|
|||
|
Świadectwo, W ostatnie wakacje razem z synem pielgrzymowałam do sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. W żarliwej modlitwie polecałam Jezusowi całą swoją rodzinę. Kilka miesięcy później, w październiku 2005 r., mój tata znalazł się w szpitalu. Okazało się, że konieczna jest u niego skomplikowana operacja głowy. Ten ciężki czas jego pobytu w szpitalu przeżyliśmy, wraz z mamą i z synkiem, wspierani bliskością Jezusa Miłosiernego, przed którego obrazem codziennie modliliśmy się w szpitalnej kaplicy. Wizerunek Chrystusa – w białej szacie i z ręką uniesioną na znak błogosławieństwa – z którego boku wychodzą dwa promienie (symbolizujące krew i wodę, płynące z przebitego serca Pana Jezusa po Jego śmierci na krzyżu), uświadamiał nam, że każdy, kto ufa nieskończonemu Miłosierdziu Boga, z całą pewnością zostanie wyrwany z największego nawet dna ludzkiej nędzy i obdarowany zdrojem nieprzebranych łask. Na samym początku tej dramatycznej sytuacji opanował mnie przeraźliwy lęk i poczucie ogromnej samotności w cierpieniu. Codziennie jednak punktualnie o godz. 15 klękałam z mamą i synkiem, aby modlić się koronką do Miłosierdzia Bożego. Wierzę bowiem w zapewnienie Jezusa, że ta właśnie godzina jest czasem wielkiego miłosierdzia dla całego świata. Wtedy Jezus nie odmawia niczego duszy, która rozważając Jego Mękę, błaga Go o pomoc. Miłosierny Bóg wysłuchał naszych żarliwych próśb i dał nam siłę wytrwania w wierze. Jego niewysłowiona moc nie pozwoliła, by naszymi duszami zawładnęło zwątpienie. Rodzina gorliwie wspierała nas modlitwą, uczestniczeniem w Eucharystii, serdecznym słowem. Tylko głębokie zawierzenie i szczera ufność w niewyobrażalną potęgę miłosiernej miłości Chrystusa przeprowadziły nas bez uszczerbku przez to trudne doświadczenie. Słowa „Jezu, ufam Tobie”, powtarzane wielokrotnie w ciągu dnia, dawały nam wewnętrzną moc do dźwigania krzyża cierpienia. Niezmierzony i niezgłębiony jest dar Bożej miłości i miłosierdzia, który otrzymujemy zawsze, gdy modlimy się z prostotą i ufnością dzieci. Modlitwa pokorna i pełna ufności usuwa z naszych dusz strach i zwątpienie oraz napełnia je wewnętrzną siłą, ciszą i pokojem. Tata wrócił do zdrowia – i jest to dla mnie czytelnym znakiem wszechmocy Bożego miłosierdzia. Eucharystia i koronka do Miłosierdzia Bożego stały się dla mnie i moich najbliższych największymi darami, jakie człowiek może otrzymać od Boga jeszcze tu na ziemi. Od tego czasu postanowiłam zatapiać się każdego dnia w modlitwie i rozważać tajemnicę cierpienia, opuszczenia, Męki oraz Śmierci Chrystusa, który obarczył się naszym cierpieniem i grzechami, aby zgładzić je wszystkie. I dlatego dopóki żyjemy na ziemi, dopóty nie ma dla nas sytuacji beznadziejnych i bez wyjścia. Trzeba tylko Jezusowi zaufać do końca. „Wystarczy przystąpić z wiarą do stóp zastępcy mojego i powiedzieć mu nędzę swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni. Choćby dusza była już jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia i wszystko już stracone – nie tak jest po Bożemu: cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni…” – zapewnia nas Pan Jezus. Joanna Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|