Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Ormianie – ofiary pierwszego ludobójstwa XX wieku (3) Christianity - Articles - Karty historii Kościoła
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Ormianie – ofiary pierwszego ludobójstwa XX wieku (3)
   

Autor: Grzegorz Kucharczyk,
Miłujcie się! 5/2002 → Karty historii Kościoła



Przymusowa islamizacja

Podczas rzezi Ormian w 1915 roku władze tureckie nie ukrywały, że jedynym ratunkiem przed deportacją jest porzucenie przez ludność ormiańską wiary chrześcijańskiej i przejście na islam. Taką praktykę stosowano już w latach 1896/1897 i w 1909 roku podczas masowych pogromów Ormian. Wówczas przymusowa islamizacja Ormian wywołała protesty mocarstw zachodnich i Rosji, które wymusiły na tureckim rządzie umożliwienie powrotu przymusowo islamizowanym Ormianom do chrześcijaństwa. By tym razem uniknąć zarzutu o wymuszanie na chrześcijanach przyjęcia „jedynej prawdziwej wiary”, władze tureckie zaopatrzone były w pisemne deklaracje, zawierające „prośbę” Ormian o pozwolenie przejścia na islam.

Nie brakowało Ormian (a niekiedy całych rodzin), którzy postawieni przed wyborem: apostazja albo okrutna, powolna śmierć w marszu, wybierali to pierwsze. W Trapezuncie zislamizowano w ten sposób 200 ormiańskich rodzin, w Kerasunt 160, w Ordu 200, w Samsun 150 rodzin (są to dane tylko z jednego okręgu).

Nie brakowało jednak tysięcy heroicznych świadectw wiary. Pewnemu ormiańskiemu kupcowi, Harutjunowi Torikianowi, „zaproponowano” przyjęcie islamu w zamian za uniknięcie deportacji. Torikian odpowiedział: „Będąc młodym, wierzyłem. Teraz więc, gdy jestem stary, mam się zaprzeć? Przecież właśnie dla tej godziny żyłem”. Został dołączony do kolumny deportowanych i później zamordowany.

14 października 2001 roku Jan Paweł II
jako męczennika za wiarę beatyfikował ormiańskiego katolickiego biskupa Malojana, który w 1915 roku odmówił przejścia na islam w zamian za uratowanie życia. Dodajmy, że na terenach objętych ludobójczą eksterminacją prześladowaniom poddano całą hierarchię ormiańskiego Kościoła. W Dżarbekir spalono żywcem archimandrytę Czekhlariana, w Szabin – Karahissar, Baiburt, Charput, Czarsandżak archimandrytów powieszono. Biskupów Siwas (Knel Kalzmskrian został poddany okrutnej torturze polegającej na przybiciu mu do stóp podków. Miejscowy turecki urzędnik uzasadniał to tym, że „nie można pozwolić na to, by biskup chodził boso”) i Erzerum (biskup Saadedian) zamordowano, innych wtrącono do więzienia (np. biskupa Behrigian z Kaisarije) lub wygnano (np. arcybiskupa Hovagim z Ismid).

 Inna – szczególnie odrażająca – forma islamizacji, o której już wcześniej była mowa, polegała na uprowadzaniu kobiet ormiańskich i przymusowym wydawaniu ich za mąż za muzułmanów. Nie brakowało przypadków, gdzie wiele Ormianek, w tym samym czasie, gdy ich mężowie (Ormianie) służyli w tureckiej armii, było zmuszanych do poślubiania muzułmanów.

W miejscowości Zile, po wymordowaniu wszystkich mężczyzn, którzy byli w konwoju deportowanych, pozostałe przy życiu kobiety i dzieci całymi dniami trzymano na otwartym polu – bez chleba i wody. W ten sposób starano się skłonić je do przejścia na islam. Oporu kobiet nie udało się złamać. Na oczach ich dzieci zakłuto je więc wszystkie bagnetami.

Przymusowe porzucenie wiary chrześcijańskiej było również udziałem tysięcy ormiańskich dzieci, oderwanych od swoich chrześcijańskich rodziców i oddanych (a właściwie: sprzedanych) na wychowanie rodzinom muzułmańskim. W Ankarze, z okazji urodzin sułtana urządzono obrzezanie 100 dzieci (przeważnie z katolickich rodzin), przymusowo nawróconych na islam.

Należy zauważyć, że z biegiem czasu tureckiemu rządowi przestało zależeć na przechodzeniu na islam tylko jednostek lub nawet całych ormiańskich rodzin. „Dobrowolne nawrócenia” na „jedyną, prawdziwą wiarę”, musiały być masowe. Ustalono nawet dolną granicę, od której akceptowano „nawrócenia” jako wybawienie od deportacji. W miejscowości Hadijne do tureckich urzędników zgłosiło się sześć ormiańskich rodzin, wyrażających chęć przejścia na islam. Usłyszały następującą odpowiedź: „Akceptujemy nawrócenie co najmniej stu rodzin”.

Opuszczane przez skazywanych na deportacje Ormian świątynie były z reguły przemieniane w meczety. Pogardę dla chrześcijaństwa władze tureckie okazywały również w inny sposób. W miejscowości Erzingjan ormiański kościół Turcy zamienili w publiczną toaletę. Natomiast po splądrowaniu kościoła w Hüssni – Manzur, naczynia liturgiczne wrzucono do ustępu. Tureccy żandarmi „zabawiali się”, przebrani w ornaty, bluźnierczo przedrzeźniając chrześcijańską liturgię.

Rozmowa

z barbarzyńcą

Zawsze w przypadku zbrodni ludobójstwa pojawia się intrygujące pytanie o mentalność, motywacje, ewentualne wyrzuty sumienia autorów masowej eksterminacji. Jeśli chodzi o autorów ludobójstwa dokonanego na Ormianach, dysponujemy pierwszorzędnym źródłem, jakim są wspomnienia amerykańskiego ambasadora w Stambule, Henry’ego Morgenthaua.

W 1915 roku – jako przedstawiciel neutralnego mocarstwa (Stany Zjednoczone przystąpiły do I wojny światowej po stronie Ententy dopiero w 1917 roku), podejmował on nieustanne interwencje. Zamieszczony w jego wspomnieniach zapis rozmów z tureckimi ministrami dobrze oddaje sposób rozumowania głównych architektów ludobójczej polityki.

Najpierw amerykański ambasador spotkał się z Talaat Paszą – tureckim ministrem spraw wewnętrznych, głównym pomysłodawcą ludobójczej eksterminacji Ormian. Oto fragment wspomnień Morgenthaua: „Proponuję Panu przedyskutowanie całej kwestii armeńskiej innego dnia.” Potem dorzucił [Talaat] spuszczonym głosem po turecku: „Ale ten dzień nigdy nie nadejdzie”.

Innym razem zapytał mnie: „Tak poza tym, dlaczego interesuje się Pan Ormianami? Jest Pan Żydem, a ci ludzie są chrześcijanami. Mahometanie i Żydzi rozumieją się najlepiej. Poważa się Pana tutaj. Z jakiego powodu skarży się Pan? Dlaczego nie pozwala Pan nam robić z tymi chrześcijanami, co nam się podoba?”

Morgenthau opatruje te wypowiedzi

taką refleksją: Często mogłem zauważyć, że Turcy niemal wszystko oceniają z osobistego punktu widzenia. Niemniej jednak taki sposób rozumowania bardzo mnie zadziwiał, chociaż był on doskonałym odzwierciedleniem tureckiej mentalności. Fakt, że poza względami na rasę i religię, istniały jeszcze takie rzeczy jak człowieczeństwo i cywilizacja, nigdy nie zagościł w ich duchu. Przyznają, że chrześcijanin bije się za chrześcijanina, Żyd za Żyda, ale nie pojmują takich abstrakcji jak: sprawiedliwość czy życzliwość.

W kolejnych rozmowach z amerykańskim ambasadorem, Talaat Pasza odwoływał się do propagandowych sloganów o zdradzie Ormian podczas rosyjskiej ofensywy i bronił morderczych deportacji jako „zabezpieczenia na przyszłość”.

Przypuśćmy nawet – mówił Morgenthau – że jacyś Ormianie zdradzili was. Nie jest to jednak powód, by unicestwić całą rasę i zadawać cierpienie kobietom i dzieciom.

To nieuniknione – brzmiała odpowiedź.

Jego [Talaat Paszy] poglądy zostały jeszcze lepiej wyjaśnione w odpowiedzi na dokładnie takie samo pytanie zadane mu przez reportera „Berliner Tageblatt”. „Zarzuca się nam – odpowiadał – że nie rozróżnialiśmy wśród Ormian między winnymi a niewinnymi. Jest to absolutnie niemożliwe, ponieważ dzisiejsi niewinni jutro stać się mogą winnymi”. Warto na tym miejscu przytoczyć odpowiedź pewnego tureckiego oficera, który zapytany dlaczego karząc pewną liczbę winnych (przyjmując nawet tureckie wyjaśnienia, że część Ormian była „rosyjską V kolumną”), morduje się tyle tysięcy niewinnych, odpowiedział w następujący sposób: Podobne pytanie zadał ktoś naszemu Prorokowi Mahometowi. Prorok odparł: „Gdy jesteś ukąszony przez pchłę, czyż nie zabijasz wszystkich?”.

Bardzo dużo, a właściwie wszystko o mentalności Talaata Paszy mówiło to, że według niego ludobójstwo powinno być dla władz tureckich dochodowym przedsięwzięciem. Taką wymowę bowiem miało nawiązanie przez niego w jednej z rozmów z Morgenthauem do faktu ubezpieczenia się wielu Ormian – ofiar eksterminacji – w amerykańskich towarzystwach ubezpieczeniowych (chodziło o polisy na życie wykupione przez niektórych Ormian w działających w Nowym Yorku „Life Insurance Company” oraz „Equi-
table Life”).

Amerykański dyplomata zanotował taką oto prośbę Talaata: „Chciałbym, aby Pan wymógł na amerykańskich towarzystwach prowadzących ubezpieczenia na życie, by przesłały nam pełną listę Ormian, którzy posiadali u nich polisę. W rzeczywistości, wszyscy oni obecnie już nie żyją i nie pozostawili spadkobierców, którzy odziedziczyliby te pieniądze. W tej sytuacji wszystko to przypada państwu [tureckiemu]. Rząd jest teraz beneficjentem. Czy Pan to uczyni?”.

Tego już było za wiele – wspominał Morgenthau – O mało nie wybuchnąłem. Nie dostanie Pan ode mnie takiej listy – powiedziałem i wyszedłem.

Amerykański dyplomata podejmował interwencje również u tureckiego ministra wojny, Envera Paszy – drugiego, obok Talaata członka młodotureckiego rządu najbardziej odpowiedzialnego za ludobójstwo dokonane na Ormianach. Ponownie padły obłudne argumenty o rzekomych separatystycznych dążeniach Ormian mieszkających we wschodniej Turcji. Enver podkreślał nawet, że nie ma nic przeciwko Ormianom jako narodowi. „Bardzo podziwiam ich inteligencję i umiejętności” – mówił. Dodawał zaraz – co zabrzmiało złowrogo: nic nie byłoby dla mnie przyjemniejszego, jak ujrzeć Ormian całkowicie wcielonych do naszej ludności.

