|
|||
|
Autor: ks. Mieczysław Piotrowski TChr, Jak to się dzieje, że grzech ciężki, który jest największą tragedią człowieka, traktowany jest przez wielu ludzi jako bardzo atrakcyjna propozycja szczęścia? Atrakcyjność grzechu i siła pokusZłe duchy potrafią z niezwykłą inteligencją i przebiegłością tak aranżować pokusy, aby wzbudziły w człowieku przekonanie, iż grzech jest rzeczywiście źródłem przyjemności i szczęścia, których niestety Pan Bóg zabrania. I tak na przykład dla żonatego mężczyzny pokusa romansu z inną kobietą pociąga obietnicę zrealizowania najskrytszych egoistycznych pragnień. Pokusa żądzy posiadania będzie ukazywała perspektywę szczęścia w zdobywaniu jak największej fortuny, często kosztem wyzysku pracowników, przez płacenie im głodowych pensji i inne złodziejskie działania, nie liczące się z dobrem Ojczyzny czy ogólnie pojętym dobrem wspólnym. Pan Jezus ostrzega: Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś opływa [we wszystko], życie jego nie jest zależne od jego mienia (Łk 12, 15); Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy. Za nimi to uganiając się, niektórzy zabłąkali się z dala od wiary i siebie samych przeszyli wielu boleściami (1 Tm 6, 10). Podobnie jest z pokusami nakłaniającymi do popełniania grzechów związanych z lekceważeniem codziennej modlitwy i sakramentów oraz z aborcją, antykoncepcją, pornografią, różnymi formami okultyzmu (wróżbiarstwem, bioenergoterapią, wywoływaniem duchów, jogą, medytacją wschodnią, satanizmem, reiki i innymi tego typu praktykami) oraz ze wszystkimi innymi grzechami, które zrywają przymierze człowieka z Bogiem. Każda pokusa ukazuje grzech jako dobro i to w atrakcyjny i ponętny sposób, żeby w człowieku wzbudzić pożądanie zmysłów, akceptację uczuć oraz pragnień popełnienia go. Ciągle aktualne jest ostrzeżenie św. Piotra: Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu! (1 P 5, 8-9). Pamiętajmy jednak o tym, co pisze św. Paweł: Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać (1 Kor 10, 13). Obowiązkiem chrześcijanina jest, aby decyzją swojej woli zdecydowanie odrzucał wszelkie pokusy, pomimo nieraz bardzo silnego pragnienia grzechów i ich uczuciowej akceptacji. Gdy ktoś jednak ulegnie pokusie i popełni grzech, to powinien natychmiast pójść do spowiedzi. Jeśli jednak z uporem będzie w nim trwał, to wtedy siły zła tak osłabią jego wolę i zaciemnią umysł, że zacznie traktować zło jako dobro, a dobro jako zło. Do tak zniewolonych grzechem ludzi Pan Bóg kieruje groźną przestrogę: Biada tym, którzy zło nazywają dobrem, a dobro złem, którzy zamieniają ciemności na światło, a światło na ciemności, którzy przemieniają gorycz na słodycz, a słodycz na gorycz! (Iz 5, 20). Chrystus bardzo pragnie wyrwać z niewoli diabła najbardziej zatwardziałych grzeszników, dlatego dopuszcza na nich wielkie cierpienie, aby mogli doświadczyć tragicznych konsekwencji swoich grzechów. A wszystko to w tym celu, by poruszyć ich sumienia, wzbudzić żal za grzechy i szczerą wolę poprawy. Może to być nieszczęśliwy wypadek, utrata zdrowia, bankructwo, doświadczenie zbliżającej się śmierci, jakiś kataklizm lub inne wydarzenia, które tak dotkną człowieka, że ten może w końcu zrozumie, iż ostatecznym celem jego życia jest osiągnięcie nieba przez zjednoczenie w miłości z Bogiem. Wtedy jest duża szansa, że człowiek uświadomi sobie tragizm swojego zniewolenia przez grzech i nawróci się, zawierzając cały swój los Bożemu miłosierdziu w sakramencie pojednania. Jak radosne staje się wtedy doświadczenie prawdy, że jedynym oparciem, jedyną radością i nadzieją jest Jezus Chrystus, a nie pieniądze, kariera zawodowa, grzeszne przyjemności czy ubóstwianie człowieka! Strasznym bluźnierstwem jest oskarżanie Boga o obojętność w obliczu ludzkiego cierpieniaTrzeba pamiętać, że Jezus Chrystus dobrowolnie wziął na siebie wszystkie nasze słabości i grzechy. W czasie męki i śmierci na krzyżu doświadczył przerażających cierpień spowodowanych przez grzechy wszystkich ludzi, zarówno tych, którzy istnieli, jak również tych, którzy będą istnieć. Stało się to możliwe tylko dlatego, że Jezus jako prawdziwy człowiek jest prawdziwym Bogiem, a dla Pana Boga nie ma przeszłości i przyszłości, tylko jest ciągłe „teraz”. Nikt z ludzi tak wiele nie przecierpiał i nigdy nie jest w stanie tak cierpieć duchowo i cieleśnie, jak do tego zdolny był Bóg-Człowiek, Jezus Chrystus. W czasie męki i śmierci Jezusa skoncentrowało się w Jego człowieczeństwie całe zło świata. Jezus, obarczając się naszym cierpieniem, dzięki swojej Boskiej naturze, zmienił w sposób całkowity jego znaczenie i nadał mu zbawczy sens. Przez mękę, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, każde, chociażby najbardziej bezsensowne cierpienie, przeżywane przez człowieka z wiarą i w zjednoczeniu ze Zbawicielem, staje się drogą zbawienia. Jeżeli człowieka dotyka jakiekolwiek cierpienie, Pan Jezus jest pierwszym, który niesie jego ciężar. Dlatego strasznym bluźnierstwem jest oskarżanie Boga o nieczułość i obojętność w obliczu ludzkiego cierpienia. Męka i śmierć Chrystusa powtarzają się w Jego Ciele Mistycznym i jego członkach. Każdy człowiek musi cierpieć i umierać, lecz jeśli jest żywym członkiem Mistycznego Ciała, jego cierpienie i śmierć nabierają odkupieńczej mocy dzięki Boskości tego, który jest jego głową. Oto istotny powód, dla którego każdy święty tak pragnął cierpienia – pisze św. Edyta Stein. Nie można zapominać, że cierpienie pozostanie wielką tajemnicą i nie zawsze jest konsekwencją osobistych grzechów, o czym przypomina nam Pan Bóg w historii biblijnego Hioba (por. J 9, 2-3; Łk 13, 1-4). Często Chrystus powołuje niektórych ludzi, tak jak na przykład św. o. Pio, św. Faustynę i innych, aby współuczestniczyli w Jego cierpieniu za zbawienie świata. Tylko przez zjednoczenie z Chrystusem, cierpienie (także z powodu osobistej winy) staje się wielką łaską i drogą prowadzącą do pełni szczęścia w niebie. Poskramiam moje ciało i biorę je w niewolęWszystko, czego potrzebujemy do osiągnięcia pełni szczęścia w niebie, Jezus Chrystus ofiaruje nam za darmo, w sakramentach pojednania i Eucharystii. Oczekuje tylko naszej zgody, abyśmy przyjęli Jego Ewangelię i starali się ze wszystkich sił żyć nią na co dzień. Drogę, która prowadzi do nieba, pokazują przykazania. Nie jest łatwo nią iść, o czym mówi sam Pan Jezus: „Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują” (Mt 7, 13-14). Pójście drogą przykazań i Ewangelii jest możliwe tylko dzięki łasce Bożej darmowo udzielanej każdemu człowiekowi oraz samodyscyplinie, którą musimy sobie sami narzucić. Każdy, który staje do zapasów – pisze św. Paweł – wszystkiego sobie odmawia; oni, aby zdobyć przemijającą nagrodę, my zaś nieprzemijającą. Ja przeto biegnę nie jakby na oślep; walczę nie tak, jakbym zadawał ciosy w próżnię, lecz poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę, abym innym głosząc naukę, sam przypadkiem nie został uznany za niezdatnego (1 Kor 9, 25-27). W innym miejscu apostoł narodów zachęca: Zadajcie więc śmierć temu, co jest przyziemne w [waszych] członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem (Kol 3, 5). Aby Chrystus mógł nas każdego dnia prowadzić drogą wiodącą do nieba, musimy poskramiać swoje ciało, czyli narzucać sobie dyscyplinę i tak ułożyć program dnia, żeby był czas na modlitwę, pracę i odpoczynek. Modlitwa otwiera przed nami nieskończone perspektywy, gdyż dzięki niej wchodzimy w tajemnicę miłości i życia Najświętszej Trójcy, gdzie jest pełnia szczęścia i źródło istnienia całego wszechświata. Kochający Bóg pragnie z nami nawiązać bardzo osobistą, intymną relację miłości i dlatego zachęca, abyśmy byli w modlitwie wytrwali (Rz 12, 12); czuwali i modlili się (por. Mt 26, 41); prosili, a będzie nam dane (Mt 7, 7). Zachęca nas do całkowitej ufności, która polega na przekonaniu, że wysłuchuje On wszystkich naszych próśb zgodnych z Jego wolą (1 J 5, 14). Jeżeli codziennie będziemy się szczerze modlili, to wtedy odczytamy wolę Bożą i ją wypełnimy. Zaleca się, aby codziennie znaleźć czas na modlitwę różańcową, lekturę Pisma św., Koronkę do Bożego Miłosierdzia, i, jeżeli jest to możliwe, uczestniczenie we Mszy św. Czuwać należy nad tym, aby zawsze być w stanie łaski uświęcającej. Przystępować do sakramentu pokuty raz w miesiącu, a gdy nastąpił ciężki upadek, niezwłocznie uklęknąć przed kratkami konfesjonału. Poskramiać swoje ciało i brać je w niewolę, to znaczy jednoczyć swoją wolę z wolą Bożą i podporządkować jej wszystkie uczucia, nastroje i różnorakie pragnienia, które często się zmieniają i sprzeciwiają Bożemu prawu. I tak, kiedy nie chce mi się modlić, to tym bardziej wtedy więcej czasu przeznaczę na modlitwę, ofiarując Bogu swoje zbuntowane uczucia i zły nastrój. Żyć wiarą to podejmować codzienny trud solidnej, uczciwej pracy, wypełniania swoich obowiązków, przeznaczać stały czas na kontakt z Bogiem w modlitwie, nie zaniedbywać koniecznego odpoczynku. Poskramiać swoje ciało i brać je w niewolę, to znaczy opanowywać sztukę samoograniczenia się, rezygnowania z rzeczy godziwych na rzecz jeszcze większego dobra. Dlatego konieczne jest praktykowanie postu, umiarkowanie w spożywaniu posiłków, właściwe korzystanie z internetu, telewizji, itp. oraz unikanie wszystkiego, co uzależnia i zniewala. Każdego dnia trzeba sobie uświadamiać, że życie na ziemi jest tylko jedno i że jest ono niepowtarzalne: postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd (Hbr 9, 27). A?podczas sądu w chwili śmierci zadecyduje się nasz ostateczny los, zbawienie albo potępienie. Będziemy sądzeni z miłości, ale wtedy Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. Bo co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne (Ga 6, 8). Dlatego w czasie pokus, oprócz modlitwy, powinna nam towarzyszyć świadomość o sądzie w chwili śmierci, a gdy pokusy będą szczególnie natrętne, to należy zastosować niezawodną receptę, którą daje Jezus: ten rodzaj złych duchów można wyrzucić tylko modlitwą [i postem] (Mk 9, 29). Modlitwa i są niezbędnym orężem w walce z mocami zła, które wszelkimi sposobami starają się nas zniechęcić do wytrwałego, codziennego kroczenia trudną, wąską drogą, jaka prowadzi do nieba. „W końcu bądźcie mocni w Panu – siłą Jego potęgi. Obleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła. Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich. Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko” (Ef 6, 10-13).
Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|