|
|||
|
Świadectwo, Mój mąż odszedł, odwiedza dzieci co tydzień. Sama wychowuję dwóch synów. Nie pracuję, jestem chora i czekam na operację – bolesna choroba uniemożliwia mi chodzenie. Dzięki koronce moje życie się odmieniło. Koronkę do Miłosierdzia Bożego poznałam 3 lata temu, kiedy mój syn przywiózł z rekolekcji obrazek Jezusa Miłosiernego z tekstem modlitwy koronką na odwrocie. Po raz pierwszy spotkałam się z Jezusem w tej modlitwie w głębszy sposób, kiedy „obmadlałam” wyjazd syna. To był czas ulew i powodzi, a on wrócił do domu zdrowy i szczęśliwy. Nadszedł trudny czas, zaprzestałam częstego odmawiania koronki. Problem gonił problem, choroba chorobę... I właśnie w tym trudnym okresie, kiedy wydawało mi się, że mnie już wszystko przygniata, że za chwilę uderzę twarzą w ziemię i to będzie koniec – sam Bóg poprzez sąsiadkę podsunął mi Miłujcie się!, a w nim – raz jeszcze koronkę do Miłosierdzia Bożego! Zaczęłam ją regularnie odmawiać o godz. 15.00, a czasami nawet w nocy, kiedy ból nie pozwalał mi spać. Także mój młodszy syn zaczął ją odmawiać i sam już pilnował godz. 15.00. Do wspólnej modlitwy wkrótce przyłączył się starszy syn i moja mama. Wiem, że poprzez tę koronkę i za wstawiennictwem Najświętszej Maryi Panny stał się dla mnie cud. Związany on był z wydarzeniami naszego życia. Mój młodszy syn miał właśnie przystąpić do I Komunii św. Syn jest dzieckiem specjalnej troski, dzieckiem najwspanialszym, wielkim darem od Boga. Bałam się, jakie będzie jego zachowanie podczas prób, spowiedzi i samej uroczystości. Silny ból fizyczny wypierał czasem te lęki. Doszły kłopoty finansowe; było bardzo marnie. Im bliżej dnia I Komunii św., tym bardziej się wszystko nasilało, a ja traciłam ufność w Boże miłosierdzie. Poszłam na pierwszą próbę do uroczystości. Dzieci były trochę rozkojarzone; wtedy ksiądz powiedział im: „Dzieci, teraz diabeł robi wszystko, żeby was odciągnąć, bo jesteście już bardzo blisko!” – a ja pomyślałam sobie, że te słowa są do mnie. Poczułam nagły przypływ ogromnej wiary i ufności. Pomyślałam sobie, że nie ustanę w odmawianiu koronki, w prośbach, a przeciwnie – zrobię to w jeszcze głębszy sposób. Otrzymałam dar wiary, że Bóg mnie nie opuści i że nie zostawi mnie samej. Kiedy znów chwytał mnie ból fizyczny, okazywało się, że mimo wszystko mogę wypełnić swoje obowiązki, odprowadzić dziecko na próbę itd. Udało mi się stanąć na nogi – również finansowo i duchowo. Byłam spokojna. Nadszedł dzień I Komunii i był to nasz – mój, mojego syna i mojej rodziny – wielki dzień. Ktoś kiedyś powiedział, że matki upośledzonych dzieci wiele łez wyleją, ale że przyjdzie też dzień, kiedy ocierać będą łzy radości. To był dla mnie ten dzień, na który tak naprawdę przygotowała mnie koronka do Bożego Miłosierdzia, wspólna modlitwa i wstawiennictwo Najświętszej Maryi Panny. Dziękuję Ci, Boże, za ogrom Twojego Miłosierdzia, za to, że mój syn pierwszy podarował mi obrazek z modlitwą „Jezu, ufam Tobie”, za czasopismo Miłujcie się!, dzięki któremu mój syn przystąpił do I Komunii św. wyciszony fizycznie, a poruszony duchowo, za mój udział w próbach, za odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych, za sakrament spowiedzi, Komunię św., za łzy radości! Krystyna Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|