|
|||
|
Autor: Teresa Tyszkiewicz, Objawienia Pana Jezusa, które otrzymywała siostra Faustyna od 1929 r. do swej śmierci w roku 1938, a więc przez dziewięć lat, obejmowały też szereg poleceń: Pan Jezus dyktował jej modlitwy i formy czci swego miłosierdzia, które chciał, by zostały rozpowszechnione dla pożytku duchowego, pociechy i zbawienia wielu dusz. Koronka do miłosierdzia BożegoPierwsza modlitwa podyktowana przez Pana Jezusa, którą zanotowała św. Faustyna w swoim Dzienniczku, brzmi: „O Krwi i Wodo, któraś wytrysnęła z Serca Jezusowego jako zdrój miłosierdzia dla nas – ufam Tobie”. Pan Jezus dołączył do niej obietnicę: „Kiedy odmówisz tę modlitwę za jakiego grzesznika z sercem skruszonym i wiarą, dam mu łaskę nawrócenia” (Dz. 186-7). Przekazaniu koronki do miłosierdzia Bożego towarzyszyło przejmujące objawienie, które miało miejsce 13 września 1935 r.: „Wieczorem, kiedy byłam w swojej celi, ujrzałam anioła, wykonawcę gniewu Bożego. Był w szacie jasnej, z promiennym obliczem, obłok pod jego stopami, z obłoku wychodziły pioruny i błyskawice do rąk jego, a z ręki jego wychodziły i dopiero dotykały ziemi (...). Zaczęłam błagać Boga za światem słowami wewnętrznie słyszanymi (Dz. 474). Kiedy się tak modliłam, ujrzałam bezsilność anioła, i nie mógł wypełnić sprawiedliwej kary, która się słusznie należała za grzechy. Z taką mocą wewnętrzną jeszcze się nigdy nie modliłam jako wtenczas. Słowa, którymi błagałam Boga, są następujące: »Ojcze przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, za grzechy nasze i świata całego; dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas«” (Dz. 475). Następnego dnia Pan Jezus powiedział: „Ile razy wejdziesz do kaplicy, odmów zaraz tę modlitwę, której cię nauczyłem wczoraj (...). Ta modlitwa jest na uśmierzenie gniewu mojego” (Dz. 476), po czym podał dokładny sposób odmawiania koronki na różańcu; to jest ten, który znamy dzisiaj. We wrześniu 1936 r. Pan Jezus przekazał Faustynie obietnice, które daje, odmawiającym tę modlitwę: „Odmawiaj nieustannie tę koronkę, której cię nauczyłem. Ktokolwiek będzie ją odmawiał, dostąpi wielkiego miłosierdzia w godzinę śmierci. Kapłani będą podawać grzesznikom jako ostatnią deskę ratunku; chociażby był grzesznik najzatwardzialszy, jeżeli raz tylko zmówi tę koronkę, dostąpi łaski z nieskończonego miłosierdzia mojego. Pragnę, aby poznał świat cały miłosierdzie moje; niepojętych łask pragnę udzielać duszom, które ufają mojemu miłosierdziu” (Dz. 687). Nieco później dodał jeszcze: „Dusze, które odmawiać będą tę koronkę, miłosierdzie moje ogarnie je w życiu, a szczególnie w śmierci godzinie” (Dz. 754). Po krótkim czasie Pan Jezus polecił, aby koronkę odmawiała nie tylko Faustyna, ale również siostry z jej zgromadzenia oraz ich wychowanki. Faustyna zwróciła się w tej sprawie do matki generalnej, ale ta miała zastrzeżenia, czy może nakazać modlitwy jeszcze nie zatwierdzone przez władze kościelne; wyraziła też nadzieję, że ks. Sopoćko wyda broszurkę z koronką, co by ułatwiło jej rozpowszechnienie. A Pan Jezus nalegał: „O, jak wielkich łask udzielę duszom, które odmawiać będą tę koronkę, wnętrzności miłosierdzia mego poruszone są dla odmawiających tę koronkę. Zapisz te słowa, córko moja, mów światu o moim miłosierdziu, niech pozna cała ludzkość niezgłębione miłosierdzie moje. Jest to znak na czasy ostateczne, po nim nadejdzie dzień sprawiedliwy. Póki czas, niech uciekają się do źródła miłosierdzia mojego, niech korzystają z krwi i wody, która dla nich wytrysła” (Dz. 848). Podczas swego pobytu w sanatorium w Prądniku siostra Faustyna doświadczyła naocznie skuteczności koronki dla ludzi umierających: nawracali się, przyjmowali sakramenty, pogodzeni z Bogiem umierali w spokoju. Tą modlitwą mogła ogarniać nawet ludzi znajdujących się daleko, a ukazanych jej w wizji wewnętrznej. Raz, gdy skarżyła się Panu Jezusowi, że tylu ludzi Go nie zna, nie kocha, jak „lecą na oślep w straszną przepaść piekielną”, Pan jej odpowiedział: „Przez odmawianie tej koronki zbliżasz ludzkość do Mnie” (Dz. 929). Jakim skarbem jest więc ta modlitwa i jakie szczęście, że ją znamy, odmawiamy i możemy rozpowszechniać wśród tych, którzy jeszcze nie poznali tego daru miłości Bożej. Godzina miłosierdziaPewnego dnia, gdy Faustyna rozważała śmierć Pana Jezusa na krzyżu, usłyszała Jego słowa: „O trzeciej godzinie błagaj mojego miłosierdzia, szczególnie za grzeszników, i choć przez krótki moment zagłębiaj się w mojej męce, szczególnie w moim opuszczeniu w chwili konania. Jest to godzina wielkiego miłosierdzia dla świata całego. Pozwolę ci wniknąć w mój śmiertelny smutek; w tej godzinie nie odmówię duszy niczego, która Mnie prosi przez mękę moją” (Dz. 1320). Później Pan Jezus bliżej określił, jakiego by chciał uczczenia tego momentu ofiary, odkupienia, zadośćuczynienia Ojcu, największego miłosierdzia dla ludzi, który miał miejsce w Wielki Piątek o godzinie piętnastej: „Ile razy usłyszysz, jak zegar bije trzecią godzinę, zanurzaj się cała w miłosierdziu moim, uwielbiając i wysławiając je; wzywaj jego wszechmocy dla świata całego, a szczególnie dla biednych grzeszników, bo w tej chwili zostało na oścież otwarte dla wszelkiej duszy. W godzinie tej uprosisz wszystko dla siebie i dla innych; w tej godzinie stała się łaska dla świata całego – miłosierdzie zwyciężyło sprawiedliwość. Córko moja, staraj się w tej godzinie odprawiać drogę krzyżową, o ile ci na to obowiązki pozwolą; a jeżeli nie możesz odprawić drogi krzyżowej, to przynajmniej wstąp na chwilę do kaplicy i uczcij moje serce, które jest pełne miłosierdzia w Najświętszym Sakramencie; a jeżeli nie możesz wstąpić do kaplicy, pogrąż się w modlitwie tam, gdzie jesteś, chociaż przez króciutką chwilę. Żądam czci dla mojego miłosierdzia od wszelkiego stworzenia, ale od ciebie najpierw, bo dałem ci najgłębiej poznać tę tajemnicę” (Dz. 1572). Ze słów Pana Jezusa wynika, że sposobem uczczenia tej chwili nie musi być koniecznie odmówienie koronki, ale w zależności od sytuacji i możliwości każdy powinien choć na moment znaleźć się duchowo u stóp krzyża. Modlitwa w godzinie miłosierdzia to nie tylko wspomnienie faktu sprzed prawie dwóch tysięcy lat, ale uświadomienie sobie lub ożywienie tej świadomości, że odkupienie człowieka przez Syna Bożego, pojednanie go z Ojcem, zadośćuczynienie Ojcu za grzech świata dokonuje się stale, że miłosierdzie Boże, objawione najgłębiej przez śmierć krzyżową Jezusa