|
|||
|
Świadectwo, Mam 22 lata i jestem uzależniony od masturbacji. Zaczęło się to, gdy byłem w I klasie liceum, pamiętam to dokładnie. Nie miałem wtedy żadnego zajęcia, a mój umysł był bombardowany różnego rodzaju obrazami i myślami erotycznymi, których nazbierałem, czytając „fachowe” porady dotyczące seksu w różnych czasopismach. Pamiętam, że te myśli nie dawały mi spokoju, nie mogłem sobie z nimi poradzić. Poszedłem do łazienki i zrobiłem to. Czułem, że to było złe. Postanowiłem, że już więcej tego nie zrobię. W tym miejscu muszę dodać, że rodzice nigdy ze mną nie rozmawiali na temat seksu. To był temat tabu. Swoją ciekawość zaspokajałem więc, czytając wspomniane „fachowe porady” i oglądając przy okazji zdjęcia, które mnie bardzo podniecały. Muszę też napisać, że wtedy byłem bardzo religijny (tak przynajmniej siebie oceniam). Zawsze starałem się jak najlepiej przygotować do spowiedzi, często przyjmowałem Komunię św. Po czterdziestu dniach od powzięcia mojego postanowienia znów się masturbowałem. A potem to już potoczyło się lawinowo. Robiłem to prawie codziennie. Tydzień bez masturbacji był ogromnym wysiłkiem. Dwa tygodnie to prawdziwy rekord, który zdarzał się bardzo rzadko, właściwie tylko przed świętami Bożego Narodzenia i Wielkanocy – dopingował mnie wstyd przed rodziną, że nie przystępuję do Komunii św. po odbytej spowiedzi. Nie poddawałem się jednak. Po każdym razie postanawiałem, że to już koniec, że nigdy więcej. Ale dziś myślę, że sam siebie oszukiwałem i być może dalej oszukuję. Uspokajałem swoje sumienie kilkoma dniami abstynencji, planując w tym czasie, jaki to będzie „super ekstra” ten następny raz, w drugi dzień świąt, zaraz po kościele... Prawie zawsze grzeszyłem, oglądając pornografię. Na początku czytałem pisma kobiece, w których jest zawsze jakaś porada i zdjęcie. Do tych gazet małe dzieci mają nieograniczony dostęp! Oglądając je, rozwijają swoją wyobraźnię w niewłaściwy sposób. Te myśli i obrazy wrócą do nich niczym bumerang wtedy, gdy zacznie się proces ich dojrzewania płciowego, kiedy przyjdą pierwsze związane z tym „wzrosty ciśnienia”. Tak, jak to było w moim przypadku. Co z tego, że w niektórych z tych pism obok takiego artykułu jest napisane „tylko dla dorosłych?”. Dziecko tym bardziej się zaciekawi i zechce to przeczytać. Rodzice! Kontrolujcie swoje dzieci. Nie unikajcie adekwatnych do ich wieku rozmów na temat seksu, by one, pędzone niezdrową ciekawością, nie sięgnęły do brukowców. Po pewnym czasie te gazety przestały mi wystarczać. Potrzebowałem czegoś silniejszego. Głód seksu stawał się coraz większy. Raz, siedząc w klasie i rozmyślając na wiadomy temat (zamiast się uczyć), postanowiłem uciec ze szkoły, iść do kiosku i kupić „prawdziwą” pornografię. Wcześniej przed kupieniem takiej gazety powstrzymywał mnie wstyd i strach: „Co sobie pomyśli ta pani? Czy nie powie o tym mojemu tacie? Przecież go zna…”. Wszystko to pokonał mój niepohamowany głód seksu. Serce waliło mi jak młotem, gdy dawałem pieniądze; myślałem, że za chwilę wyskoczy mi z piersi. Od tamtego czasu coraz częściej kupowałem takie czasopisma, które później niszczyłem, by nikt ich nie znalazł. Wydawałem na nie wszystkie pieniądze, a miałem ich niewiele. Czasami dostawałem od taty. Nie kupowałem sobie niczego innego. Zbierałem je, a gdy suma była wystarczająca, pędziłem do kiosku. Muszę w tym miejscu napisać coś o konsekwencjach, jakie poniosłem i nadal ponoszę z powodu tego uzależnienia. Zacznę od tego, że w podstawówce byłem wzorowym uczniem. Świadectwo z ósmej klasy – średnia ocen: 5,0, czerwony