań nie ma. Zmieniające się warunki życia dyktują potrzebę nowych sposobów ewangelizacji, nowych, mocnych świadectw służby. Czasy są wymagające. Konieczne jest stałe szturmowanie nieba o kapłanów i za kapłanów. Nie mogą tego czynić tylko wybrane zakony z tytułu ich własnego charyzmatu. To musi być powszechny obowiązek wierzących. Wzywa do niego Ojciec Święty Benedykt XVI, polecając szczególnie adorację Najświętszego Sakramentu w intencji kapłanów. Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|