Chrystusa, obejmuje wszystkich ludzi wszystkich pokoleń i wieków, aż do skończenia świata. A to bicie zegara odmierzającego nasz ziemski czas aż do momentu, gdy przeminie doczesność, a nastanie wieczność, ma nam uświadamiać, że Pan Jezus umiera mistycznie zawsze, wszędzie, gdzie jest człowiek, stale na ołtarzach świata ofiarowuje się Ojcu za grzeszną ludzkość. Trzeba wtedy choć na chwilę przystanąć duchowo i pomyśleć ze czcią i wdzięcznością o tym, że śmierć Jezusa była za mnie, żebym ja nie umarł na wieki ciemności. Co więcej, otwarła strumienie miłości i łaski Trójcy Świętej, które spływają na mnie od chwili mojego chrztu. Ten moment uczczenia szczytu miłosierdzia Bożego w śmierci Jezusa o godz. 15 powinien wejść w obyczaj każdego chrześcijanina. Pan Jezus prosił o tę chwilę nie tylko Faustynę – zwraca się z tą prośbą do każdego człowieka. Święto MiłosierdziaGdy Pan Jezus zlecił Faustynie namalowanie swego obrazu, 22 lutego, po raz pierwszy wyraził życzenie, aby druga niedziela po Zmartwychwstaniu była obchodzona jako święto Miłosierdzia Bożego: „Ja pragnę, aby było Miłosierdzia Święto (...). Chcę, aby ten obraz, który wymalujesz pędzlem, był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, ta niedziela ma być Świętem Miłosierdzia” (Dz. 49). To święto jest jeszcze jednym źródłem łaski i zmiłowania Bożego dla ludzi, a – jak dotąd – za mało znane i doceniane. Pan Jezus tak mówił do Faustyny: „Zbierz wszystkich grzeszników z całego świata i zanurz ich w przepaści miłosierdzia mojego. Pragnę się udzielać duszom, dusz pragnę, córko moja. W święto moje – w święto Miłosierdzia – będziesz przebiegać świat cały i sprowadzać będziesz dusze zemdlone do źródła miłosierdzia mojego. Ja je uleczę i wzmocnię” (Dz. 206); „Święto to wyszło z wnętrzności miłosierdzia mojego i jest zatwierdzone w głębokościach zmiłowań moich. Wszelka dusza wierząca i ufająca miłosierdziu mojemu dostąpi go” (Dz. 420). Ze świętem Miłosierdzia związane są największe obietnice Pana Jezusa: „W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia mojego; która dusza przystąpi do spowiedzi i Komunii świętej, dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar; w tym dniu otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną łaski; niech się nie lęka zbliżyć do Mnie żadna dusza, chociażby grzechy jej były jako szkarłat” (Dz. 699). Możliwość uzyskania odpustu zupełnego w tym dniu Pan Jezus potwierdził jeszcze raz w widzeniu w 1937 r. Jak kult miłosierdzia Bożego poprzez obraz Jezu, ufam Tobie i koronkę zapuścił głębokie korzenie w duchowości chrześcijańskiej naszych czasów, tak święto Miłosierdzia jeszcze nie jest dość znane; życzenie Pana Jezusa wymaga gorliwszego przekazu tym, którzy o nim nie wiedzą; to zadanie nie tylko dla duszpasterzy, ale dla wszystkich czcicieli miłosierdzia Bożego. Pan Jezus się skarży: „Dusze giną mimo mojej gorzkiej męki. Daję im ostatnią deskę ratunku, to jest święto Miłosierdzia mojego. Jeżeli nie uwielbią miłosierdzia mojego, zginą na wieki. Sekretarko mojego miłosierdzia, pisz, mów duszom o tym wielkim miłosierdziu moim, bo blisko jest dzień straszliwy, dzień mojej sprawiedliwości” (Dz. 965); „Święto Miłosierdzia wyszło z wnętrzności moich dla pociechy świata całego” (Dz. 1517). Sługa dobry i wierny, który zna wolę swego PanaKsiądz Michał Sopoćko, spowiednik siostry Faustyny, wiedział od niej, że Pan Jezus jemu powierzy rozpowszechnienie orędzia o miłosierdziu Bożym w Kościele i na świecie. Wizjonerka uprzedziła go, że czeka go wiele pracy, wysiłków i niepowodzeń, ale w tej misji nie ma ustawać ani się zniechęcać. Po ostatnim widzeniu z nią, krótko przed jej śmiercią, ks. Sopoćko zapisał w swoim notatniku: „Mam nie ustawać w szerzeniu kultu miłosierdzia Bożego, a w szczególności dążyć do ustanowienia święta w pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Nigdy nie mogę powiedzieć, że uczyniłem dosyć. Choćby się spiętrzyły największe trudności, choćby się zdawało, że sam Bóg tego nie chce, nie można ustawać. Choćby już brakło sił fizycznych i moralnych, nie ustawać. Głębia bowiem Miłosierdzia Bożego jest niewyczerpana i nie wystarczy życia naszego na Jego wysławianie”. Tak czynił do upadłego. Jeszcze podczas wojny napisał traktat o miłosierdziu Bożym, który udało się konspiracyjnie odbić na powielaczu w 500 egzemplarzach. Po przeniesieniu do Białegostoku starał się rozpalić tym kultem wielu teologów i duszpasterzy. Ale sprawa szła opornie. Siostra Faustyna zmarła w murach klasztornych jako nieznana, cicha zakonnica; jej Dzienniczek (jeszcze w rękopisie) poznawały dopiero jej współsiostry. Kolportowane w broszurkach modlitwy i obrazek Króla Miłosierdzia nie zyskiwały wyższej rangi w oczach duchowieństwa przez to, że pochodziły z wizji nieznanej nikomu zakonnicy. Natomiast przeciw tekstom modlitw i samej myśli otoczenia kultem jednego z przymiotów Bożych, jakim jest miłosierdzie, podniosły się głosy teologów. Ksiądz Sopoćko w swych staraniach dotarł do kardynała Augusta Hlonda i pozyskał jego przychylność dla sprawy. Śmierć prymasa Hlonda wstrzymała bieg starań; niemniej jego następca, prymas Stefan Wyszyński, na wniosek ks. Sopoćki zwrócił się do Stolicy Apostolskiej z prośbą o aprobatę dla kultu i święta Miłosierdzia Bożego. Silnym argumentem były głosy i petycje wiernych na rzecz tego kultu, nadsyłane nie tylko z Polski. Prymas Wyszyński, będąc w Rzymie w 1957 r., osobiście złożył w Kongregacji św. Oficjum odpowiednie pisma i odniósł wrażenie, że sprawa przybierze pomyślny obrót. Ksiądz Sopoćko nie ustawał w zabiegach o pozyskanie przychylności episkopatu Polski dla kultu miłosierdzia Bożego, obrazków Króla Miłosierdzia i ustanowienia święta oraz o opinie dotyczące Dzienniczka siostry Faustyny, którego egzemplarze zostały dostarczone biskupom. Kiedy budziły się jakieś głosy zastrzeżeń co do kultu obrazu, tekstów modlitw itp., ks. Sopoćko śpieszył z wyjaśnieniami. Widział bowiem, jak oddolnie szerzy się nabożeństwo do miłosierdzia Bożego, jak ludziom znękanym wojną i reżimem komunistycznym to nabożeństwo jest bliskie i ile łask dla ludzi, a chwały Bożej przysparza. Sprawy Boże muszą przejść swoją drogę krzyżową, aby odnieść zwycięstwo. Tak się też stało z kultem miłosierdzia Bożego. 6 marca 1959 r. Kongregacja św. Oficjum wydała notyfikację, w której polecała powstrzymanie rozpowszechniania obrazów i pism przedstawiających nabożeństwo do miłosierdzia Bożego w formach przekazanych przez siostrę Faustynę. Wcześniej prymas Wyszyński otrzymał pismo z Kongregacji dodające jeszcze polecenie usuwania obrazów Króla Miłosierdzia, niewprowadzania święta miłosierdzia Bożego i upomnienia ks. Sopoćki, by nie szerzył więcej tych objawień i nabożeństwa. Zdawało się, że „causa finita” – sprawa skończona. Ksiądz Sopoćko przyjął werdykt Stolicy Apostolskiej z całą pokorą, przestając działać, ale nie przestając wierzyć w zwycięstwo prawdy. Widział szczery żal tych, którym nabożeństwo do miłosierdzia Bożego dało wiarę, w których obudziło nadzieję i rozpaliło miłość do Boga, a miłosierdzie dla bliźniego. Dla tych osób wielką otuchą stało się otwarcie procesu informacyjnego w sprawie beatyfikacji siostry Faustyny Kowalskiej 21 października 1965 r. przez arcybiskupa krakowskiego Karola Wojtyłę. W trakcie procesu wiele dokumentów uzupełniono, wiele spraw i nieporozumień wyjaśniono na korzyść tego, o co zabiegał ks. Sopoćko. W dwa lata później diecezjalny proces został uroczyście zakończony i jego akta przesłane do Kongregacji do spraw Świętych do Rzymu, gdzie zaczął się proces beatyfikacyjny. Ksiądz Michał Sopoćko poza pracami związanymi z procesem sługi Bożej, a jego penitentki, którą uważał za świętą jeszcze, gdy żyła, oddawał się pracy dydaktycznej w seminarium duchownym w Białymstoku, a później duszpasterstwu i pracy charytatywnej. Nadal miał na sercu życzenie Pana Jezusa, aby zostało ustanowione święto Miłosierdzia Bożego, a to leżało wyłącznie w kompetencji władzy duchownej. Sam kult miłosierdzia Bożego, obrazki Jezu, ufam Tobie, koronka do miłosierdzia Bożego rozpowszechniały się oddolnie, docierając do innych krajów i kontynentów, wszędzie przynosząc wielkie duchowe owoce. Ksiądz Sopoćko, już schorowany, nie ustawał w głoszeniu wielkości miłosierdzia Bożego, ale zdawało mu się, że dzieła do końca nie doprowadził. Po ludzku tak można było sądzić. Faustyna, umierając, przekazała orędzie jemu, on zaś nie miał komu. Zmarł w Białymstoku 15 lutego 1975 roku. Ziarno musiało obumrzeć. A owoce posypały się jak z dojrzałego kłosa: cofnięcie notyfikacji 15 kwietnia 1978 r., wybór Karola Wojtyły, wielkiego czciciela miłosierdzia Bożego i siostry Faustyny, na papieża 16 października tegoż roku, jego encyklika Dives in misericordia w roku 1980, beatyfikacja siostry Faustyny w 1993 r. i kanonizacja w roku 2000. Ksiądz Michał Sopoćko sługą Bożym w 1993 i błogosławionym 28 września 2008 r. „Całe XX stulecie – mówił Jan Paweł II – było naznaczone jakimś szczególnym działaniem Boga, który jest Ojcem «bogatym w miłosierdzie»” (Pamięć i tożsamość). To miłosierdzie objawione zostało ze szczególną mocą, aby stać się pociechą ludu Bożego na czas wielkiego zmagania się dobra ze złem, którego jesteśmy świadkami. Błogosławiony Michał mówi do nas też na pociechę i umocnienie: „Wola Boża spełni się w całej swojej rozciągłości i żadne potęgi świata ani duchów ciemności nie zdołają planów Bożych pokrzyżować” (list do Faustyny z 1936 r.). Źródła: ks. Henryk Ciereszko: „Życie i działalność księdza Michała Sopoćki”, Kraków 2006; Jan Grzegorczyk: „Dziurawy kajak”, Poznań 2006. Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|