|
|||
|
Autor: Jan Bilewicz, Z przeczytanych ostatnio informacji najbardziej chyba uderzyła mnie następująca: badania pokazują, że rodzice przeznaczają na rozmowę ze swoimi dziećmi dziennie… Zgadnij ile? Godzinę, dwie, trzy? Telewizję przeciętnie ogląda się ponad cztery godziny dziennie. Ile poświęca się swoim własnym dzieciom?... Osiem minut. Straszny kryzys, przyznasz. Ile z Tobą rozmawiają rodzice? Masz to szczęście, że dużo, szczerze, z cierpliwością, z miłością? A Ty kiedyś w przyszłości będziesz miała czas na rozmowę ze swoimi dziećmi, czy zamiast tego będziecie razem oglądać telewizję? Mody – czy dobre?Zwłaszcza dziewczęta potrzebują rozmowy, zrozumienia, czułości, miłości. Rodzina powinna im to dać, ale często, niestety, nie daje… I wtedy łatwo pójść za modą na chodzenie z chłopakiem. Panuje obecnie taka moda. Wypada, ba, trzeba mieć chłopaka. Zaczyna się w wieku 13, 14, 15 lat. Jakie są owoce tego chodzenia? Dobre? Zainteresowanie chłopaka dowartościowuje dziewczynę. Zdaje się jej, że właśnie znalazł się ktoś, dla kogo jest naprawdę ważna (w domu nie czuje tego), wreszcie ktoś, kto okazuje jej zainteresowanie… Pytanie tylko, dlaczego okazuje jej zainteresowanie? Czy dlatego, że dziewczyna potrzebuje rozmowy, zrozumienia, pocieszenia, rady? Dlatego? Rozpoczyna się chodzenie. Po jakimś czasie, na 3., 4., 10. spotkaniu chłopak zaczyna domagać się różnego rodzaju intymności. Nie chce tylko rozmawiać, nie wystarcza mu już trzymanie za rękę, spacer, przytulenie. Okazuje się, że inaczej niż dziewczyna rozumie miłość. Mówi, że seks to właśnie miłość… Pożądanie i używanie dziewczyny nazywa się obecnie dosyć powszechnie „kochaniem”. Taką wersję „miłości” propagują na przykład tzw. czasopisma młodzieżowe w rodzaju Brava czy Dziewczyny, ale nie tylko one – ogromna większość mediów. I one też przekonują dziewczyny, aby były „nowoczesne” - czyli łatwe - i aby nie opierały się zbyt długo - czyli żeby były „wolne”. Rezultaty takiej propagandy są znane. Jeden przykład: pewnemu Kameruńczykowi udało się w krótkim czasie przespać z kilkudziesięcioma polskimi dziewczynami, zarażając je wirusem HIV. Itp., itp. Chłopcy są inniMusisz zdać sobie sprawę z tego, że chłopak zupełnie inaczej niż dziewczyna przeżywa swoją płciowość. Zupełnie inny świat. Dla Ciebie seks mógłby może wcale nie istnieć, dla niego przeciwnie - seks to może prawie cały świat. Gdybyś mogła wejrzeć w myśli niektórych chłopaków, poznać ich pragnienia i marzenia, powiedziałabyś: „Zgłupiał! Zwariował!”. Nawet mogłabyś się przestraszyć. Ciało kobiety mocno, mocno go zaciekawia i pociąga. Żeby tylko tyle. Ciało kobiety wzbudza w nim pożądanie. Pożąda go, chciałby się nim bawić, używać go na przeróżne sposoby, nawet bardzo wulgarne… Nie bardzo wiesz, co to jest pożądanie? Nie wiesz, ponieważ jesteś dziewczyną i inaczej przeżywasz swoją płciowość. Pożądanie to zła rzecz. Jego skrajnym wyrazem jest gwałt, korzystanie z usług prostytutek, pedofilia, zdrada małżeńska. Seks nie zawsze oznacza miłość, jak widzisz. Co więcej – miłość i pożądanie to dwa przeciwstawne sobie uczucia. Tam, gdzie dominuje pożądanie, nie ma