|
|||
|
Autor: Mirosław Rucki, Jestem zdumiony tym, jak bardzo środki masowego przekazu starają się ośmieszyć metody naturalnego planowania poczęć i poniżyć tych, którzy z wolnego wyboru je stosują. Słyszałem w radiu określenia typu „kościelna ruletka, czyli kalendarzyk małżeński”, mimo że Kościół wcale nie zaleca stosowania kalendarzyka. Pojawiło się nawet stwierdzenie, że „Kościół poniósł klęskę, ponieważ jedynie 2% ludzi stosuje ów kalendarzyk”. Wszystko wrzuca się do jednego worka: Kościół, księży, kalendarzyk, metody objawowo-termiczne i czystość przedmałżeńską. To wszystko jest złe, śmieszne, ciemnogród, średniowiecze. Chciałbym jednak zauważyć, że metody naturalne nie zostały wymyślone przez księży i że Kościół nie jest głównym propagatorem metod objawowo-termicznych. Tak się składa, że zajmują się tym wielcy naukowcy i liczące się na świecie ośrodki medyczne. Nikt nie jest w stanie podważyć autorytetu Birmingham Maternity Hospital, który opracował metodę wieloobjawową i prowadzi ośrodki szkoleniowe na całym świecie. Nikt normalny też chyba nie będzie twierdził, jakoby ośrodek ten był powiązany z Kościołem katolickim. Na całym świecie znana jest szkoła naukowa doktora Rötzera, który opracował podstawy naukowe metody objawowo-termicznej i prowadzi badania na setkach tysięcy kobiet, bez żadnego kontaktu z hierarchami katolickimi. Jego ustalenia są znane lekarzom na całym świecie, z jego zdaniem liczą się wszędzie – z wyjątkiem być może naszych uprzedzonych mass mediów. Również dr Billings jest wybitnym naukowcem, który opracował najprostszą metodę ze wszystkich obecnie stosowanych. Otóż pracując w Australii i Indiach, miał on do czynienia z kobietami nie umiejącymi pisać ani czytać, ani nawet liczyć, których nie stać było na ołówek i zeszyt, nie mówiąc już o termometrze. Jednak kobiety te były w stanie zrozumieć własny cykl płodności i nauczyć się obserwować związane z nim objawy – a wyniki badań udokumentowanych przez Billingsa są zadziwiająco pozytywne, jeżeli chodzi o skuteczność tej metody. Czyżby Polki były od nich gorsze i musiały posługiwać się jakimś kalendarzykiem zamiast obserwacji własnego ciała? Wygląda na to, że po prostu nienawiść do Kościoła odbiera niektórym w Polsce rozsądek. Pragnę dodać, że na świecie zdecydowanie przyczynia się do rozpowszechnienia metod naturalnych myślenie ekologiczne. Cokolwiek by nam wciskali autorzy artykułów w popularnych czasopismach, nie zmieni to faktu, że żadna sztuczna antykoncepcja nie jest pozbawiona efektów ubocznych. Nawet sławna prezerwatywa u niektórych wywołuje podrażnienia, nie mówiąc już o hormonach, których głównym celem i efektem działania jest stłumienie normalnych funkcji hormonalnych w ciele kobiety. Proponuję, by ci wszyscy, którzy tak bardzo wyśmiewają Kościół i metody naturalne, poczytali ulotki informacyjne załączane do każdego opakowania antykoncepcji. Ja zadałem sobie trud i przeczytałem, co pisze producent pewnych pigułek antykoncepcyjnych. Otóż w ulotce ostrzega on, że kobieta może mieć nudności i wymioty z powodu przyjmowania tych pigułek. Ale niech się nie przejmuje – to jeszcze nie są skutki uboczne. Musi tylko pamiętać, że wymioty będą osłabiać stężenie hormonów we krwi, więc skuteczność pigułek zmaleje – dlatego też powinna zadbać o dodatkowe środki antykoncepcyjne. Kobieta jednak musi uważać i jeżeli stwierdzi u siebie pogorszenie wzroku i słuchu, to powinna natychmiast odstawić te pigułki, bo to już są skutki uboczne! Pozwolę sobie sarkastycznie skomentować te zalecenia. Już widzę, jak kobieta wyzwolona od „kościelnej ruletki” cały dzień ma nudności i wymioty, a wieczorem musi współżyć seksualnie z dodatkowym jeszcze zabezpieczeniem... Jednak kiedy pogorszy się jej wzrok i słuch, jej szczęście się skończy, ponieważ i tak będzie musiała zadbać o coś, co nie niszczy jej organizmu... Tylko czy mądrale z mass mediów są w stanie coś takiego zaproponować? Dla nich liczy się kasa, jaką można zarobić na rozpuście i naiwności, a wcale nie dobro kobiety czy mężczyzny. Pamiętajmy, że ulotki, które otrzymują ginekolodzy, informują, że skutkiem ubocznym stosowania środków antykoncepcyjnych mogą być m.in. następujące schorzenia: nowotwór narządu rodnego, wątroby lub innego narządu hormonozależnego, choroba wieńcowa, zawał serca, zaburzenie krążenia mózgowego, anemia sierpowata, opryszczka płciowa, nasilenie trądziku, zmiany pigmentacji, zmniejszenie libido, depresja, zaburzenia psychiczne oraz niepłodność. Przypominam, że podstawową zasadą wyznawaną przez Kościół katolicki jest wolność wyboru. Każdy, kto podejmuje aktywność seksualną, czyni to na własną odpowiedzialność, ponosząc wszystkie tego skutki. Jeżeli zaś ktoś nie dorasta do takiej odpowiedzialności, gotowy jest płacić ciężkie pieniądze producentom antykoncepcji. Ale tak naprawdę człowiek kupuje jedynie iluzję, że ktoś za niego zadecyduje o skutkach jego własnych działań. Niestety, kosztem jego własnego zdrowia, majątku, szczęścia...
Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|