|
|||
|
Autor: Jacek Pulikowski, Swego czasu w USA mówiono „bezpieczny seks”, reklamując w ten sposób używanie prezerwatywy. Szybko okazało się, że jest to zwykła nieprawda, zarówno jeżeli chodzi o niedopuszczenie do poczęcia dziecka, jak i w kwestii ochrony przed chorobami przenoszonymi drogą płciową. Zaczęto więc używać określenia „bezpieczniejszy seks”, w domyśle – bezpieczniejszy od tego bez prezerwatywy. Już na pierwszy rzut oka widać pokrętność tworzonej terminologii. O co w tym wszystkim chodzi? Oczywiście o pieniądze i ideologie z nimi powiązane. Z jednej strony chodzi o sprzedanie „towaru”, który normalnemu człowiekowi absolutnie do niczego nie jest potrzebny, z drugiej o masowe popchnięcie ludzi do działań nienormalnych, niszczących zarówno ich samych, jak i ich więzi z ludźmi. Działań, które jednym przynoszą ogromne zyski, lecz wielu doprowadziły do ruiny życiowej: śmiertelnej choroby, rozbitej rodziny, upadku na dno moralne... Cynizm zarabiających na ludzkiej krzywdzie jest niewzruszony. Zatrzymajmy się nad słowem „bezpieczny”. Gdy jako „niebezpieczeństwo” traktuje się poczęcie dziecka, w normalnym człowieku budzi się silny sprzeciw. Przecież każde dziecko powinno być traktowane jako największy dar. I tak naprawdę tylko przy takim podejściu obojga rodziców znajdzie ono do końca prawidłowe warunki do swego człowieczego wzrostu w rodzinie. Podobnie słowa „zabezpieczenie się”, „wpadka”, „niepożądana ciąża” zdradzają niewłaściwe podejście do dziecka, tak jakby ono nie było wartością, ale jakimś nieszczęściem, przypadłością, chorobą. Jest to szczególnie bolesne w zestawieniu z faktem, że coraz liczniejsze małżeństwa latami czekają na poczęcie upragnionego dziecka, a spora ich grupa nigdy rodzonego dziecka się nie doczeka. Problem niepłodności jest swoistą epidemią naszych czasów, zresztą w ogromnym procencie zawinioną. Jeśli dodamy, że najczęściej przyczyną niepłodności są przedwczesne kontakty seksualne z wieloma partnerami, często „wspomagane” antykoncepcją hormonalną, do czego zachęca lobby antykoncepcyjne, to kółko się zamyka. Ktoś tu robi brudny interes na ludzkim nieszczęściu. Bezpieczeństwo kojarzy się ze spokojem, niebezpieczeństwo z poczuciem zagrożenia, ze strachem. Źródłem strachu jest fakt, że działanie płciowe może spowodować skutek naturalny – poczęcie dziecka oraz nienaturalny (uboczny) – zarażenie się chorobą przenoszoną drogą płciową. Lęk przed naturalnym skutkiem wydaje się co najmniej dziwny. Człowiek jest istotą rozumną i wolną. Rozpoznawszy rozumem, że skutek jego działania jest niepożądany, powinien wolą powstrzymać się od tego działania, nawet gdyby jawiło się ono jako przyjemne. To tak, jakby ktoś pochłaniał nieprawdopodobne ilości jedzenia, w tym słodyczy, bojąc się, że przytyje, lub wskakiwał do jeziora, by się ochłodzić, jednocześnie panicznie bojąc się przemoczenia... Człowiek nosi w sobie tzw. potrzebę sterowania, czyli panowania rozumem i wolą nad skutkami swego działania. Rezygnacja ze sterowania prowadzi do dezintegracji wewnętrznej i w efekcie do degradacji człowieka. Lęk przed śmiertelnymi skutkami ubocznymi działania (przecież niekoniecznego) jest jeszcze dziwaczniejszy. Po co działać poza małżeństwem, skoro działanie z przypadkowym partnerem może spowodować chorobę niszczącą całe życie, czy nawet wprost prowadzącą do śmierci. Takie działanie można porównać do samobójczego jedzenia słodyczy przez człowieka chorego na cukrzycę lub do skoku na głębię jeziora człowieka nieumiejącego pływać. Może się uda... A może człowiek musi działać płciowo bez możliwości kontrolowania rozumem i wolą swych poczynań i tym samym musi narażać się na niebezpieczeństwo? Odpowiedź brzmi jednoznacznie i kategorycznie: NIE. Człowiek dojrzały i tym samym wolny jest w stanie w pełni zapanować nad wszystkimi pobudzeniami swego ciała i niczego nie „musi” robić. Dodajmy, że medycyna nie zna żadnej jednostki chorobowej powstałej na skutek „niedziałania” płciowego. Zna natomiast dziesiątki chorób przenoszonych drogą płciową, a więc będących efektem ubocznym współżycia. Choroby te, między innymi na skutek promowania „bezpiecznego seksu”, rozprzestrzeniają się w przerażającym tempie, przyjmując rozmiary epidemii ogólnoświatowej. W USA w 1970 r. co trzechsetna osoba była zarażona tego typu chorobą, natomiast w 2000 r. już co czwarta! Wbrew logice i dostępności nowoczesnej wiedzy lobby antykoncepcyjne (i nie tylko), sprytnie promujące „bezpieczny seks”, osiąga ciągle sukcesy. Wielu ludzi naprawdę myśli, że musi działać seksualnie, bo ma taki temperament. Co gorsze, wielu wierzy, że szczęście można osiągnąć jedynie przez niczym nieograniczone zabawy na tym polu („wolne związki”, „wolna miłość”, „swoboda seksualna”, „wolność wyboru”...). Liczni obnoszą się ze swoją rozwiązłością (np. „parady miłości”), co media skwapliwie nagłaśniają na cały świat. Dorośli (w latach) mężczyźni z dumą nazywają siebie playboyami. W gruncie rzeczy, nazywając siebie „bawiącymi się chłopcami”, przyznają, że są niedorozwinięci... Propaganda „bezpiecznego seksu” posługuje się następującą „logiką”: Chcesz być szczęśliwy? Musisz „uprawiać seks”. Bądź „nowoczesny” i „odpowiedzialny”, używaj prezerwatyw i innych środków antykoncepcyjnych. Środki te „zabezpieczą” cię przed złymi skutkami. Słowem, sama radość i pełna bezkarność. W tym duchu nauczycielom w szkołach zaleca się przeprowadzać z uczniami następujące ćwiczenia aktywizujące: chłopak namawia dziewczynę do współżycia, a ona uczy się odpowiadać „nie”, jeżeli on nie ma prezerwatywy. Ma być to ćwiczenie uczące odpowiedzialności!... W ulotkach dla młodzieży można przeczytać teksty typu: „lubisz szybkie znajomości, mocne wrażenia – załóż prezerwatywę, ona rozwiąże twój problem”. Ktoś sparafrazował to zdanie, mówiąc: „lubisz mocne wrażenia, pragniesz przebiegać przez autostradę między pędzącymi samochodami, załóż kask, on rozwiąże twój problem”. Błąd propagatorów antykoncepcji tkwi w założeniu. Otóż żadnego prawdziwie człowieczego problemu nie rozwiąże kawałek gumy czy pigułka. Ludzkie problemy rozwiązuje się za pomocą rozumu i woli. Rozum służy do rozpoznawania skutków określonego działania, a wola do podejmowania działań dobrych i pożytecznych oraz do powstrzymywania się od działań złych i szkodliwych. Namawianie ludzi do działań bez użycia rozumu i woli jest szkodliwe dla jednostek i społeczeństw, ponieważ prowadzi do degradacji człowieka oraz więzi międzyludzkich. Ludzie bezrozumni i bezwolni stanowią śmiertelne zagrożenie dla każdej społeczności, od rodziny poczynając, a na wspólnocie ogólnoświatowej kończąc. Stanowią oni jednocześnie śmiertelne zagrożenie dla samych siebie. Propaganda „bezpiecznego seksu” i wszelkiej rozwiązłości seksualnej, jako ze wszech miar szkodliwa, powinna być prawnie zakazana! (Już słyszę ryk oburzenia: „nowoczesnych”, „wyzwolonych”, „swobodnych”, „myślących i kochających inaczej”). Jacek Pulikowski
Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|