|
|||
|
Autor: Jan Bilewicz,
Cześć! Tu Wasz starszy brat. Wakacje za pasem. Macie już zapewne jakieś plany. Jest okazja do odpoczynku, nabrania fizycznych i duchowych sił, rozwinięcia zainteresowań – na to nie było dość czasu w ciągu roku szkolnego. Ale nie zawsze człowiek kończy wakacje radosny, spokojny i wypoczęty. Czasami przeciwnie: rozbity, zmęczony, zaniepokojony. Od czego to zależy? Od tego czy przeżyjemy je dobrze lub źle. Stale ten sam problem naszych wyborów między dobrem i złem! Dobro, jeśli je czynimy, sprzyja nam, ubogaca, pomaga w duchowym i psychicznym wzroście, czyni radosnymi i szczęśliwymi. Zło, choć jawi się pod pozorem dobra, zawsze nas rani, przynosi cierpienie, pomniejsza, odbiera radość i szczęście. Taka jest jego natura. W czasie wakacji będą możliwości dobrego ich przeżycia, ale też pokusy do złego. Wybierajmy dobro! To był wstęp. A teraz do tematu. Nie domyślałem się do niedawna, jak mocnych przeżyć może dostarczyć przedmałżeński seks. Naprawdę mocnych. Aż dech zapiera na samo wyobrażenie siebie w sytuacji, o której zaraz opowiem. Oświeciło mnie dopiero jedno z czasopism dla dziewcząt. Otóż znalazłem tam artykuł, a w nim opis pewnego zdarzenia. Autorka, chodziła na kurs angielskiego z pewną piękną 21-letnią dziewczyną o „kocich oczach”, która miała „przystojnego faceta”. No i ten facet, mimo że miał dziewczynę tak piękną i, jak wynika z kontekstu, dyspozycyjną, wziął i przespał się z inną... Dziwisz się? Nic dziwnego! To raczej norma wśród facetów wychowanych według hasła: „róbta co chceta”. Po prostu nie kontrolują siebie. Może mieć dziewczynę super, super, super, a i tak pójdzie z inną, nawet pierwszą lepszą, bo jest uzależniony od seksu. „Idź na test” – radzi autorka artykułu swojej nowej przyjaciółce. Chodziło o test na obecność wirusa HIV. Słusznie! Facet nieodpowiedzialny, nie wiadomo do kogo polazł i do ilu jeszcze wcześniej, a w Polsce jest przynajmniej 15-20 tys. zarażonych wirusem. Lepiej sprawdzić, niż żyć w niepewności. Poszły razem. Adres przychodni wykonującej testy otrzymały przez telefon zaufania. Do gabinetu wchodziła dziewczyna „Kocie oczy”, „blada jak ściana”. Okazało się, że najpierw potrzebna jest rozmowa z psychologiem, potem czekanie w kolejce, i wreszcie, po pobraniu krwi, można udać się do domu. Jest piątek. Wyniki testu na obecność wirusa HIV będą w poniedziałek. Teraz – przypuszczam – przeżycia związane z przedmałżeńskim seksem niezwykle się zintensyfikowały. Będę żyła, czy w poniedziałek rano otrzymam wyrok śmierci? Faktycznie, wyrok śmierci! Jeżeli to drugie, to kiedy umrę? Szybko, za rok, za dwa, za pięć lat? Jaka będzie ta śmierć?... Przez weekend było nad czym myśleć. Wreszcie poniedziałek. Stoi przed znanym gabinetem i nie może zdecydować się wejść do środka... W końcu wchodzi... Wynik jest ujemny! Będzie żyła! Jaka ulga. Ile teraz radości, ile szczęścia! A wszystko za sprawą tzw.„wolnej miłości”. Cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło. Nie rozumiem natomiast jednej rzeczy. Redakcja tego czasopisma wie, jak fatalnie może skończyć się przedmałżeńskie współżycie, a z drugiej strony zachęca do niego na 1001 sposobów. Należałoby przekonywać do czystości małżeńskiej na 1001 sposobów, bo jest to jedyny pewny sposób zapobiegania wszystkim chorobom przenoszonym drogą płciową. Nie tak jednak robią! Jakaś schizofrenia czy co? Myślę, że sprawy mają się tak: Redakcję mało obchodzi przyszły los ich czytelniczek, mogą sobie chorować i umierać. Chodziło tylko i wyłącznie o jakiś nowy „gorący temat”. Przy okazji znalazłem również odpowiedź na pytanie bardzo interesujące dziewczyny. Ryzyko zarażenia się wirusem HIV, jeśli chodzi o zbliżenie seksualne „jest duże” (Niektórzy reklamują prezerwatywy jako