|
|||
|
Autor: Grzegorz Kucharczyk, Polityka władz Autonomii Palestyńskiej konsekwentnie zmierza do pozbycia się śladów istnienia religii chrześcijańskiej, zarówno na jej ziemiach, jak i nawet na terenie Izraela. Latryna na bazylice Grobu Świętego – czemu nie?Brak szacunku władz Autonomii Palestyńskiej i związanych z nią „bojowników” (czyt. terrorystów) dla drogich sercu każdego chrześcijanina świątyń w miejscach upamiętnionych życiem Jezusa Chrystusa ma wymowę jednoznacznie antychrześcijańską. Prawosławny klasztor położony niedaleko bazyliki Narodzenia Pańskiego w Betlejem został przekształcony w rezydencję Arafata. W 1997 r. ten sam los spotkał inny prawosławny klasztor, tym razem w Hebronie. Położone nieopodal Jerozolimy chrześcijańskie miasteczko Beit Dżala jest tradycyjnie związane z jednym z cudów Chrystusa, który (według tradycji) w tym miejscu wskrzesił córkę przełożonego synagogi. Mieści się tam sanktuarium Talitaknoum (od słów „dziewczynko, wstań”, które wypowiedział Zbawiciel, wskrzeszając dziecko). Miasteczko to wybrali sobie podczas intifady (w 2002 r.) islamscy terroryści do ostrzeliwania z moździerzy żydowskich dzielnic południowej Jerozolimy. Kalkulacja była jasna. Chodziło bardziej o wywołanie międzynarodowego skandalu kosztem chrześcijan aniżeli o wyrządzenie realnych szkód Izraelczykom. Izrael bowiem na ataki odpowiedział bombardowaniem Beit Dżali, co oznaczało przede wszystkim zrujnowanie kolejnego chrześcijańskiego ośrodka w Ziemi Świętej, a w oczach światowej opinii publicznej tylko Żydzi – nie zaś muzułmańscy prowokatorzy – mieli być uznani za jedynych sprawców tej ruiny. Dokładnie taka sama kalkulacja stała za okupowaniem w kwietniu 2002 r. bazyliki Narodzenia w Betlejem przez islamskich terrorystów. Nie było mowy o „szukaniu azylu” – chodziło jedynie o instrumentalne potraktowanie jednego z najświętszych miejsc dla chrześcijan. Abdullah Abu-Hadid (jeden z przywódców tej akcji) opowiadał później: „Chodziło o to, by wejść do kościoła i wytworzyć międzynarodową presję na Izrael. (...) Już wcześniej wiedzieliśmy, że w kościele jest żywności na 2 lata dla 50 mnichów. Olej, fasola, ryż, oliwki. Dobre łazienki i największe studnie w starym Betlejem. Nie trzeba było elektryczności, ponieważ były świece. W podwórzu uprawiano warzywa. Wszystko było na miejscu”. Prowokacja nie udała się o tyle, że wojsko izraelskie nie szturmowało bazyliki. Jednak zgodne zeznania księży przetrzymywanych przez islamistów w światyni potwierdzają skandaliczne zachowanie się „szukających azylu bojowników”. Jak stwierdził naoczny świadek, armeński ksiądz Narkiss Korasian: „Kradli wszystko – otwierali drzwi i wszystko kradli. Ukradli nasze modlitewniki i cztery krzyże, niczego nie zostawili”. „Palestyńczycy zabrali świeczniki, ikony i wszystko, co wyglądało na złoto” – mówił dziennikarzom po odblokowaniu bazyliki jeden z franciszkanów. W pewnym momencie istniało nawet zagrożenie, że betlejemska bazylika Narodzenia może stać się... muzułmańskim sanktuarium. Okazało się bowiem, że dwóch członków terrorystycznego komanda zginęło w wyniku wymiany ognia z Izraelczykami. Ich towarzysze chcieli ich pochować jako „męczenników” w bazylice właśnie. Oznaczać to mogło, że w przyszłości (zgodnie z nakazem Koranu) chrześcijanie nie mogliby mieć prawa wstępu do tego „świętego dla muzułmanów miejsca”. Trzeba było międzynarodowej mediacji, by rozwiązać i ten problem. Również międzynarodowy nacisk zapobiegł planom snutym w Jerozolimie przez władze miejscowego WAQF (tj. muzułmańskiego zarządu nieruchomości działającego w oparciu o prawo koraniczne), mianowanego przez Autonomię, by wybudować na dachu bazyliki Grobu Świętego... latrynę. Ten swoiście pojmowany „architektoniczny manewr” WAQF planował wykonać z bezpośrednio sąsiadującego z bazyliką meczetu al-Hanaqa. Betlejem: jak szybko wyprzeć chrześcijanInną formą nacisku na chrześcijan jest polityka urbanistyczna władz Autonomii, która zmierza do wzmacniania muzułmanów kosztem chrześcijan. Najlepszym przykładem tego zjawiska jest również Betlejem. Jak już wspominaliśmy, na początku lat 90. chrześcijanie stanowili większość mieszkańców miasta, w którym urodził się Chrystus (ok. 60%). Nie mieli złudzeń, że przekazanie miasta pod jurysdykcję rodzącej się Autonomii Palestyńskiej (w myśl tzw. porozumień z Oslo z 1993 r.) będzie oznaczało dla nich początek nowych kłopotów. Nieprzypadkowo więc ówczesny chrześcijański burmistrz Betlejem, Elias Freij, czynił wysiłki, by miasto pozostało w granicach Izraela jako część tzw. wielkiej Jerozolimy. Przestrzegał, że w przeciwnym wypadku Betlejem będzie miastem z kościołami, ale bez chrześcijan. Jak dotąd wszystko wskazuje na to, że się nie mylił... Krótko po przejęciu władzy nad miastem przez administrację Autonomii (w 1995 roku) postanowiono o włączeniu w obszar Betlejem trzech położonych nieopodal obozów dla uchodźców (tj. muzułmanów): Dehaisheh, El-Ayda i El-Azeh. Ta jedna decyzja wystarczyła, aby przechylić szalę większości na korzyść muzułmanów (wkrótce po tej decyzji władze Autonomii podjęły kolejną podobną – jak ludność Betlejem traktowani są również Beduini z pobliskiego rodu Taamrah). W ślad za tym Yaser Arafat podjął inne, niekorzystne dla betlejemskich chrześcijan decyzje. W 1995 r. mianował nowego gubernatora – muzułmanina oraz rozwiązał radę miejską (w której większość mieli chrześcijanie) i powołał nową, podzieloną równo między muzułmanów i chrześcijan. Tyle że wcześniejsze decyzje zwiększające muzułmańską populację w Betlejem oznaczały, iż wybory samorządowe w przyszłości będą oznaczać rosnący odsetek muzułmanów we władzach miejskich. Obecnie mają oni niewielką przewagę, ale charakterystyczne jest to, że wśród muzułmańskich radnych Betlejem dominują przedstawiciele radykalnych organizacji islamskich (niejednokrotnie posługujących się terrorem): Hamasu i Dżihadu. W tym kontekście jasne jest, dlaczego akurat w Betlejem w roku 2000 Jan Paweł II zwrócił się z gorącym apelem do miejscowych chrześcijan: „Nie obawiajcie się dawać świadectwa swojej chrześcijańskiej tożsamości!”. W Palestynie trwa również nieustanna walka o ziemię – i to nie tylko w kontekście najbardziej znanego sporu Żydów z Arabami. O swoją ziemię muszą walczyć również chrześcijańskie rodziny, które niejednokrotnie w walce tej zderzają się z „gumowym murem” niekompetencji, a raczej złej woli władz Autonomii Palestyńskiej (która ze swojej strony ciągle się uskarża na wypieranie Arabów z ich ziemi przez Izrael). Przed paroma laty chrześcijańska rodzina Comtsiehów z Betlejem, będąca od pokoleń w posiadaniu działki, na której mieści się jedno z największych centrów handlowych w mieście, została z dnia na dzień pozbawiona swojej własności. Oto bowiem zgłosiła się do władz miejskich (jak wiemy, w większości muzułmańskich) pewna arabska (muzułmańska) rodzina z Hebronu, która przedstawiła roszczenia do tej ziemi i prawem kaduka ją otrzymała. Rodzina Comtsiehów oddała sprawę do sądu i po długim procesie ją wygrała, tyle że palestyńska policja sabotowała wykonanie wyroku. Wkrótce werdykt został zmieniony na korzyść muzułmanów przez tego samego sędziego, który wcześniej zasądził działkę chrześcijanom... W podobny sposób ze swojej własności został wyzuty inny chrześcijanin z Betlejem, dr Samir Asfour, który po śmierci swojego ojca odziedziczył działkę o powierzchni 9 tys. mkw. w pobliżu historycznego grobu Racheli. Testament został jednak obalony przez władze Autonomii, ponieważ zgłosił się pewien muzułmanin ze sfabrykowanymi dokumentami świadczącymi o jego rzekomych prawach do tej ziemi. Takich przypadków jak te dwa wymienione powyżej jest, niestety, coraz więcej. Z chrześcijańską tożsamością Ziemi Świętej władze Autonomii Palestyńskiej walczą również za pomocą dopuszczanych przez siebie do użytku podręczników szkolnych. Na ich kartach przedstawia się na przykład Chrystusa jako „palestyńskiego proroka”. Z reguły fałszerstwa mają kontekst antyżydowski, ale pośrednio usiłują one podważyć nie tylko autentyczność Starego, ale także Nowego Testamentu. Tak jak w przypadku twierdzenia (obecnego zresztą nie tylko w palestyńskich podręcznikach, ale rozpowszechnionego w całym arabskim świecie), jakoby na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie nigdy nie było żydowskiej świątyni, natomiast znajdowała się ona w Jerychu albo w jakimś innym, bliżej niezidentyfikowanym miejscu poza Jerozolimą. Oznacza to, że Nowy Testament (wedle takiej interpretacji) nie mówi prawdy, gdy podaje, że Chrystus był ofiarowany, nauczał i przepędzał przekupniów właśnie w jerozolimskiej świątyni. Nazaret: minaret ponad bazyliką ZwiastowaniaMówiąc o pogarszających się warunkach życia chrześcijan w Ziemi Świętej, należy zaznaczyć, że wina nie leży wyłącznie po stronie władz Autonomii Palestyńskiej. Również władze Izraela mają w tym względzie pewne „osiągnięcia”. Nie chodzi tylko o bezwzględne bombardowanie chrześcijańskich miejscowości (por. przytoczony przykład z Beit Dżalą), ale o tolerowanie – a niekiedy i wspieranie – jawnie antychrześcijańskich działań islamistów. Najbardziej pod tym względem pouczający jest przykład Nazaretu i konfliktu wokół planowanego przez muzułmanów wzniesienia meczetu w bezpośrednim sąsiedztwie bazyliki Zwiastowania. W 1995 r. rząd Izraela (przypomnijmy, że Nazaret leży w granicach tego państwa) przekazał nazaretańskiej radzie miejskiej teren w sąsiedztwie bazyliki Zwiastowania. Pierwotnie miały tam powstać park oraz centrum usług turystycznych. Jednak plan ten upadł w konfrontacji z przedstawionymi przez miejscowych muzułmanów „dowodami”, że wspomniany teren należał niegdyś do muzułmańskiego WAQF, więc jako taki (zgodnie z prawem koranicznym) jest przeznaczony na teren pod meczet. I to nie byle jaki meczet, bo jego minaret ma mieć wysokość 86 metrów i całkowicie przysłonić widok na bazylikę Zwiastowania. Nie byle jaka miała być również jego dedykacja, bo „siostrzeńcowi Saladyna” – muzułmańskiego władcy, który w 1187 r. pokonał krzyżowców i odebrał im Jerozolimę. Polityka zasłaniania chrześcijańskich kościołów minaretami ma długą tradycję. Nie kto inny jak Saladyn kazał w XII w. wybudować w bliskim sąsiedztwie bazyliki Grobu Świętego w Jerozolimie dwa duże meczety (al-Khanqa i Abdul Malek), które skutecznie przysłaniają bazylikę (jak mogliśmy się przekonać, mają one obecnie również inne, całkiem praktyczne zastosowanie: jako przyczółek do dewastacji chrześcijańskiej bazyliki). W 1997 r. islamiści w Nazarecie, nie czekając na oficjalne decyzje, zajęli sporny kawałek ziemi i postawili na nim duży namiot, który funkcjonował jako prowizoryczny meczet. Jego bezpieczeństwa pilnowała całodobowa straż. Obawy okazały się niepotrzebne, bo w 1999 r. rząd Izraela – mimo wielu międzynarodowych protestów (w tym i z Watykanu) – zatwierdził zmianę w planie zagospodarowania terenu w sąsiedztwie bazyliki Zwiastowania, godząc się na wybudowanie tam potężnego meczetu. Jedyne „ustępstwo”, jakie izraelskie władze uzyskały u radykalnych islamistów, polegało na tym, że obiecali oni usunąć namiot-meczet podczas wizyty w Nazarecie w 2000 r. Ojca Świętego Jana Pawła II. Skończyło się jednak tylko na obietnicach. Namiot pozostał, a podczas homilii Jana Pawła II, wygłaszanej w bazylice Zwiastowania, wezwania, muezina na modlitwę do Allacha były tak bardzo nagłośnione, że Ojciec Święty musiał na pewien czas przerwać wygłaszanie słowa Bożego. W marcu 2005 r. ukazała się książka Elizy Pinny, eksperta w sprawach stosunków wyznaniowych na Bliskim Wschodzie, pod znamiennym tytułem: Zmierzch chrześcijaństwa w Palestynie. Autorka twierdzi, że głównym czynnikiem odpowiadającym za wzrost prześladowań chrześcijan w Ziemi Świętej jest islamski fundamentalizm, który nadał drugiej palestyńskiej intifadzie charakter nie tyle walki narodowościowej (konflikt izraelsko-arabski), ile wojny religijnej (konflikt islamu z judaizmem, a następnie z „ludźmi niedzieli”, czyli chrześcijanami). Jak pokazuje przykład Nazaretu, fundamentalizm zyskuje niekiedy wsparcie ze strony najmniej oczekiwanej – od rządu izraelskiego, który oficjalnie deklaruje jego bezwzględne zwalczanie.
Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|