|
|||
|
Świadectwo, Po lekturze Waszego czasopisma zdecydowałam się dać świadectwo. Nie tyle o moim prywatnym życiu, co o otoczeniu, w którym żyję już od 22 lat. Chcę podkreślić, że to, przed czym ostrzegacie młodych ludzi w Polsce czy w Rosji, tutaj, w Niemczech, jest codziennością. To świat bez Boga i miłości, zupełna cywilizacja śmierci... Z Polski wyjechaliśmy z rodzicami i młodszym rodzeństwem w roku 1981, gdy miałam 10 lat. Z chwilą osiedlenia się na stałe w Niemczech zamknęła się za nami droga powrotu do ojczyzny, do rodziny i znajomych. Zostaliśmy od nich całkowicie odcięci. Świat, w którym się musiałam odnaleźć, był zupełnie inny od tego, który znałam w Polsce. Inna była kultura i inni byli ludzie. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że jest to spowodowane utratą wiary, odrzuceniem Boga i akceptowaniem grzechu śmiertelnego w jego różnych postaciach. Chociaż minęło już tyle lat, nadal pamiętam te pierwsze dni w szkole, gdy tak bardzo zaszokowało mnie zachowanie moich rówieśników. W wieku 9-10 lat te dzieci wiedziały już sporo o płciowości i seksie. Uganiały się za uciechami. A to było 20 lat temu i wiem, że teraz jest o wiele gorzej: wprowadzone zostało wychowanie seksualne i te małe dzieci uczy się używania prezerwatyw i „korzystania” z narządów płciowych... W tamtych czasach, gdy dorastałam, uczyłam się wszystkiego o miłości, tak jak moi rówieśnicy – z telewizji i czasopism (Bravo itp.). Innych źródeł tutaj nie było i do dzisiaj nie ma. Media tak omotały niemieckie społeczeństwo, że uważa się te gazety za jedyne instytucje przekazu i nauczania o miłości i współżyciu. A jakie to nauczanie, wiecie sami, bo teraz te pisma są dostępne również w Polsce. Najgorsze jest to, że ludzie na Zachodzie faktycznie żyją głoszonymi przez te magazyny zasadami. I to nie 10%, ale znaczna część społeczeństwa. Gdy miałam 14 lat, moje rówieśniczki miały już dużo doświadczeń z chłopakami, w klasie otwarcie mówiło się o tym, kto z kim śpi i który jest lepszy w łóżku. Dziewczyny chodziły z mamami do ginekologów, żeby im przepisano pigułkę antykoncepcyjną, którą ich matki brały już od 20 albo więcej lat (przez te pigułki pojawił się problem ekologiczny, bo zawarte w nich hormony wydzielane przez stosujące je kobiety dostają się do środowiska i w bardzo poważny sposób ingerują w płciowość ryb i innych stworzeń, zakłócając ich normalny rozwój). Od kiedy model „wolnej miłości” i pigułki antykoncepcyjnej podbił Zachód, zaczęła się walka przeciw rodzinie i kobiecie. Moje koleżanki nie myślały o założeniu rodziny, a już na pewno nie o tym, żeby dbać o czystość dla ukochanego mężczyzny. Teraźniejszość niemiecka jest taka, że tworzenie rodziny jest bardzo sporadyczne albo przypadkowe, gdy środki antykoncepcyjne zawiodą. Model, którym się tutaj kierują młodzi ludzie, jest banalny: poszukać kogoś odpowiedniego na jakiś czas, pomieszkać z nim i zobaczyć, czy się do siebie pasuje pod każdym względem. W tym układzie każdy zarabia na siebie, każdy ma swoje obowiązki (dziewczyny i tak zawsze najwięcej). Uszanowanie kobiety albo czekanie na ślub z dziewicą to dla nich obce wyrazy, jakieś starożytne wynalazki podtrzymywane przez zacofanych i niedouczonych klerykałów. Dlatego myślę, że gdyby Wasze czasopismo wydane zostało w języku niemieckim, to nikt w Niemczech, oprócz może Polonii i paru młodych ludzi z katolickich ruchów Odnowy w Duchu Świętym, by tego nie przeczytał. Co więcej, mogłoby nawet dojść do tego, że wytoczono by Wam jakiś proces, oskarżając Was o to, że sprowadzacie młodzież na złą drogę sprzyjającą różnym chorobom, do których dochodzi, kiedy nie „rozwija się” swojej płciowości... Niestety, zacofanie i ciemność umysłowa tych ludzi spowodowane przez długotrwały grzech nie znają już granic. Wszystko, co Kościół mówi na temat czystej miłości, budzi w nich straszną złość. Domy publiczne, pornografia, prostytucja, samogwałt, homoseksualizm, seks przedmałżeński – wszystko to, co jest złem pochodzącym od szatana, tutaj jest uważane za dozwolone możliwości, odmiany ludzkiej płciowości i ludzkich potrzeb. Jeżeli ktoś się temu sprzeciwia, zostanie zaraz oskarżony o nietolerancję. Skutki takiego światopoglądu są bardzo widoczne, ale tutaj już się wszyscy do tego przyzwyczaili i uważają to za normalne... Gdy miałam 18 lat, byłam chyba jedyną dziewczyną w całej szkole (oprócz Turczynek), która nie miała jeszcze doświadczeń seksualnych. Moje koleżanki miały na swoim koncie już kilku chłopaków, z którymi współżyły. A były to dziewczyny, które w swoim mniemaniu „nie puszczały się”. Po prostu twierdziły: „kocham tego chłopaka” albo „podoba mi się, chcę się z nim przespać”. Chłopcy myśleli tak samo. Może kiedyś jakieś dziecko, może rodzina, ale tego jeszcze nie wiadomo. A ponieważ dziewczyny wiedziały, że niełatwo o ślub i że prawie nikt się nie żeni, to nie robiły sobie żadnych złudzeń. Tak zwany „one-night-stand” jest tutaj normalnym zjawiskiem. Model stałej rodziny rozsypał się w tym świecie i z pewnością nie jest już modelem na całe życie. Typ dziewczyny zdesperowanej, samotnej, z dzieckiem i trzema chłopakami, dziewczyny, która nie wie, kto jest ojcem jej dziecka, stał się tutaj codziennością. Jestem pewna, że gdyby Bóg mnie nie wyciągnął z tego bagna, którego dotknęłam osobiście, to na pewno nie pisałabym tego listu. Mam 32 lata i dostałam drugą szansę od Boga. Żyję w absolutnej czystości i czekam na mojego męża. Wiem, że jest bardzo wyjątkowym człowiekiem, chociaż też zranionym, jak ja. Zdaję sobie sprawę, że większość mojej rodziny i znajomych uważa mnie za nienormalną z powodu mojej postawy. Ale powiem otwarcie: wolę czekać do końca życia w czystości na prawdziwego Bożego męża niż kosztować wszystkich owoców „wolnej miłości”. Wiem, że one zatruwają duszę i ciało. Kiedy patrzę teraz na ludzi mnie otaczających i na moje koleżanki, zdaje mi się, że żyję na samotnej wyspie, jak nie z tego świata. Chciałabym podkreślić, że życie na Zachodzie i zachodni model miłości tylko na okładkach brukowych gazet wyglądają tak kolorowo i bajecznie. Wszystkie rodziny, które znam, rozpadły się pod wpływem takiej edukacji i takiego stylu życia. Wyjechali zdrowi z Polski, a tutaj utonęli, bo nie zwrócili się do Boga. Jak myślicie, jak może wyglądać przyszłość kobiety, która mając około 30 lat, ma już za sobą niezliczoną ilość stosunków seksualnych, parę aborcji i może jedno dziecko bez męża, jest załamana na duchu i wygląda, jakby skończyła 45 lat? To jest życie większości moich rówieśniczek w Niemczech. Rozważcie to! Cornelia Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|