zabezpieczenie, czyli zachęcają, żeby zaryzykować życie, opierając swoją nadzieję na przeżycie, na gumce grubości 0,25 milimetra. Myślisz, że oni sami i ci, którzy ich słuchają są poczytalni? Badania wykazują, że w gąbczastej strukturze lateksu, z którego tworzone są prezerwatywy znajdują się otwory zwane mikroporami; widać je dokładnie pod mikroskopem. Pojedynczy por w prezerwatywie ma średnicę wielkości 5 mikrometrów, a do dnia dzisiejszego nie udało się wyprodukować takiej prezerwatywy, która nie miałaby mikrootworów. Tymczasem wirus HIV ma tylko 0,1 mikrometra. Jest więc 50 razy mniejszy od jednego mikropora prezerwatywy!). A czy można zarazić się przez pocałunek? Według specjalistów „jest to teoretycznie możliwe, mało jednak prawdopodobne”... No i co? Będziesz się całować z jakimiś mniej czy bardziej przypadkowymi facetami, bo zarażenie się śmiertelnym wirusem HIV jest mało prawdopodobne?... Artykuł natchnął mnie także innymi myślami. Skądinąd wiem, że obecnie występuje już około 50 chorób przenoszonych drogą płciową. Średnio co 9-10 miesięcy pojawia się jakaś nowa. Owoc – jak to niektórzy nazywają „wolnej miłości”, rozreklamowanej 24 godz. na dobę, 365 dni w roku przez nowoczesne postępowe europejskie media. Jaka jest ta „miłość” i jaka jest ta „wolność”, widać po skutkach. Weźmy kilka przykładów. Opryszczka. W USA w 1990 r. zarażonych było tym wirusem 30 milionów osób. (Nie natrafiłem na polskie statystyki. Są one dla dysponentów wyżej wymienionych mediów kłopotliwe. Ujawniają bowiem skutki ich propagandy. Wygodniej mówić np. o SARS, bo w tym nie maczało się palców.) Jedna trzecia do połowy ogólnej liczby zakażeń nie wywołuje widocznych objawów. To znaczy, że ktoś może być zarażony wirusem i zarażać innych, nie zdając sobie z tego sprawy (tak jest przy wielu chorobach przenoszonych drogą płciową). Oprócz bólu głowy, mięśni i ogólnego złego samopoczucia wirus stwarza inne problemy. Noworodek urodzony przez zainfekowaną matkę z prawdopodobieństwem 40-60% będzie również zarażony wirusem, co spowoduje śmierć 40% chorych dzieci, a u wielu z tych, które przeżyją nastąpi uszkodzenie mózgu. Stwierdzono bezpośredni związek między wirusem opryszczki a rakiem szyjki macicy. Również zakażenie wirusem chlamydii często wywołuje tylko nieznaczne, uchodzące uwadze, objawy. Infekcja może doprowadzić do bezpłodności. Szacuje się, że wśród kobiet, które raz przeszły infekcję chlamydiami 10-15% stanie się trwale bezpłodnymi. Przy powtórnej infekcji prawdopodobieństwo bezpłodności wynosi 30-35%, przy trzeciej 60-75%. Drobnoustroje powodują też poronienia i przedwczesne porody. Wirusowe zapalenie wątroby typu B powoduje u niektórych chorych poważne, czasami nawet kończące się śmiercią, uszkodzenie wątroby. (AIDS nie jest jedyną śmiertelną chorobą przenoszoną drogą płciową i nie jest jedyną nieuleczalną.) Stwierdzono również, że znaczny odsetek wirusowego zapalenia wątroby typu B prowadzi do występowania raka wątroby. Wirus może być przekazywany przez kobietę jej nie narodzonemu dziecku, co czasami powoduje jego śmierć w łonie matki. Zakażenie się wirusem papillona czyli brodawczaka zwiększa prawdopodobieństwo zachorowania na raka szyjki macicy o 1-2 tysięcy razy. Itd. Itd. Bardzo długa jest ta lista. Coraz szybsze rozprzestrzenianie się chorób przenoszonych drogą płciową zaczyna stwarzać dosyć szczególną sytuację. Wyobraź sobie, że chodzi ze sobą para. On proponuje jej różne rzeczy zgodnie z reklamowanym powszechnie nowoczesnym stylem życia. Ona jednak ma zasady i nie ulega namowom (odwrotna sytuacja też jest możliwa). Kiedyś w złości po usłyszeniu kolejnej odmowy powiedział, że jest „zacofana”, i że innym kiedyś proponował i zgodziły się bez problemu. Pomyśl, gdyby w końcu postanowili się pobrać, wypadałoby, żeby narzeczony zrobił sobie badanie lekarskie. Nie tylko na obecność wirusa HIV, ale i innych chorób. (Przenoszonych – zwróć uwagę – nie przez owych „staroświeckich”, „zacofanych” facetów i dziewczyny, ale przez tych „nowoczesnych” i „postępowych”). No i widzisz, jakie romantyczne perspektywy ma się, chodząc z takim nowoczesnym, doświadczonym narzeczonym. Wiadomo, gdzie z nim chodzić. Mianowicie do poradni skórno-wenerologicznej. Powyższe to nie tylko teoria, ale niestety rzeczywistość coraz bardziej realna. Josh McDowell w swojej znakomitej książce pt. „Mity edukacji seksualnej” (Oficyna Wyd. „Vocatio”, W-wa 2000) zamieszcza świadectwo pewnej kobiety: „Byłam przez 4 lata mężatką” – mówi. – „Mój mąż nie spędził w szpitalu ani jednego dnia. I nagle w styczniu dowiedzieliśmy się, że jest chory na AIDS, a dwanaście dni później już nie żył. Stwierdzono, że zaraził się wirusem przed sześciu laty, gdy miał z kimś romans. Wie pan, co kazano mi robić co trzy miesiące przez następne kilka lat? Mam poddawać się testom, aby sprawdzać, czy będę żyć przez kolejne trzy miesiące. Wyobraża pan sobie, jak teraz wygląda moje życie? Wieczorem kładę się spać, ale nie mogę zasnąć. Gdy śpię, mam koszmarne sny. Wstaję rano i idę do pracy, ale nie mogę się skupić. Po wyjściu z kliniki myślę tylko o tym, że niedługo znów muszę tam wrócić, żeby się przekonać, czy przeżyję trzy miesiące”. Na tym, niestety, jeszcze nie koniec. Ryzykowny jest ślub z facetem „nowoczesnym”, choćby nawet przeszedł wszystkie badania i wyleczył się z wszystkich chorób (zakładamy, że są wyleczalne), na które zapadł w trakcie uprawiania „wolnej miłości”. Jeśli nie nauczył się w okresie narzeczeńskim samokontroli, to przy obecnym klimacie moralnym zrobi jakiś „skok w bok”, wcześniej czy później. Co wtedy? Chyba wszystkie dziewczyny są przekonane, że ich narzeczony, a w przyszło ści mąż, nigdy ich nie zdradzi. Jeżeli nie cenił czystości w okresie narzeczeńskim, przekonanie takie jest oparte nie na realnych podstawach, a raczej znajduje się w sferze marzeń. Jasne, marzenia też się czasami spełniają jakimś dziwnym trafem, jak przy grze w totolotka. Josh McDowell opowiada, że w ciągu pięćdziesięciu dni swoich podróży z prelekcjami na temat czystości rozmawiał z dwudziestoma czterema kobietami, z których każda była zarażona przez męża 3-6 chorobami przenoszonymi drogą płciową. „Niektóre z tych chorób były nieuleczalne, inne powodujące raka. Kilka kobiet powiedziało mi – pisze J. McDowell – że ich lekarze radzili im co sześć miesięcy – do końca życia – przeprowadzać test wykrywający raka.” Istnieje natomiast możliwość normalnego małżeństwa nawet z „nowoczesnym” facetem, gdyby w okresie przedmałżeńskim nawrócił się i zaczął poważnie traktować czystość, czyli – jak dotychczas myślał –„ciemnogród”, i w końcu nauczył się samoopanowania. Niestety, często dziewczyny nie zabiegają o to, by ich chłopak był czysty. Przeważnie zachowują się prowokacyjnie sposobem ubierania się, rozmowami, zgodnie z panującą modą. Nie myślą o dramatach życiowych, które sobie w ten sposób przygotowują. Tak wiele zależy od czystości! Tym więcej, im dłużej trwa satanistyczna propaganda moralnego luzu, i im więcej wokół nas pornografii, prostytucji, nagości, zmysłowej mody. Trzeba się przeciwstawić tym destrukcyjnym tendencjom „cywilizacji śmierci” i budować cywilizację miłości, czystości, radości. Robisz to? Np. przez czystość w czynach, słowach, sposobie ubierania się. Musisz to robić także ze względu na swoje dobro. Bo im więcej zła wokół, tym bardziej dotyka ono każdego, bez wyjątku. Cześć! Do następnego razu. Bądź bliziutko Pana Jezusa w czasie wakacji. Twój starszy brat, Jaś Bilewicz Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|