|
|||
|
Autor: Jan Bilewicz, Homoseksualizm ma różne oblicza. Nie można wszystkich osób o skłonnościach homoseksualnych wrzucać do jednego worka, np. na podstawie relacji w mediach. Pokazują one na ogół tylko jeden rodzaj homoseksualistów – mianowicie tych, którzy agresywnie domagają się „swoich praw”. Ta agresywność przejawia się w skandowanych czy wypisanych na transparentach hasłach, niewybrednych atakach słownych na rzekomych czy prawdziwych przeciwników, rozpowszechnianiu swoich propagandowych ulotek nawet wśród gimnazjalistów, co nosi wyraźne znamiona molestowania seksualnego małoletnich. Agresja upodabnia ten rodzaj homoseksualistów do mieszkańców Sodomy, miasta opisanego w Księdze Rodzaju. Mężczyzną i kobietą ich stworzyłAle są jeszcze inni homoseksualiści, nie mający z sodomitami nic wspólnego. Do głowy im nawet nie przychodzi publiczne obnoszenie się ze swoimi skłonnościami seksualnymi. Odwrotnie: te skłonności są dla nich przyczyną wielkiego cierpienia. Kiedyś, ku swemu przerażeniu, dostrzegli w sobie upodobanie przeciwne naturze. Przeżywają to jako bardzo trudne doświadczenie, ponieważ ich problem rujnuje niezwykle ważną sferę w życiu każdego człowieka, małżeństwa i rodziny. „(…) Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem” (Mk 10, 6-8). Oczywiście do takich relacji został człowiek stworzony przez swego Stwórcę. Małżeństwo kobiety i mężczyzny jest instytucją zaplanowaną przez Boga dla ich szczęścia; Bożą instytucją i miejscem, gdzie On sam działa. Dlatego mówimy o sakramencie małżeństwa. Odkrycie w sobie nienaturalnych skłonności powoduje, że szuka się rozwiązania bolesnego problemu; osoby takie walczą, modlą się, prosząc Boga o pomoc, spowiadają się, szukają także pomocy u ludzi. (Organizacja pod nazwą „Odwaga” działająca w Lublinie, w Ośrodku Ruchu Światło-Życie, pomogła już wielu). Takie osoby od samego początku wzbudzają sympatię i szacunek – jak każdy, kto cierpi, i jak każdy, kto zmaga się o dobro. Pan Bóg podźwiga pokornych… Prędzej czy później powracają do normalności, zawierają związki małżeńskie, zakładają rodziny. O tej grupie ludzi nie mówi się w większości mediów. Wiesz dlaczego?... Z takich samych powodów, dla jakich nie mówi się o syndromie poaborcyjnym, szkodliwości hormonalnej antykoncepcji, chorobach przenoszonych drogą płciową i zawodności prezerwatyw, uzależnieniu od pornografii, o wartości czystości przedmałżeńskiej itp. – czyli dlatego, aby ktoś przypadkiem nie odkrył prawdy i się nie nawrócił. Diabeł trzyma ateistyczne media na krótkim postronku. Przyczyny problemuPsychologiczna geneza homoseksualizmu nie jest jeszcze do końca poznana, choć wiele już wiadomo, skoro psychoterapia okazuje się w dużym stopniu skuteczna. Wiadomo, że tendencje homoseksualne mogą być spowodowane zranieniami emocjonalnymi w dzieciństwie, powstałymi wskutek błędów wychowawczych, złych wpływów środowiska, molestowania seksualnego przez homoseksualistów oraz przez inne jeszcze czynniki. Jednak psychologia nie dojdzie do poznania przyczyn każdego przypadku i nie w każdym przypadku będzie mogła pomóc. Część z nich bowiem nie wynika z czynników natury psychologicznej, ale duchowej. Wtedy potrzebna jest pomoc duchowa, a nie psychologiczna. O duchowej genezie homoseksualizmu mówi Pismo św.: „(…) Stworzeniu oddawali cześć i służyli jemu, zamiast służyć Stwórcy (…). Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze. Podobnie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie, ponosząc zapłatę należną za zboczenie” (Rz 1, 25-27). Odwrócenie się od Boga, czyli grzech przeciwko I przykazaniu, jest przyczyną nieprzewidywalnych i niekończących się problemów. Bóg jest źródłem wszelkiego dobra. Zatem wraz z oddalaniem się od Niego człowiek zaczyna żyć coraz bardziej tylko według poranionej grzechem pierworodnym natury. Nie pozwala, aby Bóg uszlachetniał go swoją łaską. Jest słaby albo bezsilny wobec pokus. Sfera seksualna potrzebuje chyba nawet szczególnej Bożej pomocy i uszlachetniania. Jeżeli przyczyna problemu jest duchowa, to i terapia musi być duchowa. Zamknięcie się na Boga spowodowało problem, trzeba więc do Niego powrócić. W jaki sposób? Przez spowiedź, Komunię św., modlitwę, stanowczą walkę z pokusami, czynienie dobra. Terapia niezwykle prosta, dostępna dla wszystkich ochrzczonych, bezpłatna, choć wymaga wysiłku. O tym, że jest ona skuteczna, zapewnia Pismo św. Święty Paweł pisał: „(…) ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą (…) nie odziedziczą Królestwa Bożego. A takimi byli niektórzy z was. Lecz zostaliście obmyci, uświęceni i usprawiedliwieni w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa i przez Ducha Boga naszego” (1 Kor 6, 9-11). To, co zostało tutaj opisane, dzieje się również obecnie. I dzisiaj są tacy homoseksualiści, którzy uznając swoją biedę, z pokorą powracają do Jezusa, a On usprawiedliwia ich i uświęca, przebacza i uzdrawia. Ucieczka od problemuJedni zmagają się ze swoim problemem, bo chcą żyć normalnie, inni zaś domagają się, aby uznano ich problem za normę. Która droga jest właściwa? Czy ma sens chowanie głowy w piasek?… Uciekanie od problemów prowadzi tylko i wyłącznie do dalszych. Wiem, że pisząc powyższe, będę nazwany „faszystą”, „Łukaszenką”, „homofobem”, „ciemnogrodem” itp. No i co pomoże obrzucanie wyzwiskami ludzi stwierdzających oczywiste fakty? Zmieni je? Czy nienawiść do lekarza stawiającego smutną diagnozę spowoduje, że choroba ustąpi? Albo do czytającego prognozę pogody – czy spowoduje to, że pogoda zmieni się z brzydkiej na ładną?... Jasne, możemy się jeszcze umówić, że nie będziemy nazywać problemem czegoś rujnującego całe życie człowieka. Niektórzy rzeczywiście idą na takie rozwiązanie, z obawy przed agresją albo dla świętego spokoju, myśląc: „Jak sobie chcą, to niech im będzie”. Na popularność takiej postawy wpływa również fakt, że obok kija jest i marchewka – szczytne hasła o wolności, równości i demokracji. Pytanie tylko, czy najpiękniejsze nawet hasła mogą uleczyć przeciwne naturze skłonności seksualne. Dwóch panów na ślubnym kobiercu nigdy nie będzie małżeństwem, nawet gdyby duński, szwedzki czy europejski parlament postanowił inaczej. Ważne, co postanowił Stwórca. Ziemia nie zacznie się obracać w odwrotnym kierunku, bo jakiś parlament wydał ustawę na ten temat. Jeden dzień w tym kierunku, drugi w odwrotnym, żeby była równość. Nie, wszystko pozostanie po staremu, tak jak zostało zaplanowane przez Stwórcę. Dwóch panów trzymających się za ręce, szepczących sobie czułe słówka, niecierpliwie oczekujących na noc poślubną i miodowy miesiąc – nie tworzy małżeństwa, ale raczej kabaret na temat małżeństwa. Bardzo zresztą niesmaczny, zwłaszcza jeśli spróbujemy sobie uświadomić, w jaki sposób ci panowie będą wyrażać miłość do siebie. Tak powiedział Pan Bóg: „ Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą. To jest obrzydliwość” (Kpł 18, 22). Rzeczywiście! Nie mam nic przeciwko kabaretowi we właściwym czasie i na właściwe tematy. Chodzi o to, że nie wolno urządzać sobie kabaretu na temat małżeństwa. Dlatego przede wszystkim, że jest ono Bożą instytucją, jednym z siedmiu sakramentów. Parodiowanie rzeczy świętych jest bluźnierstwem. Państwo legalizujące związki homoseksualne „legalizuje” grzech sodomski, czyli „wołający o pomstę do nieba”. To nie jest ani równość, ani demokracja, ale sodomizacja danego kraju. Takie zjawisko musi mieć swoje poważne negatywne konsekwencje, o czym przekonuje nas historia Sodomy i Gomory. „Nie łudźcie się. Bóg nie dozwoli z siebie szydzić” – czytamy w Piśmie św. (Gal 6, 7-8). Ateiści właśnie łudzą się, że legalizowanie grzechów wołających o pomstę do nieba to nie tylko drobiazg, ale nawet dobrodziejstwo. Niestety, wręcz przeciwnie – jest to niezwykle skuteczny sposób sprowadzania na kraj katastrof, zarazy, tajfunów, terroru czy innych nieszczęść. Wolność ma graniceO wolności do manifestowania swoich poglądów mówią dzisiaj wszyscy. Niektórzy twierdzą stanowczo, że powinna być niczym nieograniczona. Myślisz, że dobrze rozumieją, na czym ona polega? Czy wolność to działanie według zasady „róbta, co chceta, i mówta, co chceta”? A może jednak trzeba ją łączyć z odpowiedzialnością, prawdą, szacunkiem dla wartości i ludzi itp.? Weźmy kilka przykładów. Czy w imię wolności władze powinny zezwolić na manifestację obrażającą Żydów albo chwalącą Holocaust? Gdyby ją chciano zorganizować na przykład w Oświęcimiu?... Ciekawy jestem, czy media w tym przypadku z takim jak zwykle zapałem broniłyby wolności, równości i demokracji. Jak myślisz? Czy należałoby zezwolić na manifestację, w której niesie się karykatury proroka Mahometa?... Nie, ponieważ jego wyznawcy mają prawo do szacunku dla swoich uczuć religijnych. Są one bardzo głębokie, bardzo drogie i ważne dla każdego wierzącego w Boga, nie tylko dla muzułmanów. I cóż z tego, że ateiści nie potrafią tego zrozumieć. Czy władze mają zniżać się do ich poziomu? Bynajmniej. Państwo musi stać nie tylko na straży wolności obywateli, ale także ich praw. Wolność jednych kończy się tam, gdzie zaczynają się prawa innych. I jeszcze jeden przykład. Drastyczny, ale potrzebny. Czy należałoby zezwolić na manifestację zoofilów (jedna z mniejszości seksualnych), którzy chcieliby przemaszerować ze swoimi „partnerkami” (na smyczach) po głównej ulicy Poznania? Co sądzisz?... Obrzydliwa myśl! Mamy prawo nie oglądać takich manifestacji, nieprawdaż? Byłoby to, pomijając inne sprawy, po prostu wbrew dobrym obyczajom. Cóż z tego, że niektórzy nie wiedzą, co to są dobre obyczaje? Czy władze mają dostosowywać się do ich poziomu w imię wolności? Nawiasem mówiąc, 15 – 20 lat temu homomanifestacje były nie do pomyślenia. Mamy do czynienia z postępem?... Albo upadkiem?... Za 15 – 20 lat, jak tak dalej pójdzie, na topie będą zoomanifestacje, a zoofile będą w szkole rozdawać Twoim dzieciom swoje propagandowe ulotki, zachęcające do „pójścia na całość”... Oczywiście, wolność do demonstracji ma swoje granice – te wyżej wspomniane i wiele innych. Dlatego demokratycznie wybrane władze mają nie tylko prawo, ale i obowiązek, nałożony na nich przez wyborców, zakazywania pewnego rodzaju manifestacji. Nowa forma totalitaryzmuJak mieliśmy się okazję przekonać ostatnio – a z pewnością nie była to ostatnia okazja – homoseksualiści również chcą organizować swoje pochody, a właściwie podchody. Czy należy im na to pozwalać w imię wolności, równości, demokracji?... Nie, nie należy – z wielu względów. Wymienię te najbardziej oczywiste. Po pierwsze: obnoszenie się na głównych ulicach miast ze swoimi preferencjami seksualnymi, na dodatek jeszcze takimi, jest wbrew dobrym obyczajom. Pokazywanie takich ekscesów z aprobatą, o ile nie z uwielbieniem, w telewizji – zwłaszcza publicznej – jest przekraczaniem dobrych obyczajów na masową skalę. Tak zwane elity medialne nie znają, niestety, tego pojęcia albo znają je w stopniu śladowym, na co istnieją niezliczone przykłady. Czy nie dlatego między innymi mówi się o „lumpenelitach”? Nadszedł – mam wielką nadzieję – czas zmian i koniec epoki kształtowania przez owe „elity” ludzi na własne podobieństwo. Homomanifestacje odbywają się pod wiadomymi hasłami. Uczestnicy niby walczą o wolność, równość i demokrację. Ci jednak, którzy rzeczywiście walczyli o te wielkie wartości, jak np. żołnierze AK, powstańcy warszawscy, robotnicy Czerwca’ 56, górnicy z „Wujka” i bardzo wielu innych, przewracają się chyba teraz w grobach! Stawianie się sodomitów na równi z bohaterami narodowymi budzi niesmak równie wielki, jak inne rzeczy, które robią. Podobnie zresztą, jak stawianie się na równi z tymi, którzy rzeczywiście cierpieli z powodu braku wolności, równości i demokracji: np. więzionymi i torturowanymi przez bezpiekę, skazywanymi w pokazowych procesach, skrytobójczo mordowanymi.... Nie wolno pozwalać na profanowanie pamięci wielkich ludzi ani na kwestionowanie wielkich wartości, szczególnie drogich nam, Polakom. Trzeba również pamiętać, że w krajach Europy Zachodniej parady gejowskie zioną nienawiścią do Kościoła katolickiego. Są to bluźniercze imprezy, podczas których publicznie manifestuje się coś, co jest „obrzydliwością” dla Boga (por. Kpł 18, 22), oraz demonstruje się wolę popełniania tych obrzydliwości w dalszym życiu. Wydarzenia z ostatnich lat wyraźnie wskazują na to, że demonstracje homoseksualistów są zakamuflowanym, agresywnym atakiem na same fundamenty demokratycznego ładu. Świadczy o tym uchwalenie w niektórych krajach ustaw zabraniających pod groźbą sankcji karnych wypowiadania się o praktykach homoseksualnych tak, jak o nich czytamy w Piśmie Świętym. Lobby gejowskie dąży do narzucenia wszystkim ludziom całkowitej akceptacji praktyk homoseksualnych, włącznie z aprobowaniem prawa do wychowywania przez ludzi o takich skłonnościach dzieci. Dlatego w wielu krajach Unii Europejskiej istnieje tak zmasowana presja propagandowa, aby zalegalizować związki homoseksualne i ustawowo zabronić głoszenia nauki Kościoła katolickiego na temat homoseksualizmu. Udało się to już przeforsować w takich krajach, jak: Holandia, Belgia, Hiszpania, Szwecja, a także Kanada. W 2003 r. szwedzki pastor Åke Greek został skazany na karę więzienia za wygłoszenie kazania, w którym przedstawił nauczanie Biblii na temat homoseksualizmu. Po tej homilii kilkakrotnie grożono mu śmiercią. Na zarzut, że wygłosił „mowę nienawiści”, odpowiedział, iż sam Pan Bóg mówi, jak wielkim grzechem jest praktykowanie homoseksualizmu, a on czuje się zobowiązany ostrzegać ludzi przed tragicznymi skutkami takiego postępowania – dlatego nie może milczeć. W Wielkiej Brytanii na wszelkie doniesienia o „homofobii” musi reagować policja. Znana brytyjska pisarka, Lynette Burrows, w grudniu 2005 r. została oskarżona o nienawiść do homoseksualistów, wezwana na policję i przesłuchiwana tylko z tego powodu, że w programie telewizji BBC odważyła się powiedzieć, iż nie popiera ani związków gejowskich ani pozwolenia na adoptowanie przez nich dzieci. 18 stycznia 2006 r. Parlament Europejski przyjął rezolucję, która zakazuje awersji wobec homoseksualizmu, a każdego, kto sprzeciwia się małżeństwom homoseksualnym i adoptowaniu przez nich dzieci, uważa za człowieka „chorego z nienawiści”. Rocco Buttiglione, włoski pisarz i filozof, nie mógł zostać unijnym komisarzem, ponieważ publicznie powiedział, że uważa homoseksualizm za grzech – przy czym dodał, że nikt nie może być dyskryminowany z powodu swojej orientacji seksualnej. Z powodu tej wypowiedzi musiał zakończyć swoją karierę polityczną. Czyż nie są to znaki rodzenia się nowej formy totalitaryzmu? Co to jest za wolność, skoro nie można publicznie wypowiedzieć swojego zdania lub głosić tego, czego uczy Biblia? Przytoczone przykłady pokazują wyraźnie o tym, jakie są ostateczne zamiary i dalekosiężne cele organizatorów gejowskich parad równości w Polsce. Zero tolerancji dla złaCzy zaakceptowałbyś szydzenie z kogoś, kogo kochasz – na przykład z twojej matki – no bo jest wolność, równość i demokracja?... Nie! Nie wolno tolerować szydzenia z Pana Boga, naszego najlepszego Ojca, którego mamy kochać całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem (Mt 22, 37). To jest największe i pierwsze przykazanie. Tolerowanie zła oznacza współudział w nim. Popełnia się wtedy jeden z „grzechów cudzych”. Przypomnijmy sobie cztery z dziewięciu: „na grzech drugich zezwalać”, „grzech drugich pochwalać”, „na grzech drugich milczeć”, „grzechu innych bronić”. Nie możemy mówić: „co mnie to obchodzi”, „trzeba być tolerancyjnym”, „niech sobie robią, co chcą”, „mamy wolność” itp., ponieważ w ten sposób pozwalamy, aby zło rozrastało się i umacniało. Zero tolerancji dla zła! Tam, gdzie możemy mu się przeciwstawić, tam powinniśmy to odważnie czynić, oczywiście w roztropny i moralnie dopuszczalny sposób. Tak świadczysz również miłosierdzie samym homoseksualistom! Jasne! Różni obrońcy mniejszości seksualnych oddają swoim podopiecznym niedźwiedzią przysługę. Utwierdzają ich bowiem w przekonaniu, że to tylko świat jest zły i nietolerancyjny, oni zaś sami nie muszą nic robić ze swoim problemem. Żyją sobie wtedy w cieplarnianych warunkach, pod kloszem swoich rzekomych dobroczyńców, i uważają, że są prześladowani, dyskryminowani itp. To tak, jak gdyby alkoholika czy narkomana usprawiedliwiać i wspierać go w tym, co robi. Każdy dobry terapeuta powie: „Zero tolerancji. Nie głaskać i nie ochraniać, bo nigdy z tego nie wyjdzie”. Jasne jak słońce! A więc dla dobra homoseksualistów – zero tolerancji dla homoseksualizmu. I to tyle na dziś. Na koniec jedno piękne zdanie z listu św. Piotra: „Jak ludzie wolni postępujcie, nie jak ci, dla których wolność jest usprawiedliwieniem zła (…)” (1 P 2, 16). Życzę błogosławionych świąt Zmartwychwstania Chrystusa. Wasz brat Jan Bilewicz Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|