|
|||
|
Autor: Maria Zboralska, On zawsze nas szukał. Wychodził nam naprzeciw, pielgrzymował do krajów i miast, w których żyliśmy. Zapraszał na Światowe Dni Młodzieży. Chciał się spotkać z każdą i z każdym z nas. Na każdą i każdego chciał spojrzeć z miłością. Każdej i każdemu chciał opowiedzieć o Chrystusie. Mówił, że nam ufa, że w nas wierzy, że jesteśmy Jego nadzieją. I my widzieliśmy, że tak właśnie nas postrzega, że w Jego głosie nie ma nuty fałszu. I dlatego swoim młodzieńczym entuzjazmem żywiołowo odpowiadaliśmy na Jego wezwanie. Jeździliśmy za Nim, staliśmy pod Oknem, kiedy trzeba, wchodziliśmy na drzewa i słupy, śpiewaliśmy, wiwatowaliśmy... Chłonęliśmy Jego słowo. Słuchaliśmy, kiedy mówił, jak nie umierać za życia. A kiedy umierał, uczyliśmy się, jak żyć. W godzinie śmierci i pogrzebu naszego Papieża przyszliśmy na place, do kościołów, do własnych serc. Chcieliśmy być wierni – i byliśmy. Teraz nadal Papież nas szuka. Woła każdą i każdego z nas po imieniu swoim łagodnym i przynaglającym głosem. Woła bogactwem swojej nauki. A my czujemy w głębi, że i tym razem nie możemy Go zawieść. Że przyszedł czas, by czerpać ze skarbca Jego mądrości, by być na miarę nadziei pokładanej w nas przez Jana Pawła II. Nie lękajcie się Miłości, która stawia człowiekowi wymaganiaOjciec Święty wiedział doskonale, czym biją nasze młode serca. Czuł, że szukamy odpowiedzi na podstawowe pytania, jak młodzieniec z Ewangelii, że szukamy nie tylko sensu życia, ale i konkretnego projektu, wedle którego to swoje życie mamy budować. Nie dziwił się, że najbardziej przemawiają do nas słowa o miłości, jak te zawarte w Jego pierwszej encyklice: „Człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa” (Redemptor hominis, 10). Właśnie teraz, kiedy w naszym sercach rodzą się uczucia, kiedy potrzebujemy akceptacji i wsparcia, kiedy pragniemy być wysłuchani i kochani, przychodzimy do Jana Pawła II. Chcemy, by On był naszym przewodnikiem, by nam pokazał, jak budować prawdziwą miłość, taką, do jakiej powołał nas Bóg, dawca miłości. Ojciec Święty wiedział, że za taką miłością chcą podążać nasze serca. Mówił: „Młodzi w gruncie rzeczy szukają zawsze piękna w miłości, chcą, ażeby ich miłość była piękna. Jeśli ulegają swoim słabościom, jeżeli idą za tym wszystkim, co można by nazwać »zgorszeniem współczesnego świata«, a jest ono, niestety, bardzo rozpowszechnione, to w głębi serca pragną pięknej i czystej miłości. Odnosi się to i do chłopców, i do dziewcząt. I ostatecznie wiedzą, że takiej miłości nikt im nie może dać, jak tylko Pan Bóg. I dlatego gotowi są pójść za Chrystusem bez względu na ofiary, jakie z tym mogą być związane” (Przekroczyć próg nadziei, 19). Ojciec Święty dla każdej i każdego z nas pragnął pięknej i czystej miłości. Uczył, że „Prawdziwa miłość nie jest mglistym uczuciem ani ślepą namiętnością. Jest wewnętrzną postawą, ogarniającą całe jestestwo człowieka. Jest patrzeniem na bliźniego nie po to, by się nim posłużyć, ale by mu służyć” (Anioł Pański, 13.02.1994). „Istotnie, jeśli się myśli tylko o ciele drugiej osoby i o korzyści, jaką może nam ona przynieść, znaczy to, że się jej nie kocha; to nie jest miłość, lecz egoizm, to jest wykorzystywanie drugiej osoby. Kochać drugiego człowieka znaczy chcieć jego dobra bardziej niż własnego, troszczyć się o niego i dzielić z nim wszystkie trudy i radości życia” (Lubanio, 05.06.1992). Nie możemy nie zapytać Papieża, jak kształtować prawdziwą miłość, taką, o jakiej marzymy i do jakiej powołuje nas Bóg. Jan Paweł II mawiał, że „kochać to znaczy iść razem w tym samym kierunku, ku Bogu, który jest początkiem miłości” (Santiago de Compostela, 19.08.1989). Iść razem ku Bogu możemy tylko drogą przez Niego wytyczoną. Tę drogę Bóg nakreślił na dwóch górach: górze Synaj i Górze Błogosławieństw. Tą drogą jest sam Chrystus (por. J 14, 6), Ten, który doskonale wypełnia prawo Dekalogu i sam jest Błogosławieństwami. Papież mówił o tym młodym w Ziemi Świętej. Wołał: „Prawo i Błogosławieństwa razem wyznaczają drogę ku naśladowaniu Chrystusa i królewską drogę do duchowej dojrzałości i wolności”. Nasza miłość zatem nie będzie piękna, jeśli odejdziemy od orędzia Dziesięciorga Przykazań i od orędzia Ośmiu Błogosławieństw. Jan Paweł II zachęcał nas do wierności drodze ewangelicznej: „Obejmując was jak ojciec, powiadam wam: obierzcie słuszną drogę, którą wskazuje wam Bóg w swoich przykazaniach. Są to słowa prawdy i życia. (...) Ci, którzy praktykują to Boże Prawo, często bywają zmuszeni iść pod prąd. Młodzi (...), Chrystus domaga się od was, byście szli pod prąd. Domaga się, abyście byli obrońcami Jego Prawa i abyście przekładali je na konsekwentne postępowanie w codziennym życiu” (Lwów, 26.06.2001). Na drodze ku pięknej miłości musimy bowiem iść pod prąd rozpowszechnionym poglądom i sloganom. „Dziś cywilizacja śmierci proponuje wam między innymi tak zwaną wolną miłość. Dochodzi w tym wypaczeniu miłości do profanacji jednej z najbardziej drogich i świętych wartości, bo rozwiązłość nie jest ani miłością, ani wolnością. »Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża, co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe« (Rz 12, 2) – napomina nas św. Paweł. Nie lękajcie się żyć wbrew obiegowym opiniom i sprzecznym z Bożym prawem propozycjom. Odwaga wiary wiele kosztuje, ale wy nie możecie przegrać miłości! Nie dajcie się zniewolić! Nie dajcie się uwieść ułudom szczęścia, za które musielibyście zapłacić zbyt wysoką cenę, cenę nieuleczalnych często zranień lub nawet złamanego życia własnego i cudzego! Pragnę wam powtórzyć to, co kiedyś już powiedziałem do młodzieży na innym kontynencie: »Tylko czyste serce może w pełni kochać Boga! Tylko czyste serce może w pełni dokonać wielkiego dzieła miłości, jakim jest małżeństwo! Tylko czyste serce może w pełni służyć drugim! (...) Nie pozwólcie, aby niszczono waszą przyszłość! Nie pozwólcie odebrać sobie bogactwa miłości! Chrońcie waszą wierność; wierność waszych przyszłych rodzin, które założycie w miłości Chrystusa« (Sandomierz, 12.06.1999). Ojciec Święty zachęcał nas, byśmy patrzyli na nasze życie, na naszą miłość „czystym sercem”. „Czystość serca – tłumaczył w Sandomierzu – to przede wszystkim czystość wiary. Czystość serca bowiem przysposabia nas do widzenia Boga twarzą w twarz w wymiarach wiecznej szczęśliwości. Dzieje się tak dlatego, że już w doczesnym życiu ludzie czystego serca potrafią dostrzegać w całym stworzeniu to, co jest Boże, co jest od Boga. Potrafią niejako odsłonić Boski wymiar, Boską wartość, Boskie piękno wszystkiego, co stworzone. Błogosławieństwo z Kazania na górze wskazuje nam niejako na całe bogactwo i całe piękno stworzenia i wzywa nas, abyśmy umieli odkrywać we wszystkim to, co od Boga pochodzi, i to, co do Boga prowadzi. W konsekwencji człowiek cielesny i zmysłowy musi ustępować, musi robić miejsce w nas samych dla człowieka duchowego, uduchowionego. Jest to proces głęboki. Łączy się z wewnętrznym wysiłkiem. Wysiłek ten, wsparty łaską Bożą, przynosi wspaniałe owoce”. Nie łudźmy się. Czystość serca kosztuje. Piękna miłość kosztuje. Ale Ojciec Święty mówił, że właśnie to, co kosztuje, stanowi wartość. Dodawał nam zawsze otuchy swoimi słowami: „Nie lękajcie się