Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Mądrość płynąca z "Wiedzy Krzyża" Christianity - Articles - Temat numeru
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Mądrość płynąca z "Wiedzy Krzyża"
   

Świadectwo,
Miłujcie się! 3/2007 → Temat numeru



Dla Edyty Stein filozofia jest drogą, co oznacza, że dla filozofa poszukiwanie prawdy staje się najważniejszym celem jego refleksji i życia. Ten styl filozofowania zaprowadził E. Stein do odnalezienia Boga, który jest Prawdą Najwyższą.

Z uwagi na tę Prawdę pogłębiła się jej optyka filozoficzna i nowego kierunku nabrała jej egzystencja. Filozofia chrześcijańska stała się dla niej filozofią, w której spotyka się wzór prawdziwego myślenia z wzorem autentycznego życia.

Myślenie E. Stein było mi obce. Związana byłam z takim rodzajem uprawiania wiedzy, który jest daleki od ukorzenia prawd rozumu przed Prawdami Objawionymi, a religię traktuje jako jedną z dziedzin kultury. Dopiero „zawirowania życiowe” wykazały bezużyteczność mojego filozofowania wobec konkretnych sytuacji, w których trzeba dokonać wyborów, aby je przeżyć. Wówczas to objawiła się w moim życiu, jako życiodajna, filozofia uprawiana przez E. Stein. Pojawiły się też, wyrosłe na jej gruncie, ćwiczenia duchowe, które codziennie podejmowane pozwoliły mi dźwignąć się z egzystencjalnej zapaści. Oczywiście nie one same, zwłaszcza traktowane mechanicznie, przywracały stopniowo sens mojej naukowej pracy oraz blask i smak życiu. W moim życiu potwierdziła się skuteczność drogi filozoficznej E. Stein: „Kto szuka prawdy, szuka Boga, choćby o tym nie wiedział”.

Otrzymane Światło „z wysoka”, a także duchowe kierownictwo s. Immakulaty i o. Wojciecha pozwoliły mi spojrzeć na świat, na ludzi, wreszcie na siebie samą zupełnie inaczej – tzn. w miłości. Przemieniło się moje wnętrze i zaczęłam ponownie radować się życiem. Świat się nie zmienił, zmieniło się jednak moje myślenie filozoficzne, a zarazem moje oczekiwania, moje działanie, mój stosunek do ludzi. Ten cud nawrócenia zawdzięczam głównie Edycie Stein. Ona też towarzyszy mi codziennie. Jej rady, jak uciszyć się wewnętrznie, jak rozpocząć i jak zorganizować dzień, jak przetrwać kryzys, jak dokonać trudnego wyboru, jak uporać się z niechęcią wobec „bliskich i dalekich” – dźwięczą mi w uszach, a ja staram się ich słuchać. Idąc za nimi, usiłuję iść za Chrystusem. To właśnie dzięki E. Stein odnalazłam tego najmądrzejszego Filozofa i Nauczyciela.Chociaż drogą pod przewodem Edyty Stein kroczę już blisko piętnaście lat, nie mogę powiedzieć, że życie moje jest łatwe, wolne od cierpień i rozmaitych utrapień. Stąd też często ponawiam pytanie: dlaczego tak jest? Dlaczego cierpię ja, moi najbliżsi, dlaczego cierpimy w ogóle, skoro tak bardzo staramy się być dobrzy? Dlaczego musimy znosić tyle trudów, samotności, upokorzeń, braku zrozumienia, mimo że czynimy wszystko, co w naszej mocy, aby tak nie było? I wtedy właśnie pojawia się Edyta ze swą promieniejącą osobowością. Bierze za rękę i prowadzi, nauczając w duchu wiedzy niezawodnej – a jest nią wiedza Krzyża. Zdawać by się mogło, że ta postać wiedzy może tylko odstraszyć, zniechęcić, że jest nie dla nas, a raczej dla świętych, którymi nie jesteśmy i wcale być nie chcemy. Sądziłam tak długo, nawet wówczas, gdy już studiowałam dzieła E. Stein. Właśnie – studiowałam, a nie wczuwałam się w jej życie, myśli i przesłanie. Był to jednak już znaczny postęp w mojej pracy nad sobą. Pamiętam bowiem, że gdy mój wspaniały i bardzo mądry Ojciec namawiał mnie do czytania pism Edyty, byłam niezwykle oporna na jego zachęty: „powinnaś swoje pióro poświęcić większym sprawom niż tym logiczno-metodologicznym robótkom, z których nic dobrego nie wynika”; „pisz o człowieku i Bogu, tam szukaj źródła dla swych filozoficznych zainteresowań”. Bardzo mnie denerwowały, wręcz złościły te namowy ojca. Gdy już wszystkie moje „naukowe” argumenty, w stylu: to, co Edyta pisze, to nie jest filozofia, to najwyżej scholastyczne, nie na czasie uprawianie wiedzy; rozumu z wiarą nie da się przecież połączyć itp., nie przynosiły efektu, po prostu zatykałam sobie uszy, aby nie słyszeć tego, co miał mi mój Ojciec do przekazania. Właśnie: nie słyszeć – czyli pozostać zamkniętą na wezwanie Transcendencji, na głos Boga i nie być Mu posłuszną.

Jak się okazało z perspektywy moich doświadczeń, słuchanie i bycie posłuszną stanowiło dla mnie największy problem osobowościowy. Jest to jednak problem, z którym spotyka się prawie każdy i z którym trzeba się uporać, aby osobowościowo wzrastać. Z tym problemem zmagała się też Edyta, zarówno w walce o swoją tożsamość, jak i na płaszczyźnie filozoficznej. Efektem tych zmagań było osiągnięcie pokory – najtrudniejszej z cnót człowieka i badacza. Dopiero wtedy usłyszała głos, który był Prawdą. Jak sama mówi: „Pozostała mi wprawdzie bystrość w dostrzeganiu słabości drugich, jednak nie wykorzystywałam już jej, aby ranić bliźnich w najczulsze miejsca, lecz raczej starałam się ich oszczędzać. (...) Przekonałam się bowiem, że tylko wyjątkowo ludzie poprawiają się z błędów, gdy mówi im się »słowa prawdy«; pomaga to jedynie wówczas, gdy sami na serio pragną być lepszymi i upoważniają nas do takiej krytyki”.

Usłyszenie głosu Prawdy z uwagi na mądrość płynącą z wiedzy Krzyża odsunęło od Edyty, jak i ode mnie, „pretensje swego ja”, ale też wyzwoliło we mnie radość z istnienia, radość z bycia posłuszną Bogu. Dało mi też możność zrozumienia, co to jest radość doskonała – czyli dar radosnego znoszenia upokorzeń, a także, co to jest radość paschalna, a więc radość pełna – radość z miłości aż po Krzyż; radość pojmująca i obejmująca narodziny i śmierć. Radość nadnaturalna, przygotowana przez wyrzeczenie, upokorzenie i posłuszeństwo – przez przekroczenie siebie. Dopiero przez ten etap drogi E. Stein i jej dzieło Wiedza Krzyża przestałam się lękać i zrozumiałam siebie, drugiego człowieka i życie. Zrozumiałam, że największymi realistami są święci, do czego przekonywał mnie usilnie mój Ojciec; że to właśnie oni Niebo – to, co najbardziej istotne i prawdziwe – osiągają już tu – na ziemi. 

 dr hab. Anna Grzegorczyk  

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: