Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Miłość owocuje Christianity - Articles - Rodzina
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Miłość owocuje
   

Świadectwo,
Miłujcie się! 3/2004 → Rodzina



W obecnych czasach niezbyt często moż­na spotkać ludzi, którzy bez na­my­słu mogą po­wie­dzieć, że są szczęśliwi w mał­żeń­stwie. Zazwyczaj mówią o tym, jak to wspa­nia­le było przed ślubem, ewen­tu­al­nie w pierw­szych mie­sią­cach po ślubie, a po­tem wszyst­ko niestety za­czy­na­ło się psuć. Je­ste­śmy mał­żeń­stwem bli­sko dzie­więt­na­ście lat i z całą pew­no­ścią możemy stwier­dzić, że jest ono szczę­śli­we.

Z perspektywy wspólnie przeżytych lat widzimy, że nasze szczęście mał­żeń­skie nie „ułożyło się” samo z siebie. Star­tu­jąc do małżeństwa, byliśmy prze­ko­na­ni, że sam fakt istnienia wielkiej mi­ło­ści gwarantuje rozwiązanie i po­ko­na­nie wszystkich na­po­tka­nych problemów. Radość płynąca z by­cia ze sobą i ze wza­jem­ne­go ob­da­ro­wy­wa­nia się swoją oso­bo­wo­ścią wypełniała nam okres na­rze­czeń­stwa i pierwsze lata po ślubie. Jednak życie szybko pokazało nam, że wy­łącz­nie takie relacje wcale nie są gwa­ran­tem trwałego szczęścia. Zo­rien­to­wa­li­śmy się, że nasze oczekiwania wobec współ­mał­żon­ka znacznie różnią się mię­dzy sobą. Nie docenialiśmy wagi naszego ba­ga­żu do­świad­czeń wyniesionego z ro­dzin­nych domów. W rezultacie do­cho­dzi­li­śmy do wnio­sku, że często się nie ro­zu­mie­my, dla­te­go bardzo dużo roz­ma­wia­li­śmy ze sobą – i czy­ni­my to do dziś. Jest to waż­ny krok w budowaniu wzajemnego zro­zu­mie­nia. Po­ja­wia­ją­ce się trud­no­ści uda­wa­ło nam się prze­zwy­cię­żać głów­nie dzięki na­szej wie­rze. Je­ste­śmy prze­ko­na­ni, że bez od­nie­sie­nia naszego życia do prawd Ewan­ge­lii nie byłoby moż­li­we po­rząd­ko­wa­nie życia mał­żeń­skie­go. Czer­piąc z tych prawd, uczy­li­śmy się w swoim ży­ciu prze­ba­czać i ko­chać ofiar­nie. Na fun­da­men­cie wiary bu­do­wa­li­śmy uf­ność, że druga oso­ba, nie­za­leż­nie od na­szej su­biek­tyw­nej oceny, za­wsze pragnie tyl­ko do­bra współ­mał­żon­ka. Te postawy to­wa­rzy­szą nam przez całe ży­cie. Nie wy­obra­ża­my so­bie po­głę­bie­nia naszej więzi bez wza­jem­ne­go sza­cun­ku i cał­ko­wi­te­go za­ufa­nia.

Wspaniałą in­we­sty­cją, któ­ra owo­cu­je do dziś, było wspól­ne ukoń­cze­nie Stu­dium Ro­dzi­ny przy Pa­pie­skim Wy­dzia­le Teo­lo­gicz­nym w Poznaniu. Oka­za­ło się ono dla nas ko­pal­nią wie­dzy, którą chło­nę­li­śmy z ra­do­ścią „odkrywców”.

„Dla mnie jako męża waż­nym mo­men­tem ży­cio­wym, zmu­sza­ją­cym mnie do we­ry­fi­ka­cji wła­snych po­staw, sta­ło się ro­dzi­ciel­stwo. Na­sza wspól­na mi­łość wzbo­ga­co­na zo­sta­ła po­ja­wie­niem się no­wych osób – na­szych dzie­ci, które po­przez po­trze­bę szcze­gól­nej opie­ki, pie­lę­gna­cji, czę­ste­go kon­tak­tu uczy­ły mnie jeszcze peł­niej­szej mi­ło­ści, po­le­ga­ją­cej na re­zy­gna­cji z sie­bie dla dru­giej oso­by. Ro­dzi­ciel­stwo wzbo­ga­ci­ło i nadal wzbo­ga­ca moją mi­łość do żony.

Ważnym mo­to­rem roz­wo­ju doj­rza­łej miłości męż­czy­zny są stawiane mu wy­ma­ga­nia. W moim roz­wo­ju bardzo po­ma­ga mi żona, któ­ra cier­pli­wie sta­wia wy­ma­ga­nia, ocze­ku­jąc ich speł­nie­nia, nie­kie­dy cze­ka­jąc nawet la­ta­mi. Musimy pa­mię­tać, że doj­rze­wa­nie do mi­ło­ści jest dłu­go­trwa­łym procesem do­ko­nu­ją­cym się w każ­dym z nas i do jego re­ali­za­cji po­trzeb­na jest cier­pli­wa miłość dru­gie­go człowieka”.

Mamy czwo­ro dzieci. Każde ko­lej­ne ro­dzi­ciel­stwo przy­no­si­ło nam coraz więk­szą ra­dość, gdyż by­li­śmy bar­dziej doj­rza­li. Dziec­ko jest wspa­nia­łym da­rem, któ­ry ubo­ga­ca nasze czło­wie­czeń­stwo. Mi­łość dziec­ka, jego szcze­rość i nie­po­wta­rzal­ność wy­wo­łu­ją tęsknotę – chcia­ło­by się prze­ży­wać to wciąż na nowo.

„Jako matka otrzymuję od swoich dzie­ci znacznie wię­cej, niż im daję. Moje ma­cie­rzyń­stwo roz­wi­ja się z roku na rok. Po ślubie nie my­śla­łam o ja­kiejś kon­kret­nej liczbie dzie­ci, ale te­raz wiem, co tra­ci­my, kie­dy nie mo­że­my po­wo­łać do ży­cia na­stęp­ne­go dziec­ka, nie jestem w sta­nie nawet tego opi­sać. Prze­cież każ­de z nich jest takie inne i swoją oso­bo­wo­ścią wno­si tak wie­le do naszej ro­dzi­ny”.

Nie boimy się problemów – nie tylko w życiu mał­żeń­skim, ale również tych ze­wnętrz­nych. Uwa­ża­my, że różnego ro­dza­ju trudności rozwijają na­szą mi­łość. Wła­śnie w trudnych sy­tu­acjach możesz naj­le­piej od­czuć, że nie je­steś sam, że jest ktoś, kto za ciebie ciągle się modli, kto trwa przy tobie. Do­pie­ro w ciężkich chwi­lach od­czu­wasz, że w oso­bie współ­mał­żon­ka masz przy­ja­cie­la, któ­ry cię wspie­ra gestem, uśmie­chem, sło­wem...

Miłość małżeńska wymaga trudnej i cierpliwej pracy, ale obficie owocuje szczę­ściem. Wspaniałe jest to, że wi­dzi­my, jak z roku na rok tego szczęścia przy­by­wa. Re­ali­zu­jąc naszą miłość, je­ste­śmy cią­gle jeszcze w drodze, i cieszy nas fakt, że nie tę­sk­ni­my do tego, co było, tylko do tego, co bę­dzie, bo dzięki tej tę­sk­no­cie na­bie­ra­my pew­no­ści, że nasza mi­łość się roz­wi­ja.

Bogusia i Paweł

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: