Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Nowy Patron Polski (2) Christianity - Articles - Karty historii Kościoła
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Nowy Patron Polski (2)
   

Autor: Teresa Tyszkiewicz,
Miłujcie się! 5/2002 → Karty historii Kościoła



Nowy Patron Polski (2)

Z życiorysu Andrzeja Boboli trudno jest odczytać szczególne plany, jakie miał Bóg wobec niego.

Pochodził z rodziny szlacheckiej, wierzącej, dobroczynnej i ofiarnej dla Kościoła. Rodzina jego zamieszkiwała ziemię sandomierską, ale wiele o niej nie wiadomo. Nie znane są imię i nazwisko panieńskie matki Andrzeja, miejsce i bliższa (poza rokiem 1591) data jego urodzenia, ani miejscowość, w której spędził swoje dzieciństwo. Wiadomo jednak, że rodzice zadbali o religijne wychowanie syna, bo 15-letniego chłopca oddali do kolegium jezuickiego w Braniewie. Gdy Andrzej skończył je pomyślnie, zgłosił się jako kandydat do zakonu, gdzie przyjęto go chętnie na podstawie opinii nauczycieli i dobrego wyniku pierwszej próby kandydackiej. 10 sierpnia 1611 r. po obłóczynach (czyli po otrzymaniu habitu), rozpoczął Andrzej 2-letni nowicjat w Wilnie.

Taki przeciętny zakonnik

Nie zachowały się żadne dowody na to, żeby nowicjusz Bobola wyróżniał się czymś spomiędzy 40 pozostałych kandydatów do zakonu jezuitów w prowincji litewskiej. Okres nowicjatu i – po złożeniu pierwszych ślubów – okres studiów filozoficznych były wypełnione nie tylko nauką, w której nie błyszczał, ale też pracą ewangelizacyjną, charytatywną i nauczycielską. Po skończeniu studiów filozoficznych a przed rozpoczęciem teologicznych, władze zakonne skierowały Bobolę do pracy nauczycielskiej w szkołach jezuickich najprzód w Braniewie (gdzie sam się uczył i rozpoznał swoje powołanie), a potem w Pułtusku.

Dalszy etap studiów, już teraz teologicznych, przygotowujących do święceń kapłańskich był dla Andrzeja trudny. I znów brak nam szczegółowszych danych, które by tłumaczyły przeplatanie się ocen dobrych i negatywnych, zmienne opinie nauczycieli i egzaminatorów. Wiedza, zwłaszcza teoretyczna, nie była silną stroną studenta teologii, ale musiał się sprawdzać na innej płaszczyźnie, gdyż dopuszczono go do święceń i 12 marca 1622 r. 31-letni Andrzej Bobola otrzymał sakrament kapłaństwa. W tym samym dniu w Rzymie odbywała się kanonizacja dwóch wybitnych jezuitów: założyciela Ignacego Loyoli i misjonarza Franciszka Ksawerego.

Jest zwyczaj w zakonie jezuitów, że nowo wyświęceni kapłani odbywają roczną „próbę”, ugruntowującą ich postawę posłuszeństwa, pokory, służby, wierności regułom zakonu, gorliwości w pracach ewangelizacyjnych i charytatywnych, w życiu modlitwy i w wyrzeczeniach. Zachowała się na szczęście opinia przełożonych, pod okiem których Andrzej odbywał tę próbę. Jest to pierwsza szersza charakterystyka młodego zakonnika. Wynikało z niej, że obok niewątpliwych postępów duchowych, Andrzej miał jeszcze wiele do osiągnięcia w pracy nad sobą.

Świętość zdobywana

krok po kroku

Według wspomnianej opinii przełożonych Andrzej Bobola świecił przykładem i uległością w czynnościach służebnych; wielką gorliwość wykazywał jako misjonarz ludowy, bardzo głęboko przeżył miesięczne rekolekcje. Przełożony stwierdził

u niego wyraźny wzrost miłości bliźniego, prostoty i otwartości, zamiłowania do ubóstwa i przywiązania do zakonu. Ale też nie uważał, by Andrzej wyrastał ponad przeciętny poziom. Zarzucał mu jeszcze następujące braki: wybuchowy charakter, niecierpliwość, upodobanie do jedzenia i picia, słabe panowanie nad językiem, brak dyspozycyjności i chętnego wykonywania poleceń przełożonych, gdy one nie były zgodne z jego wolą. Nawet złożywszy część zarzutów na karb surowości zakonnego opiniodawcy, trzeba przyznać, że przyszły święty swoją koronę niebieską musiał wywalczać w trudzie i znoju. Andrzej szedł ku swojej świętości drogą długą i niełatwą. Może dlatego ta opinia zachowała się, gdy tyle innych dokumentów z życia Andrzeja Boboli zaginęło, aby być znakiem nadziei dla tych, którzy mniemają, że skoro nie towarzyszą im łaski mistyczne, pociechy duchowe i cnoty wlane, to widać świętość nie dla nich. A tymczasem wizja świętości, zapalona od paschału w chwili chrztu, towarzyszy człowiekowi i stoi w zamiarach Bożych u kresu każdej, najbardziej szarej, powszedniej i żmudnej drogi życiowej.

Andrzej Bobola największe osiągnięcia miał w pracy duszpasterskiej, którą kolejno sprawował w Nieświeżu, a potem w Wilnie. Miał dar przekonywania, wielu wątpiących umacniał w wierze, innowierców (były to czasy po reformacji, która w Polsce wielu ludzi, w tym wpływowych i wykształconych, odwiodła od Kościoła katolickiego) umiał zachęcić do powrotu, zasłynął jako kaznodzieja i spowiednik. Wywierał dobroczynny wpływ na ludzi. W Wilnie został moderatorem Sodalicji Mariańskiej, która pod jego kierunkiem przeżyła rozkwit, a podczas morowej zarazy w mieście jej członkowie dokonywali aktów heroicznych pielęgnując i ratując chorych, grzebiąc zmarłych, wspierając ich rodziny.

Gdy władze zakonne miały zadecydować o dopuszczeniu ojca Andrzeja do publicznych ślubów wieczystych, jeszcze raz surowo osądziły ujemne cechy jego charakteru: upór, wybuchowość, niecierpliwość. Andrzej dokonywał wielkich wysiłków, aby te wady wykorzenić.

Miłością pokonywał

samego siebie

W końcu w 1630 r. złożył śluby. Aby wykorzystać zdolności duszpasterskie profesa, przełożeni skierowywali go na różne placówki zakonu, tam gdzie był w danym momencie najbardziej przydatny. Pracował więc w Bobrujsku nad Berezyną na wschodzie, potem w Płocku, Łomży, Pińsku, Wilnie, potem z powrotem w Pińsku i tu został już do końca.

Pińsk to serce Polesia, krainy moczarów, lasów i jezior, krainy biednej, zamieszkałej przez ludność puszczańską, rozsianą po ubogich osadach, bez kontaktu z oświatą, kulturą, z Kościołem. Krzyżowały się w niej wpływy prawosławia i katolicyzmu, a najczęściej rozpościerał się religijny ugór. Panowała nędza, ciemnota, pogaństwo, zabobony i wiele prymitywnych obyczajów. Ojciec Andrzej, który owocnie duszpasterzował wśród mieszczan, szlachty i młodzieży uczącej się, czuł jednakże największy pociąg właśnie do tych odciętych bagnami od świata i cywilizacji Poleszuków. Tu widział swoje miejsce.

Andrzej nie był już młody, przekroczył sześćdziesiątkę, gdy podjął pracę wędrownego misjonarza na Polesiu. Wędrownego, gdyż trzeba było docierać łódką, konnym wózkiem, a najczęściej piechotą do osad zagubionych wśród mokradeł i tam katechizować, ożywiać wiarę, udzielać sakramentów, wznawiać nabożeństwa w opuszczonych cerkiewkach unickich, nawracać, przypominać dekalog, a także pocieszać i umacniać, gdyż wkoło przetaczały się wojny, najazdy, rebelie dopełniając chaosu, nędzy i morza krzywd.

Taki rodzaj pracy misyjnej wymagał krańcowego poświęcenia, życia o chlebie i wodzie, w bezustannych trudach, bez czasu i warunków do wypoczynku, w ciągłym zagrożeniu. Ile trzeba było cierpliwości, pokory, panowania nad sobą, wyrzeczenia swojej woli – to wiedział Andrzej, który tych cech wrodzonych nie miał. Ale zdobywał je dzięki swemu umiłowaniu Boga i pragnieniu wskrzeszania Jego życia w sercach. Gorliwość apostolska zmuszała go do tego, by opanowywać własne chęci i skłonności, składając je w ofierze, by pozyskiwać dla Boga dusze ludzkie. Trzeba było przekraczać samego siebie każdego dnia i to była andrzejowa droga do świętości, jakże ludzka i dla nas zrozumiała. I do jakich szczytów poświęcenia go doprowadziła – o tym nam mówi jego męczeństwo.

Po śmierci, apostoł Polesia, tak tej krainie oddany, nie opuścił jej. I tu zaczyna się pośmiertna misja św. Andrzeja Boboli. Jego ciało, po przywiezieniu z miejsca kaźni w Janowie, złożono w podziemiach kościoła jezuickiego w Pińsku, ale wojny i niepokoje wstrząsające Rzeczpospolitą absorbowały umysły i nawet jezuici z klasztoru w Pińsku nie zapamiętali męczennika.

Dopiero 45 lat po jego śmierci pewne wydarzenie przywołało pamięć o nim.

Pośmiertna misja

apostoła Polesia

Czasy nadal były niespokojne: osłabłą Rzeczpospolitą dobijała tym razem wojna domowa pomiędzy zwolennikami kandydatów na królów Stanisława Leszczyńskiego i Augusta II, w którą wmieszały się wojska saskie, szwedzkie i moskiewskie. Zamęt, rozboje i spustoszenie nie ominęły oczywiście Polesia.

Ówczesny rektor Kolegium Pińskiego, ojciec Marcin Godebski, przerażony sytuacją zanosił gorące modlitwy o ratunek dla klasztoru i znękanej okolicznej ludności. 16 kwietnia 1702 r. ukazała mu się jaśniejąca postać nieznanego jezuity, który obiecał otoczyć opieką klasztor i miasto, ale prosił o odszukanie jego trumny, znajdującej się w podziemiach. Powiedział, że jest Andrzejem Bobolą, zamordowanym przez kozaków.

Rozpoczęto poszukiwania i odnaleziono trumnę. Ku zdumieniu obecnych, po zdjęciu wieka, pod warstwą kurzu odkryto zwłoki zachowane, jakby dopiero pochowane, z wszystkimi śladami okrutnej śmierci. Z nabożeństwem okryto je nowymi szatami i w nowej trumnie umieszczono na samym środku podziemnej krypty.

I od razu zaczął się szerzyć kult męczennika wśród ludności Polesia, a także wśród rodów szlacheckich i magnackich z bliższych i dalszych stron. Wstawiennictwu Andrzeja Boboli przypisywano, że straszliwa epidemia pustosząca Litwę i Polskę w 1709 r. ominęła Pińszczyznę. Wiele osób, modlących się za przyczyną Andrzeja, doznało łask niezwykłych. Król August II uważał, że jemu zawdzięcza wyleczenie z ciężkiej choroby.

Zaczęto zabiegi o beatyfikację apostoła Polesia. Starali się o nią nie tylko księża jezuici, ale też prymas Polski i król August II. Zebrano dokumenty, świadczące o okolicznościach jego męczeństwa i liczne opisy łask uzyskanych za jego wstawiennictwem. Wszystko było na dobrej drodze, gdy wmieszała się w tę sprawę polityka. (cdn.)

Teresa Tyszkiewicz ?

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF


Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: