|
|||
|
Autor: Grzegorz Kucharczyk,
Mao Tse-tung, patron „pokolenia 68 roku”W 1968 r. na ulicach Paryża i na uniwersyteckich campusach w Stanach Zjednoczonych protestująca przeciw doskwierającemu jej „systemowi zniewolenia i obłudy” (czyt. zachodniej demokracji) młodzież na swoich manifestacjach, obok portretów kubańskiego rewolucjonisty komunistycznego Che Guevary, niosła portrety twórcy komunistycznych Chin – Mao Tse-tunga. W górze trzymano jego programowe dzieło, Czerwoną książeczkę.
Dzisiaj, gdy już wiadomo, że w wielu przypadkach te protesty zblazowanej i znudzonej dobrobytem młodzieży (której „rewolucyjny” zapał ograniczył się w końcu do tzw. rewolucji seksualnej, czyli praktykowania zasady „róbta, co chceta i z kim chceta”) były dyskretnie wspierane i sterowane przez wywiady państw komunistycznych, może już tak nie dziwi fakt, że ci sami ludzie, którzy tak głośno krzyczeli „więcej wolności!”, za jednego ze swoich idoli obrali twórcę jednego z najkrwawszych totalitarnych (komunistycznych) reżimów. Odpowiedzialny za śmierć dziesiątek milionów ludzi, swoich rodaków, Mao Tse-tung pod tym względem może być porównywalny tylko ze swoimi odpowiednikami w Rosji (Stalin) i Niemczech (Hitler).Rządy komunistycznej ideologii nad Chinami i jej stosunek do Kościoła katolickiego nie odbiegały w niczym od wzorców znanych już nam z innych krajów „demokracji ludowej”. W 1949 roku – gdy komuniści po krwawej wojnie domowej ogłosili powstanie Chińskiej Republiki Ludowej (do dzisiaj jest to oficjalna nazwa państwa chińskiego) – w programie Komunistycznej Partii Chin (KPCh) przyjętym we wrześniu tego samego roku deklarowano, że wszyscy chińscy obywatele powinni mieć zagwarantowaną wolność wyznania i praktykowania swojego wyznania. Takie były deklaracje, jednak podobnie jak w przypadku innych komunistycznych krajów na deklaracjach się skończyło. Zniszczyć chiński katolicyzm za pomocą „reform”Krótko po wspomnianej deklaracji KPCh jej przywódca, Mao Tse-tung, zaczął podkreślać, że jednym z priorytetów komunistycznej władzy jest „wyzwolenie” Chin spod wszelkiej obcej dominacji, nie tylko politycznej czy gospodarczej, ale i duchowej. Do tej ostatniej kategorii została zaliczona religia chrześcijańska, a zwłaszcza katolicyzm, piętnowany przez chińskich komunistów jako „religia zachodnia” (czyli obca chińskiej kulturze), jako rodzaj „duchowego kolonializmu”. W rzeczywistości komunistom chińskim chodziło o całkowite podporządkowanie społeczeństwa ich totalitarnej ideologii, która nie tolerowała żadnej „konkurencji”, także w sferze duchowości i moralności. Misyjna praca Kościoła w Chinach ma swoją długą tradycję. Już w XIII w. Ewangelię w Państwie Środka głosili franciszkanie. W XVII w. rozwijały się misje prowadzone przez Towarzystwo Jezusowe. Działalność misyjna nabrała nowego rozmachu od połowy wieku XIX, w okresie coraz większego otwarcia się Chin na świat (otwarcie to, przyznajmy, było wymuszone przez mocarstwa zachodnie – głównie Anglię – pragnące wciągnąć Chiny w orbitę swojej kolonialnej polityki). W tym czasie aktywizują się nie tylko misje katolickie, ale i misje innych wyznań chrześcijańskich, głównie protestanckich. O dynamizmie wzrostu Kościoła w Chinach najlepiej świadczą liczby. W 1900 r. w Chinach żyło niewiele ponad 740 000 katolików, w 1912 roku było ich już dwa razy więcej (ponad 1 431 000), by w 1926 r. osiągnąć liczbę 2 394 962 osób. Na rok przed objęciem władzy przez komunistów, w 1948 roku, istniały w Chinach 4 katolickie uniwersytety, 3768 katolickich szkół podstawowych, 101 prowadzonych prz`ez Kościół szkół średnich, ponad 200 szpitali będących w gestii katolickich zakonów i 29 drukarni, gdzie powstawały katolickie wydawnictwa. Ten rozwój był zauważany i doceniany przez Stolicę Apostolską. W 1926 r. papież Pius XI osobiście konsekrował w Bazylice św. Piotra pierwszych 6 chińskich biskupów. Dwadzieścia lat później jego następca na Stolicy Piotrowej, Pius XII, ustanowił dla Chin pełną hierarchię kościelną. Na mocy konstytucji apostolskiej Quotidie nos z 11 kwietnia 1946 roku papież erygował 104 chińskich diecezji, z 20 metropolitami i 79 biskupami diecezjalnymi. Jednak niedługo po tym, począwszy od 1949 r., przed chińskim Kościołem otworzył się ciężki czas próby. Już do końca 1951 r., pod sfabrykowanym przez komunistyczną propagandę zarzutem, że „chrześcijaństwo jest instrumentem zagranicznego imperializmu”, komunistyczne władze wygnały z Chin 1136 katolickich misjonarzy oraz 14 biskupów. Pozbawiono wolności 26 biskupów, w tym dwudziestu dwóch wtrącono do więzienia. Podobnie jak komuniści w europejskich krajach „demokracji ludowych”, również chińscy „towarzysze” w celu zniszczenia Kościoła, oprócz jawnych represji, sięgnęli do prób rozbicia go od wewnątrz. Instrumentem byli tzw. księża patrioci (por. przykład z Polską). Komunistyczne władze zażądały od chińskiego Kościoła „reform”, które miałyby polegać na jego „demokratyzacji” (czyt. odebraniu biskupom i papieżowi kontroli nad formacją i personalnymi nominacjami) oraz na oderwaniu Kościoła od „zagranicznych ośrodków imperializmu” – czyli od Stolicy Apostolskiej. Władze nie pozostawiały żadnych złudzeń: „jeśli nie będzie reform Kościoła katolickiego, my go zniszczymy”. Ponieważ pasterze chińskiego Kościoła owych „reform” nie chcieli, komunistyczne władze przystąpiły do realizacji swoich zapowiedzi. Pierwszą „reformatorską grupę” wewnątrz Kościoła władze chińskie stworzyły 13 grudnia 1950 r. Do jej dyspozycji oddano odebrany katolikom kościół św. Michała w Pekinie, przemianowany na „Biuro Komitetu Reform”. Już sam wystrój zbezczeszczonej świątyni nie pozostawiał żadnych wątpliwości co do dążeń popieranych przez władze „reformatorów”. Czerwone flagi i napisy typu: „Niech żyje komunizm!”, „Zjednoczone chrześcijaństwo wyzbyte imperializmu”, „Niech żyje Mao!” oraz fakt umieszczenia obok krzyża czerwonej gwiazdy przekonywały wiernych, że „reformatorzy” z katolicyzmem nie mają nic wspólnego. Potwierdzały to wezwania z ambony, wskazujące, „że katolicy muszą zmienić modlitwy z kanonu mszy, wymazując imię papieża, bo nie mogą wznosić błagań do papieża”. Znakomita większość wiernych właściwie odczytała te wznoszone z poparciem władz wezwania do „wewnętrznej odnowy” chińskiego Kościoła. Po 14 miesiącach działalności „reformatorów” liczba słuchających ich wiernych nie przekroczyła 2000. Natomiast liczba „księży reformatorów” spadła z ok. 500 do niespełna 100. „Patriotyzm” na usługach walki z KościołemOdpowiedź komunistycznych władz była dwojaka. Z jednej strony nasilono represje wymierzone w pozostający w łączności z Rzymem Kościół. W 1956 r. w więzieniach przebywało 70 księży oraz niemal 3 000 świeckich katolików. Represje zdziesiątkowały kościelną hierarchię. W Chinach pozostało tylko 2 biskupów i 14 kapłanów. Z drugiej strony przystąpiono do realizacji scenariusza polegającego na ustanowieniu „wolnego od wpływów imperialistycznych”, tzn. w pełni posłusznego wobec komunistycznych władz i zrywającego jedność z papieżem (co przecież jest warunkiem sine qua non pozostawania w katolickiej jedności), „patriotycznego Kościoła chińskiego”. Decyzja w tej sprawie została podjęta w 1956 roku. 15 lipca 1957 roku w Pekinie, pod czujnym okiem władz, rozpoczął obrady Kongres Narodowego Kościoła katolickiego. Brało w nim udział 241 delegatów, w tym 11 zastraszonych biskupów i 70 księży. Liczby te świadczą jednak o tym, że zdecydowana większość chińskich katolików pozostała wierna papieżowi i pozostającym w łączności z nim biskupom. W sierpniu 1957 roku powstał całkowicie kontrolowany i dyspozycyjny wobec komunistów „Związek Patriotyczny Kościoła Katolickiego”. Wprowadzono na żądanie władz „demokratyczne wybory i święcenia biskupów” – co oznaczało jawne wypowiedzenie posłuszeństwa Stolicy Apostolskiej. W marcu 1958 roku przeprowadzono 2 konsekracje wyłonionych w ten sposób biskupów. Rzecz jasna, tej uzurpacji oraz następnych tego typu faktów, papież nie mógł tolerować. Encykliką Ad Apostolorum Principis z 29 czerwca 1958 roku papież Pius XII potępił podjętą przez chińskich komunistów próbę całkowitego zniszczenia Kościoła w Chinach, jak również obłożył ekskomuniką twórców i tych kapłanów oraz wiernych, którzy przyłączyli się do „Związku Patriotycznego Kościoła w Chinach”. Ten tzw. patriotyczny Kościół cieszył się pełnym poparciem władz. „Patriotom” oddano wszystkie katolickie świątynie i nie zagrabiony dotąd przez władze majątek kościelny. Tymczasem prawdziwy Kościół katolicki, dochowując wierności Stolicy Świętej nawet za cenę znoszenia najcięższych represji, zszedł do katakumb. Tak było pod koniec lat 50. XX wieku i ten stan rzeczy utrzymuje się do dzisiaj. Antykatolickie represje (zresztą nie tylko antykatolickie, bo swoje „patriotyczne” odpowiedniki mają także chińskie wspólnoty protestanckie) nigdy nie ustały w komunistycznych Chinach. „Patriotyczny Kościół” stał się tubą dla komunistycznej propagandy wymierzonej w prześladowany Kościół. W 1963 r. nakazano „patriotom” opisywać papieża jako „czciciela diabła”, „przyjaciela hitlerowskiego faszyzmu w przeszłości i narzędzie agresji imperializmu amerykańskiego współcześnie”. Tak jak nakazała komunistyczna bezpieka, z „patriotycznych” ambon apelowano do Chińczyków, by „wyzwolili się całkowicie od kontroli Watykanu i niebezpieczeństwa jego imperialistycznej natury, spisków [Watykanu] mających na celu zniewolenie ludzi na całym świecie”. W okresie tzw. rewolucji kulturalnej (1966 – 1976), rozpętanej przez Mao Tse-tunga głównie w celu wyeliminowania wewnątrzpartyjnej opozycji, wśród innych „przeżytków dawnej kultury”, obok wielu zabytkowych świątyń buddyjskich czy taoistycznych, znalazły się kościoły. „Czerwona gwardia” (czyt. bojówki skomunizowanej młodzieży) niszczyły nawet te świątynie, które wcześniej władze oddały w użytkowanie „patriotycznemu Kościołowi”. Publicznie bezczeszczono krucyfiksy, palono egzemplarze Pisma Świętego. Do więzień wtrącano nawet „patriotycznych” biskupów i kapłanów. Tortury spotykały osoby, u których odkryto, że pod ubraniem na piersi noszą krzyżyk. Kościół katakumbJak wspomnieliśmy, prześladowania wobec Kościoła katolickiego w Chinach trwają do dzisiaj. Cały czas wierność chińskich katolików dla papieża, a tym samym utrzymywanie przez nich łączności z Kościołem powszechnym, jest odczytywana przez komunistyczne władze jako dowód „ulegania przez katolicyzm obcym wpływom”. W 1982 r. w tekście nowej konstytucji Chińskiej Republiki Ludowej zapisano, że „organizacje religijne i sprawy religijne nie podlegają kontroli sił zagranicznych”. Ta konstytucyjna norma stwarza formalne podstawy dla kontynuowania dyskryminacji katolików w Chinach. Nawet w epoce, gdy runął berliński mur i rozpadła się „żelazna kurtyna”, w Chinach katolicy ciągle są prześladowani, tak jak wierni z prowincji Hebei (diecezja Baoding), którym w maju 1996 r. uniemożliwiono odbycie pielgrzymki do sanktuarium maryjnego we wsi Donglu. Represje spotykają nie tylko wiernych. W roku 1996 aresztowano dwóch biskupów pozostających w łączności z Rzymem: 76-letniego biskupa Zeng Jingmu z Yu Jiang, który z powodu wyznawanej przez siebie wiary już wcześniej spędził niemal 20 lat w komunistycznych więzieniach, oraz 64-letniego biskupa Su Zhimina, pomocniczego biskupa z Baoding, który we wcześniejszym okresie za wierność następcy św. Piotra zapłacił już 15-letnim więzieniem. Nielegalne są w oczach komunistycznych władz Msze św. sprawowane przez katolickich „niepatriotycznych” kapłanów. W styczniu 1996 r. aresztowano i skazano na 2 lata „edukacji przez pracę” (czytaj 2 lata ciężkich robót w chińskim gułagu) katolickiego księdza Guo Bo Le z Szanghaju. Jego „winą” było to, że odprawił na łodzi Mszę św. dla 250 rybaków, udzielał sakramentu chorych i nawoływał do bojkotu „patriotycznego Kościoła”. 58-letni kapłan przez swoją wiarę i pracę już wcześniej spędził w komunistycznych więzieniach 30 lat swojego życia. Do 1999 r. jedynymi skrawkami chińskiego terytorium, gdzie katolicy mogli nieskrępowanie praktykować swoją religię, były Tajwan (od 1949 r. we władzy partii Kuomintang, opozycyjnej wobec komunistów), Hongkong (kolonia brytyjska) i Makao (kolonia portugalska). W roku 1997 komunistyczne Chiny przejęły kontrolę nad Hongkongiem, a 2 lata później nad Makao. Obecnie więc Kościół katolicki może jawnie i bez przeszkód działać jedynie na Tajwanie. W Chińskiej Republice Ludowej papież jest ciągle postrzegany jako „sługus imperializmu”, a wierny mu Kościół wciąż działa tylko w katakumbach. Przy każdorazowych kardynalskich nominacjach papież, ogłaszając nazwiska nowo mianowanych książąt Kościoła, nie wymienia wszystkich. Jedno (lub więcej) pozostaje tylko do wiadomości Ojca Świętego, „in pectore” – „w jego sercu”. Chodzi o tych duchownych, którzy pochodzą z krajów, gdzie trwa prześladowanie religii i gdzie ujawnienie ich nominacji mogłoby ściągnąć dodatkowe represje. Przypuszcza się więc – tak jak w przypadku ostatnich kardynalskich nominacji z października 2003 r. – że kardynał „in pectore” może pochodzić z Chin. Takie nominacje przypominają nam o całym Kościele będącym „in pectore”, „w sercu Papieża” – Kościele, który powinien być również w pamięci i w sercu każdej i każdego z nas. Grzegorz Kucharczyk Informacje podane w niniejszym artykule zob. w: W. Bar OFMConv: Na krwawym szlaku. Sendero Luminoso – prześladowca, Lublin 1999, ss. 145-163; G. Fiorentino: Heroizm Kościoła chińskiego, w: L’Osservatore Romano, 17 (1996), n. 10 (wyd. polskie); N. Shea: In the lion’s den. A shocking account of persecution and martyrdom of Christians today, Nashville 1997, ss. 57-67. Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|