Ale w rozmowach Envera Paszy z ambasadorem Morgenthauem pojawił się inny, interesujący wątek. Wątek „rewolucyjnej czujności”: Niech Pan nie zapomina – zwierzał się Morgenthauowi Enver – że, gdy robiliśmy naszą rewolucję w 1908 roku, było nas tylko 200. Jednak pomimo takiej małej liczby zwolenników zdołaliśmy zwieść sułtana i opinię publiczną i potrafiliśmy sprawić, by uwierzyli, że jest nas o wiele więcej i że jesteśmy o wiele silniejsi, aniżeli byliśmy w rzeczywistości. Udało się nam to im wszystkim narzucić dzięki naszej zuchwałości i następnie mogliśmy ustanowić konstytucję. Tak więc to właśnie nasze doświadczenie jako rewolucjonistów każe nam nie ufać Ormianom. Jeśli bowiem 200 Turków potrafiło obalić rząd, równie dobrze paru setkom poinstruowanych i inteligentnych Ormian może się udać podobne przedsięwzięcie.

Enverowi nie dość było obłudnie usprawiedliwiać eksterminacje Ormian. Przeszkadzała mu również ta niewielka pomoc humanitarna dostarczana przez amerykańskich misjonarzy, amerykańskie placówki dyplomatyczne i osoby prywatne dla setek tysięcy Ormian skazywanych na powolną śmierć w piekielnych marszach ku syryjskiej pustyni. Skazani na totalne wyniszczenie Ormianie mieli zostać pozbawieni nawet cienia nadziei na pomoc z zewnątrz. Turecki minister stosując wyjątkowo pokrętną logikę (odznaczał się nie tylko „rewolucyjną czujnością”, ale i „rewolucyjną dialektyką”) utrzymywał przy tym, że będzie to tylko z korzyścią dla Ormian: „Nie trzeba nam, abyście dostarczali aprowizację Ormianom – zapewniał mnie [Enver Pasza]. To największe nieszczęście, jakie może ich [Ormian] spotkać. Powtarzam, że liczą oni na sympatię zagranicy. To może ich popchnąć do oporu przeciw nam i ściągnąć na nich biedę. Jeśli będziecie rozdzielać wśród nich żywność i ubrania, będą was postrzegali jako swoich możnych przyjaciół. Tym samym wzmocni się ich duch buntu i trzeba będzie karać ich jeszcze surowiej. Niech Pan przekaże nam pieniądze, które otrzymał Pan na ich potrzeby, a my zobaczymy, co da się zrobić, by im pomóc”.

A więc nie tylko dokonać ludobójstwa, ale jeszcze dobrze zarobić na jego ofiarach. Oto miara tureckiego barbarzyństwa. Nic, tak jak rozmowy ambasadora amerykańskiego z tureckimi architektami ludobójstwa na Ormianach, nie ilustruje lepiej tego, do jakiego stopnia młodoturecki reżim „otwierał Turcję na Zachód”. Z Zachodu przejmował jedynie organizację wojskową (za pośrednictwem niemieckich oficerów) i po części ideologię (por. „dorobek” rewolucji francuskiej w inicjowaniu ludobójstwa), jak się okazało tylko po to, by efektywniej eksterminować cały naród.

Oficjalny negacjonizm

Upadek młodotureckiego reżimu przeżyli jego najbardziej prominentni przedstawiciele i jednocześnie projektodawcy i organizatorzy „ostatecznego rozwiązania” kwestii ormiańskiej w Turcji. Sprawcy ludobójstwa nie cieszyli się jednak długo swoim życiem.

Talaat Pasza zbiegł do Niemiec, głównego sojusznika Turcji w czasach I wojny światowej. Osiadł w Berlinie przy Hardenbergsstrasse. Tam, 15 III 1921 roku dosięgła go kula zamachowca – Salomona Teiliriana. Podczas toczącego się w czerwcu 1921 roku procesu o morderstwo, Teilirian nie ukrywał, że motywem jego czynu była chęć zemsty za cierpienia i śmierć setek tysięcy jego rodaków, które zorganizował Talaat. Proces zamachowca stał

się de facto procesem Talaata. Sędziowie uniewinnili Teiliriana, tym samym udzielając twierdzącej odpowiedzi na pytanie jednego z obrońców ormiańskiego zamachowca: „czy można nie skazać na śmierć oprawcy?”.

Podobny los spotkał innych katów: 6 XII 1921 roku zastrzelony został w Rzymie młodoturecki premier Said Halim (zamachowcem był Archavir Chirakian). Beheddin Sakir i Dżemal Azmi (szef wilejatu Trebizondy) zostali zamordowani w Berlinie przez Arama Erkaniana i Archavira Chirakiana. Dżemal Pasza zginął w Tibilisi 25 VII 1922 z rąk Petrosa Ter-Boghossiana i Artachesa Kevordjiana. Ostatni z architektów ormiańskiego ludobójstwa zginął 4 VIII 1922 roku niedaleko Buchary, podczas próby przedostania się do Afganistanu. Oddział bolszewików, który dogonił go, złożony był z samych Ormian.

Główni architekci ludobójstwa z 1915 roku zginęli. Pozostało jednak milczenie wokół tej zbrodni. Trzeba bowiem pamiętać, że jednym z mitów założycielskich Republiki Tureckiej, która powstała w 1923 roku na gruzach Porty, było milczenie w sprawie tej zbrodni. Do dzisiaj władze republiki tureckiej, prowadząc politykę państwowego negacjonizmu, nie mają najmniejszego zamiaru uznać ludobójczego charakteru mordu dokonanego na Ormianach w 1915 roku. Prezentowany przez władze w Ankarze oficjalny negacjonizm kazał reprezentantom tureckiego rządu skutecznie oprotestować w marcu 1974 roku projekt zakwalifikowania w raporcie Komisji Praw Człowieka ONZ rzezi Ormian jako „pierwszego ludobójstwa XX wieku”. Ten sam negacjonizm spowodował wydanie w latach 90-tych zakazu wydania w Turcji dzieła francuskiego historyka Yves Ternona o zbrodni dokonanej na Ormianach.

Skrupulatność władz tureckich podejmujących starania o zacieranie pamięci o zbrodni jest zaiste zadziwiająca. Kazała ona na przykład tureckim dyplomatom we Francji oprotestować decyzję władz miasta Vienne, które w 1973 roku jedną z ulic nazwały mianem „Rue du 24 avril 1915”. Tureccy dyplomaci podejmowali starania we francuskim ministerstwie spraw wewnętrznych, by usunąć z tabliczki ze wspomnianą nazwą, krótki tekst informujący, jaka historyczna rzeczywistość kryje się za datą 24 kwietnia 1915 roku (czyli początek ludobójstwa na Ormianach). Również w 1973 roku, gdy w Marsylii, z okazji zbliżającej się 60-ej rocznicy ludobójstwa, odsłonięto tablicę upamiętniającą ofiary tej zbrodni, turecki ambasador został demonstracyjnie odwołany z Paryża do Ankary na „konsultacje”. Powód: udział przedstawicieli francuskiego rządu w uroczystości.

Na koniec jednak, w kontekście oficjalnej, uprawianej przez Ankarę negacjonistycznej kampanii wobec pamięci o ludobójstwie popełnionym w 1915 roku na ludności ormiańskiej, pojawia się pytanie: jak długo można milczeć? Jak długo można zakłamywać rzeczywistość? Odwołam się do słów napisanych przed ponad 20 laty przez Tomasza Witucha, wybitnego polskiego historyka zajmującego się problematyką XX-wiecznej Turcji: Rzecz jednak nie w karze. Jak uczy krwawe doświadczenie XX wieku za największe zbrodnie nie ma kary. Eksterminację Ormian można uważać za krwawy i barbarzyński akord osmańskich dziejów. Ta nie ukarana zbrodnia ludobójstwa nigdy tak naprawdę uczciwie nie została ujawniona i potępiona. I ten fakt sprawia, że cień zbrodni pada na nową kartę dziejów narodu i państwa tureckiego. Brak potępienia zbrodni, brak dystansu moralnego do wydarzeń z lat 1915-1916 nadaje tureckiej nowoczesnej świadomości narodowej specyficzny i wymowny ton.

Grzegorz Kucharczyk ?

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: