|
|||
|
Świadectwo, Nawiązując do świadectwa z nru 3-2003 pt. On, ja i Jezus, zamieszczamy list, którego autorka także została porzucona przez męża. Pani list wywołał we mnie wiele sprzecznych uczuć. Może nie jestem zbyt obiektywna, bo... Mój mąż odszedł dwa lata temu. Zostawił nas, gdy Kasia miała półtora roku, a Łukaszek pięć lat. Twierdził, że z naszego małżeństwa nic już nie zostało, że się zakochał itd. Po prostu odszedł. Czy kiedykolwiek zastanawiała się Pani nad uczuciami porzuconej żony i nad dramatem jej dzieci? Pani budowała sobie ciepłe gniazdko, a tamta rodzina? Pisze pani, że mąż ją odwiedzał. Jak często? Raz w miesiącu? Nie uczestniczył w jej codzienności, nie uczył dzieci świata, nie brał udziału w ich kształtowaniu i wychowywaniu. Pisze Pani, że wspaniale ułożyły się stosunki z synem i córką męża. Jest Pani pewna, że do końca jej wybaczyły to, że odebrała im Pani ojca? Mąż się nawrócił, ale fizycznie był z Panią, nie z pierwszą rodziną... Czy nawrócenie nie powinno pociągnąć za sobą próby naprawienia małżeństwa sakramentalnego? Ma Pani z tego związku dwóch chłopców. W czym są lepsi od tamtych dzieci? Pani synowie mieli ojca, tamte dzieci nie. Nic Pani nie wie o tym, co przeżywa pięcioletnie dziecko, gdy ojciec znika z horyzontu. Nie rozumiem tego, jak można budować swoje szczęście na krzywdzie innych. Nic Pani nie wie o tym, co przeżywała porzucona żona ani jaką ranę ma w sercu. Miała Pani świadomość grzechu, więc dlaczego nie poniosła Pani konsekwencji, dlaczego nie doprowadziła Pani do zadośćuczynienia? Zrobiła Pani wiele dobrego: doprowadziła do nawrócenia męża, teściowej, wychowuje Pani dzieci w miłości do Boga. Ale chyba mogła Pani nawracać tych ludzi bez odbierania komuś męża i ojca... Można się niefortunnie zakochać, ale tylko od nas zależy, czy poddamy się emocjom i pozwolimy temu uczuciu kwitnąć, czy odpowiedzialnie, chociaż na pewno w bólu, wyrwiemy je z siebie, jak trujący – choć może i piękny – kwiat. Jakie w takim razie znaczenie ma dla Pani przysięga małżeńska? Przemawia przeze mnie gorycz i żal osoby porzuconej, oszukanej, zranionej. Tylko Bóg może te rany uleczyć i pomóc przebaczyć. Przebaczyć z miłością kobiecie, która odebrała mi męża, a moim dzieciom ojca. Myślę, że wiek dzieci nie ma tu znaczenia. Zawsze pytają: „Mamo, dlaczego?” – i trzeba dużej ufności, i wiary w miłosierdzie Boże, żeby gniew, gorycz, ból przemienić w miłość, tak jak nakazuje Jezus. Porzucona żona Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|