|
|||
|
Autor: Anna Borkowska, Każdy, kto kupuje nowe urządzenie, najpierw czyta instrukcję producenta. Wchodząc w małżeństwo, musimy się pokornie pochylić nad planem, który miał Ten, kto je wymyślił. Jeśli poznamy istotę małżeństwa w zamyśle jego Twórcy, na pewno się nie pogubimy. Przykre doświadczenia, które stały się naszym udziałem, niedojrzałość, a także wizja życia propagowana w środkach masowego przekazu mogą powodować, że nasze postrzeganie małżeństwa jest mniej lub bardziej wykrzywione. W dzisiejszych czasach – bardziej niż kiedykolwiek – wydaje się zatem konieczne zastanowienie się nad istotą powołania małżeńskiego, nad jego wartością i odkrycie piękna tej szczególnej drogi, którą podąża większość mężczyzn i kobiet. Zgłębianie tajemnicy małżeństwa należy zacząć u źródeł. Odpowiedź znajdujemy na pierwszych kartach Pisma św. Kiedy pytam młodych w poradni małżeńskiej o pochodzenie małżeństwa, najczęściej milczą lub mówią, że to trudne pytanie. A to jest chyba zasadnicza kwestia. Każdy przecież, kto kupuje jakieś nowe urządzenie, najpierw czyta instrukcję producenta. My zatem, wchodząc w małżeństwo, musimy się pokornie pochylić nad planem, który miał Ten, kto je wymyślił. Przecież nikt nie zna lepiej swojego wytworu niż konstruktor i tylko on wie, jakie jest jego przeznaczenie i sens. Jeśli więc poznamy istotę małżeństwa w zamyśle jego Twórcy, na pewno się nie pogubimy. Tak, to sam Bóg wymyślił małżeństwo – nie instytucje państwowe, prawnicy, ale właśnie Bóg. Papież Paweł VI w ósmym rozdziale encykliki Humanae vitae pisał: „Małżeństwo bowiem nie jest wynikiem jakiegoś przypadku lub owocem ewolucji ślepych sił przyrody: Bóg-Stwórca ustanowił je mądrze i opatrznościowo w tym celu, aby urzeczywistniać w ludziach swój plan miłości”. Jak zatem małżeństwo wygląda w zamyśle jego Stwórcy?„Pan Bóg, powołując człowieka do istnienia z miłości, powołał go jednocześnie do miłości” – pisze Jan Paweł II w adhortacji Familiaris consortio. Miłość jest zatem pierwszym, podstawowym zadaniem małżonków. Jest to miłość szczególna – owa caritas z Pawłowego Listu do Koryntian, która jest odbiciem Bożej miłości. Miłość ta obejmuje całego człowieka, jest wdzięcznością za dar otrzymany we współmałżonku, jest zachwytem nad pięknem jego duszy i ciała, wzajemną wymianą myśli i doświadczeń. Ta miłość dąży ku najgłębszemu rozwojowi człowieka, zmierza wprost do świętości. Dotycząc dwojga, nie zamyka się tylko w ich świecie, ale dąży do pomnażania, do dawania siebie innym. Jest wielkim świadectwem dla całego świata, świadectwem tak niezwykle potrzebnym w naszych czasach. Nie wyczerpuje się między małżonkami, ale zmierza jakby ku swemu przedłużeniu – jest płodna. Ze swej natury nastawiona jest na zrodzenie potomstwa. Jest w niej zapisany Boży nakaz: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” (Rdz 1, 28). „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam: uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc”Małżeństwo jest odpowiedzią na zaszczepioną w człowieku tęsknotę do dzielenia swego życia z drugim. Jest dążeniem zawartym w naturze człowieka. Męskość ma bowiem sens tylko w odniesieniu do kobiecości, a kobiecość zyskuje swój blask tylko wobec męskości. Kobieta dla rozwinięcia swojej wrażliwości, delikatności, empatii potrzebuje skrycia się w silnych męskich ramionach, potrzebuje poczucia bezpieczeństwa, stabilności, które daje jej obcowanie z mężczyzną. Jeśli nie będzie miała tej ochrony, może stać się gruboskórna, nieczuła, może odczuwać lęk przed macierzyństwem lub wręcz – w skrajnych przypadkach – odrzucić i zabić bezbronną istotę, która potrzebuje jej ciepła i miłości. Przecież żadna kobieta nie dokonałaby takiego czynu, gdyby miała obok siebie dzielnego, odpowiedzialnego męża. Mężczyzna potrzebuje kobiety, aby rozwinąć swoją męskość. Musi mieć kogoś, kogo będzie ochraniał, dla kogo będzie wzbijał się na wyżyny swego intelektu, dla kogo będzie podejmował walkę. Rycerzowi zawsze dodaje sił świadomość, że jest ktoś, kto na niego czeka, kto go podziwia. Jeśli kobieta stanie się tą silną, niezależną, wszystkowiedzącą, nie będzie ufała mężczyźnie, on zawsze zostanie na poziomie podrostka, któremu brak sił do podejmowania wyzwań, do starania się o rodzinę. Kobiety często narzekają na swoich mężów, a tak naprawdę same nie pozwalają im rozwinąć skrzydeł. Musimy mieć świadomość, że kobieta potrzebuje mężczyzny, a mężczyzna potrzebuje kobiety. Nie są to dwie wrogie, rywalizujące ze sobą siły, ale światy, które współistnieją i są dla siebie ogromnym ubogaceniem. Żona powinna mieć na uwadze to, że męskość męża jest dla niej wspaniałym darem. On powinien traktować kobiecość żony jako wielką szansę na swój rozwój. Chodzi o to, aby obie strony w tych różnicach dostrzegły ogromne bogactwo i wyzbyły się chęci przekształcania drugiej osoby na swoje podobieństwo. Niech mąż w emanacji kobiecej uczuciowości (czasem kłopotliwej dla niego) zauważy jej niezwykłą wartość do pełnienia roli matki, do wczuwania się w potrzeby drugiego człowieka. Jak wyglądałoby życie z kobietą, która nie potrafi się pochylić nad drugim człowiekiem, która nie współodczuwa z innymi w cierpieniu, która nie mówi o swoich uczuciach? Z drugiej strony niech żona w logicznym, perspektywicznym myśleniu swego męża (czasem tak zimnym i obcym dla niej) zobaczy podstawy poczucia bezpieczeństwa jej oraz dzieci. Niech się zastanowi, co by było, gdyby on wyzbył się takiego sposobu postrzegania świata. Czy czułaby się wtedy przy nim szczęśliwa? Kobieta i mężczyzna są więc dla siebie wzajemnie pomocą we wszystkich sferach człowieczeństwa – kroczą razem przez życie, aby się wzajemnie pociągać ku dobremu, wspierać i ubogacać. „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała!”Adam wydaje okrzyk zachwytu na widok swojej żony (jak wielu mężczyzn powinno uczyć się od niego tego podziwu dla towarzyszki swego życia!). Widzi w niej kogoś podobnego do siebie, kogoś, z kim może nawiązać dialog. Wcześniej nie znalazł wśród stworzeń odpowiedniej dla siebie pomocy. Wreszcie jest ciało z jego ciała – kobieta, równa jemu (obydwoje noszą przecież w sobie obraz samego Boga – odsyłam do opisu w Księdze Rodzaju, 1, 27), choć tak inna. W małżeństwie nie ma osoby mniej lub bardziej ważnej, gorszej lub lepszej – obie są na jednakowym poziomie. Pięknie ujął to Karol Wojtyła w swoim dramacie Przed sklepem jubilera: „Andrzej wybrał mnie i poprosił o rękę... Ale nawet gdybym pamiętała, że trzeba spojrzeć na zegar ratusza, nie mogłabym tego uczynić, musiałabym bowiem patrzeć ponad głową Andrzeja”. We wspólnocie nie można być ponad, trzeba widzieć w drugim osobę obdarzoną tą samą godnością. Na czym polega dokładnie owa równość?
„Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem”Małżonkowie od momentu zawarcia małżeństwa stanowią jedność: „Pierwszym i bezpośrednim skutkiem małżeństwa jest więź małżeńska, komunia dwojga” (Familiaris consortio,13). Jak wielka to tajemnica – moje „ja” i twoje „ty” tworzy „my”. Odtąd przez życie idziemy wspólnie, połączeni jarzmem miłości. Żona jest cała męża, a mąż całkowicie należy do żony – nie do matki lub ojca, ale do żony. Można sobie w tym momencie zadać pytanie: jak można oddać siebie drugiemu? Otóż Ten, do którego należy wszelkie ojcostwo na niebie i ziemi, daje nam to prawo. Dlatego małżonkowie mogą powtórzyć słowa Pieśni nad Pieśniami: „Mój miły jest mój, a ja jestem jego”. Symbolem związania, świadectwem, że tych dwoje należy do siebie, są obrączki ślubne. Jedność musi wyrażać się w codzienności przez konkretne zachowania, nie może być to pojęcie abstrakcyjne. Ta, która rodzi się we wnętrzu serca mężczyzny i kobiety, domaga się znaków zewnętrznych („poznacie ich po owocach”, Mt 7, 20).
Na podstawie powyższych rozważań widać, jak wspaniały jest Boży plan wobec małżonków – połączeni w miłości nierozerwalnym węzłem wspólnie kroczą przez życie, budując jedność i wspierając się nawzajem. Ich miłość, będąca odbiciem Bożej miłości, owocuje wydaniem na świat potomstwa, zmierza do wieczności. Tak było na początku, jednak ojciec kłamstwa wzbudził w człowieku niepewność, zburzył zaufanie, którym stworzenie obdarzało swego Stwórcę. Ewa podała owoc Adamowi. Osoba najbliższa, która miała być pomocą, doprowadziła do złego, wywarła niszczący wpływ na mężczyznę. Ten, który miał chronić niewiastę (przecież to Adam otrzymał od Boga wyraźny zakaz spożywania owoców z drzewa poznania dobra i zła), uległ pokusie i okaleczył jej życie. Pierwsi rodzice dobrowolnie zrezygnowali z podążania Bożą ścieżką, ulegli złudzeniu, że ich własny pomysł na wspólne życie jest lepszy. W miejscu Boga postawili drugiego człowieka. Od tamtej pory zaczął się zamęt w relacjach mężczyzny i kobiety. Wkradło się pożądanie, egoizm, rywalizacja, nieufność: „Ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą” (Rdz 3, 16); „Pierwszym skutkiem zerwania z Bogiem, czyli pierwszego grzechu, było zerwanie pierwotnej komunii mężczyzny i kobiety. Ich wzajemna relacja została wypaczona przez ich wzajemne oskarżenia; ich pociąg ku sobie, będący darem Stwórcy, zamienił się w relacje panowania i pożądliwości; wzniosłe powołanie mężczyzny i kobiety, by byli płodni, rozmnażali się i czynili sobie ziemię poddaną, zostało obciążone bólem rodzenia dzieci i trudem zdobywania pożywienia” (Katechizm Kościoła Katolickiego, art. 1607). Nie trzeba długo szukać, żeby zobaczyć skutki grzechu w naszym życiu: tyle nieszczęśliwych małżeństw, kłótnie, rozwody, niechęć do poczęcia dziecka, traktowanie płodności jako czegoś niepożądanego, antykoncepcja, zdrady małżeńskie, pożądliwość zamiast zachwytu nad pięknem, przedmiotowe traktowanie współmałżonka, związki bez zobowiązań, brak zaufania do siebie i współmałżonka… Jak zbudować dobre, zgodne z wolą Bożą małżeństwo, skoro tyle w nas nieuporządkowania i rozbicia wewnętrznego? Skąd mamy czerpać siły? Mężczyzna i kobieta potrzebują pomocy łaski, której Bóg nieustannie udziela w swym miłosierdziu (por. KKK, art. 1608). Łaska ta zostaje rozlana w sercach małżonków przez dar sakramentu małżeństwa. Chrystus wchodzi w życie męża i żony, by już zawsze im towarzyszyć, by czynić możliwym to, co po ludzku wydaje się nie do przejścia, by pomóc im wypełnić zadania, których się podejmują. Bóg przez sakrament uświęca małżonków oraz wszystko, co będą robili. Dzięki temu to, co ludzkie i zwyczajne, staje się nadprzyrodzone i święte – tak jak w Kanie Galilejskiej, gdzie zwykła woda, dzięki interwencji Chrystusa, została przemieniona w najwspanialsze wino. Małżonkowie, którzy żyją w sakramentalnym związku, mają niezwykłe przywileje:
W tym momencie może zrodzić się pytanie: skąd tyle nieszczęśliwych małżeństw sakramentalnych – czyżby Chrystus o nich zapomniał? Łaska sakramentu nie działa automatycznie. Nie daje gwarancji na to, że małżonkowie będą szczęśliwi, że będą się kochali i szanowali. Sakrament jest darem – ale także zobowiązaniem. Jako małżonkowie, musimy współpracować z Chrystusem. Mamy do dyspozycji morze łaski, nie zadowalajmy się więc nędzną kałużą. Otwórzmy nasze serca i zgłębiajmy tajemnicę małżeństwa, przypominajmy sobie o naszych zobowiązaniach, starajmy się budować jedność w codzienności, a nade wszystko codziennie módlmy się i korzystajmy z sakramentów: Eucharystii i pojednania, módlmy się razem, czytajmy Pismo święte, praktykujmy dobre uczynki. Chrystus ze swoją mocą czeka u naszych drzwi. Nie zamykajmy ich przed Nim przez trwanie w grzechach, brak przebaczenia, antykoncepcję, brak czasu, występowanie przeciw małżeńskiej wierności. Małżeństwo przeżywane w Bogu, zgodnie z Jego zamysłem, jest naprawdę źródłem radości, wewnętrznego pokoju, terenem rozwoju naszego i naszych dzieci, drogowskazem dla innych, którzy nie doświadczyli miłości w swoich rodzinnych domach; jest drogą do Nieba, którą kroczymy wspólnie: „Jakże potrafię wysłowić szczęście tego małżeństwa, które wiąże Kościół, ofiara eucharystyczna umacnia, a błogosławieństwo pieczętuje, aniołowie ogłaszają, a Ojciec potwierdza?” – pyta Tertulian w Ad uxorem (II, VII, 6-8: CCL I, 393). „Cóż za jarzmo dwojga wiernych złączonych w jednej nadziei, jednym dochowaniu wierności, w jednej służbie! Oboje są braćmi i oboje wspólnie służą; nie ma pomiędzy nimi podziału ani co do ciała, ani co do ducha. Owszem, są prawdziwie dwoje w jednym ciele, a gdzie jest jedno ciało, jeden też jest duch”.
Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|