|
|||
|
Autor: Catalina Rivas, Przedstawiamy kolejny zapis mistycznych doświadczeń Cataliny, współcześnie żyjącej Boliwijki. Tym razem dotyczy on Ostatniej Wieczerzy, Męki i Śmierci Jezusa Chrystusa. Słowa Pana Jezusa Catalina spisała podczas mistycznych widzeń. Pragniemy przypomnieć, że władze kościelne w Cochabambie, z arcybiskupem Reném Fernandezem-Apazą na czele, uznały doświadczenia mistyczne Cataliny oraz jej pisma za prawdziwe znaki Boże, dlatego zezwoliły na ich publikację. (...) Noc przedtem, nim zostałem zdradzony, była nocą pełną radości Wieczerzy Paschalnej – inauguracji Mszy św. (...) Są dusze, które przyjmują Komunię św. nie dla radości, jakiej same doświadczają, ale dla radości, którą czuję Ja. Jest ich niewiele, ponieważ pozostałe dusze przychodzą do Mnie tylko po to, aby wypraszać dary i łaski. Obejmuję wszystkie dusze, które do Mnie przychodzą, ponieważ po to przybyłem na ziemię, aby moja miłość, w której objęcia je przygarniam, była jeszcze większa. A ponieważ miłość nie wzrasta bez cierpienia, stopniowo odbieram duszom słodycz, aby zostawić je w oschłości. Czynię tak, aby mogły zrozumieć, że powinny się koncentrować nie na swoich, lecz moich pragnieniach. Dlaczego mówicie, że gdy doświadczacie stanu oschłości, to jest znakiem, że moja miłość słabnie? Czy zapomnieliście, że jeżeli nie daję szczęścia, znaczy to, że musicie poznać smak oschłości i innych cierpień? (...) (...) Miłość wzrasta w miarę, jak postępuje wyrzeczenie się samego siebie. Jest wielu księży, którzy są nimi dlatego, że Ja ich wybrałem na swoich kapłanów, a nie dlatego, że naprawdę za Mną podążają. Módlcie się za nich! Powinni oni ofiarować memu Ojcu cierpienie, jakiego doświadczyłem, kiedy przewracałem w świątyni stoły sprzedawców i pouczałem ówczesnych kapłanów, zarzucając im, że zrobili z Domu Bożego zbiorowisko handlarzy. Kiedy spytali Mnie, kto dał Mi prawo, aby tak robić, poczułem jeszcze większe cierpienie, ponieważ moi kapłani okazali się tymi, którzy najbardziej sprzeciwiali się mojej misji. Dlatego módlcie się za księży, którzy sprawując Eucharystię, traktują z rutyną moje Ciało, a przez to z bardzo niewielką miłością. Jezus modli się w Ogrodzie OliwnymNikt tak naprawdę nie wierzy w to, że tamtej nocy w Getsemani pociłem się krwią, a tylko niewielu, że w tamtych godzinach cierpiałem dużo więcej niż podczas ukrzyżowania. Było to tym bardziej bolesne, że zostało mi wtedy jasno objawione, iż grzechy wszystkich ludzi stały się moimi i że powinienem odpowiedzieć za każdy z nich. I tak Ja, będąc bezgrzesznym i czystym, odpowiadałem przed Ojcem tak, jakbym naprawdę zawinił wszystkimi grzechami nieczystości i nieuczciwości, popełnionymi przez was, moi bracia. Znieważacie Boga, który was stworzył po to, abyście byli narzędziami wielkości Stworzenia, a nie odwracali się od darowanej wam natury. Ona stopniowo miała was prowadzić do poznania Mego prawdziwego oblicza, oblicza waszego Stworzyciela. Dlatego zrobiono ze Mnie złodzieja, mordercę, cudzołożnika, kłamcę, świętokradcę, bluźniercę, oszczercę i buntownika przed Ojcem, którego zawsze kochałem. Byłem Mu posłuszny do końca i z miłości do wszystkich dusz wziąłem na siebie całą winę, aby wypełnić wolę mojego Ojca i ocalić was od wiecznego potępienia. (...) Czekam na was w tabernakulumUmyłem nogi swoim apostołom, ponieważ pragnąłem, aby dusze, które przyjmują Mnie w sakramencie miłości, były w tym momencie czyste. Zrobiłem to również po to, aby pokazać, czym jest sakrament pojednania. W nim to mogą umyć się i odzyskać utraconą czystość dusze, które miały nieszczęście popaść w grzech. (...) W tamtej chwili czułem do ludzi nieskończoną miłość i nie chciałem zostawiać ich sierotami... Aby żyć z wami aż do końca czasu i pokazać wam moją miłość, chciałem być waszym oddechem, waszym życiem, waszą podporą, waszym wszystkim! Zobaczyłem wówczas wszystkie dusze, które będą w przyszłości spożywać moje Ciało i Krew, zobaczyłem też boskie skutki, jakie ten pokarm przyniesie wielu duszom... Wiedziałem, że ta niepokalana Krew w wielu duszach zrodzi czystość i dziewictwo, a w innych rozpali ogień miłości i zapału. W tej godzinie przed moimi oczami i w moim Sercu ukazało się wielu męczenników miłości! Wiele innych dusz, które popełniły liczne grzechy i zostały osłabione przez moc własnych namiętności, przyjdzie do Mnie, aby odzyskać siły dzięki Chlebowi silnych dusz. (...) Z miłości do dusz pozostaję więźniem Najświętszej Eucharystii, abyście w chwilach cierpienia i smutku mogli pocieszyć się przy najczulszym z Serc, najlepszym z Ojców, najlojalniejszym z przyjaciół. Jednak ta miłość, którą ofiarowuję dla dobra ludzkości, nie zostaje odwzajemniona. Żyję między grzesznikami, aby być ich zbawieniem i życiem, lekarzem i lekarstwem, a oni w zamian, mimo swej chorej natury, oddalają się ode Mnie, obrażają Mnie i gardzą Mną. Moje dzieci, biedni grzesznicy! Nie oddalajcie się ode Mnie. W dzień i w nocy czekam na was w tabernakulum. Nie będę wymawiał wam przestępstw, jakie popełniliście, nie będę wam wyrzucał waszych grzechów. Będę za to obmywał was Krwią ze swoich ran. Nie bójcie się, przyjdźcie do Mnie. Nie wiecie, jak bardzo was kocham. A wy, drogie dusze, dlaczego jesteście chłodne i obojętne na moją miłość? Wiem, że musicie dbać o potrzeby waszych rodzin, domów i świata, który was nieustannie wzywa. Czy nie macie jednak nawet chwili, aby przyjść i dać Mi dowód swej miłości i wdzięczności? Nie pozwólcie, aby tak wiele niepotrzebnych zmartwień odciągało was ode Mnie, zarezerwujcie sobie chwilę na odwiedziny Więźnia Miłości. Kiedy wasze ciało jest chore, czy wtedy nie macie kilku minut, aby poszukać lekarza, który by was uleczył? Przyjdźcie do Tego, który może ofiarować siły i zdrowie waszym duszom. Dajcie jałmużnę miłości temu Boskiemu Żebrakowi, który was woła, pragnie i czeka na was. (…) Dla niektórych moje Ciało będzie lekarstwem na ich słabości, dla innych będzie ogniem, który pochłonie ich zmartwienia, rozpalając w nich żar miłości. Och!... Dusze te, zgromadzone przede Mną, będą ogromnym ogrodem, w którym z każdej rośliny wyrasta inny kwiat, a jednak wszystkie urzekają Mnie swym zapachem. Moje Ciało będzie słońcem, które przywraca je do życia. Do jednych będę przychodził po pocieszenie, do innych po schronienie, a u innych odpocznę. Gdybyście tylko wiedzieli, jak łatwo jest pocieszyć Boga, dać Mu schronienie i pozwolić Mu u siebie odpocząć. (...) Córeczko! Dlaczego tak wiele dusz, po tym jak ofiarowałem im tyle błogosławieństw i tyle czułości, musi być przyczyną tak wielkiego smutku w moim Sercu? Czy Ja nie jestem zawsze taki sam? Czy się zmieniłem?... Nie, nigdy się nie zmienię i do końca będę was kochał i darzył upodobaniem oraz czułością. Jezus wypełnia wolę OjcaChciałbym, abyście, rozmyślając o mojej męce, rozważali przede wszystkim gorycz, jaką wzbudziła we Mnie świadomość grzechów, które sprowadzają ciemność na duszę ludzką i wywołują w niej bezład. W większości przypadków grzechy te akceptuje się jako owoce naturalnych skłonności, którym, jak to się mówi, nie można się oprzeć siłą swojej woli. W dzisiejszych czasach wiele osób żyje w grzechu ciężkim i wini za to innych lub los, wyrzekając się możliwości odrzucenia tych grzechów. Widziałem to wszystko w Getsemani i poznałem ogrom zła, jakie miała na siebie przyjąć moja dusza. (...) Drogie dusze, uczcie się od waszego Wzoru, nawet gdy wasza natura się buntuje; jedynym, czego wam potrzeba, jest pokorne podporządkowanie się Bogu i oddanie Jego woli. Chciałem nauczyć dusze również tego, że wszystkie ważne dzieła muszą być przygotowane i ożywione poprzez modlitwę. W modlitwie dusza jest umacniana do spraw najtrudniejszych, a Bóg porozumiewa się z nią wtedy, daje radę i inspiruje, nawet gdy [dusza] nie zdaje sobie z tego sprawy. (...) Pozwólcie, aby przez modlitwę w ustronnym miejscu i w ciszy wasza wola została poruszona do intensywnego i najlepszego działania dla Boga; pozwólcie, aby wasza wola została poświęcona dla zbawienia dusz, czy to poprzez pracę apostolską, czy życie w ukryciu. Padnijcie pokornie na kolana, jako stworzenia w obecności swego Stwórcy, i adorujcie Jego zamysł względem was, jakikolwiek by on był, powierzając swoją wolę woli Bożej. W ten sposób ofiarowałem siebie, aby wykonać dzieło odkupienia świata. Och, cóż to była za chwila, kiedy poczułem, jak nachodzą mnie wszystkie udręki, które miałem cierpieć podczas swojej męki: oszczerstwo, obelgi, biczowanie, kopnięcia, korona cierniowa, pragnienie, krzyż... Ujrzałem to wszystko w tym samym momencie, w którym ogromny ból przeszył moje Serce (...). Ogarnął Mnie wielki smutek, ponieważ widziałem wszędzie wielkie nagromadzenie popełnionych grzechów. A jeżeli z powodu jednego grzechu doświadczyłem śmierci, której nie da się porównać z niczym, to czego mogłem doświadczyć z powodu ich wszystkich razem? Smutna jest dusza moja aż do śmierci... Smutkiem, który spowodował, że opuściły Mnie wszystkie siły; smutkiem, który skoncentrował się w mojej Boskości. W niej skupiała się fala grzechu i smrodu dusz wyniszczanych przez różne słabości. Dlatego byłem jednocześnie tarczą i strzałą: jako Bóg – tarczą, jako człowiek – strzałą. Kiedy tylko wziąłem na siebie wszystkie grzechy, stanąłem przed Ojcem jako jedyny winowajca. Nie ma większego smutku niż ten, jaki wtedy czułem, a jednak chciałem przyjąć go w całości, z miłości do Ojca i z miłosierdzia dla was wszystkich. Jeżeli człowiek nie skupi na tym swojej uwagi, rozmyśla na próżno nad znaczeniem tych słów, w których zawiera się cała moja istota – jako Boga i człowieka. (...) Czy nie zasługuję na miłość, skoro tak wiele przeszedłem i wycierpiałem? (...) Pijcie z moich niewyczerpanych źródeł. Pijcie! Ofiarowuję wam swój smutek w Ogrodzie, oddajcie Mi wasz smutek, cały wasz smutek. Chcę stworzyć z niego bukiet fiołków, których wonny zapach nieustannie towarzyszy mojej Boskości. Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty – powiedziałem to, przepełniony ogromną goryczą, kiedy brzemię, które nade Mną ciążyło, stało się tak krwawe, że moja dusza znalazła się w niewiarygodnej ciemności. Powiedziałem to do Ojca, ponieważ po przejęciu na siebie wszystkich win jawiłem się przed Nim jako jedyny grzesznik, w którego wymierzona jest cała Jego Boska Sprawiedliwość. I czując się pozbawiony Boskości, byłem w swoich oczach jedynie człowiekiem. Zabierz ode Mnie, mój Ojcze, ten niezwykle gorzki kielich, który przede Mną stawiasz, a który Ja zaakceptowałem z miłości do Ciebie, kiedy przyszedłem na ten świat. Doszedłem do punktu, w którym nie rozpoznaję nawet samego siebie. Ty, mój kochający Ojciec, sprawiłeś, że grzech stał się moim dziedzictwem, a moja obecność przed Tobą – nie do zniesienia. Niewdzięczność ludzka nie jest Mi tajemnicą, jednak jak zniosę to, że zostanę sam? Mój Boże, miej litość nad ogromną samotnością, której doświadczam. Dlaczego nawet Ty chcesz Mnie opuścić? Jaką pomoc znajdę wówczas w tak wielkim osamotnieniu? Dlaczego i Ty wymierzasz mi te ciosy? Tak, pozbawiasz Mnie siebie. Czuję, jak zapadam się w przepaść tak głęboką, że w tej tragicznej sytuacji nie widzę już nawet Twojej ręki... Powiedziawszy to, zapłakałem, upadłem. Ale potem mówiłem dalej: to sprawiedliwe, Ojcze Święty, że robisz ze Mną to, co chcesz. Moje życie nie jest moje, należy całkowicie do Ciebie. Nie chcę, żeby spełniła się moja wola, tylko Twoja. Zaakceptowałem śmierć na krzyżu, akceptuję również pozorną śmierć mojej Boskości. To jest sprawiedliwe. Wszystko to powinienem oddać Tobie i złożyć Ci przedtem ofiarę ze swojej Boskości, która Mnie z Tobą jednoczy. Tak, Ojcze, Krwią, którą widzisz, potwierdzam swoją ofiarę i zgodę na nią: niech stanie się Twoja wola, nie moja... (cdn.)
Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|