Miłości, która stawia człowiekowi wymagania. Te wymagania – tak jak znajdujecie je w stałym nauczaniu Kościoła – właśnie są zdolne uczynić waszą miłość – prawdziwą miłością” (List do młodzieży, 10). Papież powiedział nam, jak radzić sobie z wymaganiami, by one nie tylko nas nie przygniotły, ale by były źródłem radości: „Rygor przykazań i radość serca doskonale mogą się z sobą zgadzać, jeśli działającą osobą powoduje miłość. Kto kocha, nie obawia się poświęcenia. Przeciwnie, w ofierze szuka najbardziej przekonywającego dowodu swej miłości. Czy nie tego doświadczacie wy sami w stosunku do osoby, którą kochacie? Choćby wymagania wysuwane pod waszym adresem były wielkie, spełniając je, nie czujecie wysiłku, a ofiara, jaką ponosicie z powodu ich spełniania, staje się dla was źródłem radości. Oto, droga młodzieży, tajemnica życia chrześcijańskiego, wiernego i radosnego zarazem: sekret ten tkwi w szczerej, osobistej i głębokiej miłości do Chrystusa. Moim życzeniem jest, żeby każdy z was odkrył taką właśnie miłość, bo wtedy wartości, które tkwią u podstaw normy, ukażą się wam w całej prawdzie, a trudności, jakie napotykacie przy ich realizowaniu, zmaleją. Mówi św. Augustyn: »w tym, co się kocha, albo nie czuje się wysiłku, albo kocha się sam wysiłek« (O dobru wdowieństwa, 21, 26). Młodzieży, moja zatem odpowiedź jest taka: kochajcie Chrystusa, a wtedy zaakceptujecie wymagania, które Kościół w Jego imieniu na was nakłada, ponieważ są to wymagania pochodzące od Boga-Stwórcy i Odkupiciela człowieka; zaakceptujcie te wymagania w waszym życiu, a odkryjecie ich wartość” (Amersfoort, 14.05.1985). Jan Paweł II sam od siebie wymagał i tego samego nas uczył. Pamiętamy Jego słowa wypowiedziane na Jasnej Górze w 1983 r.: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali”. A powtarzając te słowa cztery lata później na Westerplatte, dodał: „Ta moc, która płynie z Chrystusa, która zawiera się w Ewangelii, jest potrzebna, aby od siebie wymagać, by postępowaniem waszym nie kierowała chęć zaspokojenia własnych pragnień za wszelką cenę, ale poczucie powinności: spełniam to, co jest słuszne, co jest moim powołaniem, co jest moim zadaniem. (...) Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje »Westerplatte«. Jakiś wymiar zadań, które musi podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można »zdezerterować«. Wreszcie – jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba »utrzymać« i »obronić«, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić – dla siebie i dla innych. (...) I dobrze będzie chyba, jeżeli po tylu latach, które dzielą nas od wydarzeń na Westerplatte, każdy młody Polak, każda młoda Polka rozważy w sercu, że każdy i każda ma w swoim życiu podobne »Westerplatte«, może mniej sławne, mniej historyczne, powiedzmy, na mniejszą skalę zewnętrzną, ale czasem może na większą skalę wewnętrzną, i że tego swojego »Westerplatte« nie może oddać”! „Westerplatte” w naszym młodym życiu może mieć różne oblicza: panowania w samotności nad swoim ciałem, zachowania czystości z dziewczyną/chłopakiem, unikania materiałów pornograficznych, takiego patrzenia na kobietę lub mężczyznę, by nie była ona / nie był on obiektem pożądania seksualnego. Może być ono trudem wolności od narkotyków, alkoholu, papierosów czy też trudem sumiennego wypełniania obowiązków, mówienia pięknym językiem, wolnym od wulgaryzmów, kłamstw, obmowy... Nie możesz zrezygnować ze swego wnętrza!Sami doświadczamy, że młodość to najlepszy czas na naukę miłości, wzrastania i dojrzewania. „Wiek wasz – mówił do nas Papież w Łowiczu – jest porą życia najbardziej korzystną dla zasiewów i przygotowania gruntu pod przyszłe zbiory. Im żywsze będzie zaangażowanie, z jakim podejmiecie wasze obowiązki, tym lepiej i skuteczniej będziecie spełniać wasze posłannictwo w przyszłości. Przykładajcie się do nauki z wielkim zapałem. Uczcie się poznawać coraz to nowe przedmioty. Wiedza bowiem otwiera horyzonty i sprzyja duchowemu rozwojowi człowieka. Prawdziwie wielki jest ten człowiek, który chce się czegoś nauczyć” (Łowicz, 14.06.1999). Papież zawsze pragnął, byśmy dobrze rozegrali naszą młodość, by nasz rozwój szedł w stronę pięknego człowieczeństwa. „Pamiętając o tym, że człowiek nie może żyć i nie może być zrozumiany bez miłości, wzywam was wszystkich, byście wzrastali w człowieczeństwie, byście przyznawali absolutne pierwszeństwo wartościom duchowym, byście przeobrażali się w »nowych ludzi«, coraz pełniej uznając i przyjmując w waszym życiu obecność Boga, który jest miłością” (orędzie na II ŚDM). Aby wzrastać, musimy najpierw zagłębić się w swoje wnętrze, zobaczyć, co w nim wymaga szczególnego rozwoju, a co wykorzenienia. „Urok młodości – mówił Papież w Krakowie w 1987 r. – to jest odkrycie świata wewnętrznego, mojego wewnętrznego »ja«. „Odkrywamy więc siebie: odkrywamy w sobie człowieka wewnętrznego z jego właściwościami, talentami, szlachetnymi pragnieniami, ideałami – ale równocześnie odkrywamy słabości, wady, złe skłonności, egoizm, pychę, zmysłowość... Czujemy doskonale, że o ile pierwsze rysy naszego człowieczeństwa zasługują na to, aby je rozwijać i umacniać – to drugie musimy przezwyciężać, zwalczać, przetwarzać. W ten sposób – w żywym kontakcie z Panem Jezusem, w kontakcie ucznia z Mistrzem – rozpoczyna się i rozwija najwspanialsza działalność człowieka; nosi ona nazwę: praca nad sobą. Praca ta ma na celu kształtowanie samemu / samej swego człowieczeństwa. O ile w życiu naszym przygotowujemy się do spełniania różnych prac i zadań w takim czy innym zawodzie, to ta praca jedynie zmierza do ukształtowania samego człowieka: człowieka, jakim jest każda i każdy z nas. To jest bardzo ważne stwierdzenie. To – można powiedzieć – »odkrycie« dokonuje się właśnie w młodości, właśnie w waszym wieku. (...) Wniosek praktyczny: mój kochany chłopcze, moja kochana dziewczyno, nie możesz zrezygnować z tego odkrycia, nie możesz zrezygnować ze swego wnętrza. To jest wielkie niebezpieczeństwo, które grozi człowiekowi zawsze, grozi człowiekowi w młodości. Łaską waszego wieku jest obudzenie człowieka wewnętrznego. Nie można go gasić! (...) Praca nad sobą, o której mówię, jest jak najbardziej osobistą współpracą z Jezusem Chrystusem, na podobieństwo tej, jaka dokonała się w uczniach, wybranych przez Niego, gdy zawezwał ich do swojej bliskości. Musicie myśleć o sobie w kategoriach uczniów Chrystusa. Chrystus wciąż ma uczniów, wszyscy jesteśmy Jego uczniami – jeżeli słuchamy Jego słowa, jeżeli je rozważamy, jeżeli sięgamy w głąb naszego serca, jeżeli Mu to serce otwieramy, jeżeli razem z Nim kształtujemy w sobie cierpliwie, wytrwale nowego człowieka. Nawet czasem nie zaszkodzi, jak się nad sobą zamyślisz i zmartwisz. Nawet czasem nie zaszkodzi, jak się na siebie zgniewasz. To lepsze, niż gdybyś miał lekkomyślnie przeżywać swoją młodość i gubić wielki skarb, wielki, niepowtarzalny skarb, który w sobie nosisz, którym jesteś ty sam – każdy, każda. Tego nas uczy Chrystus, tego nas uczy Chrystus o każdym z nas i dlatego wam, młodym, nie wolno stracić z Nim kontaktu, nie wolno zgubić Jego wejrzenia, bo jeśliby to się stało, przestaniecie wiedzieć, kim jesteście, przestaniecie odczuwać, jakim skarbem jest każdy z was, życie każdego z was, osobowość każdego z was – jedyna, niepowtarzalna” (Częstochowa, 06.06.1979). Pozwólcie się porwać Chrystusowi!Kształtowanie pięknej miłości, praca nad sobą to trudne wymagania. Ale w tym wysiłku nie jesteśmy sami. Zawsze możemy liczyć na pomoc Chrystusa, przyjaciela młodych. Jan Paweł II w tej więzi widział klucz do zwycięstwa w walce z każdą słabością. „Ku Chrystusowi kierujcie wzrok. Niech będzie obecny w waszych myślach, podczas waszych zabaw i w waszych rozmowach. Z Nim winniście zawsze żyć w szczególnej przyjaźni. Pan Jezus chce wam pomagać. Chce być dla was podporą i umacniać was w młodzieńczej walce o zdobywanie cnót, takich jak: wiara, miłość, uczciwość, szlachetność, czystość, wielkoduszność. Gdy będzie wam trudno, gdy będziecie w życiu przeżywać jakieś niepowodzenia czy zawody, niech wasza myśl biegnie ku Chrystusowi, który was miłuje, który jest wiernym towarzyszem i który pomaga przetrwać każdą trudność. Wiedzcie, że nie jesteście samotni. Towarzyszy wam Ktoś, kto nigdy nie zawodzi. Chrystus rozumie najtajniejsze pragnienia waszego serca. On czeka na waszą miłość i na wasze świadectwo” (Łowicz, 14.06.1999). Jan Paweł II znał smak bliskości z Jezusem i wiedział, że tę więź z Panem, podobnie jak każdą ludzką przyjaźń, trzeba pielęgnować. „W jaki sposób to czynić?” – pyta Papież. I zaraz odpowiada: „Przede wszystkim przez modlitwę. Moi drodzy, módlcie się i uczcie się modlitwy, czytajcie i rozważajcie słowo Boże, umacniajcie więź z Chrystusem w sakramencie pokuty i Eucharystii, zgłębiajcie problemy życia wewnętrznego i apostolstwa w młodzieżowych wspólnotach, zespołach, ruchach, organizacjach kościelnych, których jest teraz wiele w naszym kraju” (Poznań, 03.06.1997). W orędziu na IX i X Światowy Dzień Młodzieży Ojciec Święty zachęcał: „Drodzy przyjaciele, pozwólcie się porwać Chrystusowi, odpowiedzcie na Jego wezwanie. I idźcie za Nim. Idźcie i głoście Dobrą Nowinę odkupienia (por. Mt 28, 19); czyńcie to z radością w sercu i bądźcie głosicielami nadziei w świecie wystawionym często na pokusę rozpaczy; głosicielami wiary w świecie, któremu nieobcy jest kryzys wiary; głosicielami miłości pośród wydarzeń każdego dnia, często podporządkowanych logice nieokiełznanego egoizmu” . Jan Paweł II mawiał, że każdy dar jest nam nie tylko dany, ale i zadany. Nie inaczej jest z darem młodości, miłości, wiary czy nadziei. Mamy być tymi, którzy z wdzięcznością przyjmują Boże bogactwa i dzielą się nimi z drugimi. Tymi słowami żegnał nas na spotkaniu w Poznaniu w 1997 r.: „Bądźcie wiernymi świadkami Chrystusa zmartwychwstałego, nie cofajcie się nigdy przed przeszkodami, które piętrzą się na ścieżkach waszego życia. Liczę na was. Liczę na wasz młodzieńczy zapał i oddanie Chrystusowi. Znałem młodzież polską i nie zawiodłem się nigdy na niej. Świat was potrzebuje. Potrzebuje was Kościół. Przyszłość Polski od was zależy. Budujcie i umacniajcie na polskiej ziemi »cywilizację miłości«: w życiu osobistym, społecznym, politycznym, w szkołach, w uniwersytetach, parafiach, w ogniskach rodzinnych, które kiedyś utworzycie. Nie żałujcie na ten cel młodzieńczego entuzjazmu, wysiłku ani ofiary. »A Bóg, dawca nadziei, niech wam udzieli pełni radości i pokoju w wierze, abyście przez moc Ducha Świętego byli bogaci w nadzieję« (Rz 15, 13). Was i całą młodzież polską pragnę zawierzyć Matce Najświętszej, Matce Chrystusa, Matce Pięknej Miłości, Królowej Polski. Amen” (Poznań, 03.06.1997). Nośmy w sercu słowa Jana Pawła II. Nośmy jego naukę. Nośmy Jego miłość. Maria Zboralska (pokolenie jp2) Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|