miłości. Tam, gdzie jest prawdziwa miłość, pożądanie nie odgrywa większej roli. Nie zawsze pożądanie wyraża się tak skrajnie, jak w powyższych przykładach, ale zawsze rani. Nawet w relacjach małżeńskich na pierwszym miejscu może pojawić się pożądanie zamiast miłości. Statystyki pokazują, że większość kobiet wcale nie pragnie współżycia. Dlaczego? Dlatego – przypuszczam – że nie jest ono wyrazem miłości, ale pożądania… Co mężczyzna musi zrobić, żeby w jego relacjach z kobietami pierwsza była miłość? Musi nauczyć się brać w karby pożądanie, kontrolować je. Święty Paweł mówi, że trzeba „(…) utrzymywać ciało własne w świętości i we czci, a nie w pożądliwej namiętności, jak to czynią nie znający Boga poganie” (1 Tes 4, 4-5). Tego trzeba się nauczyć, a naukę rozpocząć, jak tylko pożądliwość zacznie się pojawiać. Dlaczego trzeba się nauczyć utrzymywać własne ciało w świętości i czci, a nie w pożądliwej namiętności? Ponieważ pożądanie jest złem: kaleczy albo zabija właściwe relacje między kobietą a mężczyzną. Pożądanie uprzedmiotawia, a więc w konsekwencji rani i poniża osobę pożądaną. Zniewala zaś, zaślepia, odbiera odpowiedzialność, skamienia serce tego, który pożąda. Kto zwycięża pożądanie, uczy się miłości. I właśnie owo zwyciężanie pożądania, owo utrzymywanie ciała w świętości i czci, by umieć kochać, to bardzo, bardzo trudne zadanie dla chłopaka w okresie dojrzewania. Z jednej strony seksualność jest szczególnie kruchym obszarem w psychice młodego (i nie tylko młodego) mężczyzny, z drugiej zaś środowisko, w którym żyje, nie ułatwia mu tego zadania. Przeciwnie, rozbudza w nim pożądliwość, nad którą stara się zapanować. Czyni to zwłaszcza wszechobecna pornografia i nagość, propaganda luzu, czynią to same dziewczyny (nie wszystkie, oczywiście) przez swój sposób ubierania się czy zachowanie. Kochać dojrzałą miłościąWróćmy do tematu chodzenia z sobą. Silne napięcia seksualne, których doświadcza chłopak w okresie dojrzewania - i tak już trudne do opanowania - wzmaga jeszcze chodzenie z dziewczyną; właśnie poczucie „mam dziewczynę”, przebywanie z nią w samotności, fizyczny kontakt, nawet przelotny i zdawałoby się zupełnie niewinny. Wszystko to okazuje się bardzo często zbyt dużym bodźcem i łamie jego samokontrolę, o ile wcześniej w ogóle zdołał ją wypracować. Teraz pożądanie bierze nad nim górę. Masturbacja jest wyrazem nieopanowanego pożądania, podobnie jak składanie dziewczynie propozycji, z których nigdy nie wynika żadne dobro. Innymi słowy chłopakowi w okresie dojrzewania chodzenie z dziewczyną zupełnie nie służy. Przez to bowiem „chodzenie” może on nigdy nie przezwyciężyć swojego egoizmu i nie nauczyć się prawdziwie kochać. Masz wątpliwości? Niektórzy przecież z Twoich kolegów chwalą się kontaktami z dziewczynami, mówią, że podobają im się dziewczyny „modnie ubrane”, czyli takie bardziej rozebrane niż ubrane, nawet lubią oglądać filmy pornograficzne i nic im to – zdaje się – nie szkodzi… Tak mówią tylko ci, którzy już nie starają się zachować czystości. Poddali się, skapitulowali. Już nie są panami samych siebie. Stali się niewolnikami pożądania. W kontaktach z dziewczynami i pornografią poszukują bodźców, które na nowo wprowadzą ich w seksualny „haj”. Właśnie oni traktują przedmiotowo swoje dziewczyny (jest ich dużo), a potem żony i kochanki (też jest ich dużo). Nie tyle je kochają, co raczej używają ich do zaspokojenia swojego uzależnienia seksualnego. Dla chłopaka, który rzeczywiście chce nauczyć się samokontroli, problemem może być dziewczyna z gołym brzuchem czy w minispódniczce. Niektóre mówią: „Ubieram się tak, jak mi wygodnie” (Dokładniej byłoby powiedzieć: „Rozbieram się tak, jak mi wygodnie”). Wygląda to na czysty egoizm – „jak mi wygodnie”. A może by pomyśleć też o innych? Ciekawą myśl na temat ubierania i rozbierania się znalazłem w książce słynnego polskiego reportera i podróżnika Ryszarda Kapuścińskiego. Książka nazywa się Imperium i opisuje podróż autora po krajach byłego ZSRR: „W Turkmenii zrodziła się następująca myśl: Taki Turkmen, który dożył siwej brody, wie wszystko. Jego głowa jest pełna mądrości, jego oczy czytały księgę życia (…) wie, że jak jest upał, trzeba się ciepło ubrać, w chałat i baranią czapę, a nie rozbierać się do skóry, jak to robią biali. Człowiek ubrany myśli, a rozebrany – nie. Człowiek nagi może popełnić każde głupstwo. Ci, którzy tworzyli wielkie dzieła, byli zawsze ubrani. W Sumerze i Mezopotamii, w Samarkandzie i w Bagdadzie mimo piekła upałów ludzie chodzili ubrani. Powstały tam wielkie cywilizacje, których nie znała Australia ani równik afrykański, gdzie chodzono po słońcu nago. Można się o tym przekonać czytając historię świata”. Najbardziej podoba mi się zdanie: „Człowiek ubrany myśli, a rozebrany – nie”... Słusznie! Powiedziałbym nawet, że jest wprost proporcjonalna zależność – im bardziej chodzi się gołym po ulicy, tym większe ma się trudności z efektywnym myśleniem. Co się sieje, to się zbiera. Sieje się pożądanie, zbiera się przedmiotowe traktowanie. Takie proste, a takie – okazuje się – trudne do zrozumienia. Ponadto dobrze by było uświadomić sobie, że chłopak potrzebuje pomocy w swojej walce. Albo przynajmniej tego, żeby mu jej nie utrudniać. Czystość jest dla niego – powtórzę – bardzo trudnym zadaniem, a od jej zdobycia zależy wiele w jego przyszłym życiu. Kochać prawdziwą miłością potrafi tylko ten mężczyzna, który nauczył się kontrolować swoją seksualność. I jeszcze jedna wątpliwość, która być może rodzi się w Twoim sercu. Powiesz: „No tak, ale co zrobić, jeśli kocham?”. Jaka jest ta „miłość”, kiedy ma się 14, 15 czy 16 lat?... Dojrzała? W okresie dojrzewania nie może być już dojrzała. Jeżeli się kocha taką niedojrzałą miłością, łatwo, bardzo łatwo zrobić głupstwo. I za takie głupstwa przychodzi często płacić bardzo boleśnie, nawet przez całe życie. Nie trzeba iść ślepo za uczuciami. Nie jesteśmy bezwolni. Mamy rozum i mamy wolę. Co bym Ci radził?... Daj sobie czas na spokojne dojrzewanie. Nie myśl, że już wszystko doskonale wiesz i rozumiesz. Za 3, 4, 5 lat będziesz inaczej patrzeć na wiele spraw, tak jak 3, 4, 5 lat temu inaczej patrzyłaś na świat. Teraz skoncentruj się na tym, co rzeczywiście ważne: nauce, rozwijaniu zainteresowań i talentów, doskonaleniu siebie, a co najważniejsze - na pogłębianiu przyjaźni z Chrystusem. Od Niego przecież pochodzi wszelkie dobro. Bóg jest jedynym źródłem wszelkiego dobra. To, co w Tobie jest najszlachetniejszego i najpiękniejszego, pochodzi właśnie od Niego. To dobro trzeba pomnażać. W młodości buduje się fundament pod dom całego życia. Wysiłek, który wkładasz teraz w pracę nad sobą, będzie procentował w przyszłości. A z chłopakiem lepiej zacząć chodzić (lepiej dla Ciebie i dla niego) wtedy, kiedy i Ty i on będziecie mogli poważnie myśleć o małżeństwie. Ale i wtedy trzeba pamiętać o tym co powiedział Jan Paweł II: „Tylko serce czyste może w pełni dokonać wielkiego dzieła miłości, jakim jest małżeństwo” (Sandomierz 12.06.1999). Nie duet, ale trioO swojej przyjaźni i chodzeniu z chłopakiem napisała do mnie Weronika. Oto fragment jej listu: „Nie jestem typem współczesnej dziewczyny, która bawi się chłopakami i zmienia ich jak rękawiczki. Nigdy nie interesowały mnie jakieś przelotne znajomości. To nie dla mnie. Interesowała mnie jakaś trwalsza znajomość, przyjaźń pełna zrozumienia, szczerości i zaufania. Ale niestety nikt taki, przez długi czas, nie pojawił się na mojej drodze. Cóż, wszystko w swoim czasie. No i w końcu znalazł się taki chłopak, który podobnie jak ja patrzy na życie. Zaczęło się od dzielenia się swoimi radościami, smutkami, przeżyciami, problemami… No i trwa to już prawie rok! Jestem taka dumna z tej znajomości! Nie wiem, czy to jest miłość, czy kiedyś może dojdziemy do wniosku, że to nie jest to, o co nam chodziło, i rozejdziemy się. Nie wiem, bo to wie tylko Bóg. Na razie dość często się spotykamy i chcemy być razem. Dużo ze sobą rozmawiamy na różne tematy - na przykład na temat relacji pomiędzy chłopakiem a dziewczyną, mówimy o tym, jak powinno wyglądać małżeństwo, opowiadamy sobie o swoich marzeniach i planach na przyszłość… No ale przede wszystkim chcemy i staramy się budować całą tę znajomość na fundamencie wiary. Nie jesteśmy duetem, ale trio – my dwoje i Jezus. Chyba dzięki temu, że tak właśnie zaczęliśmy, tzn. razem z Bogiem, jesteśmy razem do tej pory. Bo analizując niektóre sytuacje i zdarzenia, dochodzimy do wniosku, że ta nasza znajomość, TAKA ZNAJOMOŚĆ, to naprawdę cud i wielki dar Pana Boga. Oczywiście, oboje jesteśmy za czystością przedmałżeńską. Wiem, że nie będzie to łatwe, a z czasem będzie się stawać coraz trudniejsze. Jednak mocno trwamy w naszych postanowieniach i bronimy swoich wartości. Nie wiem, czy dane nam będzie być razem do końca życia, ale wierzę, że uda się nam rozpoznać i zrozumieć wolę Bożą. Z Nim chcemy budować i stworzyć coś pięknego na Bożą chwałę, bo przecież On dał nam siebie. To Bóg wybiera nam najlepszych przyjaciół”. Serce czyste to serce kochające. Największą nagrodą za zachowywanie czystości jest zdolność kochania prawdziwą miłością. Bo kto zachowuje czystość, uczy się wymagania od siebie, przezwyciężania egoizmu, ofiarności, wierności zasadom, cierpliwości i wytrwałości w walce o dobro oraz odpowiedzialności. Ucząc się tego, uczymy się kochać, nieprawdaż? To tyle na dziś. Do następnego razu.
Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|