Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Mit „dopasowania seksualnego” Christianity - Articles - Młodzież
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Mit „dopasowania seksualnego”
   

Autor: Jacek Pulikowski,
Miłujcie się! 3/2003 → Młodzież



Dopasowanie „seksualne”

Tego pojęcia używa się zwykle w całkowitym oderwaniu od jedynego kontekstu, w którym ma ono ważny, głęboki i pozytywny sens. Kontekstem tym jest pełna, ludzka, wierna i wyłączna oraz płodna w zamierzeniu i dozgonna miłość małżeńska. W tym sensie dopasowanie małżeństwa w sferze płciowości jest długotrwałym – bo rozciągającym się na całe życie – procesem. Dopasowanie to jest tylko jednym (choć przyznaję, że ważnym) z wielu elementów budowy jedności dwojga osób – komunii małżeńskiej.

Rosnące poczucie jedności cielesnej może być przyczyną prawdziwej, głębokiej radości (nie tylko doraźnej przyjemności) jedynie wówczas, gdy jest w harmonii ze wzrastającą jednością psychiczną i duchową. Słowem, jest elementem jedności dwojga oddanych sobie całkowicie i trwale osób jako stworzeń cielesno-psychiczno-duchowych. Zjednoczenie cielesne bez więzi psychicznej i duchowej staje się jedynie namiastką, by nie powiedzieć karykaturą jedności, przynoszącą co prawda doraźną przyjemność, lecz w dłuższej perspektywie czasowej rodzącą zawód i frustrację. Ostatecznie współżycie li tylko cielesne rozbija więzi zamiast oczekiwanego dość powszechnie ich pogłębiania. Uczy tego doświadczenie tysięcy ludzi zawiedzionych w swych nadziejach na osiągnięcie szczęścia poprzez działania płciowe poza terenem małżeństwa.

Dopasowanie przedślubne

Bardzo często młodzi (dodajmy: zwłaszcza mężczyźni) uzasadniają potrzebę przedślubnego współżycia koniecznością sprawdzenia „dopasowania seksualnego”. Motywacje wydają się tu logiczne: „Bo przecież tyle małżeństw rozpada się z powodu niedopasowania w tym względzie. A my chcemy być trwałym związkiem, więc musimy to sprawdzić. Przecież jest to lepsze niż męczenie się przez całe życie lub rozwód!”. W tym pozornie spójnym wywodzie są poważne błędy i pułapki.

Błędem zasadniczym jest złudzenie, że można jednym aktem (dodajmy – w złych warunkach – a więc aktem niszczącym) sprawdzić przebieg procesu, który normalnie trwać powinien przez całe życie. Ponadto „przedmiotem” sprawdzania jest drugi człowiek, który w przypadku negatywnego wyniku testu jest odrzucany – dodajmy: w stanie trwale uszkodzonym – „na śmietnik”! W ten sposób wolno testować materię, nigdy człowieka! Akt, który nie tylko grozi, ale niechybnie owocuje zniszczeniem, a więc krzywdą, nie jest aktem miłości. Przecież istotą miłości jest troska o dobro drugiego i właśnie ochrona przed złem i krzywdą. Młodym, zaślepionym przez nie kontrolowane uczucia i opanowanym egoistyczną chęcią, albo nawet żądzą, doznania cielesnego trudno jest uwierzyć, że współżycie może być krzywdą. Przeciwnie, twierdzą, że jest to dowodem miłości i wzajemnego oddania. Można im pomóc zrozumieć pułapkę, w którą wpadli (zresztą pułapkę zastawioną precyzyjnie i z premedytacją przez dorosłych zarabiających na demoralizowaniu młodych), stosując znany z psychologii zabieg myślowy: Młody człowieku, czy na pewno chciałbyś, by kiedyś, za dwadzieścia lat, twoja córka dawała takie „dowody miłości” swej sympatii czy nawet narzeczonemu? Czy na pewno z czystym sumieniem polecałbyś jej taką drogę „rozwoju miłości?” Czy byłbyś całkiem spokojny, dowiadując się o przedślubnym współżyciu swego dziecka i czy wystarczyłoby ci jego stwierdzenie, że „oni przecież się kochają”?

Jakie dopasowanie?

Często młodych mówiących o konieczności dopasowania seksualnego pytam, o jakie dopasowanie chodzi? Człowiek jest bytem cielesno-psychiczno-duchowym.

Czy zatem chodzi o dopasowanie cielesne, fizyczne? O to, czy pasują do siebie rozmiarami narządów rozrodczych? To sprawdzenie byłoby podobne do sprawdzania, do których drzwi w mieście pasuje znaleziony na ulicy klucz. Już w małym miasteczku znalezienie „odpowiedniego” zamka do klucza graniczyłoby z cudem. Z dopasowaniem rozmiarów narządów rozrodczych sprawa ma się jednak diametralnie inaczej. Otóż zostaliśmy tak cudownie stworzeni, że pod tym względem każdy mężczyzna pasuje do każdej kobiety. Co więcej, rozmiary narządów rozrodczych nie mają praktycznie żadnego wpływu na przeżywanie doznania (receptory bodźców u kobiety umieszczone są na samym wejściu do pochwy). Tak więc, bez sprawdzania, pod tym względem pasujecie do siebie! To sprawdzenie niczego nie daje.

W tym miejscu młodzi, zwykle lekko zbici z tropu, mówią: „że nie, że raczej chodzi o dopasowanie takie bardziej psychiczne”. Odpowiadam: „Bez sprawdzania wiadomo, że nie pasujecie”. Żaden mężczyzna pierwotnie nie pasuje do żadnej kobiety. Dopasowanie psychiczne jest długotrwałym procesem (trwającym lata), który dokonywać się może jedynie wówczas, gdy zapewnione są odpowiednie warunki. Chodzi tu głównie o tzw. komfort psychiczny, czyli o brak jakiegokolwiek lęku, zwłaszcza po stronie kobiety. Kobieta bowiem, ze względu na fakt, że to ona ponosi wszystkie biologiczne skutki współżycia (stan błogosławiony, trud rodzenia, karmienie piersią), ma znacznie więcej oporów psychicznych przed współżyciem w nieodpowiednich warunkach. „Odpowiedniość” warunków może sprawdzić każda dziewczyna czy kobieta według swego subiektywnego odczucia, pytając siebie, czy takie warunki poleciłaby z czystym sumieniem swej córce, gdyby ona za ileś lat znalazła się w analogicznej sytuacji. Dodajmy, że współżycie dokonane w psychicznie złych warunkach nie tylko nie zbliża psychicznie, ale jest krokiem wstecz na drodze do dopasowania. Współżycie przedślubne jest krokiem poważnym i trzeba potem w trudzie jego negatywne skutki w małżeństwie odrabiać. Nie rozumieją tego liczne małżeństwa, które napotykają na trudności w procesie dopasowania seksualnego, nie zdając sobie sprawy z tego, że trudności zostały spotęgowane przedwczesnymi „próbami”. Zamiast znajdować przyczynę w swoich uprzednich (lub nawet bieżących) niszczących działaniach oraz przystąpić do żmudnej naprawy szkód – poprzestają na oskarżaniu współmałżonka na przykład o oziębłość płciową. Tylko nieliczni przyjmują do wiadomości, że oziębłość płciowa żony jest wynikiem „historii” jej złych przeżyć w dziedzinie płciowości. Zatem mąż piszący w sprawie rozwodowej: „oziębłość płciowa żony” raczej powinien napisać: „swoim dotychczasowym działaniem na polu płciowości pracowicie doprowadziłem żonę do oziębłości płciowej, w związku z czym proszę o rozwód”. Tak więc mit dopasowania przez przedślubne współżycie jest bujdą, która niestety sieje spustoszenie wśród młodych i która jest też przyczyną wielu poważnych, a zarazem zupełnie niepotrzebnych trudności w małżeństwie.

Nie piszę o dopasowaniu duchowym przez współżycie pozamałżeńskie, bo takiego postulatu nie stawiają nawet najbardziej zagorzali i bezczelni agitatorzy „wolności seksualnej”.

Tak więc zachęta do sprawdzania dopasowania seksualnego przed ślubem jest sprytnym i perfidnym kłamstwem wyprodukowanym przez siły zła i nieczystości. Szatan nie znosi czystości, bo jest ona wypełnieniem woli i planu Stwórcy i prowadzi do pełni szczęścia człowieka. Jeśli naprawdę i na serio chcesz być szczęśliwym(-wą) zarówno tu na ziemi, jak i w wieczności, krocz drogą czystości i unikaj wszelkiej nieczystości. Co prawda, droga ta nie jest łatwa w dzisiejszym zdemoralizowanym świecie, lecz po pierwsze innej drogi do prawdziwego szczęścia po prostu nie ma, a po drugie, nikt nam nie obiecywał, że najwyższe szczęście osiąga się łatwo. Przeciwnie, skażeni grzechem pierworodnym, skazani jesteśmy na trudności. Jednak dzięki własnemu trudowi, dzięki łasce płynącej z odkupienia przez Jezusa, dzięki Miłosierdziu Bożemu i dzięki łaskom sakramentalnym, które mamy w zasięgu ręki, mamy realne szanse na pełen sukces: czystość = świętość = szczęście!

    Jacek Pulikowski

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: