|
|||
|
Autor: ks. Mieczysław Piotrowski TChr, Śmierć jest najważniejszym, kulminacyjnym momentem w życiu każdego człowieka. Sam Pan Bóg uświadamia nam, że na ziemi żyjemy tylko jeden raz: „Nie zapominaj, że nie ma powrotu” (Syr 38, 21); „Postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (Hbr 9, 27). Nasze życie na ziemi jest jedyne i niepowtarzalne, po śmierci nie ma już powrotu. Umierając, człowiek spotyka się z Chrystusem i dokonuje się sąd, w czasie którego zostaje podjęta nieodwołalna decyzja zbawienia albo wiecznego potępienia. Teoria reinkarnacji jest zaprzeczeniem objawionej przez Boga prawdy o niepowtarzalności ludzkiego życia na ziemi. Ci wszyscy, którzy wyznają wiarę w reinkarnację, odrzucają Chrystusa i idą za filozofią „będącą czczym oszustwem, opartą na ludzkiej tylko tradycji, na żywiołach świata, a nie na Chrystusie” (Kol 2, 8). Chrystus doświadczył prawdziwej, ludzkiej śmierci, która definitywnie zakończyła jego życie na ziemi. Umierając, „obarczył się naszym cierpieniem… był przebity za nasze grzechy… zdruzgotany za nasze winy” (Iz 53, 4-5), wziął na siebie grzechy wszystkich ludzi. W ten sposób Jego śmierć ukazała całą prawdę o konsekwencjach grzechu, którymi są cierpienie i śmierć oraz przedśmiertelne doświadczenie braku obecności Boga. Jezus wyraził to w słowach: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” (Mt 27, 46). Równocześnie całkowicie powierzył siebie miłości Ojca: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego” (Łk 23, 46). Dzięki temu śmierć stała się bramą prowadzącą do pełni życia. Każdy człowiek ma szansę udziału w zwycięstwie Chrystusa nad grzechem i śmiercią, jeżeli tylko żyje i umiera w zjednoczeniu z Nim. Tak jak Jezus podczas śmierci krzyżowej, tak też każdy człowiek, umierając, doświadcza w jakiejś mierze podobnych przedśmiertnych cierpień. Święta s. Faustyna tak je opisała: „Nagłe zasłabnięcie – cierpienie przedśmiertelne. Nie była to śmierć, czyli przejście do życia prawdziwego, ale skosztowanie jej cierpień. Straszna jest śmierć, chociaż nam daje życie wieczne. Nagle zrobiło mi się niedobrze, brak tchu, ciemno w oczach, czuję zamieranie w członkach – to duszenie jest straszne. Chwilka takiego duszenia jest niezmiernie długa... Także przychodzi lęk dziwny pomimo ufności. Pragnęłam przyjąć ostatnie sakramenty św. Jednak spowiedź święta przychodzi bardzo trudno, pomimo pragnienia spowiadania się. Człowiek nie wie, co mówi; jedno zacznie, drugiego nie kończy. – O, niech Bóg zachowa każdą duszę od tego odkładania spowiedzi na ostatnią godzinę. Poznałam wielką moc słów kapłana, jaka spływa na duszę chorego” (Dz. 321). W momencie śmierci dokonuje się sąd. Jezus Chrystus szczegółowo wyjaśnia, na czym ten sąd będzie polegał. Pan Jezus mówi: „A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu” (J 3, 19-21). Chrystus wyraźnie stwierdza, że ludzie, którzy w czasie ziemskiego życia, dopuszczając się nieprawości, „umiłowali ciemność”, w chwili śmierci „znienawidzą światło”. To znaczy, że znienawidzą Boga, odrzucą dar Jego miłości, a więc sami wybiorą piekło. Ci natomiast, którzy szli przez ziemskie życie drogą Bożych przykazań i „spełniają wymagania prawdy”, „zbliżą się do światła”, czyli przyjmą dar zbawienia ofiarowany im przez Boga. Tak więc sąd polega na tym, że Stwórca zostawia człowieka własnej mocy rozstrzygania. „Przed ludźmi życie i śmierć, co ci się podoba, to będzie ci dane” (Syr 15, 14. 17). Ta najważniejsza życiowa decyzja: wybór zbawienia albo potępienia, uzależniona jest jednak od historii całego ludzkiego życia: „A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne” (Ga 6, 8). W momencie śmierci w każdym człowieku kończy się w sposób definitywny proces kształtowania się jego człowieczeństwa. Dokonuje się on w ciemnościach wiary w ciągu całego ziemskiego życia. Trzeba pamiętać, że nieskończona dysproporcja pomiędzy Stwórcą i stworzeniem sprawia, że owe ciemności wiary dają człowiekowi możliwość niczym niezdeterminowanego wyboru Boga. To dzięki wierze człowiek może z Bogiem nawiązać relację miłości. Każdy wolny wybór dobra w czasie ziemskiego życia pogłębia w człowieku wolność i zdolność do miłości, natomiast każdy grzech zniewala oraz deformuje i niszczy tę zdolność. Życie na ziemi jest dla każdego człowieka czasem niepowtarzalnego i definitywnego dojrzewania do wieczności nieba lub czasem degeneracji i staczania się w kierunku absolutnego egoizmu i zguby wiecznej. Kiedy człowiek stanie przed Bogiem twarzą w twarz, kiedy wiara i nadzieja przestaną istnieć, wtedy sam będzie musiał podjąć ostateczną decyzję. Będzie ona zawsze wyrazem prawdy o człowieku, czyli o tym, jakie jest jego człowieczeństwo, które się ukształtowało poprzez całkowicie dobrowolne czyny, decyzje, wybory dobra lub zła dokonane w czasie ziemskiego życia. Pan Bóg objawia nam, że to sam człowiek skazuje siebie na potępienie, jeżeli żyje tak, jakby Boga nie było, i sam chce decydować o tym, co jest dobre, a co złe. Ostrzega nas: „Nie dążcie do śmierci przez swe błędne życie, nie gotujcie sobie zguby własnymi rękami” (Mdr 1, 12). W chwili sądu w chwili śmierci każdy i każda z nas otrzyma to, czego będzie pragnął. Absolutny egoista będzie pragnął tylko zaspokajać swój egoizm, a więc znienawidzi i odrzuci Boga, natomiast człowiek spragniony miłości z wielką radością miłość Bożą przyjmie i z nią się zjednoczy. Czytamy na ten temat w Dzienniczku św. Faustyny: „Miłosierdzie Boże dosięga nieraz grzesznika w ostatniej chwili, w sposób dziwny i tajemniczy. Na zewnątrz widzimy, jakby wszystko było stracone, lecz nie tak jest; dusza, oświecona promieniem silnej łaski Bożej ostatecznej, zwraca się do Boga w ostatnim momencie z taką siłą miłości, że w jednej chwili otrzymuje od Boga przebaczenie win i kar. O, jak niezbadane jest miłosierdzie Boże. Ale, o zgrozo! Są też dusze, które dobrowolnie i świadomie tę łaskę odrzucają i nią gardzą. Chociaż już w samym skonaniu, Bóg miłosierny daje duszy ten moment jasny wewnętrzny, że jeżeli dusza chce, ma możność wrócić do Boga. Lecz nieraz u dusz jest zatwardziałość tak wielka, że świadomie wybierają piekło, udaremnią wszystkie modlitwy, jakie inne dusze za nimi do Boga zanoszą i nawet same wysiłki Boże” (Dz. 1698). ks. Mieczysław Piotrowski TChr Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|