|
|||
|
Autor: Katarzyna Czarnecka, Choć sztukę fotografii wynaleziono już pod koniec lat trzydziestych XIX wieku, nie możemy dziś przeglądać zdjęć dokumentujących krótkie, 12-letnie życie Laury Vicuña – Chilijki, zaliczonej w 1988 roku do grona błogosławionych. Dysponujemy tylko kilkoma malowidłami – próbowano na nich odtworzyć wizerunek dziewczyny, która podjęła wyjątkowo poważną decyzję: postanowiła ofiarować swoje życie Panu Bogu w intencji nawrócenia swej matki, pozostającej w związku niesakramentalnym. Losy rodziny, w której 5 kwietnia 1891 roku przyszła na świat Laura, splatają się z historią narodu chilijskiego. Ojciec przyszłej błogosławionej, Jose Domingo, był żołnierzem zawodowym. W czasie rewolucji, która wybuchła w sierpniu 1891 r., stanął po stronie prezydenta. Po jego przegranej i rozgromieniu wiernych mu wojsk w obawie przed prześladowaniami rodzice Laury opuścili Santiago de Chile i schronili się na pograniczu z Argentyną, w oddalonej od stolicy o ponad 500 kilometrów miejscowości Temuco. Trudności jednak nie ustawały; upłynęło niewiele czasu, a rodzina przeżyła kolejny cios – Jose Domingo Vicuña nagle zmarł, osierocając Laurę i młodszą od niej Julię Amandę. Matka dziewczynek, Mercedes Pino, uboga krawcowa, nie była w stanie zarobić szyciem na utrzymanie córek i siebie samej. Latem 1899 roku w poszukiwaniu środków do życia wyruszyła zatem z dziećmi do Argentyny. Początkowo emigrantki zatrzymały się w Las Lajas; kłopoty materialne trwały nadal. Szansą na odmianę losu był dla Mercedes związek z właścicielem dwóch dużych gospodarstw Manuelem Morą. Ów liczący około czterdziestu lat hodowca bydła po wyjściu z więzienia zabrał Mercedes wraz z dziewczynkami do Quilquilhue – „skupiska poszukiwaczy przygód, uciekinierów i uchodźców”. Misjonarz salezjański, ks. Zaccaria Genghini, który pracował tam wiele lat, powiedział, że pani Pino, będąc samotną wdową z dwojgiem dzieci na utrzymaniu, zgodziła się żyć razem z Manuelem. Czyniło tak samo wiele kobiet w tamtych okolicach. Nikt się temu tutaj nie dziwił. Ceną za względny dobrobyt było dla Mercedes pozostawanie w konkubinacie, a również i częste upokorzenia, złe traktowanie przez Manuela. Mimo nieuregulowanej sytuacji i braku możliwości korzystania z sakramentów Mercedes dbała o religijne wychowanie córek. Oddała je więc do szkoły z internatem, prowadzonej od niedawna przez siostry salezjanki w pobliskim Junin de los Andes. (Co ciekawe, Laura została ochrzczona jako półtoramiesięczne niemowlę 24 maja, a zatem w dniu, w którym przypada liturgiczne wspomnienie Maryi Wspomożenia Wiernych, otaczanej szczególnym kultem w zgromadzeniach salezjańskich). W rejestrze uczennic zanotowano pod datą 21 stycznia 1900 r.: „Julia Amanda, 6 lat, i Laura, 9 lat, córki Mercedes Vicuña, Chilijki, płacą miesięcznie 15 pesos każda”. Laura szybko znalazła swoje miejsce w nowym środowisku. Cieszyła się opinią dobrej uczennicy oraz pogodnej i życzliwej koleżanki. Ksiądz Crestanello, spowiednik Laury, wspominał, że siostry szybko uświadomiły sobie zalety ducha Laury. Była z usposobienia spokojna, a przy tym skromna i prosta w zachowaniu, dawała się lubić. Trzydziestoosobową grupą dziewcząt opiekowała się wychowawczyni, siostra Rosa Azocar. To właśnie ona napisała później: „Gdy po raz pierwszy na lekcji religii mówiłam o sakramencie małżeństwa, powiedziałam, że ci, którzy żyją razem bez sakramentalnego związku, popełniają grzech ciężki”. Laura, gdy to usłyszała, jakby omdlała... Zresztą w tym czasie zaledwie niektóre rodziny w tych okolicach żyły w katolickim związku małżeńskim. Dlatego też trzeba było pouczyć dziewczęta o podstawowych obowiązkach wynikających z wiary. Dziewczynka boleśnie przeżyła też inny epizod: w czasie wakacji, spędzanych w gospodarstwie, matka zobowiązała córki do ukrywania praktyk modlitewnych w obawie przed gniewem Manuela Mory. W drugim roku nauki, 2 czerwca 1902 roku, Laura po raz pierwszy przyjęła Komunię świętą. Przygotowując się do sakramentów, zapisała w notesie trzy znamienne postanowienia, które zachowały się do dziś. W homilii beatyfikacyjnej przytoczył je Ojciec Święty Jan Paweł II: „Mając zaledwie 10 lat, na wzór Dominika Savio, o którym dużo słyszała, sformułowała swój program życia: – Boże mój, pragnę Cię kochać i służyć Ci w ciągu całego swego życia i dlatego chcę Ci ofiarować swoją duszę, swoje serce i całą siebie. – Chciałabym raczej umrzeć niż obrazić Cię grzechem. Pragnę pozbyć się wszystkiego, co oddalałoby mnie od Ciebie. – Przyrzekam, że zrobię wszystko, co jest w mej mocy, aby Twoje Imię było znane i kochane i ażeby zadośćuczynić za to wszystko, co jest złe, zwłaszcza w mojej rodzinie. W swym młodym życiu Laura doskonale zrozumiała prawdę, że sens życia wypełnia się poprzez poznanie i ukochanie Chrystusa. »Nie kochajcie świata ani rzeczy tego świata« – pisał św. Jan Ewangelista. »Nie miłujcie świata ani tego, co jest na świecie! Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Wszystko bowiem, co jest na świecie, a więc: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia, nie pochodzi od Ojca, lecz od świata. Świat zaś przemija, a z nim jego pożądliwość. Kto zaś wypełnia wolę Bożą, ten trwa na wieki« (1 J 2, 15-17). Laura od dawna wyróżniała się pobożnością. Sporo czasu spędzała w kaplicy, pogrążona w modlitwie przed Najświętszym Sakramentem. Radośnie przyjęła też wiadomość o włączeniu do grona Córek Maryi, gromadzącego najlepsze wychowanki. Jak wspomina Amanda, dzień, w którym dostała niebieską wstążkę i medalion Córki Maryi, był dla niej jednym z najszczęśliwszych w życiu. Do najlepszych koleżanek Laury zaliczała się nieco starsza od niej Mercedes Vera, której siostra Maria nosiła się z zamiarem wstąpienia do zakonu; za przykładem Marii także Laura i Mercedes coraz częściej rozmawiały o swojej zakonnej przyszłości. Najbliższe wakacje przyniosły trudne doświadczenia. Manuel Mora zaczął się interesować dorastającą Laurą, próbował ją obejmować i całować, był coraz bardziej brutalny, nierzadko pijany, odzywał się ordynarnie. Zdarzało się, że podnosił rękę na Mercedes Pino, kiedy indziej wyrzucał z domu matkę lub dziewczęta. Laura ratowała się przed prześladowaniami ucieczką. Amanda zaświadcza: „Byłam mała i niczego nie rozumiałam... Mama potem opowiadała mi, że moja siostra przeżyła momenty bardzo trudne dla swej cnoty”. Mora oznajmił również, że nie będzie łożył na czesne – w ten sposób zamierzał zmusić Laurę do pozostania w jego posiadłości. Dyrekcja szkoły zaproponowała jednak, aby dziewczyna przez najbliższe lata kształciła się za darmo, pomagając siostrom na miarę swych możliwości. Laura powróciła więc do internatu. Po otrzymaniu bierzmowania z rąk biskupa Jana Cagliero prosiła o przyjęcie do grupy aspirantek, kandydujących do zgromadzenia sióstr salezjanek – Córek Maryi Wspomożycielki. Odmówiono jej wszakże z powodu młodego wieku; nie bez wpływu było również postępowanie matki, żyjącej bez ślubu z panem Morą. Jak piszą biografowie, Laura przejęta położeniem mamy do swoich regularnych modlitw odprawianych przed Najświętszym Sakramentem dodawała prośbę: „Jezu, chciałabym, żeby mama lepiej Ciebie poznała i odkryła szczęście”. Coraz lepiej zdawała sobie sprawę z wielkości winy, jaką zaciągają ludzie pozostający w związkach niesakramentalnych. Inspirację znalazła w słowach Pisma świętego – „słysząc pewnego razu zdanie z Ewangelii mówiące o tym, że prawdziwa miłość jest wtedy, gdy ktoś potrafi oddać swoje życie za osobę, którą kocha, ofiarowała swoje życie Panu za zbawienie swojej mamy” (z homilii Jana Pawła II). Inaczej mówiąc, zdecydowała się na dobrowolne przyjęcie śmierci dla zbawienia matki. Znając dojrzałość swej penitentki, spowiednik po namyśle wyraził zgodę na tak wielką ofiarę. W kolejnym roku szkolnym okolice Junin ogarnął krótkotrwały kataklizm – w lipcu (a zatem w czasie tamtejszej zimy) rzeki wystąpiły z brzegów. Pewnego wieczora uczennice wraz z wychowawczyniami musiały uciekać z zalewanych budynków internatu i szkoły, szukając schronienia w wyżej położonej części miejscowości. Wydarzenie to nie pozostało bez wpływu na zdrowie Laury; przejmujące zimno i wilgoć osłabiły dziewczynę, nękał ją uporczywy kaszel. Po kilku miesiącach odwiedzająca córkę Mercedes Vicuña postanowiła zabrać niedomagającą Laurę do domu. Liczyła na to, że wypoczynek i lepsze odżywianie pomogą jej w odzyskaniu sił. Pomimo pierwotnego sprzeciwu, zachęcana również przez przełożoną szkoły, Laura przystała na to rozwiązanie, odczytując w nim znak Bożej woli. Pobyt w dosyć odosobnionej posiadłości Manuela Mory przyniósł dalsze pogorszenie zdrowia Laury. Zaniepokojona matka podjęła odważną decyzję: nie licząc się ze zdaniem konkubenta, wraz z obiema córkami wyprowadziła się do Junin de los Andes, gdzie mogła przynajmniej szukać pomocy u tamtejszego aptekarza. Amanda zamieszkała w internacie sióstr salezjanek, matkę z ustawicznie gorączkującą Laurą przygarnęła do swego domostwa uboga kobieta. Poprawa nie nadchodziła – widocznie Pan Bóg postanowił przyjąć pozostającą wciąż w sekrecie dziecięcą ofiarę. 14 stycznia 1904 roku rozgniewany Manuel Mora przyjechał konno do Junin, żądając, by Mercedes niezwłocznie powróciła do jego folwarku, zabierając tam i dzieci. Odmowa podsyciła jego wściekłość; oświadczył, że w takim razie to on pozostanie na noc w tymczasowym domu Mercedes. Zdesperowana Laura, nie bacząc na swą chorobę, zaprotestowała: „Jeżeli on tu pozostanie, ja idę do sióstr” – i nie czekając na dalszy rozwój wypadków, wyszła w kierunku szkoły. Manuel dogonił ją i brutalnie pobił; na widok ludzi zaniepokojonych krzykami zrezygnował z zabrania ze sobą ledwie żywej dziewczyny, którą już przerzucał przez siodło, i odjechał z miasteczka. Organizm Laury przez kilka dni walczył ze zbliżającą się śmiercią. Po przyjęciu sakramentów, 22 stycznia 1904 r., w obecności kapłana Laura wyjawiła mamie swą tajemnicę. Tak oto scenę tę opisano w papieskiej homilii: „W ostatnim dniu swojego życia, parę godzin przed śmiercią, przywołała do siebie swą matkę i wyznała jej swój wielki sekret: »Tak, mamo, umieram. Sama prosiłam Chrystusa o śmierć i On mnie wysłuchał. Minęło już prawie dwa lata od chwili, w której ofiarowałam swoje życie za twoje nawrócenie, mamo. Czy nie będę mogła jeszcze przeżyć przed swoją śmiercią tej radości, że zobaczę twoją skruchę?«. W tym wyznaniu, tak pogodnym i ufnym, dusza matki zadrżała. Czy mogła sobie wyobrazić tak wielkoduszną miłość swojej córki? Poruszona cierpieniem córki ofiarowanym za nią, obiecała nawrócić się i wyspowiadać, co też uczyniła szybko i szczerze. Misja córki została spełniona. Teraz mogła szczęśliwie wejść do królestwa swojego Pana. Błogosławiona Laura, chwała najczystsza”. Laura Vicuña zmarła 22 stycznia 1904 r. około godziny 18, mając niespełna 13 lat. Na jej grobie wyryto napis: „Życie jej było poematem czystości, ofiary i miłości wobec matki”. Od 19 września 1955 r. trwał kanoniczny proces beatyfikacyjny, zakończony ogłoszeniem Laury błogosławioną przez papieża Jana Pawła II w dniu 3 września 1988 r. Uroczystości beatyfikacyjne odbyły się w Colle Don Bosco na północy Włoch – w rodzinnej miejscowości św. Jana Bosko, nazywanej niegdyś Becchi, w czasie obchodów stulecia śmierci wielkiego wychowawcy młodzieży. Na szczególną uwagę zasługują słowa, jakie wypowiedział Ojciec Święty: „Moment beatyfikacji, który właśnie z radością i przeżyciem celebrujemy w tym miejscu (...), pomaga nam także zrozumieć niezastąpioną rolę rodziny w wychowaniu dzieci oraz to, że dzieci mają prawo do życia w normalnej rodzinie, będącej miejscem wzajemnej miłości oraz formacji ludzkiej i chrześcijańskiej. Wydarzenie dzisiejsze jest apelem do współczesnej społeczności ludzkiej, aby potrafiła respektować instytucję rodziny i wychowanie dzieci. Niech Laura Vicuña oświeci was wszystkich, młodych, i niech inspiruje do rzeczy wielkich”... Katarzyna Czarnecka (źródła: ks. Bronisław Kant: Tryptyk salezjański, Warszawa 2001; ks. Stanisław Szmidt: Święci, błogosławieni, słudzy Boży Rodziny Salezjańskiej, Warszawa 1997; ks. Wincenty Zaleski: Święci na każdy dzień, Warszawa 1998). Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|