pasek, nagroda. Świadectwo z liceum – średnia: 2,6, ledwo zdałem. Żadnych przyjaciół, żadnych znajomych. Odkąd pamiętam, zawsze miałem problemy z nawiązywaniem kontaktów. Byłem i jestem bardzo nieśmiały, zakompleksiony. A nałóg jeszcze bardziej mnie pogrążał, bo zastępował mi – i na razie jeszcze, niestety, zastępuje – przyjaciół, kolegów, dziewczynę, którą zawsze chciałem mieć, z którą chciałbym żyć w czystości. Kolejna rzecz: kłopoty zdrowotne. Większość ludzi myśli (ja też tak myślałem), że masturbacja nie powoduje żadnych skutków ubocznych. To tragiczna pomyłka! Dziś, po siedmiu latach trwania w tym nałogu, mam problemy z potencją, wrzody żołądka i inne schorzenia, o których tu nie będę pisał. Największe szkody wyrządziłem swojej psychice. Ten grzech rozbija ją, jak uderzenie młotka w butelkę: szkło rozsypuje się na wiele kawałków, a choć można je potem z trudem pozbierać, to do końca nigdy się tego nie poskleja. Kilka dni temu lekarz skierował mnie do psychiatry, który zapisał mi leki przeciwlękowe (mam kłopoty z zasypianiem). Po każdym „razie” chwyta mnie taki „dół”, że ledwo mogę z niego wyleźć. Wiele razy płakałem, wiele razy czułem się jak bezwartościowy śmieć. Szczególnie wtedy, gdy po Mszy św., spowiedzi i Komunii św., jeszcze tego samego dnia, upadałem. Pamiętam, jak pewnego dnia postanowiłem obejrzeć film erotyczny o pierwszej w nocy. Nie miałem sił czekać tak długo i położyłem się spać. Miałem nadzieję, że jednak jakoś uda mi się wstać i go obejrzeć. Obudziłem się o pierwszej, sam nie wiem dlaczego. Poszedłem po cichu, wziąłem telewizor i przeniosłem go do innego pokoju, w którym mogłem swobodnie oglądać to wszystko. Po włączeniu telewizora i obejrzeniu kilku scen dostałem drgawek! Nie wiem, co to było. Cały się trząsłem, szczękałem zębami, dostałem gęsiej skórki, chciało mi się wymiotować. To była chyba pomoc dobrego Boga. Nie byłem w stanie dalej oglądać tego filmu. Wiele razy chciałem skończyć z pornografią i masturbacją – bezskutecznie. W ciągu tych siedmiu lat wytrzymałem w czystości – najdłużej – trzy miesiące. I było to wtedy, kiedy nastąpił u mnie wyraźny spadek sprawności seksualnej... Piszę to wszystko (co jest zaledwie ułamkiem tego, co przeżyłem), aby Was przestrzec przed tym złem, które niesie ze sobą nałóg masturbacji. Droga Siostro i drogi Bracie, przeczytaj to świadectwo, zanim zechcesz tego spróbować, zanim powiesz sobie: ja tylko spróbuję, jak to jest. Ten jeden, jedyny raz! Nie warto – uwierzcie mi! Nie dołączajcie do grupy ludzi, którzy przez kilka lub kilkanaście lat, chodząc co miesiąc do spowiedzi, powtarzają ten sam grzech. Nie dołączajcie do tych, którzy z trudem zbierają myśli i którzy czekają na to, kiedy wreszcie opadną na dno, by się od niego odbić (jeśli w ogóle opadną…). A co było dnem w moim przypadku? Nie wiem, czy taki stan u mnie nastąpił. Czy uznać za dno to, że w środku nocy, po zgwałceniu się, a następnie wskutek niemożności zaśnięcia i trwania w ogromnym lęku, idzie się z latarką i wykrada rodzinie butelkę wódki, by trochę sobie wypić i rzucić się do łóżka?! Czuję, że wpadam w kolejny nałóg – alkoholizm. Być może już w nim tkwię, bo coraz częściej się upijam. Mam jednak nadzieję, że uda mi się z tym wszystkim skończyć. Marzę o tym, żeby się ożenić, założyć rodzinę, żeby oprzeć ją na czystych i zdrowych zasadach Ewangelii Jezusa Chrystusa. Proszę wszystkich o modlitwę w mojej intencji. Sam postanawiam modlić się za wszystkich uzależnionych od czegokolwiek. Zbłąkany baranek
Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|