Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Nie wszystko stracone Christianity - Articles - Młodzież
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Nie wszystko stracone
   

Świadectwo,
Miłujcie się! 2/2003 → Młodzież



Na imię mi Krzysztof, mam 23 lata. Kiedyś moje życie wyglądało zupełnie inaczej: jeszcze 2 lata temu nie kochałem Jezusa, a teraz mogę powiedzieć: Jezus jest moim przyjacielem.

  W wieku 15 lat odszedłem od Kościoła. Szukając wrażeń, poznałem starsze towarzystwo. Najpierw zacząłem z nimi pić, później palić marihuanę. Doszły papierosy i nim się spostrzegłem, byłem uzależniony od seksu, papierosów, alkoholu, narkotyków (wąchałem klej, paliłem haszysz, brałem LSD, ecstasy, amfetaminę). Na technotekach spędziłem około 3 lat. W tym czasie poznałem dziewczynę, która szybko zaszła ze mną w ciążę. Jej odmienny stan sprawił, że na trochę odbiła się od tego dna, a ja dalej żyłem swoim życiem. (Dzięki Bogu urodził nam się zdrowy synek, który w tej chwili ma 5 lat). Taki tryb życia nie zakładał zaangażowania w sprawy nauki, więc bardzo szybko zamieniłem technikum na zawodówkę. Na szczęście ją skończyłem.

Później handlowałem narkotykami, kradłem, wymuszałem, robiłem rozboje; sam dwukrotnie byłem pobity – „koledzy” chcieli mnie zabić...

Wyjechałem do Niemiec, Holandii, Szwajcarii, sprzedając się jako „chłopiec do towarzystwa”. Dla pieniędzy dawałem się wykorzystywać seksualnie, ale po 3 miesiącach miałem dosyć. Wracając do kraju, wplątałem się w przemyt marihuany i pomimo dwóch kontroli celnych wwiozłem „towar” do kraju. Po jakimś czasie trafiłem do więzienia – tam byłem już psychicznym wrakiem.

Wyszedłem z więzienia i wtedy Pan powołał do wieczności mojego brata Pawła, któremu ciągle zazdrościłem: był znanym sportowcem, mistrzem Polski – a ja bandytą, zerem. Jeszcze przed jego śmiercią wplątałem się w satanizm, wywoływałem Złego i złorzeczyłem Pawłowi. A gdy on umarł, pojawiły się we mnie wyrzuty i pretensje do Pana Boga, zacząłem bluźnić... Zerwałem z narkotykami, a w ich miejsce zacząłem ostro pić.

Po 7 latach mojej nędzy miałem dosyć. Na zewnątrz wszystko nie wyglądało tak źle: dobra rodzina, ładne ubrania itp., itd., a w środku pusto, ciemno, samotnie... Synek rósł, a ja byłem „wujkiem”, zamiast tatą... Wynajęliśmy z jego mamą mieszkanie, ale już na parapetówce popiliśmy, posprzeczaliśmy się i ona się wyprowadziła.

Rok walczyłem ze swoją depresją. Byłem już wykończony, więc zacząłem jeździć do bioenergoterapeutów, studiować książki o jodze i sięgać do lektur o „pozytywnym myśleniu”. W czasie czytania jednej z takich książek cały czas powracało do mnie jedno zdanie – „Wszystko zależy od Boga”. Poczułem Go w moim sercu. Upadłem na kolana przed domowym krzyżykiem, płakałem i prosiłem o pomoc.

Od tej chwili, kiedy przechodziłem koło kościoła, Pan wołał mnie do siebie. Zacząłem chodzić na Msze św. prawie codziennie. W sakramencie pokuty Pan zaczął zrywać ze mnie więzy grzechu – spowiadałem się co parę dni, wyrzucając z siebie całe nagromadzone zło. Miłosierny Jezus przebaczał mi i coraz mocniej czułem Jego miłość. Później Pan zaczął mnie uzdrawiać podczas Eucharystii, a kiedy po przyjęciu Go do serca zawierzyłem Mu swoje bóle, cierpienia, pesymizm i depresję, wszystkie te negatywne uczucia odeszły. Odnalazłem nadzieję i po raz pierwszy od wielu lat pomyślałem, że może nie wszystko stracone.

Przyszedłem na spotkanie Odnowy w Duchu Świętym. Bracia i siostry przyjęli mnie z otwartymi ramionami. Poczułem się kochany.

Powróciłem do szkoły, skończyłem szkołę średnią, zdałem maturę. Pan dał mi pracę, pozwolił odważnie planować studia. Otworzył mi oczy i pokazał, że „On jest miłością”. Przyjął mnie jak syna marnotrawnego: obmył, odział i wyprawił ucztę.

Obecnie posługuję w diakonii muzycznej w Odnowie w Duchu Świętym. Dziękuję Bogu i uwielbiam Go śpiewem. Pomimo pewnych trudności mam znów kontakty z synem (z jego matką rozstaliśmy się, ona nie może uwierzyć, że zupełnie się zmieniłem, i nie chce być ze mną). Poznałem dziewczynę, która także ponad wszystko kocha Jezusa. Razem ślubowaliśmy czystość aż do zawarcia sakramentu małżeństwa.

Napisałem to świadectwo po to, aby pokazać tym wszystkim, którzy są na dnie, że można się od niego odbić – trzeba się tylko zwrócić o pomoc do Jezusa. On podnosi z największych upadków, On daje pokój, radość i miłość.

Od półtora roku jestem abstynentem, żyję w czystości i codziennie rano ofiarowuję swoje życie Temu, który jest Drogą, Prawdą i Życiem. Przyjaźnię się z Jezusem i to jest piękne.

Krzysztof

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: