|
|||
|
Świadectwo, Wielka ufność w Boże Miłosierdzie pojawiła się u mnie zaraz po przeczytaniu Dzienniczka siostry Faustyny. Nauczyłam się prędko koronki do Miłosierdzia Bożego i zachęciłam to tego samego całą swoją rodzinę. Starałam się odmawiać tę modlitwę codziennie. I w niedługim czasie poznałam jej moc. Mój tatuś nie chodził do kościoła i w dodatku starał się odciągać od niego innych. Sam miał uraz do księży. Zawsze obawiałam się o jego zbawienie. Wzdychałam do miłosiernego Boga o litość nad biednym grzesznikiem. Pewnego dnia stan tatusia, który był przewlekle chory, pogorszył się tak bardzo, że znalazł się on w szpitalu. Ja o tym nie wiedziałam, bo nie mieszkaliśmy razem. Gdy wieczorem, jak zwykle, odmawiałam koronkę, poczułam wewnętrzny nakaz odmawiania jej cały czas, bez przerwy. Muszę przyznać, że mocno się przestraszyłam, bo nigdy wcześniej nic podobnego mi się nie przydarzyło. Trudno powiedzieć, ile razy odmówiłam wtedy koronkę. Straciłam poczucie czasu. Kończyłam jedną i zaczynałam drugą. Odmawiałam do momentu, aż usłyszałam: „wystarczy”. Pomyślałam wtedy o tatusiu. Jak się później dowiedziałam, umarł spokojnie we śnie, w szpitalu. Przed śmiercią ksiądz kapelan udzielił mu namaszczenia chorych. Gdyby tatuś był w domu, nigdy by na to nie pozwolił. Bóg jest bardzo miłosierny, kocha nas nade wszystko. Krew Syna swego przelał za uratowanie nas od wiecznego potępienia… I tylko czeka, aby grzesznicy przychodzili do Niego. Za to wszystko, co mam, Panie, od Ciebie i od Twej ukochanej Matki, gorąco dziękuję. Namawiam wszystkich, którzy mają jakieś ciężkie sytuacje, aby modlili się koronką. Jolanta Maria
Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|