Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Szczupła nie znaczy szczęśliwa Christianity - Articles - Młodzież
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Szczupła nie znaczy szczęśliwa
   

Świadectwo,
Miłujcie się! 4/2003 → Młodzież



Jakiś czas temu poznałam wspaniałego chłopca. Po niedługim czasie zaczęliśmy ze sobą chodzić. Rozpoczęły się wspólne spotkania, wypady do kina i kawiarni. Byłam nim zauroczona. Natomiast z jego strony „miłość” trwała krótko, gdyż po jakimś czasie dowiedziałam się, że potrzebował aż dwóch dziewczyn, by być w pełni szczęśliwym. Po 6 miesiącach chodzenia zerwał ze mną.

Załamałam się, wszystkie wieczory spędzałam na użalaniu się nad sobą. Ciągle chodziłam z zapłakanymi oczami, szukając powodu jego odejścia. I nagle moją świadomość zaczęła zaprzątać jedna myśl: „Zerwał z tobą, bo jesteś za gruba. Schudnij, a wróci”. Nie dawało mi to spokoju. Ciągłe przemyślenia na ten temat doprowadziły do tego, że uwierzyłam w to, co sama sobie uroiłam. I tak to się zaczęło...

Na początku postanowiłam zmniejszać sobie posiłki – było trudno, ale jakoś się przyzwyczaiłam. Po pewnym czasie zauważyłam, że nie daje to rewelacyjnych efektów, a ja przecież „potrzebowałam” schudnąć natychmiast. Postanowiłam więc wypróbować wszystkie dostępne diety. Zanim coś zjadłam, musiałam wiedzieć, ile to ma kalorii, a więc czy nie naruszy mojego dziennego limitu. Potem wymyśliłam sobie, że zawsze rano będę jadła małe jabłko i kromkę suchego chleba lub miskę płatków, a przez resztę dnia będę piła tylko wodę. Zaplanowałam także codzienne ćwiczenia. Gdy o nich zapomniałam, byłam w stanie obudzić się w nocy, żeby dopełnić swojego postanowienia.

Już po dwóch miesiącach, wychodząc na miasto, czułam się taka piękna, szczupła, zauważana... Z czasem zaczęłam odczuwać złe strony tego „szczęścia”. Mój były chłopak wcale nie chciał do mnie wrócić, a ja miałam się coraz gorzej (nie tylko psychicznie, lecz również fizycznie). Rano ledwo co starczało mi sił, aby zwlec się z łóżka i iść do szkoły. Tam odczuwałam nieustanne zmęczenie, a przy tym złość i nienawiść do otoczenia. Straciłam prawie wszystkich kolegów i koleżanki – no bo kto chce zadawać się z osobą, która bez przerwy marudzi, narzeka, jest zła i wszystko ma w nosie?... Zostałam sama... Zgorzkniała i smutna potrafiłam uśmiechnąć się tylko wtedy, gdy czasami któraś z koleżanek podeszła do mnie i powiedziała: „Ooo... schudłaś, ładnie wyglądasz”.

Moją rodzinę zaczęło denerwować (i słusznie!) to, że nieustannie wytykam im, że za dużo jedzą, a przy tym wyliczam kalorie. Czułam się coraz gorzej i nadal chudłam. I mogłabym tak dalej, gdyby nie pomógł mi mój największy Przyjaciel – Bóg. To za Jego sprawą moja mama zaczęła ze mną rozmawiać i w pozytywny sposób wpłynęła na mnie. Gdy dowiedziała się o moim głodzeniu się, wcale jej to nie zdziwiło – znała mnie dobrze i rozumiała, jak bardzo czułam się skrzywdzona i do czego mogłam się posunąć. Po wielu rozmowach z nią zaczęłam normalnie jeść, no i oczywiście powróciłam do samej siebie. Dzięki swojej mamie zrozumiałam, że liczy się to, jakim jestem człowiekiem, a nie to, jak wyglądam. Dotarło do mnie, że nie siebie powinnam obwiniać za zaistniałą sytuację z chłopakiem – to on po prostu był wobec mnie nie w porządku.

Wracając jeszcze do sprawy figury, to ostatnio dowiedziałam się, że nie każdy chłopak lubi chude dziewczyny, atrakcyjniejsze są takie, które mają trochę ciałka – „jest chociaż na czym oko zawiesić”. Zgadzam się z tym. Tak naprawdę to trzeba byłoby poruszyć tu kwestię samoakceptacji. Wszystko zależy od tego, czy się akceptujemy czy nie. Ja, przyznam szczerze, jeszcze tego nie potrafię, ale uczę się – cały czas się tego uczę. Tę sprawę, jak i wszystkie inne, powierzyłam Bogu i wiem, że On mnie nie zawiedzie, bo w Nim pokładam ufność.

Na koniec chcę przestrzec wszystkie dziewczyny przed popełnieniem tego samego błędu co ja. To nie nasz wygląd się liczy, ale to, kim jesteśmy. Pamiętajcie o tym.

Baśka

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: